Co jakiś czas zwracają się do mnie osoby z różnych miejsc Polski z prośbą o polecenie zdrowego kościoła w ich okolicy. Osobiście mam z tym duży problem. Dzieje się tak dlatego, że coraz częściej to nie teologia i poszczególne doktryny z wyznania wiary są miarą oceny duchowego zdrowia danej wspólnoty, lecz jej praktyka i przekonania w o wiele bardziej podstawowych kwestiach dotyczących Bożego porządku stworzenia.
Coraz częściej protestanckie, ewangeliczne wspólnoty mają duży problem z jasnym, klarownym opowiedzeniem się za Bożymi wartościami w rodzinie, w etyce, w kulturze. Stają się solą bez smaku nie do odróżnienia od świata albo gettem - rodzajem muzealnego obiektu, który poszczycić się może odnowionym dachem, organizacją występu chórów lub obozów językowych. Wierzą bardzo ortodoksyjnie, lecz najlepiej, by tylko oni o tym wiedzieli i nie brudzili swoich szat interakcją z grzesznym światem poprzez obecność w kulturze, pośród ludzi.
Coraz częściej zauważalny jest trend, w którym środowiska utożsamiane z ewangelicznym chrześcijaństwem organizują wydarzenia, na które - jako mówcy lub prelegenci - zapraszani są zadeklarowani homoseksualiści i aktywiści społeczności LGBT, a także tzw. "mężczyźni queerowi", "magistry" prowadzące zajęcia z "Express Queerness", "gościnie" i edukatorki seksualne wspierające spojrzenie na seksualność, płciowość wedle anty-Bożych dogmatów społeczności LGBT itd.
Niektórzy z Was nie są w stanie w to uwierzyć. Hej, pobudka!
Co sprawiło, że homoseksualizm, agresywny feminizm, lewicowe idee i genderowa nowomowa znalazły swoje przyczółki i sojuszników w kościołach (zarówno w liberalnych i ewangelicznych protestanckich jak i w środowiskach modernistycznego, postępowego katolicyzmu)? Myślę, że powodem jest porzucenie autorytetu Słowa Bożego (Biblii) i wiary w Jego klarowność. Bóg już nie może przemówić do człowieka w wyraźny sposób. Najpierw musimy zakneblować Bogu usta, uznając Jego mowę za niezrozumiałą lub obraźliwą. Po czym możemy sami mówić co tylko chcemy o "kochającym Bogu kochającym wszystko" stworzonym na nasz obraz i podobieństwo.
Oczywiście jest różnica między protestantyzmem a katolicyzmem w tych kwestiach. Tym, co różni katolicyzm od liberalnego protestantyzmu to fakt, że tęczowe barwy są w nim akceptowane, o ile są ukryte pod kołdrami niektórych duchownych, zaś niektóre tzw. protestanckie wspólnoty wieszają ja na swoich budynkach. Oczywiście są również "tęczowe zbory", które nie wieszają flag publicznie. Chrzczą natomiast zadeklarowanych homoseksualistów (będących w związkach) na wyznanie ich wiary - nie oczekując żadnej pokuty i zerwania z grzechem (przykłady znam z gdańskiego podwórka). W Polsce są to jednocześnie think-tanki liberalnych środowisk politycznych, które nie kryły się z wyborczą agitacją na rzecz Szymona Hołowni lub Rafała Trzaskowskiego.
Nasze opowiedzenie się i wyznanie wiary nie powinno być więc enigmatyczne i ogólne. Powinno być konkretne i sprecyzowane właśnie w tych obszarach, które bezbożność stara się wywracać do góry nogami.
Atak na Twoją wiarę nie polega na tym, byś zaprzeczył istnieniu Boga lub uznał chrzest i Wieczerzę Pańską za nieistotny teatrzyk. Polega na przekonaniu Cię, że Bóg nie ma nic wspólnego z naturalnym, stworzonym porządkiem, moralnością, ludzkimi relacjami, a księża, pastorzy (i wszyscy chrześcijanie) powinni się zamknąć!
Jak napisał pastor Andrew Sandlin, sposobem zneutralizowania wiary chrześcijańskiej w społeczeństwie jest zakazanie szerzenia moralności seksualnej przez Kościół. Jeśli społeczeństwo pozbędzie się biblijnych standardów seksualnych, pozbędzie się biblijnego chrześcijaństwa, ponieważ chrześcijaństwo opiera się na porządku stworzenia. Nie ma czegoś takiego jak Ewangelia Jezusa Chrystusa, która byłaby obojętna na coś tak podstawowego dla świata, jak normy seksualne wpisane w stworzenie. Krzyż ma znaczenie tylko w świecie, w którym uznaje się Boże stwórcze prawa. Zniszcz porządek stworzenia, a zniszczysz wiarę chrześcijańską.