środa, 27 października 2021

O ordynacji pastorskiej kobiet

CZY PAN BÓG ZMIENIŁ ZDANIE? 

We współczesnym Kościele wiele jest zamieszania wokół natury urzędu pastorskiego. Szczególnie w kontekście praktyki ordynowania, święcenia kobiet na urzędy kościelne w progresywnych, liberalnych i niektórych charyzmatycznych środowiskach. W ostatnim czasie temat powrócił za sprawą decyzji Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce, który ogłosił dopuszczenie kobiet do pełnienia urzędu pastorskiego w tym kościele. 

Co na to Pismo Święte? Wszak to ono powinno być dla chrześcijan najwyższym autorytetem, wyznacznikiem wiary i praktyki. Biblia w jasny sposób naucza, że kobiety nie mogą i nie są w stanie być pastorami. Zwróćmy na to uwagę: nie tyle „nie powinny” być duchownymi, co „nie są w stanie” nimi być. Nie z powodu ich ułomności lub braków. Nic z tych rzeczy! Kobieta w Chrystusie jest tak samo cenna jak mężczyzna. Pod wieloma względami kobiety przewyższają mężczyzn, również w sferze retoryki, wrażliwości i rzetelności w podejściu do swoich zadań. 

Mówiąc zatem, że kobiety nie mogą być pastorami mam na myśli to, że przez naturę i definicję urzędu pastora (księdza) nie są w stanie go wypełniać. Podobnie jak mężczyzna nie jest w stanie urodzić dziecka. Nie jest to więc sprawa zezwolenia, dopuszczenia kogokolwiek do czegokolwiek, ile stwierdzenia pewnego faktu. 

Decyzja o ordynacji kobiet w kościele luterańskim nie sprawi, że kobiety staną się pastorami. Nie jest to bowiem kwestia ludzkiego przyzwolenia ani głosowania nad tym, czy Pan Bóg ma rację. To kwestia wiary lub niewiary w rzeczywistość opisaną przez Pana Boga w Jego Słowie. Głosowanie kościoła zmieni jedynie to, że owe panie będą kobietami w ubranymi w czarne togi odprawiającymi nabożeństwa - do czego nie zostały powołane przez Chrystusa. 

Głosowanie synodu tego czy innego kościoła nad tym, czy kobiety mogą być pastorami w kościele ma takie samo znaczenie jak głosowanie synodu nad tym, czy mężczyźni mogą zostać matkami lub czy istnieje piekło. Nie są to kwestie związane z „przyzwoleniem” lub „dopuszczeniem” przez taki czy inny kościół. Ludzie, kościoły mogą oczywiście urządzać sobie głosowania nad czymkolwiek chcą, ale nie zmienią w ten sposób rzeczywistości, którą ustanowił Bóg. 

Ordynacja kobiet to nie reformacja, lecz deformacja kościoła, nowinka, która pojawiła się po XIX stuleciach jednomyślności całego Kościoła w rozumieniu Pisma. Zmiana w podejściu do ordynacji kobiet w danej denominacji w praktyce oznacza zrozumienie, że Pan Jezus oraz apostoł Paweł mówiąc o powołaniu mężczyzn do służby apostolskiej, a później prezbiterów w Kościele pisali pod naciskiem i presją ówczesnej kultury. I zwyczajnie dostosowali sposób zarządzania świątynią Bożą (Kościołem) do kulturowych wzorców. Jest to bardzo śmiały, by nie powiedzieć buńczuczny zarzut. 

Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Ówczesna kultura przesycona była wierzeniami w boginie oraz obecnością kapłanek w pogańskich kultach i religiach. Nauczanie apostolskie szło więc pod prąd z tą rzeczywistością. Paweł nie dopasowywał Kościoła do kultury. Przeciwnie, jego celem była przemiana kultury poprzez Kościół, który wiernie głosi Ewangelię. 

RÓŻNORODNOŚĆ POWOŁAŃ 

Kiedy kościoły wierne historycznemu dziedzictwu i reformacji oznajmiają, że Bóg powołał do urzędu pastorskiego mężczyzn, nie ma to nic wspólnego z dyskryminacją płciową, ponieważ większość mężczyzn również nie jest powołanych do służby duchownego. 

Jeśli Bóg nie powołał mnie do bycia programistą, nauczycielem języka niemieckiego, czy modelem na pokazie najnowszej kolekcji Vistula, nie oznacza to, że jestem dyskryminowany. Jestem najzwyczajniej obdarowany innymi darami. Niewdzięczność zawsze mówi: Chcę mieć to, co ty. Trawa sąsiada jest zawsze bardziej zielona. Odpowiedzią wdzięczności jest: Dziękuję Ci Panie, za moje obdarowania i powołanie. Dziękuję Ci Panie za różnorodność darów Ducha Świętego. 

