Skoro bowiem Święta Narodzenia Pańskiego zostały ustanowione w miejsce pogańskich świąt, to... chwała Bogu za to! Kościół słusznie uznał, że lepiej, by 25 grudnia świat celebrował przyjście na
świat Bożego Syna niż obchodził pogańskie święto Słońca Niezwyciężonego. Ustanowienie Bożego Narodzenia w okresie
zimowego przesilenia było i jest dobrą ilustracją biblijnej prawdy, że przyjście Chrystusa na świat było ofensywą na pozycje przywłaszczone przez wroga. Syn Boży przyszedł i "rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności, i wystawił je na pokaz, odniósłszy w nim triumf nad nimi" (Kol 2.15). Prawdziwa Światłość przyszła na świat, by wyprzeć ciemność. Chrystus przemienił grzech w świętość, noc w dzień, śmierć w życie. Noc staje się krótsza, a dzień dłuższy.
Dlaczego mielibyśmy nawet jeden
grudniowy dzień oddawać diabłu na pogańskie celebracje? Jeśli poganie i szatan uznali w przeszłości: 25 grudnia jest nasz, choinka
jest nasza, drzewa są nasze, słońce jest nasze – to my chrześcijanie mamy się temu przyglądać, podkulić ogon i stwierdzić: to my sobie znajdziemy
inny dzień, zamiast choinki postawimy kwiaty, a zamiast kolacji wigilijnej zjemy jajecznicę?! Nie żartujmy.
Nie, nie jesteśmy zainteresowani oddawaniem diabłu żadnego cm2 w świecie, żadnego dnia kalendarza ani jednego drzewa z lasu i ani jednej żarówki. Diabeł kradnie dobre rzeczy: muzykę, seks, Boże Narodzenie, alkohol, drzewa, słońce i robi z nich karykatury. Wówczas nie odpowiadamy: te rzeczy są więc złe, pogańskie! Mówimy to, co dzieci w piaskownicy: Oddawaj! To nie twoje! Nie stworzyłeś 25 grudnia. Nie stworzyłeś drzewa, ognia, lampek, czy choćby jednej gwiazdy. One należą do Boga i dlatego będziemy się nimi cieszyli i używając ich opowiadali, że narodził się Boży Syn.
Nie, nie jesteśmy zainteresowani oddawaniem diabłu żadnego cm2 w świecie, żadnego dnia kalendarza ani jednego drzewa z lasu i ani jednej żarówki. Diabeł kradnie dobre rzeczy: muzykę, seks, Boże Narodzenie, alkohol, drzewa, słońce i robi z nich karykatury. Wówczas nie odpowiadamy: te rzeczy są więc złe, pogańskie! Mówimy to, co dzieci w piaskownicy: Oddawaj! To nie twoje! Nie stworzyłeś 25 grudnia. Nie stworzyłeś drzewa, ognia, lampek, czy choćby jednej gwiazdy. One należą do Boga i dlatego będziemy się nimi cieszyli i używając ich opowiadali, że narodził się Boży Syn.
Mieszkańcy Narnii z opowieści C.S. Lewisa dobrze wiedzieli, z czym wiąże się panowanie Białej Czarownicy. Oznaczało m.in. zimę bez Bożego Narodzenia. Był to najbardziej spektakularny przejaw jej władzy nad światem. Wyobrażacie sobie?! Zima bez Bożego Narodzenia! To obraz świata przed narodzeniem Chrystusa. Tam gdzie Biała Czarownica uzurpuje sobie prawo do władzy, tam o Aslanie tylko się mówi i to w ukryciu. Ale tam gdzie Aslan przychodzi, tam śniegi topnieją, moce drżą, demony uciekają w świnie, a o Bożym Narodzeniu mówi cały świat.
Żyjemy w okresie po przyjściu na świat Aslana. Świat nie
jest jeszcze przemieniony, ale żyjemy w okresie topnienia śniegów, noc powoli
ustępuje, moc truchleje, a Boże Narodzenie oznajmia: świat należy do Chrystusa.
