"Wiele się słyszy o nieuprzejmości młodego pokolenia. Sam należę do starego pokolenia i należałoby się spodziewać, że wezmę jego stronę, jednak muszę powiedzieć, że znacznie silniej uderza mnie nieuprzejmość rodziców wobec dzieci niż na odwrót. Komu nie zdarzyło się z zażenowaniem uczestniczyć w rodzinnym posiłku, przy którym ojciec albo matka traktowali dorosłe dzieci z despektem, który w odniesieniu do innej młodej osoby musiałby się skończyć zerwaniem znajomości? Dogmatyczne sądy wypowiadane na tematy, na których dzieci się znają, a rodzice ani trochę, bezwzględne przerywanie w pół zdania, negowanie zdania dzieci, ośmieszanie rzeczy, które są dla nich ważne - w tym niekiedy wiary religijnej - obraźliwe wzmianki o ich znajomych, a wszystko to razem daje oczywistą odpowiedź na pytanie: "Dlaczego ich nigdy nie ma w domu? Dlaczego u obcych jest im lepiej niż u siebie?". Kto by nie wolał uprzejmości od chamstwa?
Gdyby zapytać kogoś z tych nieznośnych ludzi - oczywiście nie zawsze jest to rodzic - dlaczego tak się zachowuje, odpowiedziałby: "Och, do licha, przecież po to jest dom, żeby móc się trochę odprężyć. Nie można się zawsze zachowywać jak w kościele. Jeśli człowiek sobie nie pofolguje we własnym domu, to gdzie? Nie chcemy tu urządzać wersalu. Jesteśmy szczęśliwą rodziną, nikomu to nie przeszkadza. Wszyscy się rozumiemy".
C.S. Lewis, Cztery miłości, s.57.