"Chciałbym zwrócić się do tych, którzy uważają się za biblijnie wierzących chrześcijan i powiedzieć im, że jeżeli wiedzą, jak Słowo Boże bywa wykoślawiane, tak, jak to się dzieje dzisiaj, i nie są poruszeni do łez i nie są oburzeni, to wątpię, czy oni kochają Boga. Powinniśmy być napełnieni osłupieniem i zdumieniem, że ludzie odważają się tak traktować Słowo Boże (...).
Jeżeli
my, jako biblijnie wierzący chrześcijanie, możemy widzieć dane nam na piśmie
Słowo Boże, objawione poselstwo prawdy Bożej, traktowane w sposób, w jaki duża
część Kościoła go traktuje i nie jesteśmy napełnieni smutkiem i oburzeniem, i
nie wołamy: „Czy nie zdajecie sobie sprawy z tego, jaki będzie koniec?” – to ja
się tylko zastanawiam – czy my kochamy Boga? I czy my kochamy Jego Słowo? Czy
my naprawdę wierzymy, że On istnieje? Jeżeli rozgrywamy nasze filozoficzne
potyczki, nasze artystyczne potyczki, nasze naukowe potyczki, potyczki w
dziedzinie socjologii, nasze potyczki w dziedzinie literatury, dramatu,
chłodno, bez emocjonalnego zaangażowania, to czy my naprawdę kochamy Boga? Jak
możemy Go miłować, nie będąc poruszeni tak, jak poruszony był Jeremiasz? Jak
możemy mówić o sądzie, a nie mieć łez w oczach – tak, jak płaczący prorok?"
- Francis Schaeffer, Śmierć w mieście