Rousas John Rushdoony
Choć eschatologia
oznacza naukę o rzeczach ostatecznych, można nie bez słuszności powiedzieć, że
oznacza tym samym naukę o rzeczach pierwszych. Nikt nie wsiada do samolotu,
pociągu czy autobusu i nie decyduje o punkcie docelowym podróży dopiero będąc w
środku. Trzeba najpierw określić, dokąd się zmierza.
Ta zasada
obowiązuje również w odniesieniu do życia w wierze. Rozpoczynać je bez
określonego przeznaczenia to nonsens. Pół wieku temu znałem zdolnego pastora,
który nazywał siebie samego "panmilenistą" — uznawał wszystkie
stanowiska eschatologiczne, lecz tak naprawdę nie wierzył w żadne z nich. Był
bardzo utalentowanym i przekonującym mówcą, ale czegoś mu brakowało. Wybierane
przez niego teksty kazalne odzwierciedlały aktualne zapotrzebowanie,
interesujące tematy lub troskę o poszerzenie zakresu swoich własnych wpływów.
Kazania, które głosił, były atrakcyjne w odbiorze, a jednak zawsze brakowało im
jasno określonego kierunku. Pastor ten odnosił pewne sukcesy, ale przypominał
jednocześnie wyschnięte źródło, ponieważ budował kościół, a nie armię Pana.
Brak eschatologii przekładał się w jego przypadku na brak celu. Kaznodzieja
premilenijny stara się zbawiać dusze przed nadejściem "pochwycenia". Kaznodzieja–amilenista
próbuje ocalić dusze z płomieni gorejącego ognia i ratuje ludzi wciągając ich
do kościoła, Bożej arki, która stanowi ucieczkę przed zalewem zła.
Postmilenista za swój obowiązek uznaje poddanie panowaniu Chrystusa Odkupiciela
i Króla wszystkich dziedzin życia i myśli, tak aby Chrystus panował nad
wszystkim i zaprowadził przez swój lud królestwo sprawiedliwości i pokoju.
Przykazanie
naszego Pana — "szukajcie wpierw królestwa Bożego i Jego
sprawiedliwości" (Mt 6:33) — to stwierdzenie o charakterze
eschatologicznym. To właśnie koniec historii, którą kształtuje Boży plan i
zamysł, ma na uwadze od pierwszej do ostatniej strony cała Biblia. Głoszenie biblijnej
wiary w oddzieleniu od biblijnego celu jest niewłaściwe i daremne. Bóg Biblii
nie jest bałaganiarzem, improwizującym w zależności od okoliczności, a gdy
chrześcijanie zakładają, że eschatologia jest nieistotna, to tak jakby mówili,
że nieistotne jest to, w co wierzymy odnośnie rzeczy pierwszych i ostatnich.
W przypadku
niektórych osób brak nastawienia eschatologicznego wynika z samolubstwa i
egocentryzmu. Ich postawa streszcza się w stwierdzeniu: "Jestem zbawiony,
więc dostanę się do nieba, a zatem nie muszę zajmować się czasami
ostatecznymi". Jednak pogląd ten stanowi niewypowiedziane bezpośrednio zaparcie
się chrześcijaństwa. Przecież nie zostaliśmy powołani po prostu do tego, żeby
uniknąć piekła i popłynąć do nieba "na kwiecistych łożach", lecz aby
służyć Bogu całym sercem, umysłem i życiem, a naszym bliźnim — tak jak samym
sobie. Zbawienie polega nie tyle na ucieczce przed piekielną karą, ile na
służbie Panu i szukaniu "wpierw" Jego królestwa.
W świecie niechrześcijańskim
dominuje eschatologia śmierci. Ludzie postrzegają śmierć jako kres życia, a
grób — jako jego ostateczne miejsce przeznaczenia. Żyje się po to, żeby
wycisnąć z życia tyle, ile można, przynajmniej dopóki jest to możliwe. Osoba
odrzucająca poglądy milenijne na swój sposób przyłącza się do tego
egocentrycznego świata.
Ze wstępu do książki Andrew Sandlina pt. "A Postmillennial Primer"
tłum. Piotr Kwiatkowski
Pozycja wkrótce ukaże się w druku nakładem Wydawnictwa Trinity.
Pozycja wkrótce ukaże się w druku nakładem Wydawnictwa Trinity.