Dziś na blogu opracowanie reformowanego pastora, teologa Andrew Sandlina o eschatologii: czasach ostatecznych i przyszłości Królestwa Bożego w historii. Autor jest również założycielem instytutu Center for Cultural Leadership. Więcej wpisów na poruszany temat temat znajdziesz w dziale ESCHATOLOGIA.
Andrew Sandlin
Wprowadzenie do postmilenizmu
CHALCEDON FOUNDATION
VALLECITO, CALIFORNIA 95251
1997
Spis treści
Przedmowa
Wprowadzenie
Wprowadzenie
Rozdział 1: na bezdrożach dyspensacjonizmu
Rozdział 2: problem z premilenizmem
Rozdział 3: amilenijna anomalia
Rozdział 4: co obiecuje postmilenizm?
Posłowie: spadkobiercy
Bibliografia
Przedmowa
R. J. Rushdoony
Choć eschatologia oznacza naukę o rzeczach ostatecznych, można nie bez słuszności powiedzieć, że oznacza tym samym naukę o rzeczach pierwszych. Nikt nie wsiada do samolotu, pociągu czy autobusu i nie decyduje o punkcie docelowym podróży dopiero będąc w środku. Trzeba najpierw określić, dokąd się zmierza.
Ta zasada obowiązuje również w odniesieniu do życia w wierze. Rozpoczynać je bez określonego przeznaczenia to nonsens. Pół wieku temu znałem zdolnego pastora, który nazywał siebie samego "panmilenistą" — uznawał wszystkie stanowiska eschatologiczne, lecz tak naprawdę nie wierzył w żadne z nich. Był bardzo utalentowanym i przekonującym mówcą, ale czegoś mu brakowało. Wybierane przez niego teksty kazalne odzwierciedlały aktualne zapotrzebowanie, interesujące tematy lub troskę o poszerzenie zakresu swoich własnych wpływów. Kazania, które głosił, były atrakcyjne w odbiorze, a jednak zawsze brakowało im jasno określonego kierunku. Pastor ten odnosił pewne sukcesy, ale przypominał jednocześnie wyschnięte źródło, ponieważ budował kościół, a nie armię Pana. Brak eschatologii przekładał się w jego przypadku na brak celu. Kaznodzieja premilenijny stara się zbawiać dusze przed nadejściem "pochwycenia". Kaznodzieja–amilenista próbuje ocalić dusze z płomieni gorejącego ognia, ratuje ludzi wciągając ich do kościoła, Bożej arki, która stanowi ucieczkę przed zalewem zła. Postmilenista za swój obowiązek uznaje poddanie panowaniu Chrystusa Odkupiciela i Króla wszystkich dziedzin życia i myśli, tak aby Chrystus panował nad wszystkim i zaprowadził przez swój lud królestwo sprawiedliwości i pokoju.
Przykazanie naszego Pana — "szukajcie wpierw królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości" (Mt 6,33) — to stwierdzenie o charakterze eschatologicznym. To właśnie koniec historii, którą kształtuje Boży plan i zamysł, ma na uwadze od pierwszej do ostatniej strony cała Biblia. Głoszenie wiary biblijnej w oddzieleniu od biblijnego celu jest niewłaściwe i daremne. Bóg Biblii nie jest bałaganiarzem, improwizującym w zależności od okoliczności, a gdy chrześcijanie zakładają, że eschatologia jest nieistotna, to tak jakby mówili, że nieistotne jest to, w co wierzymy odnośnie rzeczy pierwszych i ostatnich.
W przypadku niektórych osób brak nastawienia eschatologicznego wynika z samolubstwa i egocentryzmu. Ich postawa streszcza się w stwierdzeniu "Jestem zbawiony, więc dostanę się do nieba — a zatem nie muszę zajmować się czasami ostatecznymi". Jednak pogląd ten stanowi niewypowiedziane bezpośrednio zaparcie się chrześcijaństwa — przecież nie zostaliśmy powołani po prostu do tego, żeby uniknąć piekła i popłynąć do nieba "na kwiecistych łożach", ale aby służyć Bogu całym sercem, umysłem i życiem, a naszym bliźnim — tak jak samym sobie. Zbawienie polega nie tyle na ucieczce przed piekielną karą, ile na służbie Panu i szukaniu "wpierw" Jego królestwa.
W świecie niechrześcijańskim dominuje eschatologia śmierci. Ludzie postrzegają śmierć jako kres życia, a grób — jako jego ostateczne miejsce przeznaczenia. Żyje się po to, żeby wycisnąć z życia tyle, ile można, przynajmniej dopóki jest to możliwe. Osoba odrzucająca poglądy milenijne na swój sposób przyłącza się do tego egocentrycznego świata.
Dlatego gorąco polecam zwięzłe, ale bardzo treściwe, studium Andrew Sandlina. Nasza wiara musi mieć charakter eschatologiczny, bo inaczej pozostaje bezsilna i nieskuteczna. A bezsilne chrześcijaństwo to po prostu sprzeczność pojęciowa.
Rousas John Rushdoony
12 lutego 1997
Wprowadzenie
Niniejsza monografia poświęcona jest eschatologii. Zgodnie z przyjętym przeze mnie znaczeniem tego terminu eschatologia to badanie Bożego planu dla przyszłości. Zamierzam zajmować się również innymi zagadnieniami, ale tylko w takim zakresie, w jakim dotyczą one eschatologii. Przykładowo, w rozdziale pierwszym odniosę się do Przymierza Abrahamowego i tronu Dawida, ale nie zamierzam traktować tych tematów w sposób wyczerpujący. Wspomnę o nich wyłącznie w celu wykazania prawdziwości swojej tezy — a mianowicie, że dyspensacjonizm jest fałszywy, a postmilenizm — prawdziwy.
Szkic ten napisałem z myślą o zainteresowanych pastorach, studentach i osobach świeckich. Choć treści w nim przedstawione zainteresują również uczonych, nie wymaga specjalistycznego przygotowania teologicznego i językowego. Nie będę posługiwał się greką i hebrajskim ani zagłębiał się w kwestie techniczne, takie jak pytanie, czy autorzy nowotestamentowi cytowali tekst masorecki, czy może Septuagintę itp. Stanowisko postmilenijne zaproponowane w niniejszej pracy nie jest uzależnione od jakiegoś szczególnego podejścia tekstualnego czy też właściwego ustosunkowania się do tego rodzaju kwestii technicznych. Z lektury tej książki odniosą korzyść zarówno pastorzy, jak i studenci seminaryjni, tak uczniowie szkół wyższych i średnich, jak i inteligentne osoby świeckie czy zainteresowane gospodynie domowe.
Ponieważ charakter mojej broszury jest nie tyle teologiczny, ile biblijny, nie zamierzam zajmować się zagadnieniami historycznymi — w jaki sposób doszło do ukształtowania różnych stanowisk milenijnych i jak przebiegał ich rozwój w Kościele, które jego części opowiadały się za poszczególnymi poglądami czy wreszcie w jak sposób odmienne stanowiska wzajemnie na siebie wpływały. Czytelników zainteresowanych tego rodzaju kwestiami odsyłam do pracy D. H. Kromminga pt.: The Millennium in the Church.
Na końcu zamieściłem listę lektur dla tych osób, które chciałyby dogłębniej zapoznać się ze poglądami postmilenijnymi.
Niniejszy szkic nie zawiera systematycznego omówienia amilenizmu i historycznego premilenizmu (tzn. premilenizmu nie związanego z dyspensacjonizmem). Znacznie więcej uwagi zamierzam poświęcić obaleniu dyspensacjonizmu niż rozprawieniu się ze stanowiskami wymienionymi w poprzednim zdaniu. Kierowałem się dwoma względami: po pierwsze, dyspensacjonizm wiedzie prym wśród poglądów eschatologicznych wyznawanych przez konserwatywnych protestantów we współczesnym świecie, a po drugie — jest bardziej ułomny w swoim rozumieniu Biblii i dużo groźniejszy w implikacjach niż premilenizm czy amilenizm.
Nie wolno nam jednak ulegać eschatologicznemu agnostycyzmowi lub — jak niektórzy mówią żartobliwie — panmilenizmowi. Różnice w przekonaniach eschatologicznych przekładają się na różnice w działaniach praktycznych. Przykładowo, jeśli wierzymy, że świat ulegnie zagładzie i całkowitemu zniszczeniu (przynajmniej aż do czasów powtórnego przyjścia Pana), prawdopodobnie z mniejszą determinacją włączymy się w dzieło ewangelizacji i chrystianizacji świata. Jeśli zakładamy, że świat musi ulec chrystianizacji przez powrotem Chrystusa, nie będziemy tak gorliwie oczekiwali na mogące nastąpić w każdej chwili "pochwycenie" Kościoła. Jeśli stoimy na stanowisku, że starotestamentowe obietnice żydowskie nie znalazły swojego wypełnienia w Kościele Nowego Testamentu, nie będziemy tak skorzy do wyrażania entuzjazmu i optymizmu, który przychodziłby z łatwością dziedzicom owych chwalebnych obietnic. Eschatologia nie jest sprawdzianem ze społeczności chrześcijańskiej, ponieważ nie leży w sercu Ewangelii, niemniej stanowi jeden z kluczowych aspektów dojrzałej wiary, a ten, kto myli się co do eschatologii, myli się prawdopodobnie również w innych obszarach myśli i życia.
Chciałbym wyrazić szczególne podziękowanie dla Fundacji Chalcedon za wierne wspieranie moich wysiłków. Wyrazy wdzięczności niechaj zechce przyjąć także Rousas John Rushdoony — pozostaję jego dłużnikiem.
Rozdział 1: Na bezdrożach dyspensacjonizmu
Nie jest moim zamiarem przedstawienie wyczerpującej argumentacji na obalenie dyspensacjonizmu w jednym, krótkim rozdziale — zgodnie z tytułem tej książki, jest ona jedynie wprowadzeniem, a nie kompletnym podręcznikiem. Osobom pragnącym zapoznać się z gruntownym studium na ten temat polecam pozycję Oswalda Allisa pt.: Prophecy and the Church, która ciągle, nawet po pięćdziesięciu latach od pierwszej publikacji, pozostaje najbardziej przekonującym rozprawieniem się z błędami dyspensacjonizmu zaprezentowanym kiedykolwiek w jednym tomie. Trudno sobie wyobrazić, aby ktoś, kto nie jest jeszcze zagorzałym dyspensacjonistą, przeczytał tę książkę i nie przyznał racji absolutnie przekonywającym argumentom Allisa. Moim celem jest natomiast wykazanie, że sam fundament nauki dyspensacjonistycznej — a nie wyłącznie jakieś kwestie drugorzędne — nie może być prawdą. Jeśli daje się udowodnić, że niezdrowa jest sama postawa tej struktury, nie ostoi się również cała budowla dyspensacjonizmu (Mt 7,26–27).
Biblia interpretuje Biblię
Największa ironia interpretacyjna dyspensacjonizmu polega na tym, że o ile pogląd ten stanowczo odrzuca wieczny autorytet Prawa starotestamentowego, równie stanowczo opowiada się za koniecznością literalnej interpretacji proroctw ze Starego Testamentu. Dzieje się tak nie bez kozery — dyspensacjonizm to w pierwszym rzędzie system eschatologiczny, a nie etyczny. To filozofia historii, a nie program postulujący przyjęcie określonych zachowań. Niebezpieczeństwo tej ironii wynika z faktu, że o ile Nowy Testament potwierdza w dużej mierze autorytet Prawa Starego Testamentu, zazwyczaj nie interpretuje literalnie proroctw starotestamentowych. Dyspensacjoniści postawili sprawę na głowie — negują autorytet prawa, a upierają się przy dosłownej interpretacji proroctw ST.
Kościół chrześcijański od samego początku uświadamiał sobie charakter proroctw. Jak zauważa Pelikan, "wśród pierwszych chrześcijan nie było takiego, który by jednocześnie uznawał autorytet doktrynalny Starego Testamentu i interpretował jego tekst w sposób literalny". Nie interpretowano Starego Testamentu dosłownie, ponieważ sam Chrystus i jego Apostołowie nie odczytywali natchnionego tekstu literalnie. Ortodoksyjne chrześcijaństwo przejęło takie właśnie podejście interpretacyjne. W swej doskonałej krytyce dyspensacjonizmu Allis stwierdza, że:
Zgodnie z powszechnie przyjętym stanowiskiem doktrynalnym Kościoła chrześcijańskiego Nowy Testament zawsze górował i góruje nad Starym, Chrystus i Apostołowie są autorytatywnymi interpretatorami Starego Testamentu, a jego "cienie" i figury typologiczne należy interpretować w świetle pełniejszego i jaśniejszego objawienia ewangelijnego.
Podobne obserwacje znajdziemy u Gerstnera:
Zauważyliśmy już wcześniej, że dyspensacjonistyczne przekreślenie jedności Izraela i Kościoła to z perspektywy historycznej zaskakujące novum. Już od samego początku teologii chrześcijańskiej podkreślano zasadniczą ciągłość między Izraelem i Kościołem. Uświęcona historycznie nauka o Kościele opiera się tak na oczywistych implikacjach zapowiedzi starotestamentowych, jak i na wyraźnym nauczaniu Nowego Testamentu.
Ortodoksyjne chrześcijaństwo dostrzega w Starym Testamencie nie tyle odrębne objawienie teologiczne czy prorockie, które należałoby badać w odosobnieniu, ile autorytatywne preludium do pełni objawienia w Nowym Testamencie. Z tego względu jedyne miejsce, w którym można poszukiwać klucza do interpretacji proroctw (i innych form objawienia biblijnego) jest sama Biblia. Z jednej strony wydaje się to oczywiste, jednak z drugiej strony takie podejście różni się zasadniczo od modelu dyspensacjonistycznego. Dla dyspensacjonistów to nie Biblia, ale "literalność" stanowi podstawę interpretacji Pisma Świętego, co jest dobrym przykładem narzucania zewnętrznych względem samej Biblii schematów, które miałyby posłużyć do jej właściwego odczytania. Zamiast tego powinniśmy pozwolić samej Biblii, aby pokazała nam, jak należy ją interpretować. Wtedy dyspensacjonistyczny system teologiczny okazuje się niespójny i niemożliwy do utrzymania. Właśnie z tego powodu literalny klucz interpretacyjny jest w dyspensacjonizmie nieodzowny — w tym przypadku określony model hermeneutyczny służy do poparcia dyspensacjonistycznych konkluzji teologicznych.
Istota dyspensacjonizmu
Trzeba koniecznie pamiętać, że najważniejszym elementem systemu dyspensacyjnego nie jest wcale pochwycenie pretrybulacyjne (czy też mid- lub posttrybulacyjne), częściowe lub ukryte), siedem (dziesięć, piętnaście) dyspensacji, siedmioletni okres "trybulacji" (ucisku), znamię Bestii, ponowne zgromadzenie Izraela czy też inne koncepcje charakterystyczne dla tego podejścia. Jak twierdzi Charles Ryrie, jego czołowy przedstawiciel i obrońca, "istota dyspensacjonizmu sprowadza się do rozróżnienia Izrael — Kościół". Pozostałe elementy i idee wypływają z tego kluczowego rozróżnienia, a tym samym zanegowania zdania, jakoby wielorasowy Kościół Nowego Testamentu miał zastąpić etniczny Izrael Starego Testamentu jako pojedynczy lud Boży oraz dziedzic obietnic (i przekleństw) przymierza. Ryrie mówi dalej, że:
Dyspensacjonista traktuje oddzielnie Izrael i Kościół. (...) To prawdopodobnie najprostszy sprawdzian, czy ktoś jest dyspensacjonistą, czy też nie, a z całą pewnością jest to sprawdzian najpraktyczniejszy i niezawodny. Ktoś, kto nie odróżnia Izraela od Kościoła, nie podpisze się pod innymi wyróżnikami dyspensacjonizmu i vice versa.
Należy zauważyć, że przez "rozróżnienie" Ryrie i inni dyspensacjoniści rozumieją wyróżniki czysto fizyczne. Niedyspensacjoniści zgodzą się przecież z nimi, że etniczni Żydzi pozostają zawsze Żydami, a etniczni poganie — poganami. Dokonując dzieła zbawienia Bóg nie zmienia przynależności etnicznej czy rasy, tak jak nie zmienia płci i koloru skóry. Dyspensacjoniści utrzymują natomiast, że najistotniejsze rozróżnienie miedzy Izraelem i Kościołem rozgrywa się na płaszczyźnie Bożego planu i programu. Kościół nowotestamentowy postrzega się wtedy jako zgromadzenie różne od społeczności ludu Bożego w Starym Testamencie (Dz 7,38), które posiada odrębne obietnice i oddzielne powołanie. Zdaniem dyspensacjonistów "rozróżnienie" etniczne oznacza, że Kościół Nowego Przymierza nie zastąpił Izraela Starego Przymierza w roli prawdziwego ludu Bożego — nondyspensacjonista odpowie natomiast, że tego rodzaju rozróżnienie nie prowadzi do konkluzji dyspensacjonistycznych.
Dyspensacjonizm twierdzi, że Kościół nie jest Prawdziwym Izraelem. Kluczowy element tego systemu to — zgodnie z uwagą Ryriego — rozróżnienie pomiędzy etnicznym Izraelem i wielorasowym Kościołem nowotestamentowym. Właśnie to twierdzenie stanowi jednocześnie najpoważniejszy defekt dyspensacjonizmu, dlatego jego obalenie oznacza również obalenie całego systemu.
