Wśród wielu naszych charyzmatycznych przyjaciół panuje przekonanie, że uzdrowienie jest nieodłączną częścią przebaczenia, które otrzymaliśmy przez wiarę w Jezusa. Jeśli więc chorujesz, to albo pod znakiem zapytania stoi twoje zbawienie, albo jesteś człowiekiem zbawionym, lecz z małą, chwiejną wiarą. Ponadto, jak niedawno mogłem się dowiedzieć, przyczyną twojej choroby są niektórzy pastorzy, którzy nauczają, że nie za każdą chorobą stoi demon lub grzech osoby chorującej. W ten sposób odbierają ci wiarę w to, że twoje uzdrowienie jest na wyciągnięcie ręki. W takim momencie - tu używany jest slang - musisz "sięgnąć po uzdrowienie". W jaki sposób? Wierząc i wyznając, że jest ono faktem (!).Jest to zupełne nieporozumienie i aż dziwne, że tak wielu chrześcijan postanowiło tkwić w tym duchowym zniewoleniu i pułapce. Owszem, zupełne odsunięcie chorób z życia zbawionych ludzi jest owocem krzyża, lecz w pełnym wymiarze dotyczy ono nowego życia po zmartwychwstaniu. Otrzymamy nowe ciała, które nie podlegają chorobom. To samo możemy powiedzieć o śmierci. Kiedy Biblia naucza, że owocem krzyża jest zniszczenie śmierci, nie oznacza to, że chrześcijanie nie będą umierać. Oznacza to raczej, że w nowej rzeczywistości po zmartwychwstaniu nasze uwielbione ciała nie będą poddane zepsuciu i śmierci.
Zatem nauczanie, że wraz ze zbawieniem człowiek wierzący otrzyma (już teraz) uzdrowienie z wszelkich chorób (musi jedynie w to wierzyć) jest nauczaniem niebiblijnym, prowadzącym do wielu presji, oskarżeń i zranień.
Powinniśmy modlić się z wiarą o chorych, o uzdrowienie. Choroby nie są częścią pierwotnego porządku stworzenia. Są intruzem, tak jak śmierć. Dlatego wytrwale módlmy się o chorych, włącznie z cudem uzdrowienia w sytuacjach, gdzie medycyna rozkłada bezradnie ręce. Jezus niósł chorym uzdrowienie i było to m.in. znakiem nadejścia Królestwa Bożego i zniszczenia mocy diabła.
Mamy nieść chorym wszelką ulgę, chronić od samotności (np. gdy antyboże dyrektywy zabraniają odwiedzin cierpiących w szpitalach), korzystać z dostępnych Bożych błogosławieństw w postaci dorobku medycyny, leków i rąk lekarzy. Jednak każdy człowiek wierzący ma prawo umrzeć z powodu choroby: raka, zawału, udaru, Covid19 itd. - bez poczucia winy, że zawiódł Boga.
Hiob chorował w niezawiniony sposób i widział w tym Bożą rękę. Paweł zostawił chorego Trofima w Milecie, a chorującemu Tymoteuszowi nakazał pić wino "ze względu na żołądek i częste niedomagania". Ani słowa o braku wiary, Bożej karze lub demonicznym źródle ich chorób. Zostawmy ich w spokoju.
Charyzmatyczne zaklinanie rzeczywistości w postaci "ogłaszania uzdrowienia" to jednak nie tylko błąd w zrozumieniu samej Biblii. To również skrajna reakcja na drugą skrajność w postaci sceptycyzmu i intelektualizmu, który modlitwę traktuje jak chrześcijański obowiązek, "życzenia" wysyłane gdzieś w niebo bez wiary w to, że jest nadzieja na odpowiedź odbiorcy. Wśród nas - ewangelicznych chrześcijan - tendencja jest często taka, że jesteśmy zaskoczeni, gdy Bóg odpowie na naszą modlitwę. Tymczasem to raczej niewysłuchane modlitwy powinny nas zaskakiwać (1 J 5:10-11).
Zatem módlmy się z wiarą, lecz nie zaklinajmy rzeczywistości. Nie rozkazujmy Panu Bogu ani nie próbujmy nawet zamykać Go w pudełeczko naszej teologii, mając proste diagnozy na źródło czyjejś choroby ("To demony! To jego grzech lub niewiara" itp.).
Jak powinniśmy się modlić? Kiedy dziecko prosi rodzica o prezent na Boże Narodzenie, rodzice zwykle kupują mu to, czego pragnie (zakładając, że nie jest to prawdziwa rakieta :). Kiedy podczas Wigilii następuje moment wręczenia prezentów, dziecko spodziewa się, że pod choinką dostanie to, o co prosiło. I kiedy dostaje tę wymarzoną rzecz woła: "Wiedziałem!". Tak powinniśmy prosić Boga. On kocha dawać dobre rzeczy swoim dzieciom, zgodne z Jego wolą.