czwartek, 4 stycznia 2024

Pastor: Nie traktuj dosłownie opisu Bożego narodzenia


Mój przyjaciel nadesłał mi publiczny list autorstwa księdza 
Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Warszawie Michała Jabłońskiego. Jest publicznie on dostępny w internecie na profilu jednej ze wspólnot związanej z Kościołem Ewangelicko-Reformowanym w Polsce.

Cytuję jego fragment: 

"Wydaje się, że wśród ludzi zawsze była bardzo silna pokusa, by tę historię (opis Bożego narodzenia z Ew. Mateusza i Ew. Łukasza - dop. PB) rozumieć dosłownie. A przecież w świecie naszych doświadczeń dziewice nie rodzą dzieci, gwiazdy nie ogłaszają narodzin wielkiego człowieka, mędrcy nie opuszczają swoich domów w poszukiwaniu nowonarodzonego króla, aniołowie nie śpiewają, a pasterze nie szukają dziecka leżącego w żłobie, owiniętego w pieluszki. Te historie są piękne i pociągające, ale nigdy nie miały być traktowane dosłownie. Niemniej jednak są one czytane jako „Słowo Boże”, umieszczane w hymnach, liturgiach, przedstawieniach i powtarzane tak często, że większość ludzi myśli o nich jak o zdarzeniu prawdziwym w każdym punkcie".

Wielu może jest zszokowanych. Ja również byłem, ale tylko na początku - tuż po przeczytaniu tych słów. Później przyszła refleksja, że przecież to naturalna konsekwencja podejścia do Pisma Świętego, a więc traktowania go jako "Słowa Bożego", a nie Słowa Bożego. 

Niewiara w historyczny opis stworzenia, w zabicie Abla, arkę i potop, cud rozstąpienia Morza Czerwonego itd. to typowe doktryny liberalnych wspólnot. Jednak publiczne oznajmienie, że ewangeliczny opis okoliczności przyjścia na świat Syna Bożego niekoniecznie jest prawdziwy w każdym punkcie to już inna religia - odmiana niewiary, nie zaś chrześcijaństwa. 

Jeśli Jezus nie narodził się z dziewicy, a więc miał ziemskiego ojca, to znaczy, że jest obarczony grzechem pierworodnym, posiada grzeszną naturę i nie może ponieść na krzyż naszych grzechów jako nasz reprezentant - w pełni bezgrzeszny człowiek. Zaprzeczanie dziewiczemu poczęciu Syna Bożego to nauka, która podważa podwaliny Ewangelii.

Jeśli traktujemy Pismo Święte jako "Słowo Boże", nie zaś jako Słowo Boże, owocem będzie niewiara, sceptycyzm, poddawanie w wątpliwość prawdziwości Bożych słów (wzorem węża w Ogrodzie). Wydobywa się on jednak nie z zeświecczonych uczelni, lecz z budynku, nad którym widniejsze szyld z napisem "Kościół". To ziarno niewiary rozrzucane jest nie przez świeckich profesorów, lecz przez ludzi z koloratką pod szyją. 

Słyszycie to wyraźnie? Mamy nie traktować dosłownie opisu narodzin Jezusa, a przynajmniej nie w całości - wystarczy ograbić go z cudów i z niezwykłego Bożego działania. Przecież wiemy, że dziewice nie rodzą dzieci. Przecież wiemy, że mędrcy nie opuszczają swoich domów w poszukiwaniu nowonarodzonego króla, aniołowie nie śpiewają, a pasterze nie szukają dziecka leżącego w żłobie. Wiadomo, prawda? Dlatego, drodzy chrześcijanie, miejcie trochę rozsądku. Kiedy się zastanowicie, to sami zrozumiecie, że nie o historyczne fakty tu chodzi. Słowa biblijnych Ewangelistów potraktujmy jak "Opowieść Wigilijną" Dickensa, a więc piękną i pociągającą historię, która nigdy nie miała być traktowana dosłownie. Po prostu wyciągnijmy z tej magicznej opowieści ponadczasowe przesłanie.

Jakie? No... ten... tego... Miłość. O! Miłość jest super. Co jeszcze? Serdeczność! Tak bardzo nam jej brakuje dziś! Pokój. Dobro. Ciepło ludzkich serc. Szacunek wobec mniejszości wyznaniowych, narodowych i seksualnych. I coś tam jeszcze się znajdzie. 

Cóż... Powyższe słowa ewangelickiego księdza to anty-ewangelizacja, to powołanie siewcy niewiary Bogu. Oczywiście nie przeczę, że wspólnoty dla osób, które nie wierzą Słowu Bożemu, również komuś mogą być potrzebne. Można w nich pośpiewać, spojrzeć na świece, nacieszyć się zapachem i estetyką budynku kościelnego, obejrzeć tradycyjny strój liturgiczny duchownego, wzmocnić sceptycyzm wobec Słowa Bożego, pobudzić intelekt, który rzuci wyzwanie historyczności wydarzeń w ewangelicznych opisach przyjścia Jezusa na świat. 

Wydaje się, że wśród ludzi zawsze była bardzo silna pokusa, by takie wspólnoty rozumieć jako "Kościół" dosłownie.