Przedstawię dalej pięć wyraźnych dowodów biblijnych, że Kościół Nowego Przymierza zastąpił Izrael z czasów Starego Przymierza jako prawdziwy lud Boży — obalę tym samym "istotę dyspensacjonizmu" (Ryrie). Trzy z pięciu argumentów wiążą się z nowotestamentową interpretacją nauczania Starego Testamentu.
1. Jest tylko jedno drzewko oliwne Bożego odkupienia, które symbolizuje jeden lud Boży (Rz 11,13–24)
Argumentacja Pawła w jedenastym rozdziale Listu do Rzymian ma na celu wykazanie, że Bóg nie zakończył jeszcze definitywnie sprawy z Izraelem (werset 1). Jednak ponieważ zabrał swoje królestwo Żydom i przekazał je wszystkim chrześcijanom — Żydom i poganom (Mt 21,43–45) — chrześcijanie mogli odnieść wrażenie, że Bóg nie troszczy się już o etnicznych Izraelitów i nie ma dla nich żadnego planu. Paweł posługuje się symboliką drzewka oliwnego, aby skorygować to przekonanie. Naród żydowski przyrównuje do "naturalnych gałęzi" uprawianego przez Boga drzewa (werset 21), które symbolizuje Boże błogosławieństwo wiecznego zbawienia (werset 26), działania Boga wynikające z zawartego przymierza (werset 27). Etniczny Izrael stanowił niegdyś lud przymierza — szczególnie ukochany przez Boga i wybrany w sposób suwerenny. Jednak ze względu na swe nieposłuszeństwo, żydowskie gałązki zostały odcięte od drzewka oliwnego (werset 20).
Chrześcijanie wywodzący się z pogaństwa w epoce Nowego Przymierza zostają przyrównani do "dzikich [niekultywowanych] gałązek", wszczepionych na miejsce odrzuconych wcześniej gałęzi naturalnych — Izraela (19). Paweł daje wyraźnie do zrozumienia, że zarówno odrzucenie niewierzących Izraelitów, jak i zastąpienie ich gałęziami "dziczki oliwnej" — wierzącymi poganami — opiera się wyłącznie na suwerennej łasce Boga (30–36). Najważniejszy element tej analogii to jednak zapewnienie czytelników, że Bóg nie odrzucił Żydów w sposób ostateczny — przyjdzie dzień, gdy zostaną przywróceni do zajmowanego niegdyś miejsca błogosławieństwa.
Obietnica w wersetach 11, 12, 23–35 mówi o tym, że pewnego dnia powołanie pogan na tym etapie historii wywoła w Żydach reakcję zazdrości, w wyniku której będą się masowo nawracać — Izraelici nie zostali permanentnie wyłącznie z Bożego planu przymierza i odkupienia. Olbrzymia część narodu dostąpi zbawienia. To zmasowane zbawienie Żydów spowoduje z kolei dodatkowe nawrócenia wśród pogan — przypomina to trochę efekt "kuli śnieżnej". Takie przekonanie pasuje zresztą do oczekiwań postmilenijnych (zobacz rozdział 4).
W niniejszym rozdziale musimy przede wszystkim zwrócić uwagę na to, że jest tylko jedno drzewko oliwne. "Soki" łaski i błogosławieństwa czerpane przez pogan są tymi samymi sokami, które przygotowano w zamyśle dla etnicznego Izraela, ale które ten stracił na skutek niewiary i nieposłuszeństwa. Dzikie gałęzie Nowego Przymierza — wielonarodowy i wielorasowy Kościół — zastąpiły gałęzie naturalne narodu izraelskiego w roli jedynego ludu Bożego. Niektórzy dyspensacjoniści postrzegają ten fakt negatywnie i określają mianem "teologii zamiany" (ang. replacement theology). Powinni zdawać sobie sprawę, że "teologia zamiany" to ortodoksyjna teologia chrześcijańska. Bóg ma tylko jedno błogosławieństwo odkupienia i przymierza — nie żydowskie czy pogańskie, ale chrześcijańskie.
Gdyby Bóg rzeczywiście chciał powiedzieć, że — jak utrzymują dyspensacjoniści — Kościół Nowego Przymierza nie zastąpił starotestamentowego narodu izraelskiego, ale że te dwa zbiorowiska pozostają oddzielnymi i różnymi "ludami" Bożymi, do których stosuje różne miary, to trudno byłoby wyobrazić sobie bardziej niewłaściwą i bezsensowną analogię. Jedno drzewko oliwne Bożego wyboru i błogosławieństwa przymierza oznacza jeden lud Boży. To właśnie ma wyrazić użyta analogia — nie dwa drzewka, ale jedno, które obejmuje tak naturalne gałęzie żydowskie (teraz odrzucone, ale w przyszłości zostaną one przywrócone), jak i dzikie, niekultywowane gałązki pogańskie, które wszczepiono na ich miejsce.
Fragment ten nie mówi, że miedzy Izraelem i Kościołem zachodzi jakieś rozróżnienie. Uczy natomiast, że w Bożym planie Kościół stał się czymś, czym niegdyś był Izrael — wybranym suwerennie ludem Bożym, umiłowanym i obdarowanym błogosławieństwem przymierza. Obecnie ludem przymierza jest właśnie Kościół, który zastąpił etniczny Izrael.
2. Zarówno Żydzi, jak i poganie są potomstwem Abrahama, jeśli pozostają w jedności z Chrystusem (Gal 3,29), a zatem przysługuje im błogosławieństwo przymierza Abrahamowego (Gal 3,16 [Rdz 13,14–16; 15,5; 17,7–8]; Ef 2,11–13.19.20)
Przymierze Abrahamowe to jeden z najważniejszych motywów starotestamentowych. Zgadzają się co do tego tak dyspensacjoniści, jak i ich oponenci. Zasadza się ono na chwalebnych obietnicach złożonych Abrahamowi przez Boga, które dotyczą jego potomstwa. Gdy Bóg wybrał Abrahama na adresata Bożej miłości i łaski (Rdz 11,27–12,5), ten był poganinem żyjącym w pogańskim kraju. Jakie są najważniejsze postanowienia przymierza Abrahamowego? Można wskazać na cztery: więź, ziemia, potomstwo oraz błogosławieństwo (dla innych narodów). Wszystkie te punkty zostają wyrażone czytelnie w Księdze Rodzaju 17,7–8:
Przymierze moje, które zawieram pomiędzy Mną a tobą oraz twoim potomstwem, będzie trwało z pokolenia w pokolenie jako przymierze wieczne, abym był Bogiem twoim, a potem twego potomstwa. I oddaję tobie i twym przyszłym potomkom kraj, w którym przebywasz, cały kraj Kanaan, jako własność na wieki, i będę ich Bogiem.
Możemy zauważyć w tym fragmencie pierwsze trzy postanowienia przymierza — są to: więź (Bóg będzie Bogiem Abrahama), ziemia (Kanaan) oraz potomstwo, dla którego Bóg będzie również "jego" Bogiem i któremu przekaże na własność przyobiecaną ziemię.
Punkt czwarty — zapowiedź, że Abraham i jego potomstwo będą błogosławieństwem dla narodów ziemi (lub że w Abrahamie będą one sobie błogosławić) — znajdujemy we fragmencie, w którym po raz pierwszy mówi się otwarcie o przymierzu (Rdz 12,2–3). Stary Testament pełen jest licznych odwołań do tego przymierza i jego postanowień (np. Kpł 26,42–45; Pwt 1,8; 4,31; 2 Krl 13,23; Ps 105,8–10; Iz 29,22–23; Jr 34,17–20; Ez 33,24; Mich 7,18–20). Bóg miał być Bogiem Izraela (nowe imię nadane przez Niego Jakubowi, wnukowi Abrahama), a Izrael jako naród miał być ludem Bożym. Bóg zobowiązywał się do tego, że da im w posiadanie kraj (Kanaan) i będzie Bogiem ich potomstwa, a ostatecznie potomstwo to stanie się błogosławieństwem dla innych narodów (pogan).
Przymierze obejmowało również szczególny znak — obrzezanie (Rdz 17,11), które w Nowym Testamencie określa się mianem "znaku" lub "pieczęci" (Rz 4,11). Symbol ten był tak ważny, że utożsamiano go niemalże z samym przymierzem (Rdz 17,10; zob. także Dz 7,8). Nieobrzezany Izraelita podlegał karze śmierci (Rdz 17,14). Obrzezanie stanowiło znak wyróżniający potomstwo Abrahama, do którego odnosiły się obietnice przymierza (wersety 12 i 13).
Ale czy potomstwo Abrahamowe obejmuje wyłącznie fizycznych potomków żydowskich? Jak traktować pogan, którzy przyjmowali religię żydowską? Czy mieli prawo do dziedziczenia obietnic wynikających z przymierza Abrahamowego? Oczywiście mieli (Rdz 17,12–13; Wyj 12,42–49). Obietnice te zależą bowiem od włączenia do zakresu przymierza, a o tym decyduje sam Bóg. Dlatego właśnie przysługiwało Bogu prawo do wyłączenia z przymierza Izmaela (Rdz 17,17–21), mimo tego, że był on naturalnym potomkiem Abrahama — z drugiej strony Bóg włączał do przymierza wszystkich pogan płci męskiej, którzy zdecydowali się obrzezać, mimo że nie pochodzili w sposób naturalny od Abrahama. Wchodzili oni do grona potomków Abrahama poprzez ryt obrzezania, stając się tym samym Żydami.
Dyspensacjoniści zakładają zazwyczaj, że przymierze Abrahamowe zawarte z patriarchą i jego potomstwem ograniczało się do "nasienia" naturalnego — do etnicznego Izraela. Jednak jak widzieliśmy, nawet Stary Testament zadaje kłam temu poglądowi. Poganie mogli przyłączać się do ludu Bożego, ubiegać o obrzezanie, a tym samym uzyskanie statusu członków przymierza (Wyj 12,43–49). Przymierze w takim ujęciu jawi się jako rzeczywistość zasadniczo religijna, a nie rasowa. Było to prawdą w Starym Testamencie, a stało się jeszcze bardziej aktualne w Nowym (Ef 2,11–22). W gruncie rzeczy jedna z najważniejszych różnic między Starym i Nowym Przymierzem polega na tym, że poganie nie muszą już dokonywać obrzezania i stawać się Żydami w celu dołączenia do ludu przymierza (Dz 15,1nn; Gal 5,2–3). Dzieje się tak nie bez powodu — wszyscy ludzie zjednoczeni z Chrystusem przez wiarę stają się potomstwem Abrahamowym.
W 3 rozdziale Listu do Galatów autor daje wyraźnie do zrozumienia, że "potomstwem" Abrahama, które zapowiadał Stary Testament, jest sam Jezus Chrystus (werset 16). Tak jak utożsamia się Jezusa z prawdziwym dziedzicem tronu Dawida w ramach przymierza Dawidowego (Dz 2,25–36), tak samo zostaje on uznany za prawdziwego potomka przymierza Abrahamowego. Ogólna wymowa Gal 3 sprowadza się do tego, że przymierze Abrahamowe nie jest w pierwszym rzędzie natury rasowej, ale religijnej (pamiętajmy, że prawda ta była aktualna już w czasach Starego Testamentu, choć nie dochodziła do głosu tak wyraźnie). Przymierze Abrahamowe odnosi się nie tyle do żydowskich rytuałów, ceremonii czy nawet Prawa Mojżeszowego (Gal 3,17), ale do suwerennej decyzji Boga, który wybiera swój lud, zjednoczony przez wiarę z Chrystusem (wersety 16 i 29). I jak naturalne potomstwo Dawida, któremu przyobiecano tron Izraela, symbolizowało i wskazywało na prawdziwego potomka królewskiego — Chrystusa (Dz 2,19–36), tak też naturalne potomstwo Abrahama, któremu Bóg przyobiecał w ramach przymierza więź, ziemię, ciągłość i błogosławieństwo, symbolizowało i wskazywało na prawdziwego potomka Abrahama — Chrystusa.
Jednak ponieważ dyspensacjoniści nie pozwalają Nowemu Testamentowi interpretować Starego, obstają przy rozróżnieniu między Izraelem i Kościołem — rozróżnieniu, na które nie ma miejsca w Nowym Testamencie. Stanowi to zaprzeczenie słów Jezusa, który nie utożsamiał potomstwa Abrahamowego z naturalną "sukcesją" fizycznych potomków, ale z tymi, którzy praktykują wiarę i czyny Abrahama (J 8,39–40). Oczywiście dyspensacjonista może odeprzeć ten zarzut twierdząc, że o ile Nowy Testament rzeczywiście włącza zbawionych pogan do przymierza Abrahamowego, nie oznacza to zarazem, że przymierze to jest równoważne z Kościołem. Problem z takim podejściem polega jednak na tym (za chwilę szerzej na ten temat), że Paweł w innych miejscach utożsamia Kościół ze "społecznością Izraela" i z "przymierzami obietnicy" (Ef 2,12; por. 1,23; 2,19–22), a zatem postrzega Kościół nowotestamentowy jako spadkobiercę obietnic przymierza Abrahamowego.
Jeśli tak jest w istocie, to nie może być prawdą dyspensacyjna koncepcja zasadniczego rozróżnienia między Izraelem i Kościołem. Etniczny Izrael swoją genezę etniczną i religijną wywodzi od Abrahama, ale zdaniem Chrystusa i Pawła, Abraham jest ojcem wyłącznie tych, którzy przez wiarę przynależą do Chrystusa, niezależnie czy są to etniczni Żydzi, czy poganie. To chrześcijanie są prawdziwym potomstwem Abrahama. Przymierze Abrahamowe przekracza wszelkie bariery rasowe. Przekraczało je nawet w czasach Starego Testamentu, ale jeszcze mocniej widać to w epoce nowotestamentowej. Oznacza to, że nie wolno nam dokonywać rozróżnienia na Izrael jako jeden lud Boży i Kościół jako drugi lud Boży, jak ma to miejsce w dyspensacjonizmie. A skoro to rzekome rozróżnienie — stanowiące zdaniem Ryriego "istotę dyspensacjonizmu" — nie może się ostać w świetle nauczania Jezusa i Pawła, sam dyspensacjonizm okazuje się być fałszywy. Jeśli — jak uczy List do Galatów — potomstwo Abrahama obejmuje Chrystusa i wszystkich ludzi zjednoczonych z Nim przez wiarę; jeśli potomstwu temu przysługuje prawo do obietnic przymierza Abrahamowego (więź, ziemia, ciągłość, błogosławieństwo — zob. dalej); jeśli wreszcie postanowienia tego przymierza — niegdyś ograniczone w swym zasięgu do etnicznych Żydów (względnie do tych, którzy stawali się częścią narodu żydowskiego poprzez obrzezanie) — obecnie obejmują wszystkich ludzi złączonych przez wiarę z Chrystusem, to wynika z tego niezbicie, że dyspensacjonistyczne rozróżnienie między Izraelem i Kościołem — "istota dyspensacjonizmu" — nie może być słuszne. Jeśli zaś nie jest, to nieprawdą jest również cały system dyspensacjonistyczny.
Co więcej, jeśli odrodzeni poganie są dziedzicami przymierza Abrahamowego, przysługuje im prawo do związanych z nim obietnic. Nie da się wykazać, jak próbują argumentować niektórzy dyspensacjoniści, że chrześcijanie maja prawo do części — ale nie do wszystkich — obietnic, czy że są dwa rodzaje potomstwa Abrahama — to przecież pogląd, który Paweł potępia wprost (Gal 3,16). Zwróciłem na to uwagę pewnemu zagorzałemu dyspensacjoniście, który odparł: "Poganie mają udział w obietnicach duchowych, ale nie materialnych, które stosują się wyłącznie do Żydów". Jednak tego rodzaju dualizm nie znajduje poparcia w Biblii, i żaden żydowski uczestnik przymierza nawet przez chwilę nie zastanawiałby się nad sensownością tej koncepcji. Wiedziałby bowiem, że nie można oddzielić od siebie obietnic duchowych i fizycznych, a Nowy Testament w żaden sposób nie zmienia postaci rzeczy, z tym jednym zastrzeżeniem, że poszerza zakres obietnicy związanej z ziemią (zob. rozdział 4). Nie można dowolnie, bez właściwego uzasadnienia, reedukować zakresu obietnic, do których — zgodnie z nauczaniem List do Galacjan w wersetach 3,16 i 29 — Kościół ma pełne prawo. A wierzący poganie mają przecież prawo do tego wszystkiego, do czego mają prawo wierzący Żydzi.
Wynika to wyraźnie nie tylko z fragmentów takich jak Gal 3,29, ale także Ef 2,11–13.19.20. W tym fragmencie Paweł zapewnia swoich pogańskich czytelników, że o ile przed nawróceniem byli oddzieleni od społeczności Izraela, a tym samym od Bożego planu zbawienia w ramach przymierza (Ef 2,12), obecnie, jako nawróceni wierzący, są jednocześnie dziedzicami żydowskiego odkupienia, przymierza i obietnic (2,13–19). Bóg zjednoczył nawróconych Żydów i pogan w ramach planu zbawienia, burząc barierę rasowej wrogości między tymi dwoma grupami ludzi (werset 15). Przed dokonaniem dzieła odkupienia przez Chrystusa na krzyżu, poganie zmuszeni byli do przyjęcia żydowskiej tożsamości, aby dostąpić korzyści przymierza Abrahamowego. Teraz zyskują dostęp do tego przymierza wyłącznie na podstawie wiary w Chrystusa. Aby stać się potomstwem Abrahama i odziedziczyć obietnice przymierza, nie muszą przyłączać się do Izraela w wymiarze etnicznym, narodowym.