Niegdyś jako młody chrześcijanin przez kilka lat od swojego nawrócenia byłem sceptyczny wobec Świąt Bożego Narodzenia. Nie podobał mi się konsumpcyjny sposób ich celebrowania w naszej kulturze: jedzenie, picie, Kevin w Nowym Jorku. Wielu nawet nie zauważa, że wyprosili jubilata z domu.
Udają, że to wszystko na inną cześć. Chcemy wypić, posiedzieć, pogadać, ale z jakiej
okazji? Aaa, każda okazja jest dobra! Nawet 25 grudnia.
Od wielu lat mam raczej podejście ekspansyjne, nie zachowawcze. Nie lubię reagować, lubię wpływać. Dlaczego? Bo taki jest Bóg. Częściej podejmuje inicjatywę niż reaguje. Dlatego chce, byśmy przemieniali tradycyjne Boże Narodzenie w Boże Boże Narodzenie. Wzrost panowania Chrystusa w świecie oznacza również wzrost przejawów jego panowania w kulturze. Ktoś powie: ale dziś Boże Narodzenie jest inne niż dziesięć wieków temu. Kiedyś w kulturze inaczej je obchodzono. Odpowiadamy: chwała Bogu, że tak jest i tę różnicę dostrzegamy! Panowanie Jezusa w świecie postępuje. To, co kiedyś było opowiadane w salce na dwanaście osób, z niewielkiej łodzi na jeziorze Genezaret - jest dziś głoszone na całym świecie; jest dziś opowiadane na ulicach, w księgarniach, śpiewane w centrach miast.
Od wielu lat mam raczej podejście ekspansyjne, nie zachowawcze. Nie lubię reagować, lubię wpływać. Dlaczego? Bo taki jest Bóg. Częściej podejmuje inicjatywę niż reaguje. Dlatego chce, byśmy przemieniali tradycyjne Boże Narodzenie w Boże Boże Narodzenie. Wzrost panowania Chrystusa w świecie oznacza również wzrost przejawów jego panowania w kulturze. Ktoś powie: ale dziś Boże Narodzenie jest inne niż dziesięć wieków temu. Kiedyś w kulturze inaczej je obchodzono. Odpowiadamy: chwała Bogu, że tak jest i tę różnicę dostrzegamy! Panowanie Jezusa w świecie postępuje. To, co kiedyś było opowiadane w salce na dwanaście osób, z niewielkiej łodzi na jeziorze Genezaret - jest dziś głoszone na całym świecie; jest dziś opowiadane na ulicach, w księgarniach, śpiewane w centrach miast.
Kiedyś o Bożym Narodzeniu ulice milczały, obchodzono je lokalnie. Ale od tamtego czasu świat się zmienił. Imię Chrystusa
dociera dalej, szerzej. Jako chrześcijanie powinniśmy kochać fakt, że Boże
Narodzenie jest obchodzone nieomal wszędzie. Może nam się nie podobać ignorowanie
Chrystusa, udawanie, że oto jesteśmy dobrzy, lepsi niż w rzeczywistości, ale wtedy my chrześcijanie powinniśmy wnosić to, o co nam chodzi w tych świętach, o co Bogu chodziło z tym przyjściem Syna na świat. Syn Boży przyszedł na świat, ponieważ wcześniej przyszedł na niego grzech.
W kulturze, jak w ludzkim sercu: nie ma próżni ani neutralności. Albo wypełni ją Boże światło, albo ciemność. Albo w kulturze będzie się mówiło o przyjściu Boga na świat, albo o przyjściu Mahometa na świat. Albo się będzie mówiło o Bożym Narodzeniu, albo będzie to dzień jak wiele innych, niczym dla uczonych w Piśmie, którzy nie udali się z mędrcami do Betlejem. Albo będziemy mówili, że oto mamy 2019 rok od narodzin Chrystusa, albo 190 tys. rok od pojawienia się pierwszego wyewoluowanego człowieka, albo, że mamy 229 rok od czasów Rewolucji Francuskiej.
