Kilka myśli na ten temat:
1. Kulturowa, publiczna i polityczna walka wokół postulatów LGBT+ ma charakter duchowy. Nie walczymy z ciałem i krwią (Ef 6.12). Nie walczymy z ludźmi. Nie walczymy z człowiekiem opanowanym przez seksualne pragnienia. Walczymy o człowieka opanowanego przez seksualne pragnienia. Naszymi wrogami są duchowe moce, więc i nasze środki są również duchowe: Słowo Boże, modlitwa, wiara, duszpasterstwo...
2. Duchowa walka odbywa się na poziomie duszy, ciała, osobistych wyzwań człowieka, ale duchowa walka odbywa się również w kulturze i przestrzeni publicznej: szkołach, placówkach edukacyjnych, miejscach pożytku publicznego. Jezus jest Panem i Królem królów. Jest królem nad każdym centymetrem kwadratowym. Nie oddajemy dzieci diabłu na 7 godzin dziennie, gdy znajdują się w placówkach państwowych.
3. Niestety nie wszyscy chrześcijanie w tej sprawie przemówili jednym głosem. Pastor charyzmatycznego kościoła w Gorzowie Wlkp. Bogdan Olechnowicz na swoim profilu facebookowym napisał:
Ustawicznie słyszę to "święte" oburzenie, niektórych "świętych " na środowiska LGBT. Rozumiem, że najbardziej boli nas cudzy grzech i najłatwiej przychodzi nam oburzać się na winy innych. Ostatnio ktoś podał świetną definicję legalisty. Otóż legalista to ktoś, kto jest oburzony , że grzeszysz inaczej niż on. Ale pamiętaj, Ty oburzony grzechami i postępkami innych, że jak do tego kraju przybędzie w potężnej swej mocy Ten, który naprawdę jest Święty i dotknie serc tych, na których się dzisiaj tak oburzasz i zżymasz, że oni zderzeni z prawdziwą Świętością nie przybiegną do Ciebie po miłość, akceptację i uwolnienie. Oni Cię obejdą z daleka, by wpaść w ramiona Tego, który " jadał i pił z grzesznikami" . Tego którego religijny świat nie tylko odrzucił ale i ukrzyżował.
Jest to raczej definicja hipokryty niż legalisty. Legalistą jest raczej ktoś, kto oskarża innych za coś, co nie jest grzechem. Stawia im wyższe wymagania niż Bóg. Legalista twierdzi, że grzechem uzdrawianie w Szabat, jedzenie nieumytymi rękoma, picie piwa, zapalenie tytoniu, czy wzywanie do opamiętania. Legalistą nie był Jan Chrzciciel, który mimo własnej grzeszności głosił aktywnym działaczom LGBT Herodowi i Herodiadzie nawrócenie i konieczność zerwania z grzeszną relacją. Był nim faryzeusz, który za grzech uważał zrywanie kłosów w Szabat. Pamiętam reakcję pastora Olechnowicza na Tragedię Smoleńską i jego "proroctwo" o śmierci "starego serca" i "nowym sercu" Polski, które dostrzega w liderach i partiach opozycji. W tym kontekście nie dziwi obrona "namaszczonych" politycznych liderów przed "starym sercem" Polski, które, jak na złość, nie chce przestać bić. Podążył za obcym autorytetem, którego konsekwentnie się trzyma.
W podobnym tonie co pastor Olechnowicz wypowiedział się chrześcijański muzyk Tomasz Żółtko:
Serdecznie współczuję wszystkim zawsze czegoś i kogoś się lękającym. Współczuję tym, jeszcze wczoraj panicznie bojącym się uchodźców, którzy zalawszy nasz Kraj mieli gwałcić, bić, strzelać i podkładać bomby. Ach - no i przenosić zarazki! Współczuję tym, którzy dzisiaj nie mogą spać po nocach ze strachu przed środowiskami LGBT i im podobnymi oraz nie mogącym zapanować nad dygotem łydek wobec tzw. "wychowania seksualnego".