Oczywiście jeśli dziedzicami obietnic przymierza są nawróceni Żydzi i poganie w Kościele Nowego Przymierza, to Kościół zastąpił starotestamentowy Izrael w roli wybranego ludu Bożego. A skoro Kościół stał się nowym ludem przymierza, nie można wprowadzać rozróżnienia na Izrael i Kościół, jak upierają się dyspensacjoniści.
3. Nowy Testament naucza, że Nowe Przymierze wypełnia się w obecnej erze (Jer 31,27–34; Ez 37,15–28; Łk 22,20; Hbr 8,7–13; 10,12–18; 2 Kor 3,6)
Proroctwa starotestamentowe zapowiadają czas, gdy Bóg włoży swoje Prawo w serca "domu Izraelowego", przebaczy i ostatecznie zgładzi grzechy swego ludu oraz dokona duchowego odrodzenia olbrzymiej jego części (to kolejny argument przemawiający za słusznością postmilenizmu). Fragmenty w Księdze Jeremiasza i Ezechiela to tylko dwa przykłady takich proroctw. Motyw ten określa się mianem zapowiedzi "Nowego Przymierza". Za każdym razem, gdy jest o nim mowa, dotyczy wyraźnie Izraela i Żydów, jako adresatów tegoż przymierza. Proroctwa zapowiadające nastanie Nowego Przymierza nigdy nie mówią, że jego błogosławieństwami cieszyć się będą poganie czy też Kościół składający się z pogańskich członków. Motyw Nowego Przymierza jest jednak istotny w naszej argumentacji z tego względu, że odwołuje się do niego bardzo wyraźnie kilka znaczących tekstów nowotestamentowych.
Gdybyśmy ograniczyli się jedynie do lektury Starego Testamentu, musielibyśmy przyznać rację dyspensacjonistom, że Nowe Przymierze dotyczy wyłącznie Izraela etnicznego, naturalnego potomstwa Abrahama (oraz pogan, którzy przyłączyli się do narodu izraelskiego). Powinniśmy jednak czytać całą Biblię, jeśli chcemy odkryć Boże nauczanie na jakikolwiek temat. Ważne jest również, aby interpretować Stary Testament w świetle Nowego — to znaczy w kontekście późniejszego objawienia Bożego. Nie chodzi o to, że objawienie nowotestamentowe jest lepsze, dokładniejsze czy bardziej autorytatywne niż Stary Testament; nie udziela również lepszych wskazówek etycznych. Daje natomiast pełniejszy obraz woli Bożej niż księgi starotestamentowe. Tak właśnie ma się sprawa z motywem Nowego Przymierza — to doskonały przykład, jak należy odczytywać Stary Testament w świetle Nowego.
Pierwsza wskazówka, że "Izrael" czy też "dom Jakuba" — wzmiankowany w Starym Testamencie jako wyłączny adresat Nowego Przymierza — nie oznacza jedynie narodowego, etnicznego Izraela, znajduje się we fragmencie opisującym ustanowienie przez naszego Pana komunii podczas Ostatniej Wieczerzy (Łk 22,30; słowo przetłumaczone jako "testament" w innych miejscach oznacza również "przymierze" — te dwa terminy są w zasadzie synonimiczne). Podczas wspólnej wieczerzy z uczniami, Jezus identyfikuje swoją krew, która zostanie przelana na krzyżu (tutaj symbolizuje ją "owoc winnego krzewu"), z Nowym Przymierzem. Naszym celem nie jest teraz wyczerpujące omówienie znaczenia tego związku. Chodzi raczej o to, że powiązanie krwi Pana z Nowym Przymierzem definiuje, a właściwie redefiniuje adresatów tego przymierza w porównaniu z zapowiedziami starotestamentowymi. Jest przecież nie do pomyślenia, że intencją Chrystusa — wskazującego na swoje przelanie krwi jako inaugurację Nowego Przymierza — było ograniczenie tego przymierza wyłącznie do naturalnych, etnicznych Żydów. W przypowieściach nauczał już wcześniej, że Bóg zawiesza swoje działanie względem niewierzącego, opornego Izraela i zwraca się do wierzących pogan (Mt 20,1–16; 21,28–45; 22,1–14; 23,34–39). Chrystus nie pozostawił cienia wątpliwości, że owoce jego odkupieńczej śmierci nie obejmują jedynie narodu izraelskiego, co zresztą dobrze rozumieli — ku swemu nieskrywanemu oburzeniu — faryzeusze (Mt 21,45–46).
Można wskazać na bardziej oczywisty argument przemawiający za tym, że Nowe Przymierze obejmuje cały lud Boży, wszystkich wierzących Żydów i pogan. Mam na myśli fakt, że wszystkie kościoły chrześcijańskie obchodziły pamiątkę posiłku symbolizującego Nowe Przymierze (1 Kor 11,20–34). Udział w krwi Nowego przymierza, którą symbolizuje wino komunijne, mają wszyscy przystępujący z wiarą do stołu eucharystycznego — cały Kościół Chrystusowy.
Na podobnej zasadzie Paweł w 2 Kor 3,6 mówi o sobie, że jest sługą Nowego Przymierza. Być może najważniejszym motywem tego fragmentu jest kontrast zarysowany przez autora pomiędzy własną posługą na rzecz Nowego Przymierza i służbą Starego Przymierza pełnioną przez Mojżesza (wersety 13 i 14). Służba dla Kościoła w Nowym Przymierzu jest bardziej chwalebna niż posługa na rzecz samego Izraela w czasach starotestamentowych (ten motyw podejmuje na większą skalę List do Hebrajczyków). Paweł wskazuje, że oczy większości Żydów są zasłonięte, tak że nie rozumieją znaczenia Starego Testamentu (wersety 14 i 15), i że ta zasłona zostaje zdjęta wtedy, gdy Żydzi zwracają się do Chrystusa (16). Ma to niezwykłe konsekwencje dla naszych rozważań. Paweł wydaje się twierdzić, że Nowe Przymierze od zawsze odnosiło się do Bożego dzieła odkupienia w Chrystusie, w którym mieli uczestniczyć nie tylko nawróceni Żydzi, ale cały Kościół. Jednak ponieważ Żydzi nie ufają Chrystusowi, nie rozumieją znaczenia Starego Testamentu. Paweł, posługujący wielonarodowemu Kościołowi, jest sługą Nowego Przymierza, którego znaczenia nie pojmują niewierzący Żydzi.
Wreszcie należy zauważyć dwukrotne powtórzenie motywu Nowego Przymierza w Liście do Hebrajczyków z odwołaniem do Księgi Jeremiasza (8,7–13 i 10,12–18). Przesłanie obu fragmentów jest podobne do nauczania Jezusa ustanawiającego komunię: Chrystus zainaugurował Nowe Przymierze poprzez swą odkupieńczą śmierć (zob. także Hbr 9,15; por. 10,20). Nie można rozumieć korzyści Nowego Przymierza wynikających z ofiary Chrystusa w taki sposób, jakoby dotyczyły jedynie etnicznego Izraela. Łącząc obietnicę ustanowienia Nowego Przymierza ze śmiercią Chrystusa, Nowy Testament pokazuje, że adresatami tego przymierza są członkowie Kościoła Chrystusowego — zarówno Żydzi, jak i poganie. Jeśli to prawda, to fragmenty ze Starego Testamentu, w których mówi się o zawarciu Nowego Przymierza z Izraelem, Żydami czy domem Jakuba, odnoszą się nie narodu izraelskiego, ale do Nowego Izraela, wielonarodowego i wielorasowego Kościoła Jezusa Chrystusa.
Nowotestamentowe nauczanie na temat przymierza ("Nowy Testament" znaczy w istocie "Nowe Przymierze") zadaje dyspensacjonizmowi śmiertelny cios. Jeśli bowiem uczestnikami Nowego Przymierza — określanymi przez Stary Testament mianem Izraela — okazują się w epoce nowotestamentowej nawróceni Żydzi i poganie w Kościele, możemy być pewni, że w Bożym planie nie ma żadnego rozróżnienia między Izraelem i Kościołem. Kościół zastąpił starotestamentowy Izrael. A zatem to, co Ryrie nazywa "istotą dyspensacjonizmu", jest błędem, a zbudowany na nim system teologiczny jest nieprawidłowy.
4. Nowy Testament uczy, że odbudowa przybytku Dawidowego realizuje się w obecnej erze poprzez pełne włączenie pogan do Bożego przymierza (Dz 15,13–21; Am 9,11–12)
15 rozdział Dziejów Apostolskich stanowi relację z tak zwanego soboru Jerozolimskiego. Sobór ten zwołano z jednego powodu — chodziło o właściwe ustosunkowanie się do palącej "kwestii pogańskiej". Jak kilkakrotnie wzmiankowałem powyżej, poganie w czasach Starego Testamentu mogli przyłączyć się do ludu przymierza wyłącznie pod warunkiem przyjęcia narodowości żydowskiej — to znaczy poprzez obrzezanie wszystkich mężczyzn. W miarę rozwoju działalności chrześcijańskiej na terenach pogańskich, zwłaszcza poprzez posługę Pawła, narastały wątpliwości dotyczące ewentualnej zmiany w Bożym podejściu do pogan. Jedno z najważniejszych pytań, jakie sobie zadawano, wiązało się z kwestią obrzezania — czy poganie ciągle muszą odbywać ten ryt, aby dostąpić udziału w przymierzu? Czy muszą spełniać inne żydowskie rytuały (wersety 1–5)? Piotr dowiedział się wcześniej poprzez wizję otrzymaną od Boga (rozdział 10), że przesłanie o zbawieniu w Chrystusie obejmuje także pogan, nie narzucając na nich konieczności stania się Żydami. Przekazał radzie takie właśnie stanowisko — obecnie nie ma "żadnej różnicy między nami [Żydami] a nimi [poganami]" (Dz 15,9). Paweł i Barnaba opowiadają radzie o Bożych dziełach wśród pogan, które widzieli na własne oczy podczas podróży misyjnych, a następnie Jakub, najwyraźniej pełniący rolę rzecznika, wydaje ostateczny werdykt — poganie nie muszą już stawać się Żydami (i dokonywać obrzezania) w celu dołączenia do ludu przymierza. Choć powinni unikać łamania odwiecznego Prawa Bożego (werset 20), nie należy wymagać od nich obrzezania ani przestrzegania typowo żydowskich rytuałów związanych ze Starym Przymierzem. W swej przemowie Jakub cytuje proroka Amosa (Am 9,11–12), który zapowiada odbudowę "przybytku [domu] Dawida" (metafora oznaczająca królestwo Judy przyobiecane Dawidowi [2 Sam 7,16] oraz cały Izrael [Dz 15,14]), po tym jak Bóg "przesieje dom Izraela pomiędzy narodami" za ich przewinienia (Am 9,9). Jedno z błogosławieństw zapowiadanej przez proroka "odbudowy" wiąże się z odzyskaniem "resztki Edomu" (Edomici byli potomkami Ezawa i zwyczajowymi wrogami Izraelitów). Gdy Jakub powołuje się na tekst z Księgi Amosa, słowo "Edom" zastępuje słowem "narody", "poganie", interpretując proroctwo w taki sposób, że odbudowa domu Dawida spowoduje nawrócenie pogan do Pana. Odbudowa "przybytku Dawidowego" realizująca się w epoce apostolskiej oznacza zatem przyjęcie do Kościoła chrześcijańskiego licznych pogan, tak jak zapowiedział to prorok Amos.
Należy podkreślić, że gdy Bóg odwraca się od etnicznego Izraela rozumianego jako naród (Dz 13,44–52), odbudowuje przybytek Dawida, co przyczynia się do powołania i nawrócenia licznych pogan. Bóg burzy fizyczny dom Dawida, odbudowując jednocześnie prawdziwy "przybytek Dawidowy". Przymierze Dawidowe wypełnia się w Kościele Nowego Przymierza. Jeśli to prawda, że odbudowa przybytku Dawidowego — królewskiej linii Dawida i Izraela w ogólności — odbywa się w ramach Kościoła, a Bóg jednocześnie zawiesza swoje działanie względem niewierzącego i buntowniczego narodu izraelskiego, to Kościół Nowego Przymierza zastępuje etniczny Izrael, stając się Prawdziwym Izraelem, któremu przysługują wszystkie obietnice i do którego odnoszą się wszystkie ostrzeżenia dotyczące Izraela narodowego, starotestamentowego.
Jeśli tak, to nie może być prawdą dyspensacjonizm, którego istotę stanowi rozróżnienie między etnicznym Izraelem i Kościołem Nowego Przymierza.
5. Nowy Testament nazywa wierzących pogan prawdziwymi Żydami (Rz 2,28–29; 9,6–9.22–30; Gal 6,15–16)
Najbardziej oczywisty dowód, ze nowotestamentowy Kościół zajął miejsce Izraela jako lud Boży, pojawia się w tych fragmentach, w których członków Kościoła (jakiejkolwiek rasy) identyfikuje się jako prawdziwych Żydów. Widzieliśmy już, że w Ewangelii Jana (8,39–40) Jezus poucza faryzeuszy, iż nie są potomstwem Abrahamowym, ponieważ nie wykonują "dzieł Abrahama". Wypływa z tego wniosek, że ci, którzy wypełniają te dzieła, są faktycznym potomstwem Abrahama. Czy to odnosi się jedynie do wierzących Żydów? Zdaniem Pawła — nie. W Liście do Rzymian (2,24–29) napomina nienawróconych Żydów za ich grzechy i obłudę. Pokładali oni ufność w swoim żydowskim rodowodzie oraz niedoskonałym przestrzeganiu Prawa (a zatem je łamali — Rz 2,1), zamiast zaufać Chrystusowi. Paweł przestrzega ich, że jeśli poganie ("nieobrzezanie") przestrzegają Prawa, zostaną uznani za obrzezanych (to znaczy pobożnych Żydów, lud przymierza), natomiast jeśli etniczni Żydzi nie przestrzegają Prawa, ich obrzezanie na nic się nie przyda — zostaną osądzeni tak jak ludzie nieobrzezani i nienawróceni. "Bo Żydem nie jest ten, który nim jest na zewnątrz, ani obrzezanie nie jest to, które jest widoczne na ciele, ale prawdziwym Żydem jest ten, kto jest nim wewnątrz, a prawdziwym obrzezaniem jest obrzezanie serca" (wersety 28 i 29). Brzmi to prawie dokładnie tak, jak postanowienia Nowego Przymierza, o którym mówiliśmy wcześniej, w ramach którego Bóg obiecuje umieścić nowe, wierzące serce we wnętrzu ludu przymierza, w prawdziwych Izraelitach — w tych, którzy ufają Chrystusowi. Prawdziwymi Żydami są ci, których serce jest w porządku wobec Boga — to członkowie Kościoła.
Nie można wyrazić tej myśli jaśniej, niż zrobił to Paweł w dalszej części Listu do Rzymian (9,6b–8.24.25). Naucza tam, że słowo Boże w formie obietnic przymierza (werset 4) nie pozostaje bezskuteczne, mimo że większa część etnicznego Izraela odrzuciła przymierze przez swoją niewiarę. Na ich miejsce Bóg powołuje "naczynia objęte zmiłowaniem" (wersety 23–30):
Nie wszyscy bowiem, którzy pochodzą od Izraela, są Izraelem, i nie wszyscy, przez to, że są potomstwem Abrahama, stają się jego dziećmi, lecz w Izaaku uznane będzie twoje potomstwo [Rdz 21,12], to znaczy: nie synowie co do ciała są dziećmi Bożymi, lecz synowie obietnicy są uznani za potomstwo. (Rz 9,6b–8)
Dlaczego potomstwo spośród pogan zostaje uznane "w Izaaku", mimo że był on naturalnym potomkiem Abrahama? Jest tak dlatego, że Izaak był dzieckiem "obietnicy", potomkiem udzielonym Abrahamowi w sposób nadnaturalny, w przeciwieństwie do Izmaela — potomka wyłącznie naturalnego, cielesnego (Gal 4,23n). Tutaj okazuje się, że rodowód naturalny nie jest wystarczający. To, co ponadnaturalne, przewyższa (choć nie eliminuje) naturalne w Bożym planie odkupienia. Czy to oznacza, że ludzie wchodzący w skład etnicznego Izraela zostają automatycznie wyłączeni z przymierza Bożego? Oczywiście nie, skoro Bożym planem jest włączenie tak zbawionych Żydów, jak i pogan, do swego Kościoła (Rz 11,25–32). Bóg pragnie, abyśmy rozumieli, że liczy się nie potomstwo ciała, ale potomstwo obietnicy. Potomstwo obietnicy to prawdziwy Izrael, autentyczni Żydzi.
