Różnica polega na tym, że Jezus podczas Wieczerzy zaprosił uczniów do picia wina, a nie na oglądanie cudzego współżycia. W Kanie Galilejskiej podczas wesela dostarczył wino, a nie striptizerki. Nie zachęcał również do brania narkotyków, których spożycie powodowałoby zaburzenia świadomości, samokontroli i postrzegania rzeczywistości.
Owszem, picie alkoholu jako substancji psychoaktywnej niesie ze sobą niebezpieczeństwa. Dlatego Biblia przestrzega przed upijaniem się i zniewoleniem alkoholowym (i jakimkolwiek innym), które prowadzą m.in. do rozwiązłości, a więc braku samokontroli w sferze seksualnej.
Ale Bożą odpowiedzią na nadużycia dobrej rzeczy nigdy nie był i nie jest zakaz jej używania.
Marcin Luter napisał: "Nie sądź, że walka z nadużyciami polega na niszczeniu tego, co nadużywane. Bywa, że ludzie źle się obchodzą z winem i kobietami. Czy dlatego mamy zlikwidować kobiety? Są tacy, co oddają cześć słońcu i gwiazdom. Czy dlatego mamy je zdjąć z nieba?".
Jeśli zatem ktoś zdecydował, by powstrzymać się od picia alkoholu, ponieważ widzi w tym zagrożenie dla siebie (lub własnego zdrowia) - w porządku. Jednak własne samoograniczenie nie powinno wyrażać standardu i podobnego oczekiwania wobec innych.
Owszem, ze względu na słabych braci, dobrze jest zrezygnować w ich obecności z dobrej rzeczy, by nie powodować w nich pokusy lub konfliktu sumienia. Z kolei słabsi bracia powinni dążyć do dojrzałości w tej sferze.
Jednak zakazywanie czegoś, czego nie zakazał Bóg jest legalizmem, ludzką nauką stawianą ponad Bożymi przykazaniami - jednym z naczelnych grzechów faryzeuszy.