Saul był pierwszym królem w Izraelu. Jednak historia jego życia to opis powolnego upadku. Można wręcz powiedzieć, że Saul zniszczył sam siebie. Nikt go nie doprowadził do miejsca, w którym osamotniony zginął w bitwie, prócz jego samego. Nie możemy nawet powiedzieć, że to Filistyńczycy go zabili. Zrobił to sam rzucając się na własny miecz (1 Sm 31). Nie można powiedzieć, że Dawid usunął go z tronu - zrobił to sam. Nie można powiedzieć, że ktoś inny niż Saul był odpowiedzialny za jego wybory i katastrofę swoich ostatnich dni. Saul uczynił to wszystko własnoręcznie, a mówiąc ściślej pożarła go chorobliwa zazdrość.
Tak właśnie działa grzech. Grzech niszczy, nie buduje. Nie czyni człowieka silniejszym, lecz słabszym. Wszelki grzech jest ostatecznie autodestrukcyjny. "Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć" (Rzym 6:23). Jeśli ktoś umiłował życie w grzechu, to umiłował śmierć, znienawidził życia. Człowiek prowadzący rozwiązłe życie, zażywający narkotyki lub nadużywający alkoholu wyzna, że korzysta z życia, kocha życie i kocha przyjemności życia. W rzeczywistości umiłował śmierć. Na destrukcyjne skutki tego stylu życia zwykle nie trzeba długo czekać.
"Bo kto mnie znalazł, znalazł życie i zyskał łaskę u Pana. Lecz kto mnie pomija, zadaje gwałt własnej duszy: Wszyscy, którzy mnie nienawidzą, miłują śmierć" (Księga Przysłów 8:35).
Takie życie ma również niszczący wpływ na ludzi, z którymi jesteśmy blisko lub za których odpowiadamy. Gdy zawodzi pastor – skutki odczuwa cały kościół. Gdy zawodzi rodzic – grzechy wpływają na dzieci. To ważne ostrzeżenie, ponieważ jednym ze sposobów, w jaki grzech lubi nas chwytać w szpony jest kłamstwo, że jest on wielką tajemnicą. Człowiek w jego objęciach sądzi, że grzech to jego słodka tajemnica, prywatna sprawa. Może jest tajemnicą do czasu, lecz będzie on stopniowo widoczny w owocach śmierci, które przynosi. Mąż może myśleć, że nie widać jego grzechu pornografii. Ale on stanie się widoczny w relacjach w małżeństwie, w relacjach z dziećmi, w podejściu do pracy, do płci przeciwnej, w unikaniu Kościoła i wspólnoty z ludźmi. Pierwszymi ofiarami naszych niewyznanych grzechów będą ci, którzy nas kochają i są najbliżej. Już samo to jest dobrym powodem, by je potrzaskać.
Być może należysz do ludzi, którzy mówią: "Gdybym tylko mógł cofnąć czas". Nie cofniesz czasu, ale możesz zacząć od miejsca, w którym jesteś dziś. I to jest dobra wieść! Zacznij nie od miejsca, o którym marzysz lub chciałbyś być, lecz od tego, w którym jesteś. Tak Bóg działa w naszym życiu: od miejsca, w którym jesteśmy. Ważne, abyśmy wyruszyli. Czasami oznaczać to może dwa kroki w tył, aby zejść ze złej drogi i wejść na dobrą. Czasami trzeba się cofnąć, lecz w rzeczywistości to droga do przodu. Przychodząc do Chrystusa nie chowaj grzechu. Przynieś go szczerze pod krzyż po to, aby odejść w wolności i radości przebaczenia.
Masz pytania? Potrzebujesz rozmowy, porady, modlitwy? Napisz: bartosik7@gmail.com lub przez Messengera.