Podobnie w Rz 9,24–29 Paweł czterokrotnie cytuje Stary Testament (Oz 1,10; 2,23; Iz 10,22 i 13,19), aby wykazać, że plan przymierza i odkupienia opracowany przez Boga nie został zniweczony przez niewiarę etnicznego Izraela. Wszyscy ci, którzy położyli swoją ufność wyłącznie w Chrystusie (Rz 9,30–10,5), budują Kościół Nowego Przymierza, który zastąpił niewierzący, zbuntowany Izrael etniczny, stając się nowym, prawdziwym Izraelem. W Liście do Galatów nazwany jest on "Izraelem Bożym" (Gal 6,15–16) — określenie to nie może odnosić się jedynie do wierzących Żydów, ponieważ przesłanie wersetów 12–15 jest takie, że żydowskie obrzezanie nie jest już potrzebne jako oznaka włączenia do przymierza — obecnie liczy się "nowe stworzenie", zjednoczenie przez wiarę z Chrystusem (2 Kor 5,17). "Izrael Boży" obejmuje tych wszystkich, którzy stali się nowym stworzeniem w Chrystusie. Kościół Nowego Przymierza jest Nowym Izraelem.
Wnioski
Celem tego rozdziału nie było obalenie poszczególnych doktryn dyspensacjonizmu — wymagałoby to poświęcenia oddzielnej książki. Próbowałem raczej pokazać, że "istota dyspensacjonizmu" (Ryrie) — rozróżnienie w Bożym planie na narodowy, etniczny Izrael i nowotestamentowy Kościół niwelujący podziały rasowe — załamuje się pod wpływem lektury Starego Testamentu w świetle Nowego. Jeśli pozwolimy Biblii interpretować samą siebie, istota dyspensacjonizmu okazuje się fałszywa, a skoro tak, to wadliwy jest również cały system dyspensacyjny.
Rozdział 2: Problem z premilenizmem
Mówiąc o "premilenizmie" mam na myśli wyłącznie premilenizm "niedyspensacyjny" (historyczny). Wszyscy dyspensacjoniści są premilenistami, ale historyczni premileniści nie są dyspensacjonistami. Premilenizm w postaci historycznej zazwyczaj uznaje podstawową prawdę wyrażoną w rozdziale pierwszym — Kościół Nowego Przymierza zastąpił starotestamentowy Izrael jako nowy lud Boży. Historyczni premileniści nie mogą zatem zaliczać się do dyspensacjonistów. Jednak kierowani swoistym rozumieniem 20 rozdziału Księgi Objawienia utrzymują, że Chrystus powróci na ziemię przed czasem wszechogarniającego, zaprowadzonego przez Boga pokoju na ziemi — przed nastaniem Milenium. W rzeczy samej premileniści sądzą, że przyjście Chrystusa zainauguruje Milenium. Wierzą, że pod koniec tego okresu (który może, ale nie musi trwać dosłownie tysiąc lat), Chrystus przeprowadzi sąd ostateczny, oddzieli niewierzących od chrześcijan oraz wprowadzi tych ostatnich do stanu wiecznej szczęśliwości. Żaden inny fragment Pisma Świętego nie mówi o takim rozwoju wydarzeń, ale premileniści są przekonani, że taka właśnie nauka płynie z 20 rozdziału ostatniej księgi Biblii.
Streszczenie stanowiska premilenijnego
Premilenizm opiera się zasadniczo na interpretacji fragmentu 20,5–6 z Księgi Objawienia. Z tego powodu niniejszy rozdział będzie dużo krótszy niż rozdział pierwszy. Jeśli uda nam się wykazać, dlaczego premilenijna interpretacja tego fragmentu jest błędna, obalimy tym samym cały premilenizm.
Określenie "Milenium" wywodzi się właśnie ze wspomnianego fragmentu. Nie znajdujemy go w tekście bezpośrednio, ale za to sześciokrotnie pojawia się zwrot "tysiąc lat". Tysiącletnie panowanie Chrystusa to okres uwięzienia Szatana, który nie będzie w stanie zwodzić narodów, a chrześcijańscy męczennicy, którzy odmówili oddania czci bestii (jakkolwiek rozumiemy to pojęcie), będą panować wraz z Chrystusem (20,3–4).
Wersety 5 i 6 mówią o pierwszym zmartwychwstaniu, zakładając, że będzie jeszcze inne zmartwychwstanie, tak jak i druga śmierć z wiersza 6 — za wzmianką o niej kryje się założenie, że jest także pierwsza śmierć. Zdaniem premilenistów najbardziej oczywiste odczytanie wersetu 5 zakłada, że skoro drugie zmartwychwstanie następujące pod koniec Milenium ma charakter fizyczny, fizyczne jest również zmartwychwstanie pierwsze — zmartwychwstanie odkupionych, którzy "żyją i panują" z Chrystusem na ziemi. To kwestia o znaczeniu fundamentalnym dla premilenizmu, którego prawdziwość zależy właśnie od tego, czy pierwsze zmartwychwstanie należy rozumieć dosłownie. Jeśli tak, to męczennicy rzeczywiście zmartwychwstaną i będą panowali z Chrystusem przez okres tysiąca lat (premileniści zakładają, że będzie to panowanie na ziemi). Pod koniec Milenium zmartwychwstaną "inni ze zmarłych" (werset 5) — najwyraźniej zmartwychwstanie to obejmie wszystkich nienawróconych ludzi. Następnie zostaną oni osądzeni i poniosą "śmierć drugą" (6), karę w piekle (14 i 15), podczas gdy chrześcijanie wejdą do wiecznej szczęśliwości.
Problem
Po pierwsze należy zauważyć, że nie ma w tym fragmencie wyraźnej deklaracji, jakoby Chrystus miał panować fizycznie na ziemi, jak twierdzą premileniści. W rozdziale 4 powiemy więcej o tym, że Chrystus panuje już teraz w niebie. Nie ma dobrego uzasadnienia, dla którego mielibyśmy zakładać, że niebiański tron Chrystusowego panowania nie obejmuje również królewskich rządów z 20 rozdziału Księgi Objawienia. Rozmaicie interpretowany rozdział 19 przedstawia Chrystusa na białym koniu, któremu towarzyszą zastępy niebieskie, toczącego wojnę z narodami ziemi (wersety 11–21). To jednak fragment na temat sądu, a nie ziemskiego, fizycznego panowania Boga. A zatem nawet jeśli werset 20,5 odnosi się do zmartwychwstania ciał, nie wymaga wcale przyjęcia dosłownego, ziemskiego panowania Chrystusa, jak uczą premileniści.
Niemniej jednak trudno sobie wyobrazić masowe zmartwychwstania w oddzieleniu od drugiego przyjścia Chrystusa, i w tym miejscu premileniści mają rację. Mylą się jedynie w tym, że sugerują dwa zmartwychwstania fizyczne przedzielone okresem Milenium. Otóż w Biblii mianem zmartwychwstania określa się często nowe narodzenie (Jr 11,25–26; Ef 2,1–6). Co więcej, w Ewangelii Jana 5,25–29 odrodzenie rozumiane jako zmartwychwstanie duchowe pojawia się w kontekście zmartwychwstania fizycznego, zupełnie tak jak w Księdze Objawienia 20. Umarli, którym Ojciec i Syn dają życie teraz, "żyją" w wymiarze duchowym (werset 25). Z grobów powstaną niegdyś tak dobrzy, jak i źli — zmartwychwstaną cieleśnie, aby wejść do stanu, w którym spędzą wieczność (wersety 28–29). W świetle innych fragmentów biblijnych najlepszym sposobem rozumienia "pierwszego zmartwychwstania" z 20 rozdziału Księgi Objawienia jest utożsamienie go ze zmartwychwstaniem duchowym dokonującym się podczas odrodzenia człowieka w dowolnej epoce historycznej.
We wszystkich innych fragmentach poza omawianym tekstem, które odnoszą się do zmartwychwstania, traktuje się je jako pojedyncze wydarzenie. Zostaną wtedy osądzeni zarówno ludzie zbawieni, jak i potępieni. Zwróciliśmy uwagę na J 5,25–29, ale to samo widać w J 6,39–45, gdzie sprawiedliwi mają zmartwychwstać w "dniu ostatecznym". W 1 Liście do Koryntian 15,22–23 nie ma wzmianki o zmartwychwstaniu zbawionych wraz z niezbawionymi jak w Ewangelii Jana i w Księdze Objawienia, ale stwierdza się tam wyraźnie, że "koniec" nastąpi podczas powrotu Chrystusa. Nie ma miejsca na Milenium, które rozciągałoby się między fizycznym zmartwychwstaniem ludzi nawróconych i odrębnym cielesnym zmartwychwstaniem ludzi nienawróconych.
Problem premilenizmu polega na tym, że w systemie tym próbuje się zbudować stanowisko eschatologiczne na pojedynczym tekście, który w dodatku znajduje się w księdze o niezwykle wysokim natężeniu symboli i metafor (co zresztą uznają sami dyspensacjoniści). Co więcej, stanowisko to stoi w sprzeczności z innymi, bardziej zrozumiałymi i jednoznacznymi fragmentami biblijnymi, które mówią na ten sam temat. Postmileniści (a także amileniści) interpretują pierwsze zmartwychwstanie z Obj 20,5–6 jako odrodzenie — przemawiają za tym inne fragmenty biblijne, które wymieniłem powyżej. Panowanie męczenników (warto zwrócić uwagę na słowo "dusze", a nie "ciała" w wersecie 4) to ich obecne królowanie wraz z Chrystusem na tronie Dawida (zob. rozdział 4). Taka interpretacja pasuje lepiej do nauczania biblijnego, z którego wynika, że Chrystus panuje już teraz i że będzie tylko jedno zmartwychwstanie — obejmujące sprawiedliwych i niesprawiedliwych — "na końcu" (1 Kor 15,24), "w dniu ostatecznym" (J 6,39–54).
Wnioski
W przeciwieństwie do dyspensacjonizmu premilenizm nie jest oczywistym nieporozumieniem odnośnie przesłania całej Biblii — stanowi raczej nieporozumienie na tle pojedynczego tekstu. Niestety system ten wywiera dużo większy wpływ na całokształt poglądów teologicznych i praktyk ludzi wierzących, niż można by się tego spodziewać po jednym fragmencie. Jednak jeśli weźmiemy pod uwagę całe objawienie biblijne, przekonamy się, że premilenijna interpretacja Księgi Objawienia nie oddaje sprawiedliwości temu, czego faktycznie naucza sama Biblia.
Rozdział 3: Amilenijna anomalia
Na czym polega amilenizm? To pogląd, że Chrystus ustanowił Milenium podczas swego pierwszego przyjścia (lub gdzieś pomiędzy pierwszym i drugim pojawieniem się na ziemi), a proroctwa o królestwie ze Starego Testamentu spełniają się w Kościele bądź w zmarłych świętych przebywających w niebie, w wieczności. "A" w słowie "amilenizm" oznacza "nie" — nie ma Milenium. Zdanie to nie jest jednak do końca słuszne. Amileniści nie negują Milenium z 20 rozdziału Księgi Objawienia — negują natomiast rodzaj Milenium, za którym opowiadają się pre- i postmileniści. Nie zgadzają się, jakoby miał nastać na ziemi czas Bożego pokoju i pomyślności — czy to przed powrotem Chrystusa (jak głoszą postmileniści), czy po nim (jak chcą premileniści).
Amilenizm dobrze zaczyna i kiepsko kończy. Wychodzi z prawidłowego założenia, że Nowy Testament powinien interpretować Stary — źródłem nauczania eschatologicznego musi być cała Biblia. Jak widzieliśmy w rozdziale 1, takie podejście jest ze wszech miar słuszne. Amilenizm przyjmuje właściwą metodę interpretacji, ale nie posługuje się nią we właściwy sposób. Nie tłumaczy odpowiednio chwalebnych, starotestamentowych obietnic związanych z królestwem. Z tego powodu postmileniści traktują amilenizm podejrzliwie — z jednej strony stanowisko to zakłada właściwą metodę interpretacyjną, ale z drugiej — wnioski, do jakich dochodzą amileniści, są często nieuzasadnione i nieprawidłowe, zwłaszcza w odniesieniu do obietnic królewskich ze Starego Testamentu. To właśnie amilenijna anomalia, której poświęciłem dalszą część tego rozdziału.
Stary Testament przepowiada złotą erę Bożego panowania na ziemi
Stary Testament zawiera mnóstwo proroctw dotyczących złotej ery Bożego panowania na ziemi, podczas której nastanie sprawiedliwość i rozmnożą się ludzie prawi. Wymienię tylko kilka najbardziej znaczących fragmentów. W Księdze Liczb 14,21, w trakcie napiętej rozmowy z Mojżeszem, Bóg obiecuje: "Lecz — na moje życie — napełni się chwałą Pana cała ziemia". Następnie Bóg przysięga, że niewierzące pokolenie żydowskie, które opuściło Egipt, nie zdobędzie panowania nad Kanaanem — Pan wzbudzi pokolenie wierzących, którzy będą Mu ufali i okazywali posłuszeństwo. Najwyraźniej Boże panowanie nad Kanaanem miało stanowić przedsmak tych czasów, gdy chwała Boża napełni całą ziemię (zob. rozdział 4).
Wiele zapowiedzi złotej ery Bożych rządów znajdujemy w psalmach. Przykładowo Psalm 2 zawiera proroctwo, że Syn PANA Jahwe poprosi Ojca o narody ziemi jako swoje dziedzictwo i o jej krańce jako swoją własność (werset 8). Uderzy i pokona wszystkie narody pogan. Psalm 22,28 pokazuje tę rzeczywistość z nieco innej strony: "Przypomną sobie i wrócą do Pana wszystkie krańce ziemi; i oddadzą Mu pokłon wszystkie szczepy pogańskie". Podobne stwierdzenia znajdujemy w Psalmie 47:
Bo Pan najwyższy, straszliwy, jest wielkim Królem nad całą ziemią. On nam poddaje narody i ludy rzuca pod nasze stopy. (...) Gdyż Bóg jest Królem całej ziemi, hymn zaśpiewajcie! Bóg króluje nad narodami, Bóg zasiada na swym świętym tronie. [pogrubienie moje]
Motyw poddania wrogów Boga "pod jego stopy" (wyrażony czasami za pomocą nieco innych sformułowań) pojawia się bardzo często w Piśmie Świętym (Ps 68,23; 91,13; 110,1; Iz 28,3; Mal 4,2–3; Dz 2,35; Rz 16,20; 1 Kor 15,25; Ef 1,22; Hbr 1,13; 2,8). Motyw ten ma swój początek prawdopodobnie w Księdze Rodzaju (3,15), w której znajduje się zapowiedź, że potomstwo kobiety zmiażdży głowę potomstwa węża, a potomstwo węża zmiażdży piętę potomstwa kobiety. Tak czy inaczej, Psalm 47 zapowiada, że Bóg podda narody pod stopy sprawiedliwych.
W Psalmie 72 znajduje się chyba najwyraźniejsze proroctwo dotyczące złotej ery, rządów "syna królewskiego" (Jezusa Chrystusa): "Za dni jego zakwitnie sprawiedliwość i wielki pokój, dopóki księżyc nie zgaśnie. I panować będzie od morza do morza, od Rzeki aż po krańce ziemi. Nieprzyjaciele będą mu się kłaniać, a jego przeciwnicy pył będą lizali. (...) I oddadzą mu pokłon wszyscy królowie, wszystkie narody będą mu służyły" (wersety 7–11). Nastanie wtedy sprawiedliwość (2, 4, 12–14) i obfitość wszelkich dóbr (16). Królowie ziemi pokłonią się Bogu i uczczą Go, Jego Syna i Jego lud (10). Podobne motywy znajdziemy w Psalmie 86, który przepowiada: "Przyjdą wszystkie ludy, które stworzyłeś, i Tobie, Panie, pokłon oddadzą, i będą sławiły Twe imię" (9).
Równie pewni co do przyszłej ery Bożych rządów są także starotestamentowi prorocy. Prorok Izajasz przepowiada nadejście czasów, w których dom Pana zostanie wywyższony ponad całą ziemię. Wiele narodów i ludów zawoła z utęsknieniem do "Boga Jakuba", pozna Pana i nauczy się jego Prawa. Ustaną wszelkie wojny i konflikty międzynarodowe (Iz 2,2–4). Podobnie w rozdziale 11 Księgi Izajasza czytamy o wielkim dniu, w którym z pnia Jessego (linia Dawidowa) wypuści się odrośl (Jezus), która obejmie sprawiedliwe rządy nad całą ziemią. Będzie to era pokoju między ludźmi i harmonijnego współżycia z przyrodą. "Kraj się napełni znajomością Pana, na kształt wód, które przepełniają morze" (werset 9). W rozdziale 42,1–4 mowa jest o słudze Pana (Jezusie Chrystusie), któremu nic nie przeszkodzi w zaprowadzeniu Bożych rządów: On "utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy" (werset 4). Dalej znajdujemy opis nowego nieba i nowej ziemi, na której lud Boży nie zazna już płaczu, długość życia znacznie się wydłuży, pobożni będą bez przeszkód korzystać z owoców swojej pracy a przyroda powróci do harmonijnego kształtu sprzed Upadku (Iz 62,17–25). Opis ten nie może odnosić się do wieczności, ponieważ do tego stanu nie pasują przedstawione symbolicznie kategorie długości życia ludzkiego, pracy rolnej czy przyrody.
