Piszesz o sobie: #jestemLGBT. W porządku. Pozwól jednak, że przedstawię się Ci inną perspektywę na Twoją tożsamość. Identyfikując się bowiem jako "LGBT" - degradujesz w ten sposób siebie oraz swoich przyjaciół do roli osoby, która przedstawia się światu przez pryzmat romantyczno-seksualnych pragnień. Proszę, nie rób tego. Nie jesteś "LGBT” ani "XYZ". Nie jesteś jedną z literek z szeregu seksualnych problemów. To nie jest Twoja tożsamość. Jesteś dużo cenniejszy i o wiele bardziej kochany niż sądzisz. Twoja tożsamość jest dużo bogatsza. Składają się na nią Twoje pasje, talenty, umiejętności, relacje z rodziną, przyjaciółmi, język, pochodzenie, a przede wszystkim fakt, że jesteś Bożym stworzeniem uczynionym na Boży obraz i podobieństwo.
W rzeczywistości jest to jeden z głównych problemów społeczności LGBT: dzielenie ludzi na podgrupy w zależności od tego, kto do kogo odczuwa pociąg seksualny. To straszliwie degradująca człowieczeństwo segregacja ludzi. Jednak definiowanie człowieka przez pryzmat nieuporządkowanej seksualności wyrażonej przez parę literek - całkowicie go odczłowiecza. Bóg o żadnym człowieku nie mówi, że jest L.G.B.T.Q.I.P. Nasza tożsamość to nie bycie gejem, lesbijką, queerem, transseksualistą, biseksualistą, panseksualistą czy innym seksualistą. Jesteś o wiele cenniejszy niż słówko określające to, czy kręcą cię faceci, kobiety czy wszyscy naraz.
Jesteś cenny. Bóg nadał każdemu z nas wyjątkową wartość, ponieważ zostaliśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. Równość wszystkich ludzi nie ma nic wspólnego z akcentowaniem jednej ze sfer życia człowieka. Dlatego mówimy o równości *ludzi*, a nie równości takiego i owego *seksualisty*. Jednocześnie mówimy o braku równości stylów życia - w Bożych oczach. Nie wszystko, co równi ludzie robią znajduje równe uznanie w oczach Stwórcy. Seks przed- oraz poza-małżeński nie mają w Bożych oczach tej samej wartości co miłosne współżycie męża i żony. Seks z osobą tej samej płci nie ma w Bożych oczach tej samej wartości co miłosne współżycie męża i żony.
Upierasz się jednak przy „LGBT” i chcesz o tym poinformować świat na różnego rodzaju wiecach i pomachać rewolucyjnie tęczową flagą? Cóż, całkowicie zrozumiałe jest, że ktoś może być zniewolony przez grzeszną pożądliwość, lecz dlaczego miałbyś zaraz się tym chwalić? Jeśli już koniecznie musisz mnie o tym informować – OK. Pozwól jednak, że wówczas poinformuję Cię z jakiego rodzaju grzechem masz problem i co na ten temat mówi Pan Bóg w Piśmie Świętym.
Mam nadzieję, że jesteś gotowy na otwartość. Szczerze mówiąc nie interesuje mnie to, czy wkładasz penisa do ciała innego mężczyzny, mężczyzny i kobiety, lub co powoduje u Ciebie erekcję. Nie interesuje mnie Twój seksualny apetyt. To sprawa pomiędzy Tobą a Bogiem, który widzi i przed którym wszyscy staniemy. Dla mnie i dla większości społeczeństwa naprawdę nie ma znaczenia czy twoje grzechy są powszechne, wyrafinowane czy egzotyczne. Informacja o Twoim seksualnym pożądaniu lub pragnieniu bliskości osoby tej samej płci nie czyni Twoich postulatów bardziej cywilizowanymi, nowoczesnymi. Wskazuje raczej na to, że Twój problem jest więcej niż seksualny lub emocjonalny.
Jest to również problem Twojej tożsamości – tego, co o sobie myślisz i jak się przedstawiasz. Nie jesteś lesbijką. Nie jesteś gejem. Nie jesteś transseksualistą. Bóg nie myśli o Tobie w ten sposób. Odczuwasz natomiast pokusy i posiadasz pragnienia natury seksualnej, które nie są zgodne z Bożą wolą. Być może nawet poddajesz się im, co czyni Twoje nawrócenie jeszcze trudniejszym, lecz nie niemożliwym. Boża łaska jest potężniejsza niż nasz grzech. A Boża miłość do Ciebie jest silniejsza niż Twoja miłość do grzechu.
Wyzwania, przez które przechodzisz są nie tylko natury cielesnej. Jako środowisko LGBT nie tylko robicie z własnej seksualności sztandar rewolucji o charakterze politycznym i kulturowym. Przede wszystkim przechodzisz przez wyzwania natury duchowej. Bitwa, która się toczy rozgrywa się przede wszystkim o Twoją duszę. Nie utrać jej. Dlatego nie chcę walczyć z Tobą. Chcę walczyć o Ciebie. Z kim? Z wszelkimi duchowymi mocami, które Cię wiążą – bądź to w Twoim sercu, bądź poprzez ludzi, którzy Cię utwierdzają w stylu życia, któremu się poddałeś.
Na koniec chciałbym Cię o coś poprosić. Przyjdź ze swoim grzechem do Chrystusa, pod krzyż w postawie żalu i nawrócenia. Przynieś swoje wyznanie Jemu, z prośbą o wsparcie i czystość, nie zaś z hałaśliwą dumą na uliczne wiece i media społecznościowe. Wsparcie i zachętę do życia z Bożą wolą znajdziesz również w każdym zdrowym Kościele w swojej miejscowości. Porozmawiaj o tym z dojrzałym chrześcijańskim doradcą. Jeśli mogę Cię w jakiś sposób wesprzeć, modlić się o Ciebie – napisz. Możliwość służenia Tobie uznam za przywilej.
Niech Cię strzeże,
Niech Cię wspiera
Jezus Chrystus.
pastor Paweł