W znanym podobieństwie o bogaczu i Łazarzu opowiedzianym przez Pana Jezusa w Ew. Łukasza 16.19-31 bogacz trafia do piekła i chce ostrzec swoich pięciu braci przed cierpieniem, które również ich czeka jeśli się nie nawrócą. Prosi więc Abrahama, by posłał Łazarza, aby i oni nie trafili na miejsce męki.
"Nie, ojcze Abrahamie, ale jeśli kto z umarłych pójdzie do nich, upamiętają się". (Łk 16.30).
Dziś podobne słowa słyszymy niekiedy w kręgach chrześcijańskich. "Zobaczą cudowne uzdrowienia, wskrzeszenia! Usłyszą języki i doświadczą padania w Duchu! To ich poprowadzi do Boga. Jeśli kto uzdrowiony zostanie - upamiętają się!"
Zobaczmy jednak kogo są to słowa. To słowa bogacza, który jest w piekle i nie ma pojęcia o pobożności, duchowości i wierze. "Niech zobaczą cuda, a upamiętają się!" - to sposób rozumowania człowieka cielesnego, który nie zna mocy Ducha Świętego i Bożego Słowa. Nie zna głupoty oczekiwania cudownych wizji.
Abraham odrzekł, że nawet jeśli kto powstanie z umarłych, człowiek się nie nawróci. Wszak tak właśnie było z Izraelem na pustyni oraz uczonymi w Piśmie w Ewangeliach, czyż nie? Widzieli cuda, doświadczyli nadprzyrodzoności, mieli na wyciągnięcie ręki Syna Bożego, ale... nie uwierzyli. Cud jeśli nie jest poprawnie zinterpretowany nikogo nie przekona. W historii miał miejsce największy dowód tego, że Jezus był Synem Bożym posłanym przez Ojca. Było nim zmartwychwstanie.
"Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, potwierdzając to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych" (Dz. Ap. 17.31).
Zmartwychwstanie Jezusa było dowodem. Bóg potwierdził kim jest Jezus wskrzeszając go z martwych. Mimo to wielu nie uwierzyło. Ironią jest, że właśnie człowiek o imieniu Łazarz został wzbudzony z martwych. Czy cud wskrzeszenia Łazarza przekonał faryzeuszy? Skądże! Rezultatem było to, że wrogowie Jezusa chcieli "pomóc" Łazarzowi wrócić do grobu:
"A wielu z ludu żydowskiego dowiedziało się, że tam jest, i przyszli nie tylko dla Jezusa, ale także, by zobaczyć Łazarza, którego wzbudził z martwych. A arcykapłani naradzali się, aby i Łazarza zabić, gdyż wielu Żydów z powodu niego odeszło i uwierzyło w Jezusa" (Jn 12.9-11).
Samemu cudowi zmartwychwstania Jezusa już od początku nadano odmienną interpretację, aby nie burzyła światopoglądu niewierzących. Mamy wyjaśnienie: uczniowie wykradli ciało! Inni, np. doketyści mówili o pozornej śmierci Jezusa, wszak skoro był Bogiem, to (ich zdaniem) nie mógł mieć realnego, fizycznego ciała.
Teoria skradzionego ciała wciąż ma się dobrze wśród ateistów, ale doszły i inne nowocześniejsze: zbiorowa halucynacja lub wiara w boga-naukę, któremu ufamy, że za kilkaset lat zdobędzie naturalistyczne wyjaśniania powstawania martwych ciał z grobu.
Prawda jest taka, że to Bóg określa co przekonuje człowieka i będzie błogosławił własne sposoby. Bez Bożego Słowa nie wiedzielibyśmy czy ten, kto powstał z martwych jest diabłem czy wiarygodnym posłańcem; czy mówi prawdę, czy głosi fałsz? Cuda to za mało. Potrzebujemy Bożej interpretacji cudów, a ta jest tylko w Piśmie Świętym. Jeśli zaś kogoś nie przekonuje Pismo Święte, to nic nie przekona. Nawet cud! Dlaczego? Ponieważ problemem niewiary nie jest brak dowodów, niewiedza. Problem jest duchowy, etyczny. Problemem jest uprzedzenie wobec Boga i Jego Słowa.
Oczywiście cuda istnieją ponieważ istnieje Bóg! Kocham doświadczać i słuchać o Jego cudownym działaniu. Jednak Jego cudowne działanie to nie jest "ostatnia deska ratunku", by kogoś przekonać, bo inaczej (poprzez głoszenie Słowa Bożego) się nie udało. Bóg nie potrzebuje cudów, by kogoś przekonać. Dla duchowo martwego człowieka cuda nadal będą niewyjaśnionym aspektem rzeczywistości (podobnie jak planeta Neptun), z którym można dalej żyć.
Drogą do wiary jest słuchanie Słowa Bożego; i na tym się skoncentrujmy, a cuda zostawmy ich suwerennemu Autorowi:
"A jak mają uwierzyć w tego, o którym nie słyszeli? A jak usłyszeć, jeśli nie ma tego, który zwiastuje?" (Rzym 10.14)
"Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe". (Rzym 10.17).