Prorok Micheasz (Mich 4,1–5) posługuje się językiem podobnym do Izajasza, opisując czasy wywyższenia domu Bożego, gdy wejdą do niego z radością wszystkie narody, aby poznać Pana i Jego Prawo. Bóg zaprowadzi sprawiedliwe rządy nad narodami ziemi, zapewni ogólnoświatowy pokój i zgodę. Elementy tych zapowiedzi znajdujemy także w Księdze Zachariasza (Zach 9,10) i Malachiasza (Mal 1,11).
Przesłanie Starego Testamentu jest jasne — nastaną takie czasy, gdy Bóg będzie rządził ziemią w sprawiedliwości i świętości poprzez swego Syna i swój lud. Przywiedzie to świat do umiłowania Boga i Jego Prawa, nastanie pokój międzynarodowy i materialna pomyślność ludzi. To jedna z największych nadziei proroków.
Nowy Testament potwierdza obietnice królestwa — nie cofa ich ani nie redefiniuje
Ponieważ amileniści wierzą Biblii, nie negują w żaden sposób istnienia tych proroctw. Popełniają jednak istotny błąd, ponieważ zakładają, że te i inne starotestamentowe obietnice znajdują lub znajdą swoje wypełnienie w Kościele, w osobach zmarłych świętych przebywających w niebie lub w życiu wiecznym — nie obejmą doczesnego świata w taki sposób, o jakim zdaje się mówić Pismo Święte. Amileniści słusznie uznają, że Nowy Testament musi interpretować Stary (sądzą na przykład — choć nie mają racji — że fragmenty nowotestamentowe przepowiadające rozpowszechnienie się zła i odstępstwa podważają taką interpretację proroctw, zgodnie z którą przed powrotem Chrystusa nastanie złota era Bożych rządów na ziemi). W systemie amilenijnym zwycięska metaforyka Starego Testamentu odnosi się przede wszystkim do zwycięstwa Kościoła lub zwycięstwa odniesionego przez świętych w wymiarze wieczności. Tak jak materialne symbole odkupienia ze Starego Przymierza zostały zastąpione przez duchową rzeczywistość odkupienia w Nowym Przymierzu (Hbr 8–10), tak też dosłowne zapowiedzi eschatologiczne w Starym Testamencie ustępują nowotestamentowej rzeczywistości eschatologicznej, która ma wymiar duchowy.
My, postmileniści, zgadzamy się z amilenistami, że Nowy Testament nie opisuje jedynie odtworzenia królestwa czysto materialnego, takiego jak to, w którym rządzili Dawid i Salomon. Zgadzamy się, że rzeczywistość królestwa przekracza czas i historię. Zgadzamy się, że panowanie Chrystusa jest większe niż rzeczywistość ludzka i świat widzialny. Ale nie zgadzamy się, że królestwo nie dotyczy życia doczesnego i społeczeństwa. Stoimy na stanowisku, że królestwo ma na celu podbicie, przejęcie całej ziemi (zob. rozdział 4).
Nowy Testament dokonuje uniwersalizacji kultu Starego Przymierza — nie ogranicza się on obecnie do świątyni i kapłaństwa Aaronowego. Dzięki jednorazowemu przebłaganiu dokonanemu przez Chrystusa — Arcykapłana (Hbr 9), święci mogą oddawać Bogu cześć na każdym miejscu, bez potrzeby ludzkiego pośrednika (Jn 4,21–24; Hbr 10,1–14). Chrystus jest pośrednikiem Nowego Przymierza, adresowanego nie tylko do Żydów w Kanaanie, ale do wszystkich ludzi na całej ziemi.
W Starym Testamencie królestwo Boże miało najczęściej sens lokalny — wiązało się ściśle z Jerozolimą, świątynią i arką przymierza. Ale w erze nowotestamentowej królestwo Boże w Chrystusie ulega uniwersalizacji (Hbr 12,24–29) — przekracza wszelkie bariery i obejmuje całe niebo i ziemię. Jak zauważymy w rozdziale 4, Nowy Testament nie interpretuje fragmentów królewskich ze Starego Testamentu w takim sensie, jakoby obietnica ery Bożych rządów wypełniła się w Kościele lub miała wypełnić się w wieczności. W takim świetle amilenizm dokonuje swego rodzaju "redukcji" królestwa, ponownie nadając mu wymiar lokalny — ograniczony do nieba, Kościoła czy stanu po śmierci w wieczności. Obietnice królestwa obejmują oczywiście te kategorie, ale odnoszą się również do całej ziemi w wymiarze czasowym i historycznym.
Obietnice dotyczące królestwa, które muszą odnosić się do całej ziemi
Znajdujemy w Starym Testamencie takie zapowiedzi chwały przyszłego królestwa, które pomimo swego symbolicznego charakteru w żaden sposób nie dają się zredukować do Kościoła czy wieczności. Cała ziemia, a nie tylko Kościół, odda pokłon naszemu Zbawcy i Królowi, Panu Jezusowi Chrystusowi. Sprawiedliwe rządy Boga rozciągną się na całą ziemię (Ps 47,2; 97,5). Jak widzieliśmy wcześniej — rozważając fragmenty Psalmów (22,27; 47,2–8; 72 i 86,9) — królestwo Boga i Jego Pomazańca obejmuje całą ziemię, łącznie z ziemskimi królami i narodami pogańskimi daleko od Jerozolimy. Zwróciliśmy uwagę, że królestwo to przyczynia się do zaprowadzenia ziemskiej sprawiedliwości i pokoju, złotej ery Bożych rządów, której nie można redukować do Kościoła czy wieczności. O ile można by rozumieć w ten sposób fragment Iz 2,2–4 (choć postmileniści sądzą inaczej), fragment 11,1–10 musi odnosić się do Bożych rządów na ziemi: "Kraj się napełni znajomością Pana, na kształt wód, które przepełniają morze" (werset 9). Gdyby stwierdzenie to odnosiło się do wieczności, nie miałoby większego sensu. Podobnie wspaniałe, sprawiedliwe królestwo zapowiedziane w 42 rozdziale Księgi Izajasza nie może dotyczyć stanu po śmierci i sądzie ostatecznym (Iz 42,1–4). Zredukowane do Kościoła lub wieczności nie mają sensu także inne fragmenty wzmiankowanej powyżej, które opisują pokój na ziemi, pomyślność i sprawiedliwość (konflikty, ubóstwo czy niesprawiedliwość w kontekście wieczności są przecież nie do pomyślenia). Stary Testament nie sugeruje, że obietnice dotyczące królestwa zostaną zrealizowane wyłącznie w Kościele lub w wieczności, a Nowy Testament nie modyfikuje zakresu tych obietnic.
Księgi nowotestamentowe uczą, że Kościół Nowego Przymierza zastąpił Izrael (zob. rozdział 1). Nie uczą jednak, jakoby obietnice o charakterze wiecznym, duchowym, zajęły miejsce obietnic odnoszących się do wymiaru ziemskiego i historycznego. Najważniejsza nadzieja ludu Bożego wiąże się rzeczywiście z niebem (Tt 2,13) — było tak zarówno w przypadku starotestamentowych świętych, jak i współczesnych chrześcijan. Nie oznacza to jednak, że chrześcijanie nie mają nadziei doczesnych. Omówimy je w rozdziale 4.
Wnioski
Anomalia amilenijna polega na tym, że choć stanowisko to przyjmuje właściwe podejście do interpretacji obietnic o królestwie (Nowy Testament interpretuje Stary), nie bierze pod uwagę ogólnoświatowego zasięgu tych obietnic. W kolejnym rozdziale zobaczymy, że Nowy Testament potwierdza powszechny zasięg królestwa, a dodatkowo zapewnia o mocy Chrystusa i Ducha Świętego, dzięki której nastanie i rozwój królestwa Chrystusa to kwestie przesądzone.
Rozdział 4: Co obiecuje postmilenizm?
W pewnym sensie termin "postmilenizm" (tak jak "amilenizm") nie oddaje prawidłowo znaczenia kryjących się za nim poglądów. Choć postmileniści faktycznie utrzymują, że Chrystus powróci po zakończeniu ziemskiego Milenium, ich stanowisko nie opiera się przede wszystkim na jakiejś szczególnej interpretacji tysiącletniego królestwa z 20 rozdziału Księgi Objawienia (tak jak w przypadku premilenizmu). Argumenty przemawiające za postmilenizmem wywodzi się raczej z tych fragmentów, które obiecują: (1) dłuższy okres ziemskiej sprawiedliwości, pokoju i pomyślności; (2) stopniowy rozwój królestwa Boga i Chrystusa w historii ludzkości podczas ery "międzyadwentowej" (w okresie pomiędzy pierwszym i drugim przyjściem Pana); (3) wyjątkową i wszechogarniającą obecność Bożą towarzyszącą Jego ludowi i uzdalniającą go do wypełnienia posłannictwa związanego z rozszerzaniem królestwa Bożego.
Trzeba wyraźnie powiedzieć, że dokładne określenie nastania Milenium w stosunku do drugiego przyjścia Chrystusa nie stanowi najistotniejszego wyzwania dla postmilenistów. W przeciwieństwie do dyspensacjonistów i innych premilenistów, postmileniści nie mają obsesji na punkcie precyzyjnego zdefiniowania stosunków czasowych, ale zajmuje ich królestwo Chrystusa postępujące w czasie, historii i wieczności. Argumenty na korzyść postmilenizmu biorą się głównie z chwalebnych i drogocennych obietnic, które mówią o stopniowym, ale nieubłaganym postępie królestwa Chrystusa zapoczątkowanym w wyniku jego działalności podczas pierwszego przyjścia. Dowody przedstawię pokrótce w dalszej części niniejszego rozdziału.
Fragmenty, które zapowiadają dłuższy okres ziemskiego pokoju, pomyślności i świętości
W rozdziale 3 rozważaliśmy fragmenty ze Starego Testamentu, które zapowiadają erę Bożych rządów. Amileniści sądzą, że zapowiedzi te nie mogą odnosić się do całej ziemi. Nie ulega wątpliwości, że w wielu miejscach w Starym Testamencie Bóg obiecuje czasy pokoju, obfitości i sprawiedliwego współżycia między narodami. Pozostaje jedynie pytanie o charakter tych obietnic, w jaki sposób — i kiedy — zostaną wypełnione. Jak zauważyliśmy, premileniści popełniają błąd, zakładając, że zapowiedzi te nie mogą się spełnić przed powrotem Chrystusa (pamiętajmy, że utożsamiają oni królestwo ze Starego Testamentu z Milenium w 20 rozdziale Księgi Objawienia). Zauważyliśmy również, że mylą się także amileniści — ograniczają oni zakres proroctw o królestwie do Kościoła, do zmarłych świętych zamieszkujących niebo lub do stanu po śmierci w wieczności. W rozdziale 1 zwróciliśmy uwagę, że nowotestamentowa interpretacja Starego Testamentu nie dopuszcza wniosków, do jakich dochodzą dyspensacjoniści. Teraz wykażemy, że użycie tekstów ST w Nowym Testamencie wymaga przyjęcia stanowiska postmilenijnego: (1) Milenium przypada na erę "miedzyadwentową", pomiędzy pierwszym i drugim przyjściem Chrystusa; (2) królestwo Boże nastanie stopniowo, choć zdecydowanie i z mocą, w miarę rozwoju historii ludzkości.
Fragmenty, które zapowiadają stopniowy postęp królestwa Boga i Chrystusa w historii ludzkości w okresie pomiędzy pierwszym i drugim przyjściem Pana
1. Bóg obiecał, że potomstwo Abrahama odziedziczy ziemię (Rdz 17,7–8; 22,15–18; Rz 4,13; Gal 3,29)
W rozdziale 1 zwróciliśmy uwagę, że przymierze Abrahamowe to rzeczywistość obecna w erze nowotestamentowej. Obietnice tego przymierza stanowią własność dzisiejszych chrześcijan. Jedna z tych obietnic to przejęcie przez Izrael kraju Kanaan oraz pokonanie wrogów.
A zatem, czy my — chrześcijanie uczestniczący w Nowym Przymierzu — mamy prawo do kraju Kanaan oraz czy możemy oczekiwać pokonania wrogów? Tak, ale przysługuje nam prawo — a zarazem i odpowiedzialność — do czegoś znacznie większego, co przerasta swoim zakresem tamte obietnice. Gdy Paweł powołuje się w Liście do Rzymian na obietnicę ziemi i błogosławieństwa (Rz 4,13), poszerza jej zakres, tak że obejmuje nie tylko Kanaan, ale całą ziemię. Abraham i jego potomstwo mają "odziedziczyć świat". W Starym Testamencie obietnica ta brzmiała nieco inaczej — odnosiła się zasadniczo do ziemi Kanaan ("Ziemi Obiecanej") oraz do błogosławieństwa, którym miało być dla narodów ziemi potomstwo Abrahama. Paweł interpretuje je jednak szerzej. To kolejny przypadek interpretacji — czy też reinterpretacji — Starego Testamentu w Nowym. Tak jak lud Boży w ramach Nowego Przymierza poszerza swój zakres o wszystkich odkupionych z całego świata, tak też obietnica "kraju na własność" z przymierza Abrahamowego obejmuje teraz całą ziemię. Cała ziemia stanowi przyobiecaną własność ludu Bożego. Murray stwierdza:
Zwrot "będzie dziedzicem świata" wyjaśnia charakter obietnicy danej Abrahamowi i jego potomstwu, mówi nam, na czym ona w istocie polegała. W Starym Testamencie nie ma analogicznie brzmiącego wyrażenia — o co zatem chodzi? Zwykle myślimy o obietnicy złożonej przez Boga Abrahamowi w taki sposób, że w nim będą błogosławione wszystkie rodziny ziemi (por. Rdz 13,14–17; 15,4–5.18–21; 17,2–21; 22; 15–18). W świetle całokształtu nauczania Pawłowego nie można jednak wykluczyć z zakresu tej obietnicy znaczenia mesjańskiego. Z jednej strony obietnica dana jest Abrahamowi — to on będzie dziedzicem świata — ale jest to również obietnica dla jego potomstwa, a zatem nie można jej zredukować do czegokolwiek mniejszego niż ogólnoświatowe królestwo przyobiecane Chrystusowi i złączonemu z Nim duchowemu potomstwu Abrahama. Obietnica ta znajduje swoje ostateczne wypełnienie w porządku nowego nieba i nowej ziemi.
To prawda, że "ostateczne wypełnienie" przymierza Abrahamowego nie nastąpi przed nastaniem wieczności, ale jak sugeruje Murray, "ogólnoświatowe królestwo" rozpoczyna się od Chrystusa i chrześcijan w trwającej obecnie erze Nowego Przymierza. Obietnice złożone Żydom w Starym Testamencie zostały obecnie poszerzone, tak że obejmują już nie tylko Kanaan, ale całą ziemię, która stanowi własność nie etnicznych Izraelitów, ale Prawdziwego Izraela — Kościoła chrześcijańskiego. W części trzeciej niniejszego rozdziału przekonamy się, że obietnica pokonania wrogów Izraela (a więc wrogów Boga) w erze nowotestamentowej spełnia się w Chrystusie. Wielonarodowy, ogólnoświatowy Izrael Nowego Przymierza (Kościół) zajął miejsce Izraela etnicznego. Na podobnej zasadzie misja królestwa obejmującego Palestynę została zastąpiona przez misję królestwa obejmującego swym zasięgiem cały świat.
Potomstwo Abrahamowe to rzeczywistość obecna w erze między dwoma przyjściami Pana. W rozdziale 1 widzieliśmy, że wszyscy ludzie złączeni przez wiarę z Chrystusem są potomstwem Abrahama i dziedzicami obietnic przymierza Abrahamowego. Zwróciliśmy uwagę na cztery najważniejsze spośród nich: obietnicę więzi (Bóg miał stać się dla Abrahama Bogiem w sposób szczególny), ziemi (Kanaan), potomstwa (Bóg miał być również kimś szczególnym dla potomków Abrahama i dać im ziemię) oraz błogosławieństwa (dla innych narodów).
Trzeba pamiętać, że ten sam Bóg, który zobowiązał się do bycia Bogiem Abrahama i jego potomstwa (w Nowym Testamencie utożsamianego z Chrystusem i wszystkimi ludźmi złączonymi z Nim w wierze), obiecał również, że potomstwo to pobłogosławi narody i odziedziczy ziemię. Narody są błogosławione w Chrystusie, który niweluje starotestamentowe ograniczenie przymierza do etnicznych Żydów i przyjmuje do niego ludzi ze wszystkich narodów ziemi (Ef 2,11–22; Obj 7,9–10). Ponadto chrześcijanie ze wszystkich krajów są obecnie wraz z Chrystusem (Rz 8,17) dziedzicami całej ziemi (Rz 4,13). Nie można powiedzieć, że do społeczności Nowego Przymierza odnoszą się tylko niektóre z obietnic danych Chrystusowi jako potomkowi Abrahama, a inne spełnią się po Jego powrocie. Moglibyśmy co najwyżej stwierdzić, że wszystkie obietnice są obecnie spełnione częściowo, a zostaną zrealizowane w całej pełni dopiero w wieczności. Nie można jednak zakładać, że obietnice przymierza Abrahamowego nie są obecnie udziałem jego potomstwa — wierzących w Chrystusa.
