W Adwencie - tym szczególnym okresie w roku sklepy i centra handlowe są wypełnione po brzegi tłumami ludzi, którzy szukają prezentów dla bliskich. Nie powinno nas to gorszyć ani wzbudzać w nas zniesmaczenia. Nie ma powodu, dla którego miałby to być jakiś problem dla chrześcijan. Dlaczego krzątaninę ludzi w celu obdarowania innych mielibyśmy nazywać bezbożnością i pogaństwem? Raczej powinniśmy to nazwać dobrym początkiem. Te działania są dużo mądrzejsze, niż ludzie sami zdają sobie z tego sprawę. Naszym celem nie jest niszczenie dobrej rzeczy, ale uświadamianie ludzi: Hej, robicie dużo fajniejszą rzecz, niż wam się wydaje! To jest naprawdę dobre!
Nie musimy w misjonarski sposób
zniechęcać ludzi do świątecznych zakupów i robienia prezentów. Podobnie nie
powinniśmy zniechęcać kogoś, kto przychodzi do kościoła jedynie z ciekawości, a
nie dlatego, że kocha Boga. Cieszymy się, bo Bóg potrafi zaskakiwać. To dobry
początek. Jesteś w odpowiednim miejscu. W drodze do wiary Bóg może użyć zwykłej
ciekawości.
Naszym poselstwem w okresie
przedświątecznym nie jest rezygnacja z zakupów, choinki i prezentów. Nasz cel
jest inny. Chcemy, by ludzie poznali Jezusa osobiście i zaufali Mu. Chcemy o
Nim opowiedzieć. Każdy, kto zna zasady sportu, zgodzi się, że powinniśmy zacząć
grać w piłkę od miejsca, w którym leży. Jeśli nie leży na początku boiska, lecz
30 metrów bliżej bramki przeciwnika, to nawet lepiej. Część roboty już ktoś
wykonał za nas, np. ustanowił 25 grudnia dniem ogólnoświatowej wieści o
wcieleniu Syna Bożego, nauczył podstawowych prawd biblijnych poprzez słowa
kolęd itd. Świetnie! Mamy już położony dobry grunt.
Zwróćmy uwagę, jak Paweł mówi do Greków
w Atenach.
„A Paweł, stanąwszy pośrodku Areopagu, rzekł: Mężowie
ateńscy! Widzę, że pod każdym względem jesteście ludźmi nadzwyczaj pobożnymi. Przechodząc bowiem i oglądając wasze
świętości, znalazłem też ołtarz, na którym napisano: Nieznanemu Bogu. Otóż to,
co czcicie, nie znając, ja wam zwiastuję” (Dzieje Apostolskie 17:22-23).
Apostoł zaczynał od
miejsca, w którym byli. Nie negował ich religijności. Raczej chciał ją
właściwie ukierunkować. Byli o krok dalej niż materialistyczny ateista i Paweł
nie chciał, by się cofnęli, lecz zaczęli podróż do Chrystusa od miejsca, w
którym byli. Jeśli mówił w ten sposób do pogan, to dlaczego nie mielibyśmy
używać tej Bożej strategii w głoszeniu Ewangelii nominalnym chrześcijanom,
którzy stoją o krok dalej niż poganie?