I w związku z tym, ośmielam się coś doradzić. Otóż - nie lękajcie się! W zamian żyjcie pięknie i integralnie oraz rozmawiajcie z własnymi dziećmi - także o seksie. One patrząc na wasze piękne małżeństwa, na Waszą miłość do siebie i do nich, będą w 100% uodpornione na - jak to zwykliście pisać - "lewacką ideologię". Naprawdę!
Owszem, własny przykład jest ważny w wychowaniu i przekazywaniu wartości, lecz nie mówimy o dualizmie - konieczności wychowania w domu, aby dzieci były "uodpornione" na bezbożność w szkole, wobec której mamy być obojętni. Dyskusja nie dotyczy tego, czy chcemy chrześcijańskiego wychowania w domach lecz czy chcemy bezbożności w szkole. Smutne jest nie to, że chrześcijanie reagują w obronie swoich rodzin, dzieci. Smutne jest to, że są chrześcijanie, którzy chodzą na pro-aborcyjne czarne i feministyczne marsze, z nienawiści do katolicyzmu bronią zabagnionych politycznych układów, i nie tylko milczą, gdy niemoralność wychodzi z ciemnych zaułków do miejsc publicznych, lecz oskarżają o dwulicowość tych, którzy reagują. Panowie, pobudka!
4. Owszem, niektóre reakcje na grzech mogą być grzeszne. Jest to jednak zupełnie coś innego, aniżeli krytyka za samą reakcję. Rodzic w reakcji na grzech dziecka może zgrzeszyć wpadając w nieopanowany gniew. Nie oznacza to jednak, że konieczność reakcji na grzech jest czymś zbędnym. Miłość wobec człowieka, który stoi na skraju przepaści nie polega na słodkim spoglądaniu mu w oczy. Nie stoimy przed wyborem: grzeszna reakcja vs. brak reakcji. Jest jeszcze trzecia opcja: właściwa reakcja.
5. Powinniśmy kochać i szanować osoby homoseksualne, ponieważ jesteśmy wezwani do miłości bliźniego. Nie możemy jednak mylić szacunku z akceptacją. Kilka dni temu spotkałem się na śniadaniu w gdańskiej restauracji z Anną Strzałkowską - lesbijką i założycielką Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado. Rozmawialiśmy z szacunkiem o naszym mieście, naszych przekonaniach i różnicach.
Pomodliłem się również o uzdrowienie jej zwichniętej ręki wyrażając wdzięczność za spotkanie. Jednak w żadnym momencie nie dałem do zrozumienia, że akceptuję jej przekonania, grzeszny styl życia i postulaty dla Gdańska. Jezus jadał z celnikami, grzesznikami. Był oskarżany o bycie "żarłokiem i pijakiem". Nikt jednak nie powinien mieć wątpliwości, że miłość do człowieka była strategią walki o jego duszę, nie zaś przyzwoleniem na grzech. "I Ja cię nie potępiam". Na tym jednak ten werset się nie kończy. Są tam jeszcze słowa: "Idź i odtąd już nie grzesz." (Jn 8.11).
6. W gejowską tożsamość wpisane jest poczucie skrzywdzonej ofiary. Jest to dobrze sprzedający się i ważny element strategii kulturowej rewolucji. Richard Bledsoe w artykule "Homoseksualizm i umiłowanie śmierci" napisał:
"Mogę się założyć, że nawet gdybyśmy ukryli się w jaskiniach i dali homoseksualistom wszystko, czego pragną, oni wciąż czuliby się pokrzywdzeni. Myślę, że jest to jeden z argumentów przeciwko legalizacji małżeństw homoseksualnych (nie mówiąc o tym, że trwałe związki homoseksualne to mit), co stanowi ostatnią przeszkodę do pełnej akceptacji. Przekroczenie tej bariery oznaczałoby koniec łaski powszechnej dla takiej społeczności i początek jej końca."
