Pomyśl, kiedy ostatnio prosiłeś o wybaczenie inną osobę? Nie mówię o przeprosinach za spóźnienie lub nieumyślnym wpadnięciu na kogoś w drzwiach. Mówię o grzechu, za który cierpiał Chrystus. Jeśli nie pamiętasz, to albo jesteś najbardziej świętą osobą na ziemi, albo masz w sercu zawalisko niewyznanych grzechów. Nasza perfidia polega oczywiście na tym, że nie prosimy o wybaczenie, kiedy mamy do czynienia z grzechem. I oczekujemy wyznania grzechu, kiedy nie ma mowy o żadnym grzechu. Np. ktoś nie złożył nam życzeń urodzinowych, my zaś czekamy aż ta osoba posypie głowę popiołem. Jaki jest tu problem? Problem jest z niebiblijnym oczekiwaniem. Bóg nie oczekuje tu wyznania winy. Nie było żadnego grzechu.
Wyznanie winy zakłada
prawdziwe, umyślne zło. Jeśli nie było prawdziwego, umyślnego zła – nie ma
niczego do wyznania i nie ma niczego do przebaczenia. Dlatego bądźmy ostrożni, byśmy nie stawali się oskarżycielami, którzy zarzucają komuś umyślne zło
bez jakichkolwiek dowodów, rozmów, wyjaśnień. Uważajmy, byśmy nie stawali się
prokuratorami z zaślepionym wzrokiem i twardym sercem.