Jako chrześcijanie oznajmiamy, że równe prawa
dla wszystkich ludzi są dobre, ponieważ ich autorem jest Bóg, a nie Wielki lub Mały Wybuch,
Deklaracja Praw Człowieka, Amnesty International lub Helsińska Fundacja Praw
Człowieka.
Wybuch nie stworzył praw człowieka. Feminizm nie stworzył godności kobiet. Autorem tych praw jest Bóg, co oznacza, że to nie prawa człowieka są ostatecznym punktem odniesienia. Są one raczej owocem ostatecznego punktu odniesienia, jakim jest Bóg i Jego Słowo. Prawa człowieka zostały stworzone, a nie są Stwórcą, który strzeże naszej godności.
Ludzie, którzy żyją bez Boga mają więcej wiary w to, że ich problemy skuteczniej rozwiąże Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej, deklaracja napisana w Brukseli lub w Warszawie, niż Chrystus. Dlatego ich główną tożsamością staje się przynależność do prawicy, lewicy, konserwatystów, liberałów, gejów, LGBT, a nie chrześcijan, Bożych dzieci. Nic dziwnego. Naszą tożsamość definiujemy bowiem tak, jak określa ją najwyższy autorytet, na który się powołujemy.
Kiedyś pobożny Hiob powiedział: "Pan dał, Pan wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione" (Hi 1:21). Współcześni wyznawcy boga-państwo mówią natomiast: "Państwo dało, państwo wzięło, niech będzie imię Państwa błogosławione" (Herb Schlossberg, Idols for Destruction). Jeśli nie ma autorytetu ponad państwem, to prawdą jest to, co działa, a kłamstwo może być czasami najlepszą metodą działania. Państwo nie może się mylić, bo poza państwem nie ma prawa ani prawdy. Państwo decyduje, co nią jest. Nie istnieje żadne prawo w oparciu o które można sądzić państwo. Państwo myli się wtedy, gdy samo to przyznaje. Stalin mylił się tylko wtedy, gdy Chruszczow powiedział, że tak było. Chruszczow mylił się wtedy, gdy Breżniew powiedział, że tak było. W tym systemie nie istnieje żadna instancja odwoławcza poza państwem. I tak wygląda państwo bez Boga. Nie istnieje w nim żadna instancja poza państwem lub instytucjami ludzkimi.