Apostoł Paweł w 1 Liście do Koryntian 12:29-30 pyta: „Czy wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokami? Czy wszyscy nauczycielami? Czy wszyscy mają moc czynienia cudów? Czy wszyscy mają dary uzdrawiania? Czy wszyscy mówią językami? Czy wszyscy je wykładają?”. 

To pytanie retoryczne. Odpowiedź jest wszak oczywista: Nie wszyscy. Od czego zależne jest powołanie do służby prezbitera/pastora w Kościele? Indywidualnego pragnienia i poczucia powołania? Przyzwolenia Kościoła? Społecznej akceptacji? Oczywiście nie! Powołanie pochodzi od Boga i jest wyrażone nie tylko w indywidualnym pragnieniu, ale również w zewnętrznej jego manifestacji. Przejawem naszych powołań jest m.in. płeć. Płeć nie jest czymś dodanym do naszego człowieczeństwa. Nie jest dodatkową charakterystyką, którą Bóg „dokleił” do Adama, a później do Ewy po stworzeniu ich. Jest raczej czymś, co od początku stanowi o naszej tożsamości. W opisie stworzenia czytamy następujące słowa: „I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich” (Rdz 1:27). Ten werset oznacza, bycie obrazem Bożym łączy się z płcią, a konkretnie – z ich różnorodnością. Mężczyzna i kobieta wspólnie są odbiciem obrazu Bożego. Nie jest w stanie tego uczynić dwóch mężczyzn lub dwie kobiety. Bycie mężczyzną i kobietą ma więc znaczenie teologiczne i symboliczne. Płeć oznajmia i wyraża różnorodność osób oraz ich funkcji w jednym Bogu. Jako mężczyźni i kobiety jesteśmy jednością i wielością, podobnie jak Bóg. Owa wielość oznacza m.in. odmienność funkcji. Na krzyżu umarł Syn, nie Ojciec. Ojciec posyła Ducha. Nie na odwrót. Duch Święty zstąpił w Pięćdziesiątnicę, nie Syn itd. 

Zatem płeć jest w Bożym planie stworzenia symboliczna i teologiczna, nie tylko biologiczna. Dlatego Kościół, podążając za nauczaniem Pisma Świętego oznajmiał i oznajmia, że jako mężczyźni i kobiety jesteśmy równi, lecz różni - stworzeni do różnych funkcji. Mężczyzna ma zwykle szersze ramiona i barki, ponieważ Bóg powołał go do większości prac fizycznych wymagających siły. Kobieta została obdarowana budową ciała, która predysponuje ją do rodzenia dzieci. Nie jest to kwestia naszych ustaleń i wyborów, ale powołań od Boga wyrażonych m.in. poprzez nasze ciała. 

Syn Boży mimo równości z Ojcem nie dąży do pełnienia Jego roli i bycia Ojcem. Duch Święty nie zabiega o funkcje Syna. Kościół jest Królestwem Trójcy i obrazuje Trójcę w równości każdego z członków, ale i różnorodności funkcji, obdarowań. 

Gdyby Kościół w imię równości chciał poszerzyć liczbę apostołów, proroków, pastorów wprowadzając na ten urząd tych, którzy czuliby się wykluczeni, dyskryminowani, to przestałby być Kościołem, a stałby się Instytucją Powszechnego Pocieszenia Dorosłych lub Progresywną Poradnią Psychologiczną (PPP). Gdy dziecko nie może zostać pasowane na rycerza, to rodzic kupuje mu imitację miecza, tarczy, łuku, przyłbicy i zbroi. To zazwyczaj wystarczy, by stęskniony za przygodami Robin Hooda syn poczuł się jak jeden z jego towarzyszy. Oczywiście my dorośli rozumiemy jak to działa i że miecz świetlny kupiony w sklepie nie czyni nikogo mistrzem Jedi. 

