Dobra Nowina nie sprowadza się do stwierdzenia: „Wypełnijcie wasze serca radością” lub „Przez wiarę w Jezusa znikną twoje problemy”. Dobra Nowina brzmi: Mesjasz umarł za nasze grzechy zgodnie z Pismem i zgodnie z Pismem trzeciego dnia zmartwychwstał. Stało się coś, co zmieniło oblicze świata. Sens Dobrej Nowiny tkwi w wydarzeniach z życia Jezusa. I dotyczy ona Bożego planu dla świata i dla grzesznego człowieka. Nie chodzi w niej o to, by opuścić ziemię i iść do nieba. Naszym ostatecznym celem nie jest transport duszy do nieba, lecz przyjście nieba tutaj. W Dobrej Nowinie chodzi o złączenie nieba z ziemią, duszy z ciałem. Chodzi o naprawę stworzenia, a nie o ucieczkę od niego. Bóg nie mówi: Ziemia jest dotknięta grzechem, więc uciekajcie z niej. Mówi: Naprawię ją. Odnowię ją.
Ostatnia scena Biblii nie opisuje zbawionych dusz idących do nieba na tle płonącej ziemi, niczym w filmach Rambo, gdzie bohaterski komandos idzie przed siebie, a za nim płonie dżungla. Księga Objawienia maluje przez nami obraz nowej Jerozolimy zstępującej z nieba na ziemię, stworzenie nowego nieba i nowej ziemi, które są jednym i tym samym miejscem. Owszem, nasza ojczyzna jest w niebie. Ale stamtąd wyczekujemy przyjścia Zbawiciela. Nie chodzi zatem o to, byśmy to my wrócili do stolicy, by mieszkać z królem; to on obiecał, że przyjdzie stamtąd, by przemienić nasze życie tutaj. Nasz pobyt w niebie jest stanem przejściowym, ponieważ naszą nadzieją jest zmartwychwstanie ciał, odkupienie całego człowieka, nie tylko naszej duszy, lecz również ciała.
Pomyślmy o tym w taki sposób: Bóg uczynił ten świat na przestrzeni czasu. Ukochał ten świat tak bardzo, że posłał Syna, aby umarł za świat. To wszystko świadczy o tym, że ma plan dla świata i jest to plan odnowienia, a nie zniszczenia. Nie stworzył tego świata na spalenie.
Idźmy dalej: pomyślmy o człowieku, o nas. Bóg uczynił człowieka na świecie, by był odbiciem Jego chwały, i by mieć z nami więź. Kiedy grzech wszedł na świat, to Bóg nie stwierdził: No dobrze, niech ciało człowieka gnije w ziemi, a ja nacieszę się jego niematerialną formą. Nie. Kiedy myślimy o przyszłości, to myślmy w niej w ten sposób, że będziemy ludźmi bardziej, a nie mniej – właśnie po zmartwychwstaniu, w nowym stworzeniu. Jeśli teraz potrafimy zachwycać się muzyką, miłością, światłem, śmiechem, smakiem, przyjaźnią, barwami, to byłoby dziwne, gdyby w nowym stworzeniu te rzeczy nie miały już żadnego znaczenia (A. Schmemann).
Zmartwychwstanie Jezusa nie oznacza, że niebo to nasz ostateczny cel. To raczej przystanek do celu. Zmartwychwstanie Jezusa oznacza, że zmartwychwstanie jest naszym ostatecznym celem. Jezus nazwamy jest "pierworodnym" z umarłych, nie zaś jedynym lub ostatnim z umarłych. Otworzył nam drogę, abyśmy gdzie On jest i jaki On jest - i my byli. Zmartwychwstanie Jezusa to początek odnowienia świata, przekształcania go. A ostatecznym celem Boga dla nas jest połączenie tego, co zostało oddzielone wskutek grzechu. Dlatego oznajmiamy za Biblią, że jako ostatni wróg zniszczona będzie śmierć (1 Kor 15:26). Świat nie zostanie zniszczony. Świat zostanie zbawiony (Jn 12:47).