Jako chrześcijanie możemy mieć
różne opinie na temat aktu Przyjęcia Chrystusa Pana jako Króla i Pana - i nie
powinniśmy mieć z tymi różnicami problemu. Choć mam pewne zastrzeżenia do formy
i kontekstu, to zgodnie ze słowami Jezusa: „kto nie
jest przeciwko nam, ten jest za
nami” (Mk 9.40).
Apostoł Paweł zaś dodaje: „Byle tylko wszelkimi
sposobami Chrystus był
zwiastowany, czy obłudnie, czy szczerze, z tego się raduję i radować będę”
(Flp 1.18). Jest miejsce na dyskusje na temat form i motywacji głoszenia Chrystusa. Kiedy jednak
imię i panowanie Chrystusa jest ogłaszane, to moja odpowiedź brzmi: „Dajesz!” I z uśmiechem zacieram ręce :) Jeśli dzieje się to obłudnie, Bóg widzi.
Mój główny problem z Intronizacją
dotyczy nie tyle samego faktu, ile jej motywacji i powodów. Akt rozpoznania
Chrystusa jako króla narodów jest słuszny, ale ceremonia będąca wynikiem
posłuszeństwa obcemu autorytetowi jest poważnym problemem. Mówiąc o
obcym autorytecie mam na myśli wizje mistyczki Rozalii Celakówny z lat
1937-1938. Oto ich treść:
"Powiedz, moje dziecko, ojcu, by napisał w tej
sprawie do Prymasa Polski. Teraz jest najodpowiedniejsza chwila, trzeba
korzystać z czasu łaski".
„Moje dziecko, będzie wojna straszna, która spowoduje
takie zniszczenie (…). Wielkie i straszne grzechy i zbrodnie są Polski.
Sprawiedliwość Boża chce ukarać ten Naród za grzechy, zwłaszcza za grzechy
nieczyste, morderstwa i nienawiść. Jest jednak ratunek dla Polski, jeśli Mnie
uzna za swego Króla i Pana w zupełności poprzez intronizację, nie tylko w
poszczególnych częściach kraju, ale w całym państwie z rządem na czele.”
„Jeśli Polska chce ocalić siebie, musi uznać Jezusa swym
Królem w całym tego słowa znaczeniu poprzez Akt Intronizacji. Ma być on
dokonany przez cały Naród, a w szczególności przez władze państwowe i
kościelne, które w imieniu Narodu mają wspólnie dokonać w sposób uroczysty tego
Aktu. W następstwie za przykładem Polski pójdą inne narody i także one dokonają
Aktu Intronizacji Jezusa na swego Króla. Wszystkie narody, które nie uznają
Jezusa swym Królem, zginą”.
Kogo słyszycie czytając te słowa? Pasterza? Ugniecie
kolana wyznając gorliwie: Amen! Amen! Oto Słowo Boże! Pragniecie homilii w najbliższą Niedzielę ze Słowa Bożego zapisanego w "Liście Rozalii do Polaków"? Nie musimy
i nie powinniśmy tego robić. Bóg nie wzywa mnie do wiary w spisane słowa ś.p.
Rozalii Celakówny i uznanie ich jako część depozytu wiary Kościoła, zgodnie z
którym władze kościelne i państwowe mojego kraju powinny dokonać Aktu
Intronizacji. Bóg wzywa mnie do wiary w spisane słowa Izajasza, Ozeasza, Jana,
Jakuba. Chrystus króluje nad narodami poprzez Słowo spisane w Biblii, nie zaś w pamiętnikach Rozalii, Faustyny, Josepha lub Ellen. Kiedy owca słyszy głos imitujący Pasterza, nie idzie za nim. Bez
względu na to, czy będzie to imitacja spisana w Księdze Mormona, Koranie,
wizjach mistyków, charyzmatycznych "proroków", stygmatyków, pismach Ellen White czy Strażnicy.
Jeśli pragniemy wolnej Polski pod
panowaniem Chrystusa, nie powinniśmy zwracać się do obcego autorytetu, który
wiąże nasze sumienia w autorytecie samego Boga. Jaka powinna być odpowiedź
chrześcijanina na słowa „Jezusa” z wizji Rozalii Celakówny? Ojcze nasz, nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw
ode złego. Inna możliwa i równie dobra odpowiedź brzmi: „Precz, precz z
tym”. Moje sumienie jest związane Bożym Słowem. Oznacza to, że nie jest
związane niczym innym. Bóg zdecydowanie reagował wobec proroków, którzy
przemawiali w imieniu Pana, choć Pan ich nie posłał, ani nie dał im poleceń.
(Jer 14.14). I choć daleki jestem od ocen intencji autorki przekazującej wizje, to nikt z nas nie powinien być daleki od zajęcia stanowiska wobec pytania: to głos twojego Pasterza?
Owszem, wierzę, że ostoją się
tylko te narody, w których będzie królował Chrystus. Ale wierzę w to nie
dlatego, że tak powiedział „Pan Jezus” do Rozalii Celakówny, lecz dlatego, że
powiedział to Bóg do Daniela.: „Za dni tych królów Bóg niebios stworzy
królestwo, które na wieki nie będzie zniszczone, a królestwo to nie przejdzie
na inny lud; zniszczy i usunie wszystkie owe królestwa, lecz samo ostoi się na
wieki” (Dn 2.44). Wierzę również, że pewnego dnia "wszystkie narody przyjdą i oddadzą ci pokłon, ponieważ objawiły się sprawiedliwe rządy twoje". (Ap. 15.4).
Nie wierzę „Jezusowi” Rozalii
Celakówny, który zarządził, że „intronizacja w Polsce musi być przeprowadzona”.
Nie musi. Tam, gdzie Bóg milczy, tam i my powinniśmy milczeć. Nie
wierzę, że chcąc ratować świat „trzeba przeprowadzić Intronizację we
wszystkich państwach i narodach na całym świecie!” Nie trzeba. I nie wierzę, że „tu i
jedynie tu jest ratunek!”
To fałszywa nadzieja, obcy
Chrystus i fałszywa ewangelia. Intronizacja – tak, ale jako biblijny akt rozpoznania
władzy i panowania Chrystusa nad Polską i wszystkimi narodami. Natomiast
Intronizacja jako akt będący wyrazem posłuszeństwa i wiary w wizję Rozalii – to budowanie
na kruchym fundamencie. Bo tak powiedział Jezus? Nie sądzę.