"Zarówno Paweł, jak i judaizujący zgadzali się, że zachowywanie Prawa jest szalenie istotne i nierozerwanie związane z wiarą. Różnica dotyczyła jedynie logicznej (być może nawet nie czasowej) kolejności następujących trzech kroków: Paweł mówił, że człowiek 1) najpierw wierzy w Chrystusa, 2) potem zostaje usprawiedliwieniony przed Bogiem i 3) natychmiast zaczyna zachowywać prawo. Judaizujący natomiast twierdzili, że człowiek: 1) wierzy w Chrystusa, 2) zachowuje Prawo Boże najlepiej, jak potrafi, 3) wtedy zostaje usprawiedliwiony. Dzisiejszemu "praktyczemu" chrześcijaństwu różnica wydałaby się szalenie subtelna i nieuchwytna, niemal niewarta uwagi w obliczu szerokiej zagody między uczestnikami sporu w sprawach praktycznych.
Cóż to byłoby za wspaniałe oczyszczenie miast pogańskich, gdyby judaizującym udało się rozciągnąć obowiązek zachowywania Prawa Mojżeszowego na ich mieszkańców, włącznie z nieszczęsnymi przepisami ceremonialnymi (Dz 21:17-26)! Oczywiście, że Paweł powinien był przyłączyć się do nauczycieli, z którymi łaczyło go tak wiele. Oczywiście, że powinien postąpić z nimi zgodnie z wzniosłą zasadą jedności chrześcijan.
W rzeczywistości jednak Paweł (ani nikt inny) nie zrobił żadnej z tych rzeczy - i tylko dlatego Kościół chrześcijański istnieje do dziś. Paweł widział szalenie wyraźnie, że różnice między nim a judaizującymi są różnicami między dwoma odmiennymi typami religii: były to różnice między religią zasługi a religią łaski. Jeśli Chrystus przynosi nam tylko część zbawienia, a pozostałą część musimy zapewnić sobie sami, to w dalszym ciągu jesteśmy bezradni pod brzemieniem grzechu".
- Gresham Machen, Chrześcijaństwo i liberalizm, Tolle Lege, s.31-32