Bóg stał się zygotą, aby nadać znaczenie każdej zygocie. Bóg stał się
zarodkiem, aby oznajmić o świętości życia wszystkich zarodków. Bóg stał się
płodem, aby oznajmić, że płód to człowiek. Zniszczenie płodu Marii w 3 tygodniu
rozwoju byłoby zniszczeniem ludzkiego życia Jezusa, życia ludzkiego. Jezus
stał się dzieckiem, by nadać znaczenie naszemu dzieciństwu i każdemu dziecku. Stał
się człowiekiem, by ukazać jak bardzo kocha rodzaj ludzki.
Bóg
wziął na siebie całą ludzką naturę od poczęcia. Bóg stał się człowiekiem, aby
uwolnić od grzechu ludzkość. Aborcja, na każdym etapie ciąży, jest pośrednim
atakiem na Wcielenie. Jest atakiem na Chrystusa, który powiedział, że cokolwiek
uczyliście jednemu z tych najmniejszych mnie uczyniliście. Ludzkie życie Jezusa zaczęło się w momencie
poczęcia z Ducha Świętego. Przerwanie tego dzieła oznaczałoby świętokradztwo. I tym jest w istocie
aborcja: atakiem na Chrystusa, który utożsamia się z najmniejszymi i bezbronnymi, gdyż sam taki był.
O
tym mówi Boże Narodzenie. Wielki Stwórca wszechświata stał się mikroskopijną zygotą.
Ten, który słowem stworzył gwiazdy przybył w bardzo mały, wrażliwy, delikatny sposób
jako dziecię. Przebył nieskończony dystans, aby stać się jednym z nas.
Bóg rozpoczął misję ratunkową od pochylenia się. To, co powinno nas pociągać w chrześcijaństwie to nie ornaty, frędzle, mitra, pektorał, biret, Jego Eminencje i Jego Świątobliwości, lecz to, że Bóg przyszedł do nas i objął nas. Nie pokażesz nikomu Chrystusa ukazując zdjęcia Sanktuarium w Pelplinie i Licheniu. Ale możesz komuś pokazać chrześcijaństwo we własnym uniżeniu, w pokorze, w służbie i poświęceniu.
Bóg rozpoczął misję ratunkową od pochylenia się. To, co powinno nas pociągać w chrześcijaństwie to nie ornaty, frędzle, mitra, pektorał, biret, Jego Eminencje i Jego Świątobliwości, lecz to, że Bóg przyszedł do nas i objął nas. Nie pokażesz nikomu Chrystusa ukazując zdjęcia Sanktuarium w Pelplinie i Licheniu. Ale możesz komuś pokazać chrześcijaństwo we własnym uniżeniu, w pokorze, w służbie i poświęceniu.
Bóg
pochylił się, stał się mały jak komórka. Po
33 latach ziemskiej służby prawie zniknął pod obciążeniem krzyża. Ale potem
wyprostował na nim plecy, wyciągnął ręce i wziął na swoje ramiona najcięższą
rzecz: ohydę naszych grzechów. Naśladujmy
go. Nie w tym, że mamy złożyć ofiarę za grzechy. Ta bowiem już została złożona raz na zawsze.
Ale możemy naśladować Jezusa wyciągając swoje ramiona ku innym.
Bóg
w Jezusie przykucnął, by spojrzeć nam w oczy na naszym poziomie i oznajmić: kocham Cię. Przyszedłem dla ciebie. Jak
często my schylamy się, przykucamy do poziomu wzroku dzieci, słabych i niskiego statusu, by oznajmić im, że
i my ich kochamy? Czy
zawsze oznajmiamy nasze słowa z poziomu wysokości, ponad głowami innych? Niekiedy to my powinniśmy je wznosić ponad siebie (jeśli są małe, a my mamy dość sił). Tak
uczynił Bóg. Uniżył się jak tylko może uniżyć się Stwórca gwiazd. Maria nosiła Boga w swoim łonie, a następnie na rękach. Bóg spoglądał na
człowieka ku górze z poziomu leżącego dziecka.