Publicysta David Harsanyi w artykule "The Tragedy of Greta Thunberg" (na https://thefederalist.com/) stwierdza, że szesnastoletnia szwedzka działaczka na rzecz zmian klimatu, Greta Thunberg, żyje w najzdrowszych, najbogatszych, najbezpieczniejszych i najbardziej pokojowych czasach, jakie ludzie kiedykolwiek znali. Jest jedną z najszczęśliwszych osób, jakie kiedykolwiek żyły.
Szkoda, że nie wykorzystała okazji, by podziękować krajom kapitalistycznym za przekazanie jej tego niezwykłego dziedzictwa. Zamiast tego Greta, podobnie jak miliony innych indoktrynowanych dzieci w jej wieku, zachowuje się tak, jakby żyła w wyjątkowo zniszczonym świecie na skraju katastrofy. I to jest prawdziwa tragedia tej młodej dziewczyny i wielu współczesnych nastolatków z problemami "pierwszego świata".
„Ukradliście moje marzenia i moje dzieciństwo pustymi słowami” - wykrzyczała Thunberg. Pewnym sensie ma rację. Zachodnie demokracje zawiodły, wychowując pokolenie pogan, podobnych Grecie, którzy próżnię pozostawioną brakiem wiary Bogu wypełniło, nie racjonalnością, ale kultem Matki Ziemi, politycznymi roszczeniami i kultem państwa.
David Harsanyi uważa, że w Ameryce prawdopodobnie nie ma publicznej szkoły, która nie przedstawiałaby swoim uczniom ogarniętej paniką rozmowy o katastrofie ekologicznej. Nowy Jork oferuje dzieciom usprawiedliwioną nieobecność, aby mogły wziąć udział w politycznych marszach klimatycznych, jakby to były święta religijne lub patriotyczne.
Publicysta dodaje, że według sondażu Scotta Rasmussena prawie 30 procent wyborców w USA twierdzi, że wierzy, iż „co najmniej jest prawdopodobne”, że ziemia stanie się niezdatna do zamieszkania, a ludzkość zostanie wymazana w ciągu najbliższych 10-15 lat. Połowa wyborców w wieku poniżej 35 lat uważa, że jesteśmy na skraju wyginięcia. Trudno więc się dziwić, że najmłodsze pokolenie ma przeraźliwe poczucie zagrożenia własnego losu.
Jaka jest odpowiedź?
Po pierwsze: wiara w Boga i Jego obietnice. Ziemia nie zostanie zniszczona wskutek kataklizmu ekologicznego. Chrystus podczas swojej ziemskiej służby zadał pytanie: "Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?. Nie zaś: "Czy znajdę życie, gdy przyjdę?" Możemy spać spokojnie jeśli chodzi o przyszłość naszej planety. Bóg istnieje, czuwa i trzyma świat Swoją mocną ręką.
Po drugie: Bóg ustanowił człowieka zarządcą ziemi. Nie zaś ziemię zarządcą człowieka. Oznacza to, że kult Gai, Matki Ziemi, Matki Natury jest ekologiczną herezją. Współczesny ekologizm stał się ideologią polityczną, nie zaś przejawem posłuszeństwa Bogu w Jego przykazaniu "czynienia ziemi poddanej".
Po trzecie: Musimy pamiętać, że Boży nakaz czynienia ziemi poddanej nie oznacza ludzkiej samowoli. Naszą rolą jest bycie opiekunem i zarządcą stworzenia, nie zaś bezkarnym właścicielem, który nie odpowiada przed nikim. Pewnego dnia Pan powróci, by rozliczyć sługi z powierzonej im służby w Jego ogrodzie.
Po czwarte i najważniejsze: Główną różnicą między wierzącym a niewierzącym człowiekiem jest... wdzięczność. Niewierzące serce nie dostrzega powodów, by uwielbić Boga za obiad i owoce na talerzu. I nie widzi powodów, by Jemu podziękować za wiatr, morze, słońce, śnieg, czasy pokoju, udziału w wolnych manifach, dzieciństwo i kraj, w którym żyje.
"Dlatego że poznawszy Boga, nie uwielbili go jako Boga i nie złożyli mu dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności.
(List do Rzymian 1:21)"
Szwedka Greta Thunberg żyjąc w jednym z najlepiej rozwiniętych cywilizacyjnie krajów świata, przeżywając dzieciństwo w pokoju w erze internetu i smartfonów, uznała, iż jej dzieciństwo zostało ukradzione. Z jednej strony ją rozumiem: nie grała - jak my, szczęśliwe dzieci - w kapsle, w klasy na chodniku, nie grała "w noża" harcerską finką, nie skakała w gumę, nie bawiła się na trzepaku. Trudno uznać dzieciństwo spędzane na manifach, eko-demonstracjach, ze smartfonem w ręku za szczęśliwe. Swoją drogą polecam obejrzeć zdjęcia Grety na Instagramie i poznać parę ujęć z jej "ukradzionego" dzieciństwa.
fot. PAP/EPA/JUSTIN LANE