31. października 1517 roku zmienił bieg historii. Co roku
w kościołach odwołujących się do spuścizny historycznego protestantyzmu ten
dzień obchodzony jest jako Dzień Reformacji. Co świętujemy w ten dzień?
Dlaczego akcentujemy Dzień Reformacji jako ważne wydarzenie w kalendarzu
naszego kościoła? O czym ten dzień nam przypomina? Co celebrujemy?
Reformatorzy afirmowali wiele
biblijnych prawd zakopanych w gąszczu zhumanizowanej teologii ówczesnego
Kościoła. Afirmowali panowanie Chrystusa przemawiającego przez karty Pisma
Świętego (Sola Scriptura), zbawiającego grzeszników wyłącznie dzięki łasce
(Sola Gratia), wyłącznie poprzez żywą wiarę (Sola Fide). Wyznawali również (a
my wraz z nimi), że jedynie Bogu należy się wszelka chwała (Soli Deo Gloria), a
Chrystus jest jedynym pośrednikiem między Bogiem i człowiekiem (Solus
Christus).
To wszystko stanowi fundament naszej wiary. Świętujemy
jednak również powrót do biblijnego nauczania na temat jedności Kościoła i
podziałów w Kościele.
ŚWIĘTUJEMY JEDNOŚĆ KOŚCIOŁA
„Jedno ciało i
jeden Duch, jak też powołani jesteście do jednej nadziei, która należy do
waszego powołania; jeden Pan,
jedna wiara, jeden chrzest”. (List do Efezjan 4.5)
Celebrujemy i ogłaszamy jedność Kościoła, jedność
chrześcijan opartą na jednym chrzcie i wierze w jednego Boga (Ef 4.5). To są
fundamenty jedności. Apostoł nie wymienia żadnej centrali w Konstantynopolu,
Moskwie, Wittenberdze, Genewie czy Rzymie.
Wspólne struktury mogą być owocem jedności, ale nie są
sposobem budowania jedności. Kiedy Jakub w swoim liście kieruje pytanie do
chrześcijan: skądże spory i skąd walki
między wami? – to przyczyn nie szuka w braku odpowiednich struktur i
w braku narzędzi rozwiązywania konfliktów. Przyczyna tkwi gdzie indziej:
„Skądże spory i skąd walki między wami? Czy nie pochodzą one
z namiętności waszych, które toczą bój w członkach waszych?” (List Jakuba 4.1)
Podziały nie są spowodowane
brakiem jednego szyldu, lecz grzechu. Struktury nie są lekarstwem na brak
jedności. Zapędzenie chrześcijan do jednego miejsca nie spowoduje jedności.
Spowoduje tłum. Większą jedność ma prezbiterianin z baptystą, których łączy
wiele prawd wiary, niż dwóch katolików, którzy będąc w jednych strukturach
kłócą się o interpretację biblijnego opisu stworzenia, celibat duchownych,
sposób traktowania osób homoseksualnych w Kościele, sprawiedliwość kary
śmierci, chrzest dziecka z pozamałżeńskiego związku czy sposób podawania
Komunii.
Jesteśmy wezwani do trwania w
jedności, ale i budowania jedności w Boży, nie zaś polityczny lub marketingowy
sposób. Trud
zachowywania i budowania prawdziwej jedności nie przychodzi poprzez ciepły
uśmiech i lekceważenie różnic. Z moją żoną mamy niekiedy odmienne opinie. Co
wówczas robimy? Rozmawiamy o nich. Czasami są to trudne rozmowy, lecz gdybym
jednak stwierdził, że tak bardzo ją kocham, że nie obchodzi mnie jej zdanie i
mamy szukać wyłącznie tego, co nas łączy - byłby to przejaw obojętności, a nie
miłości. Różnice, o ile nie dotyczą kwestii pierwszorzędnych, nie są problemem
w Kościele. Różnice niekoniecznie muszą burzyć jedność. Jedność burzy grzeszna
reakcja na różnice.
Jezus nauczał z
autorytetem, a nie jak uczeni w Piśmie. Źródłem Jego autorytetu był działający
w Nim i przez Niego Duch Święty, nie zaś dyplom lub zaświadczenie o sukcesji od
Mojżesza wydane przez Arcykapłana. Oczywiście łączność z Mojżeszem była jednym
z dowodów jego mesjańskości. Jednak była to łączność w jednej wierze: „Gdybyście bowiem wierzyli Mojżeszowi,
wierzylibyście i mnie. O mnie bowiem on napisał” (Jn 5.46).
Reformatorzy nie odłączyli się od Kościoła Jezusa Chrystusa, tak
jak Chrystus nie odłączył się od sukcesji wiary Bożego ludu. Jezus odłączył się
od odstępczego nurtu w Bożym ludzie, który wołał „naszym ojcem jest Abaraham!”,
ale był głuchy na jego słowa. Reformatorzy odłączyli się od jednego z nurtów w
Kościele, który ludzkie tradycje stawiał wyżej lub na równi z Bożym Słowem. Nie
ogłosili jednak jego śmierci, lecz chorobę. Jedną z jej przejawów był
ekskluzywizm w spojrzeniu na powszechność (katolickość) Kościoła. Brzuch może
czasami czuć, że „ciało to ja” ponieważ stanowi dużą jego część, ale myli się
nie dostrzegając stopy, pleców lub nosa jako części tego samego ciała. Nie
wykluczamy brzucha z ciała z powodu jego sekciarskiego myślenia. Jesteśmy
jedynie bardziej katoliccy w myśleniu o powszechności Kościoła.