Niestety w liberalnych wspólnotach koloratka, toga i dobra retoryka wystarczą, by niektórzy stwierdzili, że mamy do czynienia z Bożym powołaniem. Tak jednak nie jest. Ubiór, pragnienie czegoś, wymowność i wrażliwość nie są wystarczającym atrybutem powołania od Boga. W pewnych przypadkach mogą bowiem stać się egzotycznym przebraniem i dyskredytacją urzędu. Jeśli będziemy zapewniali naszych synów, że posiadanie miecza i łuku wystarczą do bycia prawdziwym Robin Hoodem, staniemy się okrutni, wprowadzimy w ich świat iluzji, w który właśnie sami weszliśmy. Dyskusja na temat ordynacji kobiet przypomina dyskusję o tym, czy ręka w ciele może zdecydować, że stanie się nogą. Właściwie czemu nie? Czy nie może być tym, czym chce? Niektórzy sądzą, że może. Potrzebuje do tego tylko zgody wątroby, paznokcia, nerki i szyi oraz paru progresywistów spoza ciała. 

Apostoł Paweł odpowiada: „Tymczasem Bóg umieścił członki w ciele, każdy z nich tak, jak chciał. A jeśliby wszystkie były jednym członkiem, gdzież byłoby ciało? A tak członków jest wiele, ale ciało jedno”. - 1 Koryntian 12:18-20 

To Bóg określa nasze miejsce w ciele. Tak jak On chce, nie my. Jego chcenie mamy wyrażone w Jego Słowie. Kto może być biskupem, starszym w Kościele, diakonem? Posłuchajmy co On sam na ten temat mówi słowami apostoła: 

„Prawdziwa to mowa: Kto o biskupstwo się ubiega, pięknej pracy pragnie. Biskup zaś ma być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, umiarkowany, przyzwoity, gościnny, dobry nauczyciel, nie oddający się pijaństwu, nie zadzierzysty, lecz łagodny, nie swarliwy, nie chciwy na grosz, który by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości, bo jeżeli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży?”. - 1 Tymoteusza 3:1-5 

„Pozostawiłem cię na Krecie w tym celu, abyś uporządkował to, co pozostało do zrobienia, i ustanowił po miastach starszych, jak ci nakazałem, takich, którzy są nienaganni, są mężami jednej żony, którzy mają dzieci wierzące, które nie stoją pod zarzutem rozpusty albo krnąbrności. Biskup bowiem jako włodarz Boży, powinien być nienaganny, nie samowolny, nieskory do gniewu, nie oddający się pijaństwu, nie porywczy, nie chciwy brudnego zysku, ale gościnny, zamiłowany w tym, co dobre, roztropny, sprawiedliwy, pobożny, wstrzemięźliwy”. - Tytusa 1:5-8

Apostoł nie mówi więc o żonach-pastorach, lecz o żonach pastorów. Nie mówi o pastorze jako o małżonku (bez wyszczególnienia płci), który ma jednego małżonka (bez wyszczególniania płci). Mówi o mężu pastorze/prezbiterze, który ma jedną żonę. Powyższe słowa nie były rezultatem przystosowania funkcjonowania domu Bożego (Kościoła) do pogańskiej kultury. Wręcz przeciwnie. Bóg zawsze określał zasady dotyczące zarządzania domem Bożym w suwerenny sposób, który często stał w opozycji wobec zwyczajów ościennych ludów. 

Pismo Święte wiele razy mówi o starszych kobietach będących doradczyniami dla młodszych, o kobietach pełniących rolę sędziów (Debora), diakonis (Feba), prorokiń (Anna) czy władców (Estera, Królowa Saby), wysłanniczek Kościoła (Junia). Nie wspomina jednak na temat kobiet-kapłanek w Starym Testamencie ani kobiet-pastorek w Nowym Testamencie. 

W innych miejscach natchniony apostoł pisze: 

"Niech niewiasty na zgromadzeniach milczą, bo nie pozwala się im mówić; lecz niech będą poddane, jak i zakon mówi" (1 Koryntian 14:34).

"Kobieta niech się uczy w cichości i w pełnej uległości; nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się nad męża; natomiast powinna zachowywać się spokojnie. Bo najpierw został stworzony Adam, potem Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy została zwiedziona, popadła w grzech" (1 Tymoteusza 2:11-14).

Zwróćmy uwagę, że formułując powyższe polecenia Paweł nie wskazuje na kulturowe uwarunkowania, lecz na Prawo Boże (1 Kor 14) oraz na kolejność stworzenia i kolejność zwiedzenia (1 Tm 2). Wyciąga z nich teologiczne wnioski, które odnosi do funkcjonowania kościoła i rodziny. Zatem kwestia ordynacji kobiet jest kwestią posłuszeństwa natchnionemu, niezmiennemu Słowu Bożemu lub nieposłuszeństwa Bogu. Nie jest to neutralna decyzja podjęcia w ramach wolności, którą posiada Kościół do określenia własnych przepisów i statutów. Bóg widzi. Co człowiek sieje, będzie żąć. 