W Księdze Rodzaju 22,12–18 Abraham uzyskuje zapewnienie, że jego potomstwo zdobędzie bramę swych wrogów, co być może stanowi zapowiedź stwierdzenia z Ewangelii Mateusza, iż bramy piekielne nie przemogą Kościoła Chrystusa (Mt 16,18). Użyty tutaj język ma charakter symboliczny. Bramy miasta utożsamia się z jego mocą, miejscem sprawowania sądów i egzekwowania autorytetu (Prz 31,23; Jr 14,2–3). Przejęcie bram miasta oznacza zatem przejęcie nad nim władzy. Obietnica udzielona potomstwu Abrahama gwarantuje pokonanie wrogów Izraela. Z Nowego Testamentu wiemy, że potomstwem Abrahamowym i Prawdziwym Izraelem są chrześcijanie. To oni dziedziczą obietnice przymierza Abrahamowego (Gal 3,29). Jedną z nich jest obietnica ziemi, poszerzona w Nowym Testamencie do całego świata. Zakłada to pokonanie wrogów Chrystusa (1 Kor 15,24–25) — zgodnie z zapowiedzią z Księgi Rodzaju, potomstwo Abrahama zdobędzie bramy swych przeciwników, co oznacza ogólnoświatowe panowanie Chrystusa i Jego wybranych, ustanowienie chrześcijańskiej cywilizacji i kultury.
2. Bóg obiecał, że królestwo Chrystusa obejmie całą ziemię (Dn 2,31n)
W 2 rozdziale Księgi Daniela znajdujemy opis snu Nabuchodonozora. Królowi przyśnił się wielki posąg. Motyw ten stanowi prawdopodobnie najsilniejszy argument na korzyść postmilenizmu, jaki znajdujemy w Starym Testamencie. Większa część Księgi Daniela ma charakter symboliczny — podobnie jak wizje Jana w Księdze Objawienia. Nie zamierzam teraz przestawić interpretacji całej księgi, ani nawet wybranego rozdziału. Chcę natomiast wykazać, że fragment 2,31n to dowód przemawiający za prawdziwością stanowiska postmilenijnego.
Posąg ze snu Nabuchodonozora odnosi się — w myśl objawienia i interpretacji włożonej przez Daniela — do czterech historycznych królestw, które panowały kolejno po sobie. Większość uczonych zgadza się, że królestwa te oznaczają cztery wielkie imperia świata starożytnego — złota głowa posągu to Babilon, srebrna pierś i ramiona — królestwo Medów i Persów, brzuch i biodra z miedzi — Grecja, a golenie i stopy z żelaza i gliny (mieszanina siły i słabości) to Cesarstwo Rzymskie (Dn 2,42–43). Mały kamień, którego "nie dotknęła ręka ludzka" (werset 34) miażdży stopy (Rzym), tym samym niszcząc cały posąg. Następnie kamień rozrasta się i staje górą, która wypełnia całą ziemię (34–35). Interpretacja Daniela w wersecie 44 zbiega się z argumentacją postmilenijną:
W czasach tych królów Bóg Nieba wzbudzi królestwo, które nigdy nie ulegnie zniszczeniu. Jego władza nie przejdzie na żaden inny naród [jak w przypadku czterech królestw]. Zetrze i zniweczy ono wszystkie te królestwa, samo zaś [w przeciwieństwie do królestw opisanych wcześniej] będzie trwało na zawsze.
To właśnie zwrot "w czasach tych królów" przeważa szale na korzyść postmilenizmu. Wieczne królestwo, które Bóg miał założyć na ziemi, rozpoczyna się od zderzenia kamienia ze stopami posągu (Rzym) — kamień pochłania wszystkie starożytne imperia, których ostatnim "odcinkiem" był Rzym, a następnie obejmuje całą ziemię. Oznacza to, że Bóg zainaugurował ostateczne i niepokonane królestwo na ziemi za czasów Cesarstwa Rzymskiego. Kiedy dokładnie miało to miejsce? Jedyna możliwa odpowiedź to czas ziemskiej działalności Chrystusa, zmartwychwstanie i zajęcie miejsca po prawicy Ojca (zob. punkt 3 poniżej). Chrystus twierdził, że zakłada królestwo już podczas pierwszego przyjścia (Mt 4,17.23; 12,27–29). To właśnie owo wieczne królestwo, o którym mówił Daniel. Królestwo to ogłaszali także apostołowie (Dz 8,12; 20,25; 28,23.31) — to samo królestwo ostatecznie powaliło Cesarstwo Rzymskie w roku 312 wraz z nawróceniem Konstantyna.
Trzeba koniecznie pamiętać, że wieczne królestwo zapowiedziane przez Boga ustami Daniela nie zostanie ustanowione podczas drugiego przyjścia Chrystusa, ale zostało już ustanowione podczas pierwszego pojawienia się Pana na ziemi. "W czasach tych królów" — a nie pod koniec dwudziestego wieku czy w wieku dwudziestym pierwszym. Panowanie z 20 rozdziału Księgi Objawienia nie jest zatem fizycznym królowaniem Chrystusa na ziemi w bliższej lub dalszej przyszłości (pamiętajmy, że we fragmencie tym nie ma wzmianki o rządach Chrystusa na ziemi). Panowanie to pokrywa się natomiast z zapowiedzią Daniela — to obecne królowanie Chrystusa zainaugurowane przy pierwszym Jego przyjściu.
Jeśli dokładne określenie momentu nastania królestwa budzi jeszcze jakieś wątpliwości, zastanówmy się nad wizją Daniela zapisaną w rozdziale 7 (Dn 7,13–14). I znowu, naszym celem nie jest teraz szczegółowe zarysowanie tła historycznego czy przedstawienie całościowej interpretacji wizji. Chodzi nam raczej o to, by zauważyć, że gdy Syn Człowieczy (Chrystus — Mt 16,3) przybywa na obłokach, przyprowadzają Go do Przedwiecznego (Wszechmocnego Boga; zob. Dn 7,9.22) i otrzymuje On władzę nad całym światem. Trudno nie skojarzyć wzmianki o obłokach z wniebowstąpieniem Chrystusa (Dz 1,9). Dalej, Chrystus był nieobecny w miejscu, w którym przebywa normalnie u Ojca (Flp 2,5–8), przede wszystkim podczas swej ziemskiej służby (nie zanotowano żadnych chrystofanii — objawień Chrystusa sprzed Wcielenia — po napisaniu Księgi Daniela). Jedyna okazja, gdy Chrystus powrócił w chwale do Przedwiecznego, to czas powrotu do nieba po dokonaniu dzieła odkupienia na ziemi. Wtedy to właśnie został odprowadzony do tronu Ojca i oficjalnie otrzymał wieczne królestwo. Najbardziej oczywiste odczytanie Dn 7,13–14 jest takie, że Chrystus otrzymał swoje królestwo bezpośrednio po wniebowstąpieniu.
Królestwo założone podczas pierwszego przyjścia Chrystusa i oficjalnie przekazane Mu po wniebowstąpieniu jest tym samym królestwem, które zgodnie z zapowiedzią Daniela obejmie całą ziemię.
3. Nowy Testament uczy, że intronizacja Chrystusa wzmiankowana w Psalmie 110,1 wypełnia się w obecnej erze (Dz 2,29–36; Ef 1,20–22; 1 Kor 15,27; Hbr 10,12–14)
Najbardziej przekonywującymi argumentami biblijnymi przemawiającymi za postmilenizmem są te fragmenty Nowego Testamentu, które łączą motyw intronizacji z Psalmu 110 z obecnym panowaniem Chrystusa. Psalm 110 zapowiada zniszczenie pogan i innych wrogów Chrystusa w nagrodę od PANA (Jahwe) Pana (Chrystusa). Użyty tu obraz przypomina wzmiankowany wcześniej motyw "poddania pod stopy" z Księgi Rodzaju (Rdz 3,15). Także zasięg obietnicy przypomina zapowiedź zmiażdżenia głowy węża z pierwszej księgi Biblii: "Zetrze głowy jak ziemia szeroka" (Ps 110,6). To wyjątkowa zapowiedź obejmująca wiele różnych elementów.
Gdy przejdziemy do Nowego Testamentu, odkryjemy w wielu fragmentach, że ta starotestamentowa zapowiedź odnosi się do obecnego panowania Chrystusa (Dz 2,29–36; 1 Kor 15,27; Ef 1,20; Hbr 10,12–14 i Łk 1,26–33). Nie chodzi tutaj o jakieś Milenium w przyszłości, po powrocie Chrystusa, ale o erę między dwoma "adwentami", w której Jezus panuje dzięki swej zwycięskiej śmierci, po wniebowstąpieniu i zajęciu miejsca po prawicy Ojca.
Z kazania wygłoszonego przez Piotra w dniu Pięćdziesiątnicy wynika niezbicie, że gdy Dawid mówił w Psalmie 110 o zwycięskim synu Jahwe, zapowiadał obecne rządy Chrystusa (Dz 2,34–35; por. Dz 2,25–28, gdzie znajduje się odniesienie do zapowiedzi zmartwychwstania w Psalmie 16). Nie miałoby to sensu, gdyby Piotr z jednej strony powoływał się na tekst psalmu, żeby ogłosić jego wypełnienie w erze miedzy pierwszym i drugim przyjściem Chrystusa, a z drugiej strony tak naprawdę chciał przez to powiedzieć, że Boże rządy i zgładzenie przeciwników przedstawione w tymże psalmie nastąpią dopiero po drugim przyjściu Pana. Piotr mówi, że panowanie Chrystusa zapowiedziane w Psalmie 110 jest aktualne już teraz.
Kluczowym fragmentem nowotestamentowym w określeniu relacji między królestwem Chrystusa i Jego powrotem jest jednak najprawdopodobniej 15 rozdział 1 Listu do Koryntian:
I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy.
Temat tego rozdziału to zmartwychwstanie. Chrystus jest "pierworodnym" spośród wielu, którzy przyjdą za nim — chodzi tutaj o wszystkim zmarłych chrześcijan, którzy zostaną wzbudzeni podczas drugiego przyjścia Pana. Co ważne, "wreszcie nastąpi koniec" — a nie Milenium, które w tym momencie stanowić już będzie przeszłość — gdy Chrystus pokona wszystkie siły zła na ziemi. Paweł cytuje lub parafrazuje Psalm 110 i ogłasza, że koniec świata nastąpi po tym, jak Chrystus wróci na ziemię i "pokona wszelką Zwierzchność i Moc". Tę samą prawdę widzimy wyraźnie w Liście do Rzymian: "Po to bowiem Chrystus umarł i powrócił do życia, by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żywymi" (Rz 14,9). Powstał z grobu, by władać z nieba całą ziemią. "Koniec" nadejdzie wtedy, gdy Chrystus powróci, po tym jak "pokona" swoich wrogów. Nie wróci na ziemię dopóty, dopóki jego wrogowie nie staną się jego podnóżkiem. Chrystus pokona przeciwników ze swego niebieskiego tronu, a następnie powróci na ziemię, by przeprowadzić sąd ostateczny i zainaugurować nastanie wieczności. W takim ujęciu 1 Kor 15,22–25 odwołuje się do Psalmu 110 na dowód teraźniejszego panowania Chrystusa i stopniowego poddania Mu Jego wrogów.
Na podobnej zasadzie Paweł cytuje Psalm 110,1 w Liście do Efezjan, gdzie łączy obecne rządy Chrystusa z Jego zmartwychwstaniem. Bóg "wskrzesił Go z martwych i posadził po swojej prawicy na wyżynach niebieskich", gdzie króluje "ponad wszelką Zwierzchnością i Władzą, i Mocą, i Panowaniem, i ponad wszelkim innym imieniem wzywanym nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym. I wszystko poddał pod Jego stopy (...)" (Ef 1,20–22). Chwalebne rządy Chrystusa to także dziedzictwo chrześcijan (wersety 18–19), które nie zostaje wcale odłożone na później, do powrotu Pana. Podobnie jak w 1 Kor 15,22–25, także tutaj Paweł naucza, że królowanie Chrystusa rozpoczęło się na dobre po zmartwychwstaniu, Wydaje się, że zmartwychwstanie stanowiło oficjalne zapoczątkowanie Jego panowania. Psalm 110 służy zatem jako starotestamentowa podstawa argumentacji Pawłowej — Chrystus króluje już teraz po prawicy Ojca, oczekując, aż Jego wrogowie zostaną poddani "pod jego stopy".
Cytat z Psalmu 110 znajdujemy także w Liście do Hebrajczyków (Hbr 10,12–13). Także tutaj odnosi się on do Chrystusa. List ten zajmuje się jednak przede wszystkim ostatecznym, dokonanym charakterem dzieła odkupienia, a nie samym zmartwychwstaniem. Jednym z aspektów tego dzieła jest panowanie, które wysłużył sobie Chrystus Zbawiciel: "złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego". Autor listu powołuje się na Psalm 110,1, aby uzasadnić twierdzenie, że mocą dokonanego przebłagania Chrystus zasiadł w chwale obok Ojca, przez którego zostaną Mu poddani wszyscy Jego wrogowie. Chrystus jest Tym, pod którego stopami Bóg umieścił wszystko i wszystkich. Nie znajdujemy tutaj sugestii, jakoby panowanie Chrystusa nad ziemią mogło zainicjować dopiero Jego drugie przyjście — to raczej śmierć Pana związana z pierwszym przyjściem na ziemię rozpoczęła Jego rządy. Obietnica z Psalmu 110, że Chrystus będzie królował nad całą ziemią i podporządkuje sobie wszystkich wrogów, wypełnia się już teraz dzięki Jego śmierci — a nie w jakiejś przyszłej epoce, która miałaby się rozpocząć wraz z Jego powrotem.
Podobną myśl znajdziemy w Ewangelii Łukasza, gdzie anioł Gabriel zapewnia Maryję, matkę Jezusa, iż Bóg "da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca" (Łk 1,26–33). Jest to odwołanie do przymierza Dawidowego (2 Sam 7) omówionego w rozdziale 1 — Bóg obiecał zachować potomków Dawida na tronie Izraela. Jednoznaczne potwierdzenie tej obietnicy powtarzają Izajasz (Iz 9,7), Ezechiel (Ez 37,24–25) i Ozeasz (Oz 3,5). Jak zauważyliśmy w rozdziale 1, fragment z Dziejów Apostolskich 15,15–17 uczy, że przymierze Dawidowe wypełnia się w obecnej epoce, między pierwszym i drugim przyjściem Chrystusa. Gdy Gabriel ogłosił Maryi Boże zamiary związane z jej rolą w wydarzeniu Wcielenia, zapewnił ją jednocześnie, że to Chrystus będzie królewskim potomkiem Dawida, na którego wskazywał Stary Testament. Podczas swego pierwszego przyjścia na ziemię zapoczątkuje on swe łaskawe, ale i niezachwiane i wszechogarniające panowanie na ziemi.
Wszystko to z trudem dociera do dyspensacjonistów i wielu premilenistów, ponieważ utożsamiają obietnice z Psalmu 110 i tron Dawida z 2 Księgi Samuela z przyszłym królestwem żydowskim na ziemi, które ma być odnowione po powrocie Chrystusa. To kolejny przykład, jak nie pozwala się Nowemu Testamentowi, żeby interpretował Stary. Gdybyśmy czytali jedynie Stary Testament, moglibyśmy odnieść wrażenie, że królestwem Syna Jahwe będzie ziemska Jerozolima, z której Jego panowanie będzie się rozciągało na całą ziemię. Moglibyśmy założyć, że wrogowie, których pokona, będą etnicznymi przeciwnikami narodu izraelskiego. Moglibyśmy dojść do wniosku, że wszystkie narody będą podróżowały do Jerozolimy w Izraelu, żeby poznać Boga i Jego prawo. Jednak mylilibyśmy się. Nowy Testament podaje nam interpretację obietnic o królestwie — wynika z niej, że Synem Jahwe jest Jezus (Mt 22,41–45), że panuje On już teraz po prawicy Ojca (Hbr 10,12–13), że wrogowie, których sobie poddaje, to wrogowie Kościoła na całej ziemi (Ef 1,20–23) i że Jerozolima to nie doczesne miasto, ale niebieskie Jeruzalem Kościoła Bożego, Boży wybrańcy na ziemi (Hbr 12,22–23).
Bóg zapowiada, że położy wszystkich wrogów pod stopy Chrystusa w wyniku Jego ukrzyżowania, zmartwychwstania, wniebowstąpienia i zajęcia miejsca po prawicy Ojca. Nie odłoży poddania Chrystusowi Jego wrogów aż do czasu Jego powrotu na ziemię. Fragment z 1 Listu do Koryntian 15,23–24 jest jednoznaczny: gdy Chrystus powróci, nastąpi koniec. Królestwo zostanie przekazane Ojcu na końcu czasu, to znaczy podczas drugiego przyjścia Pana. Starotestamentowe obietnice dotyczące rządów Mesjasza spełniają się już teraz, pomiędzy dwoma "adwentami".
Królestwo Boga i Chrystusa jest zatem rzeczywistością obecną teraz na ziemi. Bóg już teraz podporządkowuje swoich wrogów panowaniu Jego Syna. Już w tej obecnej erze buduje swoje królestwo.
