Jednak nie nauczysz się tam Słowa Jezusa (Bożego Słowa), ponieważ nie nauczają z ksiąg biblijnych. Nie dowiesz się od nich o czym jest Księga Sędziów, Księgi Samuela lub List do Rzymian - i jakie mają przełożenie na nasze codzienne życie. Dowiesz się natomiast jak poszczególnymi wersetami podeprzeć nośne, motywujące slogany, jak interpretować sny, jak słyszeć intymny głos Boga w sercu, jak walczyć z Cieniem i inne tego typu dyrdymałki. Nie otrzymasz tam cotygodniowej Wieczerzy, lecz cotygodniowe ciastko. Nie usłyszysz tam Psalmów ani modlitwy Ojcze nasz, a czytań z Bożego Słowa usłyszysz więcej na rzymskokatolickiej mszy. Częściej usłyszysz: "podzielę się z wami, czym Bóg mnie wczoraj dotknął" niż "oto Słowo Boże" po czytaniach Biblii. Zauważysz większą dbałość o multimedialne zasięgi i o ustawienie światła niż o liturgię. Zaś dzieci będą umieszczone w oddzielnej strefie poza nabożeństwem zamiast jako część Kościoła uczyć się oddawać cześć Bogu i słuchać Jego Słowa.
Nie karm pop-ewangelicznego plastikowego chrześcijaństwa. Nie bądź minimalistycznym konsumentem, który zjada resztki po tanich chipsach.
Oczekuj od siebie więcej. Oczekuj od Boga więcej! Wiara Jemu to głębiny piękna i mądrości, a nie płycizna ledwie muskająca stopy. Wyłącz Marylę i Zenka Martyniuka. Posłuchaj Coldplay i Mozarta.