piątek, 10 stycznia 2025

Niewiara w Boże Narodzenie w... Kościele

Rzymskokatolicki biblista, doktor hab. Marcin Majewski profesor teologii i wykładowca na Uniwersytecie Papieskim nie wierzy w historyczny opis Bożego Narodzenia. Twierdzi również, że m.in. Abraham był postacią mityczną i nachalnie przedstawia teorię źródeł jako fakt.


Ksiądz Michał Jabłoński z Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Warszawie nie wierzy w historyczny opis Bożego Narodzenia, przyrównując go do dziecięcych wierzeń w św. Mikołaja i elfy.

Takich przykładów jest z pewnością coraz więcej. I nie mówimy tu ludziach spoza Kościoła, którzy atakują historyczność ewangelicznych wydarzeń. Mówimy o wykładowcy rzymskokatolickiej uczelni oraz o duchownym protestanckim.

Należy powiedzieć wprost: Nie jest to odmiana chrześcijaństwa. Jest to odmiana *niewiary*. To zgniły i śmiercionośny owoc wpływu trucizny liberalizmu na Kościół. A miejscem jego dystrybucji stają się m. in. uczelnie teologiczne - zarówno katolickie jak i protestanckie. Nic dziwnego, że ich absolwenci prowadzą Kościoły, którym później przewodzą, na manowce.

Ks. Jabłoński o ewangelicznych relacjach narodzenia Chrystusa napisał (trzymajcie się krzeseł):

"Nie ma dziś na świecie żadnego szanowanego i kompetentnego badacza Nowego Testamentu, czy to katolickiego, czy ewangelickiego, który uważałby dzieje narodzin Jezusa opisane w ewangeliach Mateusza i Łukasza za historię, która naprawdę miała miejsce. Mówię kompetentnych, ponieważ jest kilku ewangelikalnych fundamentalistów i rzymskich katolików sprzed Soboru Watykańskiego II, którzy jeszcze nie pogodzili się z ostatnimi stu osiemdziesięcioma latami badań biblijnych.

Czy oznacza to jednak, że te piękne historie nie mają wiecznej wartości? Oczywiście, że mają! Są to wspaniałe narracje, a nasze życie i życie naszej wiary byłyby znacznie uboższe bez pasterzy i mędrców, żłóbka i pieluszek, gwiazdy na Wschodzie i anielskiego chóru. Historie te są pełne znaczenia interpretacyjnego, ale nigdy nie zostały napisane tak, by rozumieć je dosłownie

(...).

Legenda Świętego Mikołaja nie znika, gdy dzieci dowiadują się, że żaden dosłowny elf nie mieszka na dosłownym biegunie północnym. Podobnie, moc Chrystusa nie maleje, gdy cudowna historia jego narodzin zostaje uznana za teologiczny zabieg interpretacyjny.

Co więc pozostaje nam, wierzącym, po tej „dekonstrukcji” historii bożonarodzeniowej? Czy takie przedstawienie sprawy wstrząsa naszą wiarą, zagraża jej, osłabia czy wręcz niszczy? A jeżeli wstrząsa, to jakaż jest to wiara, na jakich podstawach oparta?
Czy potrzebujemy tych historii a jeżeli tak, to dlaczego? Osobiście nie widzę nic w opisach narodzin, które pojawiają się tylko u Mateusza i Łukasza, co sprawiłoby, że pomyślałbym, że są one niezbędne dla życia i pracy Kościoła.

(...)

Czy historia bożonarodzeniowa ma w ogóle jakieś znaczenie, jeśli nie jest prawdziwa? Oczywiście, że tak! Można odnaleźć wiele wartości w symbolice tej historii, która się rozgrywa, pomimo cudowności przypisanej im przez Łukasza i Mateusza w całkowicie normalnym i zwykłym świecie".


Jeśli jesteś w Kościele, który naucza, że Chrystus nie narodził się z dziewicy, a mędrcy ze Wschodu istnieli tylko w umyśle Ewangelisty Mateusza, poszukaj zdrowej wspólnoty i wzrastaj w wierze w Boże Słowo.