4. Bóg obiecał, że królestwo Chrystusa będzie się rozwijało stopniowo (Mt 13,31–33; Hbr 2,8)
Główny zarzut kierowany pod adresem postmilenizmu jest taki, że my, ludzie współcześni, nie widzimy wcale, żeby królestwo Chrystusa się rozwijało — w gruncie rzeczy świat staje się coraz gorszy. Oba człony tego zarzutu są nieprawdziwe, ale teraz chcielibyśmy podkreślić jedynie to, że Biblia wcale nie wymaga, aby rozwój królestwa był dostrzegalny gołym okiem — w rzeczy samej, mówi coś wręcz przeciwnego.
Wśród przypowieści o królestwie z 13 rozdziału Ewangelii Mateusza (Mt 13,31–33) znajdujemy dwie, które wypowiadają się na temat tempa rozwoju królestwa. Przypowieść o ziarnie gorczycy daje nam następującą lekcję: początki królestwa Bożego są nieznaczne, ale urasta ono później do takich rozmiarów, że przynosi pożytek całej ziemi. Przypowieść o zaczynie mówi natomiast, że królestwo rozpoczyna się od czegoś niewielkiego, ale w końcu wywiera wpływ na całą ziemię. Przypowieści te uwypuklają trzy ważne prawdy na temat królestwa Bożego: (1) ma ono nieznaczne początki i (2) rośnie stopniowo, aby (3) stać się rzeczywistością o wszechogarniającym, masowym charakterze. Królestwo Boże nie rozpoczyna się od jakiegoś wielkiego, publicznego kataklizmu, jak sądzi większość premilenistów — rozpoczęło się skromnie podczas pierwszego przyjścia Chrystusa (Mt 2,1–12; Łk 1,30–33; 2,8–17). Nie staje się też od razu, w jednej chwili — powoli, stopniowo ogarnia całą ziemię. Takie podejście pokrywa się z nauczaniem Księgi Daniela (Dn 2,35.44.4), zgodnie z którym wieczne królestwo ustanowione przez Boga za czasów Imperium Rzymskiego pokonuje to imperium i rozrasta się bez skrępowania, aby w końcu zapanować nad całą ziemią.
Jeśli tak, to dlaczego jest tyle zła na świecie? Jeśli Chrystus panuje po prawicy Ojca, dlaczego nie dostrzegamy dowodów tego panowania na ziemi? Biblia oferuje jasną odpowiedź. W Liście do Hebrajczyków (Hbr 2,8) autor cytuje Psalm 110, wyrażając myśl, że Bóg poddał obecnie wszystko pod stopy Chrystusa. Jednak co ciekawe, mówi dalej: "Teraz wszakże nie widzimy jeszcze, aby wszystko było Mu poddane". Innymi słowy — mając na uwadze naukę z Księgi Daniela i przypowieści o królestwie z 13 rozdziału Ewangelii Mateusza — można powiedzieć, że królestwo rozwija się stopniowo, nie widzimy jego owoców natychmiastowo. Zostało ustanowione w sposób nieodwołalny, ale musi niejako przedrzeć się przez historię. Teraz nie widzimy jeszcze, aby wszystko było podporządkowane Chrystusowi, ale to nie znaczy, że królestwo jest nieobecne. Jak powiedział Kalwin, "Gdy Chrystus toczy nieustanną wojnę z różnymi przeciwnikami, widać wyraźnie, że nie cieszy się spokojnym panowaniem nad królestwem. On jednak wcale nie musi walczyć — dzieje się tak, ponieważ Chrystus chce poddać sobie wrogów dopiero w dniu ostatecznym, tak abyśmy byli wypróbowani i zaaprobowani przez żywe doświadczenie". Gdyby Bóg chciał, mógłby zmiażdżyć wrogów Chrystusa w każdej chwili, jednak pragnie, aby Jego lud wykazał się wiernością w działaniach dla Bożych spraw i Bożego królestwa. Krok po kroku pokonuje swoich wrogów (przez zbawienie lub sąd), a królestwo rozszerza się na całą ziemię.
Fragmenty zapowiadające wyjątkową, szczególną obecność Boga, który towarzyszy swemu ludowi i uzdalnia go do podjęcia zadania związanego z rozszerzaniem królestwa
Biblia naucza nie tylko, że królestwo Chrystusa będzie rozprzestrzeniało się w obecnej erze, pomiędzy pierwszym i drugim Jego przyjściem. Uczy również, że Bóg postanowił uzdolnić wspólnotę przymierza do wykonania tego zadania. W Księdze Daniela (Dn 7,27) znajdujemy następującą obietnicę: "panowanie i władzę, i wielkość królestw pod całym niebem otrzyma lud święty Najwyższego. Królestwo Jego będzie wiecznym królestwem; będą Mu służyły wszystkie moce i będą Mu uległe". Święci Boży otrzymują zadanie władania królestwem Chrystusa i zachowywania go (Obj 2,26–27). I prawie nie trzeba dodawać, że Bóg wyposażył i uzdolnił ich do wykonania tego zadania.
Oczywistym przykładem niech będzie fragment z Ewangelii Mateusza 16,18, gdzie Chrystus przyrzeka, że bramy piekielne nie przemogą w starciu z Kościołem. Jak wspomniałem wcześniej, obietnica ta wiąże się w pewien sposób z zapowiedzią z Księgi Rodzaju (Rdz 22,17), że potomstwo Abrahama posiądzie bramę swoich wrogów. Trzeba zwrócić uwagę, że brama nie stanowi broni ofensywnej — obraz Kościoła, jaki rysuje się w Ewangelii Mateusza, to nie forteca, która znosi mężne oblężenie Szatana aż do chwili, gdy Chrystus przybywa na ratunek. Widzimy tutaj raczej piekło, które nie może się oprzeć atakowi ze strony posuwającej się naprzód armii Kościoła Chrystusowego. Bramy piekielne nie ostoją się wobec Kościoła w jego rozwoju na ziemi.
W kolejnym fragmencie (Mt 28,18–20) znajdujemy tę samą naukę, choć wyrażoną w nieco inny sposób. "Wielkie Posłannictwo", z którym Chrystus zwraca się do uczniów, polegać będzie na nauczaniu i chrzczeniu wszystkich narodów. Otrzymują oni jednocześnie zapewnienie, że Pan będzie im towarzyszył aż do końca świata. Zadanie to obejmuje wiele elementów — nie tylko zbawienie jednostek, ale "czynienie uczniami" wszystkich narodów. Chrzczenie narodów to poddanie ich pod autorytet Chrystusa, ponieważ chrzest to znak przymierza i pieczęć wiążąca trójjedynego Boga z wierzącym. Chrzest stanowi zewnętrzny znak inicjacji w przymierze (tak jak komunia jest zewnętrzną oznaką trwania w nim). Chrzcić to tyle, co rozpocząć zewnętrzne dzieło uczniostwa. Chrystus przekazał Kościołowi zadane przywiedzenia wszystkich narodów pod jego władzę. Obiecuje, że będzie towarzyszył Kościołowi w tym podboju świata aż do wypełnienia zleconego zadania pod koniec świata.
Co więcej, na krótko przed wniebowstąpieniem Chrystus powiadamia zniechęconych uczniów, że musi wrócić do nieba, aby posłać Ducha Świętego. Ten napomni świat i przybędzie, aby wypełnić odkupieńcze cele Boga na ziemi. W rozdziale 14 Ewangelii Jana Jezus obiecuje: "Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca" (J 14,12). Zgodnie ze słowami Chrystusa Jego dzieło będzie skuteczniejsze nie wtedy, gdy pozostanie na ziemi, ale gdy powróci do nieba. Tam właśnie, jak zauważyliśmy wcześniej, zasiadł oficjalnie na tronie po prawicy Ojca i posłał Ducha do swego Kościoła na ziemi (Dz 2,30–33). Zrobił to, aby uzdolnić swój lud do wykonania zadania związanego z nauczaniem narodów i sprawowaniem rządów na ziemi pod królewską wodzą Pana.
Wnioski
Argumenty biblijne przemawiają za stanowiskiem postmilenijnym. Biblia obiecuje: (1) dłuższy okres ziemskiej sprawiedliwości, pokoju i pomyślności; (2) stopniowy, ale rzeczywisty postęp królestwa Chrystusa w historii ludzkości pomiędzy pierwszym i drugim przyjściem Pana; (3) szczególną obecność Ducha Świętego, który będzie towarzyszył chrześcijanom i uzdalniał ich do wypełniania posłannictwa polegającego na rozszerzaniu królestwa.
Na tym właśnie opiera się obietnica postmilenizmu.
Posłowie: Spadkobiercy
— Czy wierzysz w Boga, Winston?
— Nie.
— I uważasz się za człowieka?
— Tak.
— Jeśli jesteś człowiekiem, Winston, jesteś ostatni. Tacy jak ty wyginęli, a my jesteśmy spadkobiercami.
George Orwell, 1984
Matka wszystkich spisków
Życie w epoce schyłku i wyczerpania sprzyja spiskowemu podejściu do rzeczywistości. Taka postawa polega na obarczaniu winą za rzeczywiste i wyimaginowane przejawy zła polityków, czarnych, Żydów, kapitalistów, komunistów, chrześcijan, socjalistów i przedstawicieli innych ras, religii, klas czy grup społecznych. Wyznawcom tego rodzaju poglądów nie zależy na tym, żeby zapanowała sprawiedliwość. Chodzi wyłącznie o znalezienie kozła ofiarnego, pozbycie się poczucia winy i "zobiektywizowanie" wszelkiego zła na świecie przy użyciu wybranej grupy, rasy lub religii. Wskazanie winnego umożliwia wygodne odwrócenie uwagi od własnych grzechów i błędów, tak aby można było uniknąć osobistej odpowiedzialności. Tym samym stanowi najważniejszą motywację kryjącą się za myśleniem spiskowym.
Jednak w ostateczności możliwy jest tylko jeden spisek — matka wszelkich prawdziwych spisków — o którym czytamy w trzecim rozdziale Księgi Rodzaju. Fragment ten opowiada o wężu, który staje się narzędziem w rękach Szatana w celu zniweczenia odwiecznego planu Boga względem człowieka. Plan ten obejmował rządy sprawowane na ziemi przez sprawiedliwych ludzi, którzy uznają Boży autorytet (Rdz 1,26–28), jednak Szatan oferuje Ewie drogę na skróty — możliwość osiągnięcia poznania "jak Bóg", panowania bez posłuszeństwa i władzy bez etyki. Nakłonił Ewę, aby sama zdecydowała, co jest dobre, a co złe, aby odmówiła podporządkowania się objawionemu przez Boga zaleceniu i przypisała sobie rolę ostatecznego arbitra w odniesieniu do prawdy. Jak zauważa Van Til, "Z poduszczenia Szatana człowiek postanowił uczynić siebie samego ostateczną wyrocznią w kwestii dobra i zła, prawdy i fałszu. Swoją własną osobą zastąpił Boga w roli ostatecznego punktu odniesienia dla wszelkich twierdzeń".
Dzięki temu posunięciu Szatan zawiązał spisek z Adamem i Ewą — celem tego spisku było podważenie boskiego mandatu do panowania nad ziemią. Każdy człowiek przechowuje w sobie impuls do sprawowania władzy — jesteśmy stworzeni na Boży obraz i podobieństwo, a Bóg panuje nad wszystkim (Ps 47). Powołaniem człowieka było od początku sprawowanie rządów nas ziemią w charakterze przedstawiciela Boga, wicekróla, który uznaje Boży autorytet i podporządkowuje się mu (2 Kor 5,20). Z tego względu Bóg wypędził Adama i Ewę z Raju — gdyby spożyli owoc z drzewa życia, już na wieki pozostaliby wyłącznie ludźmi, którzy złamali przymierze, ale ciągle doświadczają pragnienia panowania. Mogliby jednak sprawować rządy jedynie w kategoriach buntu, nieposłuszeństwa, a nie jest zamiarem Boga, aby ludzie bezbożni sprawowali rządy na ziemi w dłuższej perspektywie czasowej (Ps 37,9 i dalej). Chodzi Mu o to, aby wyłącznie prawi odziedziczyli ziemię (Ps 37,11). Strategia Szatana sprowadzała się natomiast do wykorzystania nieprawych — to oni mieli odziedziczyć ziemię pod grzesznym wpływem i kontrolą Bożego przeciwnika (Ef 2,1–3; Rz 6,16; Tym 2,25–26).
Także dzisiaj istota spisku zawiązanego przez Szatana pozostaje niezmienna — jego zamiarem jest obrócenie w niwecz Bożego planu dla ziemi. Spisek ten żeruje na idei kierującej postępowaniem upadłych ludzi, w myśl której człowiek może odziedziczyć ziemię bez Boga i Jego prawa. Człowiek próbuje osiągnąć lub stworzyć raj bez Boga. W świecie dwudziestowiecznego zachodu może na przykład opowiadać się za lewicą, a wtedy dąży do scentralizowanego ustroju społecznego, w którym równość materialna i jednakowy status społeczny obywateli miałby wynikać z zarządzenia politycznego. Jeśli współczesny człowiek skłania się ku wizji prawicowej, walczy o wolny rynek i miałką, ogólnikową moralność, której jedynym zadaniem jest utrzymanie w ryzach tendencji anarchicznych (stanowiących zagrożenie dla porządku rynkowego). W obu przypadkach mamy w istocie do czynienia z człowiekiem łamiącym przymierze, który próbuje zbudować taki świat, gdzie trójjedyny Bóg wyrażający się nieomylnie poprzez Pismo Święte zostaje hermetycznie zapieczętowany gdzieś w najdalszych zakątkach i pozostawia odstępczemu człowiekowi nieskrępowaną swobodę kształtowania własnego przeznaczenia.
Problem polega na tym, że bezbożny człowiek sprawuje bezbożne rządy na podstawie swoich bezbożnych przekonań. Cel Szatana jest oczywisty — chce, aby bezbożni odziedziczyli ziemię i poddali się jego autorytetowi (Łk 4,5–6).
Kościół, który zboczył z kursu
Kościół, zaniedbując dzieło sprawowania odpowiedzialnych rządów, ułatwił Szatanowi i ludziom bezbożnym przejęcie panowania. Przez dwa tysiąclecia Kościół zmaga się z myśleniem skoncentrowanym na człowieku — lansowanym jako "chrystocentryczne", ale które jest w istocie pelagiańskie, semipelagiańskie lub arminiańskie. Taka postawa wyraża się najczęściej w przekonaniu, że wiara biblijna dotyczy przede wszystkim osobistego zbawienia człowieka. Często nakładają się na nią tradycje mistyczne oraz pragnienie ucieczki od problemów życia i zawirowań historii, próba zbudowania ponadczasowego systemu religijnego. Jednak tego rodzaju stanowisko rozmija się z istotą Ewangelii i soteriologii, która nie jest celem Bożego planu dla człowieka, ale środkiem do osiągnięcia celu. Bożym celem nie jest w pierwszym rzędzie zbawienie człowieka i przystosowanie go do warunków istniejących w niebie, ale przywrócenie go do przymierza, do stanu podporządkowania Bogu i sprawowania w Jego imieniu rządów nad ziemią. Niebo to punkt kulminacyjny tego zadania, zrealizowanego wiernie przez ludzi odkupionych.
Kościół w epoce patrystycznej zainicjował, a Kościół średniowieczny zakończył, dzieło instytucjonalizacji wiary chrześcijańskiej. W czwartym wieku, za czasów Konstantyna, chrześcijaństwo podbiło Cesarstwo Rzymskie; jednak z biegiem czasu zaczęto utożsamiać je właśnie z instytucjonalną hierarchą Kościoła Rzymskokatolickiego. Na wschodzie chrześcijaństwo stawało się coraz bardziej mistyczne i podporządkowane władzy państwowej. Jednak na Zachodzie udało się odwrócić te tendencje dzięki Reformacji protestanckiej, która przywróciła wierze jej szerokie zastosowanie. Reformacja przyczyniła się do ponownego wyeksponowania ideału pobożnego człowieka, który nie miał być wyłącznie dodatkiem do instytucjonalnego wymiaru Kościoła. Powołanie ludzi prawych poza obrębem Kościoła stało się nie mniej ważne i święte niż zadania kleru. Reformacja, zwłaszcza w tradycji reformowanej, potraktowała ziemskie powołanie człowieka z niezwykłą powagą. Niestety przejęła również skłonność do podporządkowania Kościołowi wielu dziedzin życia i utożsamiania królestwa Bożego z Kościołem. Późniejsza tradycja reformowana na terenie Europy kontynentalnej — w osobach takich przedstawicieli, jak Abraham Kuyper, Herman Dooyeweerd, a zwłaszcza w tym nurcie, który reprezentuje R. J. Rushdoony — uznała, że to nie Kościół, ale Bóg i wiara mają znajdować się w centrum życia człowieka. Ziemia należy do Pana (1 Kor 10,26–28), a pierwszorzędnym powołaniem sprawiedliwych jest poszerzanie sfery Bożego panowania na ziemi poprzez zarządzanie nią z pozycji Bożych reprezentantów.
