- (...) Z każdym dniem było coraz gorzej. Ziele było już tylko dla Straży Włodarza, podobnie jak piwo, a gospody pozamykano; wszystkiego było coraz mniej, z wyjątkiem regulaminów. Każdy się jeszcze ratował, robiąc jakieś zapasiki na boku, ale wtedy łajdaki zaczęły chodzić po domach i zabierać wszystko, żeby, jak to mówili, "sprawiedliwie podzielić". Znaczyło to po prostu tyle, że wszystko sobie przywłaszczali, a my co najwyżej mogliśmy dostać na posterunku dyżurników jakieś odpadki, które trudno było przełknąć.
J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni, Powrót Króla, Zysk i S-ka, Poznań 1977, s. 421.