SYMBOLIKA URZĘDU PASTORA 

Zezwalając pełnienie służby duszpasterskiej osobom (bez względu na ich płeć), które nie spełniają kryteriów wymienionych przez natchnionego pisarza, nie tyle poszerzamy zakres osób, dla których ta funkcja jest dostępna, ile zmieniamy definicję natury urzędu pastorskiego. Pastor w kontekście nabożeństwa reprezentuje bowiem niebiańskiego Męża (Chrystusa), który spotyka się ze swoją Oblubienicą przy Słowie i Stole Pańskim. Chrystus-Mąż poprzez swojego ordynowanego sługę kieruje pouczenie i zachętę dla Oblubienicy, zaopatruje Oblubienicę, prowadzi ją do dojrzałości, zapewnia o Bożej przychylności, błogosławi. 

Kościół mający „kobiety-pastorów" wykrzywia, niszczy obraz miłosnego dialogu Męża z Oblubienicą sugerując, że mamy do czynienia z relacją dwojga osób tej samej płci: Chrystusem, który jest jednocześnie Mężczyzną i Kobietą pouczającą, obdarowującą, błogosławiącą i Kościołem, który jest Kobietą przyjmującą i wysławiającą. 

Samo nabożeństwo ma charakter duchowej walki o świat i o Kościół. Wzniesione ręce, śpiew, muzyka, Słowo Boże towarzyszą Bożemu ludowi podczas działań wojennych. Bóg używając wierności Jego ludu w czczeniu Go niszczy wrogów i ratuje swój lud. Możemy zatem powiedzieć, że liturgia Kościoła jest rodzajem bitwy. Choćby z tego powodu Kościół nie powinien nakładać na kobiety brzemion związanych z powołaniem mężczyzny. Żaden Boży, odpowiedzialny mężczyzna nie wysyła na wojnę kobiet. Służba pastorska to bowiem nie tylko wrażliwe duszpasterskie serce i nauczanie, ale i „krew, pot i łzy”, to walka z lwami i wilkami, konfrontacje z fałszywymi braćmi i fałszywym nauczaniem. To bycie stróżem, wojownikiem, ojcem, pasterzem, psem pasterskim, to reprezentowanie niebiańskiego Męża w kontekście nabożeństwa. 

Żadna kobieta nie musi starać się nabywać tych cech, by być pełnowartościowa w Kościele, by służyć swoimi darami, również darem nauczania. Mądrość kobiet powinna być ze wszechmiar używana w ciele Jezusa w kontekście, który ustanowił Bóg. Ręka jest najlepiej służy ciału jeśli znajduje się na wysokości tułowia, a nie miednicy. Pismo zachęca starsze kobiety, by pouczały młodsze. Wiele kobiet jest obdarowanych w kierunku nauczania dzieci, prowadzenia ewangelizacji ulicznej, bycia misjonarkami, pisarkami itp. Nie widzimy natomiast w Nowym Testamencie kobiet pastorów. I nie jest to apostolskie przeczekanie do XXI wieku, gdy Kościół stanie się gotowy do tego. 

Jak wspominałem powyżej, oczywiście nie znaczy to, że kobiety są gorsze lub pominięte. Odmienność funkcji nigdy nie oznacza niższości, wykluczenia. Oznacza natomiast bogactwo i piękno różnorodności w ciele Chrystusa. W Chrystusie mężczyzna oraz kobieta są sobie równi (Gal 3:28), co nie oznacza unifikacji w wykonywanych zadaniach. Powszechne kapłaństwo wszystkich wierzących nie oznacza zniesienia odmienności powołań. Równość ucha i oka nie oznacza ujednolicenia ich powołań. Wciąż są różne. 

Mimo iż Syn wykonuje inne dzieła niż Ojciec, to nie jest w żadnym stopniu dyskryminowanym Bogiem. Nie odsuwamy więc kobiet od funkcji duszpasterskich, tak jak nie odsuwamy mężczyzn od bycia matkami. Najzwyczajniej rozpoznajemy różnice i akceptujemy rzeczywistość w taki sposób, w jaki stworzył ją Bóg. Choć dla niezależnego, samostanowiącego o sobie człowieka jest to trudna do przyjęcia rzecz, to Biblia naucza, że pewne rzeczy leżą poza naszymi decyzjami i kompetencjami. Wiara natomiast odpowiada: Niech się Twoja wola, Panie, dzieje. Nie moja.