Wszelkie próby ponownego wtłoczenia Kościoła do jego średniowiecznego bunkra poprzez "odrodzenie liturgiczne", zastosowanie strategii rodem z "ruchu wzrostu Kościoła" czy też nacisk na tak zwany "wysoki" kult (przez co rozumie się obsesję na punkcie doznań estetycznych w publicznym sprawowaniu kultu), to nic innego jak zawracanie chrześcijaństwa z jego właściwego kursu, który polega na wiernym sprawowaniu ogólnoświatowego panowania. Kościół w wymiarze instytucjonalnym nie jest wyłącznym czy nawet pierwszorzędnym wykonawcą Bożego zlecenia. Ta rola przypada raczej Kościołowi definiowanemu jako Ciało Chrystusa, na który składa się suwerennie wybrany lud Boży na całym świecie (Ef 1) — to właśnie za jego pośrednictwem Bóg podporządkuje sobie całą ziemię (wersety 22–23). Nie oznacza to braku szacunku dla Kościoła instytucjonalnego, który pełni jedną z kluczowych ról w poszerzaniu królestwa — stanowi swego rodzaju "koszary", w których przygotowuje się wierzących do wypełniania Bożego włodarstwa. Niemniej jednak kiedy Kościół w wymiarze instytucjonalnym zaczyna postrzegać siebie jako depozytariusza prawdy i ostateczny cel Bożego działania, staje się przeszkodą na drodze do wypełnienia zadania zleconego prawdziwemu Kościołowi — ludowi Bożemu. Co gorsza, staje się bożkiem, nie mniej szkodliwym niż bezbożne państwo, które przypisuje sobie prerogatywy należne wyłącznie Bogu.
Dziedzictwo pobożnych
Po co człowiek znalazł się na ziemi? Istnieje po to, żeby oddać chwałę Bogu (1 Kor 10,31). Ale dlaczego znalazł się właśnie tutaj? W jaki sposób ma on przede wszystkim oddać chwałę Bogu? Biblia wyraża się jasno na ten temat. Bóg umieścił człowieka na ziemi, aby ten sprawował panowanie z jednoczesnym uznaniem nad sobą Bożego autorytetu (Rdz 1,26–28; 9,1n; Ps 8). Ponieważ człowiek zgrzeszył i wypaczył istotę tego zadania, Bóg w swej łasce postanowił posłać swego jednorodzonego Syna, Jezusa Chrystusa, który jako Nowy Adam odniósł zwycięstwo tam, gdzie zawiódł pierwszy Adam (Rz 5,12n). Chrystus został najwyższym Panującym — właśnie dlatego w Liście do Hebrajczyków przypisuje się mu powołanie do panowania zlecone pierwotnie człowiekowi (Hbr 2,5–8). Jezus Chrystus to potomek kobiety, którego stopy zmiażdżą głowę potomstwa węża (Rdz 3,15; por. rozdział 4). On jest zwycięzcą. Wszyscy ludzie, którzy jednoczą się z Nim w wierze, wszyscy których grzechy zostały okupione przez Jego śmierć (1 Kor 15,1–4), łączą się z Jezusem w jego obecnych rządach (Rz 8,17; Ef 1,18–23).
Ziemia i Prawo
Ziemia stanowi dziedzictwo sprawiedliwych i ich potomków (Ps 25,13). Została im przekazana do zarządzania pod prawowitym panowaniem Chrystusa (Mt 28,18–20). Zadaniem wiernych jest głoszenie Ewangelii, chrzczenie nawróconych i ich potomstwa oraz czynienie uczniami wszystkich narodów, które mają zapoznać się ze spisanym Prawem Bożym. Prawo to winno stanowić tak ostateczny standard postępowania (Rz 8,1–4), jak i program nauczania (Jk 2,8–12). Chrześcijanie są wezwani do tego, aby sprawować ogólnoświatowe rządy w autorytecie Chrystusa przy użyciu całego Słowa Bożego, które pełni rolę podręcznika w zakresie nauczania i działania.
Jak zauważa Rushdoony, dziedzictwem sprawiedliwych jest nie tylko ziemia, ale i Prawo. Boże Prawo zasadza się na Jego Słowie — dokładnie mówiąc, Boże Prawo jest Bożym Słowem (Ps 119), Jego Słowo to Prawo. W Księdze Powtórzonego Prawa, tuż przed wejściem i zajęciem kraju Kanaan przez synów Izraela, Bóg poucza ich o konieczności przestrzegania Prawa przymierza (Pwt 6 i dalej). Umowa prawna zawarta łaskawie przez Boga związała go z Izraelem i vice versa. Izrael miał odtąd prawny obowiązek zachowywania postanowień zawartego przymierza. Warunki te ujęto w Prawie Bożym, a Izraelici mieli przestrzegać tego Prawa. Zachowywanie Prawa zawartego w Biblii nie jest jedynie obowiązkiem ludu wybranego — to także środek, dzięki któremu mogą sprawować panowanie na ziemi. Z jednej strony wierność Izraelitów zostanie wynagrodzona w postaci szerszego zasięgu owego panowania (Pwt 7,9–24), a z drugiej — Prawo samo w sobie stanowić będzie narzędzie, którym sprawiedliwi posłużą się w celu podporządkowania sobie ziemi (Pwt 6,1–3). Prawo winno odtąd regulować każdą dziedzinę ich życia — "Przykazania przenikały każdą sferę ludzkiej egzystencji".
W Nowym Przymierzu Prawo zachowuje swoją kluczową rolę — jeśli cokolwiek ulega zmianie, to jedynie ranga jego autorytetu, która (wbrew poglądom antynomianistycznym) staje się jeszcze wyższa (Hbr (10,26–39). O ile aspekt ofiarniczy Prawa wskazujący na Chrystusa znalazł swoje wypełnienie (Hbr 8), a ten jego wymiar, który wiązał się z barierą między etnicznym Izraelem i poganami, został anulowany wraz z powstaniem nowego, wielonarodowego i wielorasowego Kościoła Jezusa Chrystusa (Ef 2,11–15), spisane Prawo jako dokument przymierza jest tak samo wiążące względem nowotestamentowych chrześcijan, jak było względem wierzących w ramach Starego Przymierza (Hbr 8,10). Cel Prawa w epoce Nowego Przymierza pozostał zasadniczo niezmienny — łącznie z jego kluczową rolą w wypełnieniu Bożego włodarstwa.
Oznacza to, że przepisy dotyczące porządku społecznego są równie wiążące co regulacje związane z życiem jednostek, rodzin i Kościoła. Chrześcijanin winien przestrzegać Prawa w sprawach myśli, serca, kultu, słowa, miłości, rodziny, sprawiedliwości, kościoła, seksu, państwa, diety, dóbr materialnych — jednym słowem, we wszystkim. Mocą Ducha pracuje nad tym, aby podporządkować Prawu Bożemu tak swoje życie (Rz 7,12–16), jak i życie tych, którzy są poddani jego autorytetowi (Ef 5,24–6,9). W miarę jak coraz więcej ludzi przyjmuje wiarę i przekształca swoje życie i sfery wypływu zgodnie z Prawem zawartym w Biblii, zaczynają oni sprawować Boże rządy, ustanawiając tym samym chrześcijańską kulturę i cywilizację.
Świat Zachodu odrzuca dzisiaj Boży autorytet i Jego Prawo. Charakteryzuje się wysokim stopniem antynomianizmu, "anty-prawa". Deprawacja człowieka była oczywiście widoczna od samego Upadku. Tak starożytne, jak i współczesne cywilizacje popełniały najobrzydliwsze zbrodnie, zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i społecznym. Perwersja przenikająca Cesarstwo Rzymskie jest niemal przysłowiowa. Jednak świat zachodni kształtowany był w dużej mierze przez historyczne, ortodoksyjne chrześcijaństwo. Kiedy my, chrześcijanie obserwujemy różne przejawy zła przenikającego współczesne życie, mamy do czynienia nie tyle ze złem jako takim (wystarczająco obrzydliwym samym w sobie), ale z odstępstwem dokonującym się w ramach niegdyś pobożnej, chrześcijańskiej kultury, w której całe narody ochoczo wyrzekają się swego chrześcijańskiego pierworództwa w zamian za odrobinę świeckiej zupy. Dla pobożnych chrześcijan wrażliwych na potrzebę zachowania chrześcijańskiego dziedzictwa w świecie Zachodu, obserwowanie takich tendencji musi być wyjątkowo bolesne.
Porządek społeczny jest zagrożony przez takie przejawy zła jak aborcja, interwencjonizm państwowy, eutanazja, socjalizm, świecki kapitalizm, relatywizm, pornografia, pijaństwo, sodomia, feminizm, egalitaryzm, materializm, nihilizm i inne jaskrawe przykłady powszechnego łamania prawa. Kościół charakteryzuje się równie wysokim stopniem antynomianizmu, gdy opowiada się za rozrywką religijną, potanieniem Ewangelii, pogardą (lub zmonopolizowaniem) dziesięciny, profanacją sakramentów, obmową liderów (lub członków) Kościoła, prześladowaniem słabych, zaniedbywaniem biednych i pomijaniem tego, co "ważniejsze w Prawie" (Mt 23,23). Rodzina znosi nieustanny atak od wewnątrz i z zewnątrz. Wewnątrz żony poddane są presji egalitarnego feminizmu maskującego nienawiść do mężczyzny (i kobiety), mężowie — wizerunkowi nieodpowiedzialnego i niezaangażowanego "macho", dzieci — cierpią wskutek obciążenia obowiązkami zawodowymi obojga rodziców, a także w wyniku wpływu bezbożnej telewizji i innych form "rozrywki". W wymiarze zewnętrznym państwo domaga się "dziesięciny" w postaci dzieci umieszczanych w państwowych szkołach, programowo wrogich Bogu. Ponadto państwo promuje niemoralność poprzez różne formy "opieki" społecznej, wymusza pogodzenie się z takim poziomem opodatkowania, który wymaga pracy obojga rodziców, i prześladuje tych, którzy starają się wychować swoje dzieci w pobożności. Dominująca kultura niemal w każdej sferze toczy wojnę z Chrystusem i jego wiernymi.
Narzędzie zwycięstwa
Z niektórych części współczesnego Kościoła daje się słyszeć puste wołanie o "przebudzenie Ducha Bożego". Za tym określeniem kryją się zazwyczaj dokonywane publicznie spektakularne nawrócenia, niezwykłe doznania emocjonalne, liczne doświadczenia "narodzenia na nowo" i poszerzające się budżety kościelne (lub przynajmniej zaciągane na wiele lat kredyty hipoteczne). Logika, którą można tutaj zaobserwować, sprowadza się do przekonania, że jeśli uda nam się "rozgrzać" świętych dla Jezusa i umieścić w ławkach kościelnych pewną liczbę nawróconych grzeszników, zło ustąpi samo z siebie, w sposób ponadnaturalny.
To gruba pomyłka. Nie da się rozprawić z głęboko zakorzenionym złem współczesnego, zeświecczonego świata za pomocą rozemocjonowanych przemówień zza kazalnicy albo płaczliwego wezwania, aby wyjść do przodu i podejść do ołtarza. Można je obalić wyłącznie na drodze szeroko zakrojonej reformacji, która dotrze do najtajniejszych zakamarków współczesnego społeczeństwa, przywracając na właściwe miejsce chrześcijańską wiarę i biblijne Prawo we wszystkich sferach życia.
Jedyne skuteczne rozwiązanie to teonomia (Boże Prawo) lub — ściślej — biblionomia (Prawo biblijne). "Przebudzenie", które nie dokonuje radykalnej reorientacji samego rdzenia ludzkiej egzystencji w stronę całego Słowa Bożego, jest rozwiązaniem daremnym i próżnym. Człowiek nie potrzebuje w pierwszym rzędzie ratunku od grzesznych skłonności — potrzebuje ratunku z powodu złamania przymierza. Może znaleźć tego rodzaju ratunek w uświęceniu przez Ducha Świętego, w przysposobieniu do okazania posłuszeństwa Prawu Bożemu i zastosowania go. Dopiero gdy znaczący segment społeczeństwa zaufa wyłącznie Chrystusowi w kwestii zbawienia i uzna Jego Prawo za narzędzie uświęcenia — uświęcenia we wszystkich dziedzinach życia, nie tylko w wymiarze jednostkowym — nastanie prawdziwa reformacja, która obejmie całą ziemię.
Ostateczne zwycięstwo
Biblia nie obiecuje, że Bóg wykorzeni wszelkie zło przed powtórnym przyjściem Chrystusa. Dopiero wtedy zostanie pokonany ostatni wróg — śmierć (1 Kor 15,26). Jednak jak próbowałem wykazać w niniejszej książce, Biblia obiecuje, że Bóg poprzez Ewangelię i Prawo stopniowo ograniczy zasięg zła na świecie. Postmilenizm nie jest mimo to wizją utopijną. Bloesch zauważa, że:
Jeśli pozostawimy świat w rękach diabła, to zdetronizowany wcześniej przeciwnik postara się skorzystać z okazji, aby odzyskać władzę — co zresztą często miało miejsce, gdy chrześcijanie dawali się uśpić fałszywemu pietyzmowi, sprowadzającemu się w rezultacie do kwietyzmu. Musimy na nowo ożywić wiarę gorliwą i pełną oczekiwań, wiarę pierwszych chrześcijan ewangelikalnych, których entuzjazm misyjny znajdował uzupełnienie w postaci humanitaryzmu i reformy społecznej. Musimy odzyskać postmilenijną wizję Kościoła maszerującego, który nie poddaje się żadnej formie myślenia utopijnego czy fałszywego romantyzmu.
"Myślenie utopijne" i "fałszywy romantyzm" obejmuje z pewnością takie podejście, które naiwnie zakłada, że królestwo będzie się rozwijało bezboleśnie, bez żadnych wysiłków ze strony chrześcijan. Biblia mówi przecież całkiem wyraźnie, że "przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego" (Dz 14,22). Miarą postępu królestwa jest właśnie staranie chrześcijan. Nie ma tutaj miejsca na armię chrześcijańską, której marzą się zwycięstwa bez bitew, chwała bez bólu.
Bóg posługuje się swymi potomkami, którzy pełnią rolę Jego reprezentantów i zarządców —za ich pośrednictwem zdobywa świat dla Chrystusa Króla, zarządza nim, zaprowadza królestwo we wszystkich sferach życia, oferując swe spisane Słowo jako przewodnik i natchnienie. Nam, chrześcijanom, przysługuje prawo do władania ziemią, jesteśmy współdziedzicami Chrystusa (Rz 8,17), sprawując wraz z Nim rządy i panowanie (Obj 1,5–6) mocą suwerennej łaski i odwiecznego wyboru Boga (Ef 1).
Szatan i jego potomstwo nie przemogą królestwa umiłowanego Syna Bożego. Kamień uczyniony "nie ręką ludzką" napełni całą ziemię. Ziarno gorczycy wyrośnie i przekształci się we wspaniałe drzewo, dając mieszkanie ptakom. Zaczyn przeniknie całe ciasto. Chrystus będzie panował, aż wszyscy Jego wrogowie zostaną Mu poddani. Święci Najwyższego posiądą królestwo. Źli nie odziedziczą niczego.
To my jesteśmy spadkobiercami.
Bibliografia
Allis, Oswald. Prophecy and the Church. Phillipsburg, NJ: Presbyterian and Reformed Publishing Company, 1978.
Bloesch, Donald. Essentials of Evangelical Theology. San Francisco: Harper and Row Publishers, 1979, 2:189–204.
Boettner, Loraine. The Millenium. Brak miejsca wydania. Presbyterian and Reformed Publishing Company, 1957.
Brown, David. Christ's Second Coming: Will It Be Premillennial? Edmonton, Alberta: Still Waters Revival Books [1882], 1990.
Campbell, Roderick. Israel and the New Covenant. Philadephia: Presbyterian and Reformed Publishing Company, 1954.
Dabney, Robert L. Lectures in Systematic Theology. Grand Rapids: Zondervan Publishing House [1878], 1972, 837–841.
Edwards, Jonathan. The Works of Jonathan Edwards. Edinburgh: Banner of Truth Trust [1834], 1974.
Gentry, Kenneth. He Shall Have Dominion. Tyler, TX: Institute for Christian Economics, 1992.
Hodge, Charles. Systematic Theology. Grand Rapids: Eerdmans Publishing Company, 1981, 3:800–807.
Kirk, J. Marcellus. An Eschatological Victory. Brak miejsca wydania. Presbyterian and Reformed Publishing Company, 1975.
Murray, Iain. The Puritan Hope. Edinburgh: Banner of Truth Trust, 1971.
North, Gary. Millennialism and Social Theory. Tyler, TX: Institute for Christian Economics, 1990.
—— [red.]. "Symposium on the Millenium". Journal of Christian Reconstruction. T. III, Nr 2 [Zima, 1976–77].
Provan, Charles. The Church and Israel Now: The Transfer of Covenant Privilege. Vallecito, CA: Ross House Books, 1987.
Rushdoony. God's Plan for Victory. Fairfax, VA: Thoburn Press, 1973.
——. Institutes of Biblical Law. Brak miejsca wydania. Craig Press, 1973.
——. Thy Kingdom Come: Studies in Daniel and Revelation. Fairfax, VA: Thoburn Press, 1978.
Symington, William. Messiah the Prince. Edmonton, Alberta: Still Waters Revival Books [1884], 1990.
Opublikowano za zgodą autora.
Opublikowano za zgodą autora.