Wiem, że cierpisz i jest nie jest Ci łatwo żyć z depresją. Problem dodatkowo pogłębia niezrozumienie wśród wielu ludzi, w tym opinia niektórych chrześcijan, którzy uważają, że istnieje sprzeczność pomiędzy wiarą w Jezusa a przechodzeniem przez depresję.
Niejednokrotnie spotkałem się z dużym zakłopotaniem u chrześcijan w reakcji na informację o depresji u innych wierzących, w tym u pastorów lub księży. W ich teologii nie ma miejsca na depresję czy inne choroby wśród chrześcijan. Nie ma nic pomiędzy życiem w grzechu a zupełnym uzdrowieniem. Przecież, "gdybyś ufał Bogu, depresja nie miałaby do Ciebie przystępu". Znasz to, prawda?
Skutek jest taki, że takie osoby, choć może mają szlachetne motywacje, swoimi nierozsądnymi radami i niedojrzałością więcej szkodzą niż pomagają.
Nie dziwię się więc, że nigdy nie prosiłeś ich o modlitwę, pomoc lub wsparcie. Dobrze wiesz na czym polega "pomoc" niektórych chrześcijan w tym względzie. Zwykle jest to diagnoza dotycząca braku wiary, niewyznanego grzechu, oskarżenie o zbytnie skupienie na sobie, o lenistwie, bezczynności itd. Z pewnością znasz chrześcijan z depresją, którzy z ust swoich liderów lub "facebookowych doradców" usłyszeli krótkie: "Nawróć się", "Ogarnij się" lub "Trzeba cię uwolnić z władzy demona".
To nie pomaga ani w zrozumieniu depresji, ani w zrozumieniu wiary. Brzmi to raczej jak faryzejskie poczucie wyższości, w którym nie ma miejsca na próbę zrozumienia lub wsparcia. Cieszę się z Twoich małych sukcesów i małych kroków, które podejmujesz: zaangażowanie w obowiązki w domu, spacery w parku itd. Nie poddawaj się! Depresja jest chorobą uleczalną.
Wierzę, że człowiek jest Bożym stworzeniem, a więc stanowi jedność ciała i duszy, zaś depresja jest rodzajem choroby, w której cierpi jedno i drugie. Jak pewnie już wiesz, może ona mieć rozmaite przyczyny np.: utrata bliskiej osoby, utrata pracy, samotność, poczucie odrzucenia, strach, ale również podłoże biologiczne.
Nie zaprzeczam, że w niektórych przypadkach wśród przyczyn można wskazać na niewyznany grzech lub konflikt sumienia z tego powodu. Każdy sam powinien badać własne serce. Niemniej nie powinieneś mieć zawahań, by umówić się na wizytę u specjalisty (np. psychiatry) i sięgnąć po lekarstwa. To również Boże środki wychodzenia z choroby. Jednocześnie zachęcam Cię do szczerej rozmowy na ten temat z zaufanym dojrzałym duchowym doradcą w Kościele, który po prostu będzie z Tobą z postawą zrozumienia i z modlitwą o Ciebie.
Niech Cię Bóg błogosławi.
pastor Paweł