czwartek, 15 października 2020

Wspomnienie o Marianie Bartosiku - Tacie (1952-2020)

Przedwczoraj pożegnaliśmy naszego kochanego Tatę. Zmagał się z chorobą nowotworową, pośród której zachował siłę woli i pokój. Jestem Bogu wdzięczy za to, że wraz z siostrami mogliśmy mu towarzyszyć w tej trudnej drodze w ostatnich miesiącach, wyznać miłość, podziękować za wszystko, pożegnać się. Na koniec każdej naszej wizyty w Oddziale Paliatywnym mocno nas przytulał, tak jakby wraz z nami miał świadomość, że to może być nasze ostatnie spotkanie.

Na zawsze w pamięci zachowam Tatę jako prawdziwego… Tatę, a więc kogoś, kto mimo wspólnych nam wszystkim niedoskonałości, był ostoją mądrości, bezpieczeństwa, spokoju. Tata był uczciwym, pracowitym, pełnym zaufania inżynierem, kierownikiem budowy, projektantem. Jego droga życiowa nie była łatwa, ale nigdy nie poddawał się okolicznościom. Był silny i wytrwały, by zapewnić naszej rodzinie utrzymanie, a nam wykształcenie.

Znał sie na wielu rzeczach. Można było porozmawiać z nim o sporcie, muzyce, filmach, polityce, historii, ekonomii. Zawsze doradził, gdy już założyliśmy własne rodziny i potrzebowaliśmy jego mądrości w tematach technicznych, budowlanych, remontowych, motoryzacyjnych.

Jego działalność opozycyjna w latach 80’ mocno ukształtowała również moje przekonania i umiłowanie wartości, jaką jest wolność. Tata lubił rozmawiać o polityce nawet do późnych godzin i nie był obojętny na ważne dla Polski wydarzenia. Zaszczepił we mnie patriotyzm i umiłowanie naszego kraju.

To za jego sprawą zostałem kibicem żużlowym. Od dzieciństwa zabierał mnie na mecze miejscowej Stali Gorzów, a niekiedy nawet do parku maszyn prosząc żużlowców o autografy i pamiątki dla mnie. Kochał opowiadać o swojej przygodzie z gorzowskim żużlem lat 70 i 80, osobistych historiach związanych z byłymi zawodnikami Stali. Przyczynił się do tego, że moje dzieciństwo mogę nazwać jako „cudowne lata”.

Tata kochał muzykę. Jego ulubionymi wykonawcami byli: Breakout, Czerwone Gitary, Krzysztof Klenczon i Maanam. Miał piękną kolekcję płyt winylowych i chętnie opowiadał o swoich koncertowych przeżyciach. Grał również na gitarze. Zabierał nas na festiwale i gorzowskie koncerty muzyki reggae. W ostatnich dniach jego życia, gdy leżał zmożony chorobą, słuchaliśmy razem jego ulubionych utworów trzymając się za ręce. Czytałem mu Psalmy i opowiadałem, o dobrym Pasterzu, który - jeśli Jemu zaufamy - przeprowadzi nas przez ciemną dolinę do Jego chwały.

Tata przez dużą część dorosłego życia mieszkał i pracował w Rzepinie, gdzie wybudował kultowe „ranczo” – miejsce wielu niezapomnianych spotkań rodzinnych, wspólnego śmiechu i rozmów. Mieszkał na nim w niewielkim mieszkaniu, które sam wybudował i rozpoczął budowę domu dla całej naszej rodziny. Nie udało mu się dokończyć tego dzieła, lecz dokończył budowę dużo ważniejszego domu: naszej rodziny. Za to będziemy mu na zawsze wdzięczni.

Nie mówię: żegnaj. Mówię: do zobaczenia, Tato.

PS. Nigdy byś nie uwierzył, gdybym Ci wcześniej powiedział, że na Twoim pogrzebie zagrają Twoi ulubieni Breakout (Modlitwa) i Maanam (Anioł).