W 9 rozdziale 2 Księgi Samuela mamy scenę, w której król Dawid postanowił okazać łaską i miłość przymierza ("hesed") Mefiboszetowi (synowi Jonatana). Zaprosił go do królewskiego pałacu, a następnie do królewskiego stołu.
Mefiboszet z wdzięcznością odpowiada, nazywając siebie "zdechłym psem" (2 Sm 9:8). Te słowa musiały spowodować, że doradcy ds. samooceny niespokojnie się poruszyli na swoich miejscach. Terapeuci i psychologowie uznali Mefiboszeta za człowieka, któremu brakuje poczucia własnej wartości i postanowili popracować nad jego niską samooceną. Podobne słowa mamy w Ewangeliach, gdy Greczynka z Syrofenicji przyrównuje siebie do szczeniąt (Mk 7:25-29). W rzeczywistości jest to warunek prawdziwej skruchy: Panie, nie zasługuję na miejsce przy stole. Lecz Panie, choćby okruchy pod stołem zostały. Nie zasługuję nawet na to, ale Panie, proszę.
Nie chodzi o to, byśmy myśleli o sobie źle, gorzej, ale abyśmy myśleli o sobie prawdziwie. Mefiboszet nie mówił o sobie, że jest nikim. Wyraził raczej to, że nie ma nic i nie zasługuje na żaden zaszczyt! Jedyną jego charakterystyką było to, że kulał na dwie nogi. A jednak został zaproszony nie tylko, by mieszkać w pałacu, ale i jeść przy królewskim stole.
To piekny obraz zbawienia grzesznika. Nie mamy nic. Mieszkamy z dala od królewskiego stołu, kulawi na dwie nogi, umarli w grzechach. Zbawienie, które Bóg nad nami ogłasza niesie ze sobą nie tylko deklarację: Ja cię nie potępiam. Niesie ze sobą również deklarację: Przyjdź do królewskiego stołu. Oto dary króla dla ciebie!
Nie ma chrześcijan, którym Jezus mówi: "Przyjdź do mnie, lecz nie do mojego Stołu! Chodź do mnie, ale tu się zatrzymaj! Tego nie wolno ci jeść!". Kiedy ochrzczonym dzieciom wyjaśniamy znaczenie Komunii, to nie możemy im powiedzieć: "Nas, dorosłych, Bóg znalazł i zaprosił do królewskiego Stołu. Ciebie, co prawda, też znalazł, lecz zaprosił tylko na korytarz, byś jedynie spoglądał jak jedzą dorośli".
To nieprawdziwy obraz dobroci Bożej. Jeśli Jezus kogoś przyjmuje do siebie, to przenosi do Miejsca Najświętszego, przed tron Boga. A jeśli ktoś ma dostęp do Miejsca Najświętszego w niebie, to jak możemy mu powiedzieć: "Nie masz dostępu do Stołu Pańskiego na ziemi"?! Jakże możemy powiedzieć: "Do Miejsca Najświętszego już nie ma zasłony, która je oddziela od ciebie, ale przy Stole Pańskim jest zasłona, która oddziela dary od Jezusa dla ciebie"?!
Mefiboszet został zaproszony do królewskiego stołu nie dlatego, że był godny, lecz dlatego, że Dawid go przyjął do siebie. Stół w Biblii to symbol społeczności, wspólnoty, łaski, pojednania. Jezus zaprasza każdego z nas i nasze dzieci do swojej obecności przy Stole Pańskim. Umacnia całą rodzinę Bożą, całe ciało. Nie wzmacnia jedynie rąk i nóg – uznając, że palec i paznokieć nie potrzebują pokarmu.
Byliśmy źli, grzeszni i nadzy. A jednak pomimo naszej bezradności i stanu godnego pogardy Bóg okazał nam miłosierdzie i dobroć. On, przez swojego wielkiego syna Dawida, zaprosił nas, abyśmy przyszli na dwór królewski i zasiedli z książętami. Przyszliśmy do królewskiego stołu, wiedząc, że jesteśmy tylko "zdechłymi psami". Takie jest usposobienie prawdziwego nawróconego. Kim jestem, żeby wielki Bóg Nieba okazał mi taką życzliwość? "Zdechłym psem", którego Pan przyjął i uczynił królewskim synem.