I dodaje:
"(...) homoseksualizm jest w swej istocie masochistyczny i prowadzi do znienawidzenia samego siebie. Konserwatywne społeczeństwo jest dla homoseksualistów błogosławieństwem, ponieważ hamuje to, co bez tych społecznych hamulców doprowadziłoby ich do autodestrukcji. Chłopcy na plaży (tak brzmi tytuł artykułu Midge) spędzali na Fire Island sześć tygodni w roku. Tam mogli „wyrazić siebie”. Przez resztę roku ukrywali swą „prawdziwą” twarz, wiedząc, że zostaliby ukarani przez społeczeństwo za otwarte praktykowanie homoseksualizmu. Kiedy jednak społeczeństwo przestało ich za to karać, wtedy sami zaczęli to czynić, czego rezultatem były samobójstwa i wizyty w salonach sado-maso. Można wręcz powiedzieć, że w momencie gdy policja przestała bić chłopaków, oni zaczęli okładać jeden drugiego.
Midge Decter zdaje się mówić, że w konserwatywnym społeczeństwie (które nigdy nie wyeliminuje homoseksualizmu) niewiele trzeba, by zaspokoić masochistyczne potrzeby homoseksualistów. Wystarcza groźba utraty pracy lub innych szykan. Jednak im bardziej liberalne staje się społeczeństwo, tym trudniej zaspokoić te potrzeby. Stąd bierze się uzależnienie od narkotyków, choroby weneryczne i samobójstwa. Z tych okruchów homoseksualnej publicystyki, która do mnie dociera, wnioskuję, że ta społeczność nie wiedziałaby, co z sobą zrobić, gdyby nie była całkowicie zaabsorbowana rolą męczennika z powodu AIDS. Oni chcą śmierci, a leżąc na łożu śmierci chcą wykrzyczeć w twarz społeczeństwu: Widzicie, co mi zrobiliście?! To wasza wina!"
Ta narracja pojawia się i dziś w naszym kraju. Z ust kilku polityków usłyszeć można, że za samobójstwa homoseksualistów odpowiadają ci, którzy ich prześladowali. Dowodów i konkretów oczywiście brak, jednak tego typu wołanie wpisuje się w potrzebę kreacji roli ofiary i winnego społeczeństwa, które nie reaguje.
7. Środowiska gejowskie już całkiem otwarcie mówią, że ich celem nie jest tolerancja. Celem jest karanie tzw. mowy nienawiści. Celem jest zmiana prawa, konstytucji i pojęć (z "mąż i żona" na "małżonek") do 2025 roku. Więcej na ten temat w oddzielnym wpisie. Oznacza to nie tyle poszerzenie liczby osób, które mają prawo zawrzeć małżeństwo, co prawna zmiana samej definicji małżeństwa. Nazwanie w prawie "małżeństwem" dwóch osób tej samej płci oczywiście nie uczyni małżeństwem w Bożych oczach. Jednak w prawnych zapisach uczyni związek mężczyzny i kobiety, czymś, co trudno będzie nazywać małżeństwem w dotychczasowym konstytucyjnym zrozumieniu.
8. Kultura LGBT jest nasączona kontekstem seksualnym. W ich "kulturowych" magazynach, stronach (np. Replika) seks i nawiązanie do pornografii są wszędzie obecne (np. reklama kalendarza z nagimi zdjęciami Mister Gay, artykuł o gejowskich "gwiazdach porno" itp.). Nie bądźmy zdziwieni. Jeśli seks pozbawiony jest małżeńskiego kontekstu, to homo-erotyzm, lub porno-erotyzm będą przesiąkały życie człowieka i definiowały go jako "LGBTTQQIAAP+" (czyli lesbian, gay, bisexual, transgender, transsexual, queer, questioning, intersex, asexual, ally, pansexual+)". Jest to wypaczona, uboga, degradująca definicja człowieka, postrzegająca go w zwierzęcy sposób przez pryzmat dochodzenia do orgazmów w najdziwaczniejszy sposób.
Zgwałcimy waszych synów, symbol waszej kruchej
męskości, waszych płytkich marzeń i prostackich kłamstw. Uwiedziemy ich w
waszych szkołach, w waszych internatach, w waszych siłowniach, w waszych
szatniach, w waszych halach sportowych, w waszych seminariach, w waszych
organizacjach młodzieżowych, w toaletach waszych kin, w waszych wojskowych
barakach, w waszych zajazdach dla kierowców ciężarówek, w waszych klubach dla
panów, w sejmach i senatach - wszędzie, gdzie mężczyźni są razem z
mężczyznami...