W kulturze, jak w ludzkim sercu: nie ma próżni ani neutralności. Albo wypełni ją Boże światło, albo ciemność. Albo w kulturze będzie się mówiło o przyjściu Boga na świat, albo o przyjściu Mahometa na świat. Albo się będzie mówiło o Bożym Narodzeniu, albo będzie to dzień jak wiele innych, niczym dla uczonych w Piśmie, którzy nie udali się z mędrcami do Betlejem. Albo będziemy mówili, że oto mamy 2019 rok od narodzin Chrystusa, albo 190 tys. rok od pojawienia się pierwszego wyewoluowanego człowieka, albo, że mamy 229 rok od czasów Rewolucji Francuskiej.
Kultura to kontekst, w którym nasza
wiara jest budowana, wzmacniana lub osłabiana. Kultura jest Bożym narzędziem kształtowania myślenia i
postaw. Kultura islamu kształtuje postawy i wiarę inną niż kultura, która wszem i wobec rozpoznaje doniosłość przyjścia Boga na świat. Kultura sekularyzmu, świeckości kształtuje postawy, które gardzą godnością człowieka, nienarodzonym życiem, ludzką wolnością i wypiera Boga ze świata, z przestrzeni publicznej. Kultura oparta na prawdach
chrześcijaństwa przypomina wszystkim: żyjemy w obecności Boga. Bóg stał się Ciałem. Jego jest władza
i moc i chwała. Człowiek ma wyjątkową godność i wartość, jest bowiem koroną Bożego stworzenia, obrazem Boga na ziemi. I zamiast martwić się komercjalizacją świąt afirmujmy je wskazując na ich biblijne znaczenie. Dobrze, że w naszej
kulturze jest miejsce na Boże Narodzenie, gdyż w wielu krajach wypieranie go lub walka z nim oznacza konkretną rzecz: walkę z chrześcijaństwem, agresywną promocję życia bez
Boga i misjonarską gorliwość sekularystów lub wyznawców islamu. Niestety wielu chrześcijańskich, anty-bożonarodzeniowych fundamentalistów nie zdaje sobie z tego sprawy.
Sprawa więc nie dotyczy tylko
jakiegoś zimowego festiwalu z promocjami na Barbie i klocki Lego. Bronimy tego "zimowego festiwalu" dodając, że ma on swoją nazwę: Boże Narodzenie. Święta chrześcijańskie obecne w kulturze to nasz (chrześcijan) wielki sojusznik. Nie musimy drukować tysięcy traktatów, by oznajmiać wszem i wobec: oto Chrystus przyszedł na świat, by go odkupić. O tym mówią i śpiewają wszyscy. Nasza kultura żyje w blasku Bożego Narodzenia. Doceniajmy ten fakt i używajmy go w dobry sposób. Jeśli bowiem odpuścimy sobie tę kwestię, to 25 grudnia znów przejmą wrogowie chrześcijaństwa ustanawiając na kanwie niechcianego, o zgrozo, nawet przez niektórych chrześcijan Bożego Narodzenia - Święta Zimy lub innych bzdur.
Brońmy Bożego Narodzenia i cieszmy się jego obecnością w naszej kulturze: w centrach miast, w mediach, galeriach handlowych, rozświetlonych balkonach i oknach. To dobre warsztaty rozwijania biblijnych postaw:
Brońmy Bożego Narodzenia i cieszmy się jego obecnością w naszej kulturze: w centrach miast, w mediach, galeriach handlowych, rozświetlonych balkonach i oknach. To dobre warsztaty rozwijania biblijnych postaw:
-
radości z dobrego jedzenia i dobrego wina
-
hojności w obdarowywaniu innych
-
biblijnej postawy wobec
materialnych rzeczy
-
zwracania uwagi na bliźnich,
ubogich, odrzuconych, samotnych
-
śpiewu z bliskimi
-
wspólnej modlitwy i czytania
Biblii w gronie rodziny
Jeśli powyższe rzeczy zaniedbaliśmy, niech to będzie dobra okazja, by zacząć je praktykować - nie tylko w ten jeden dzień.
Zatem... radosnych Świąt Bożego Narodzenia!