Jeśli chcemy owoc pod nazwą „wolność religijna”, to musimy chcieć drzewa, które wydaje takie owoce. Jakie drzewo rodzi owoce pod nazwą wolność? Odpowiedź brzmi: Boże Słowo.
Jeśli chcemy maksymalną wolność np. dla ludzi, którzy nie wierzą w Jezusa, to powinniśmy wierzyć w Jezusa. Jeśli bowiem nie ma Boga, a Chrystus nie powstał z martwych, wówczas dwunożne żyjątko złożone z białka, tłuszczu i wody, które nie wierzy w Jezusa, nie jest niczym więcej niż 70-kilową pozostałością po Wielkim Wybuchu, przypadkowo istniejącą materią w ruchu napędzaną wyładowaniami atomów w czaszce, o średniej temperaturze ciała 36,6 stopni Celsjusza.
Prawa mniejszości? Wolność religijna? Prawa człowieka? Prawa nie wywodzą się w wybuchów. Czyjeś prawo do wolności to nie coś, co jedno poruszające się białko napędzane procesami chemicznymi nadaje drugiemu białku. Abyśmy w ogóle mogli mówić o prawach człowieka, to muszą być oparte na rzeczywistości, która znajduje się poza procesami chemicznymi w naszych czaszkach, poza gabinetami pełnymi dokumentów i komputerów. Innymi słowy: potrzebujemy podstawy, która dostarcza nam coś takiego jak uniwersalne prawa, godność, wolność, szacunek do wiary w Boga i do wiary, że Go nie ma.
Światopogląd wykluczający Boga i Jego Słowo nie dostarczy tych rzeczy. Dlatego pragnąc zachować intelektualną spójność - chcę pozostać chrześcijaninem.