W Dniu Reformacji
świętujemy więc jedność Kościoła, która wykracza poza ramy denominacyjne. Dla
Ducha Świętego problemem nie są granice Kościoła stawiane przez
ekskluzywistyczne nurty będące jego częścią. Duch Św. je przekracza, a wody
chrztu wlewają się nawet pod zamkniętymi drzwiami, które zamykają ludzie.
„Bo też w jednym Duchu wszyscy zostaliśmy ochrzczeni w
jedno ciało - czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni, i wszyscy
zostaliśmy napojeni jednym Duchem" (1 Kor. 12,13).
ŚWIĘTUJEMY PODZIAŁY W
KOŚCIELE
Nie każda jedność
podobnie jak nie każda różnorodność podoba się Bogu. Bóg nie ukochał
zjednoczenia ludzi pod wieżą Babel, nie ukochał znoszenia różnic wynikających z
odmienności płci, nie kocha jedności w Kościoła w wyznawaniu fałszywej
doktryny. Z drugiej strony nie kocha różnorodności opinii nt. bóstwa Chrystusa
lub dróg zbawienia. Przyczyną tego jest Trójca. Bóg jest Jeden w Trzech
Osobach, dlatego zarówno jedność, jak i różnorodność są dobre, lecz we właściwym
kontekście. Bóg stwarza świat jako jedną
rzeczywistość, a następnie go dzieli. Oddziela ziemię od reszty planet, morza
od lądów, człowieka od zwierząt, wody nad sklepieniem od wód pod sklepieniem,
kobietę od mężczyzny.
W pewnych kwestiach brak
jedności jest przez Boga wymagany. Eliasz nie ugiął kolan przed mającym
sukcesję (od czasów Saula) królem Achabem. Jan Chrzciciel nie stwierdził, że
musi poddać się żydowskim przywódcom Bożego ludu w imię zachowania jedności.
Pan Jezus nie zgodził się na jedność z arcykapłanem. Apostołowie Piotr i Jan
przed ówczesnym Magisterium Kościoła Starego Przymierza (Izraela) rzekli, że
Boga należy słuchać bardziej niż ludzi. Bóg w pewnych kontekstach mówi: Odłącz
się. Nie uczestnicz w tym. Jedność kosztem prawdy nie jest Bożą jednością.
Apostoł Paweł mówi o dobrych owocach niektórych podziałów w Kościele:
„Słyszę bowiem
najpierw, że gdy się jako zbór schodzicie, powstają między wami podziały; i po
części temu wierzę. Zresztą, muszą nawet być rozdwojenia między wami, aby wyszło
na jaw, którzy wśród was są prawdziwymi chrześcijanami." (1 List do
Koryntian 11,18-19)
Podziały służą
niekiedy oczyszczeniu Kościoła i są nieuniknione. Chrystus i prorocy
wprowadzali rozdwojenie pomiędzy wiarą Bogu, a wiarą naukom ludzkim. Pasterz,
który toleruje wilki w stadzie jest pasterzem, który nienawidzi owiec.
Możemy jednak
zapytać: czy nie mamy wystarczająco wiele niezgody w dzisiejszym świecie?
Owszem, nawet jej nadmiar. Nie mamy jednak wystarczająco jasno wyartykułowanej
niezgody. Zanim przejdziemy od niezgody do zgody, od różnic do jedności
powinniśmy zacząć od wyklarowania tego, gdzie się różnimy i dlaczego.
Nie jest to bynajmniej strategia wznoszenia jeszcze wyższych murów pomiędzy
chrześcijanami, lecz strategia ich znoszenia. Problemu braku jedności w
Kościele nie rozwiążą uściski na spotkaniu styczniowej ekumenicznej grupy. Zaczynając od uczciwego wyartykułowania różnic może się
oczywiście okazać, że sprawy wyglądają dużo gorzej niż nam się wydawało, ale
jeśli będą za tym stały ekumeniczne powody, będzie to pierwszy dobry krok w
kierunku budowania Bożej jedności. Nie jesteśmy zainteresowani jedynie
artykułowaniem różnic. Artykułowanie różnic powinno służyć ich znoszeniu,
eksponowaniu prawdy i wspólnym zbliżaniu się do niej.
Oczywiście są
sfery i obszary, w których jako katolicy, prawosławni i protestanci możemy, a
nawet powinniśmy współpracować nawet pomimo różnic teologicznych. Mam tu na myśli
kwestie etyczne: np. wspólny głos w obronie małżeństwa, rodziny, życia
nienarodzonego. Jednak powinniśmy pamiętać, że jest
różnica między sojusznikami, a współ-wojującymi w jednej sprawie. Sojusznicy
walczą przeciwko temu samemu wrogowi i zwykle z tych samych powodów.
Współ-wojujący walczą przeciwko temu samemu wrogowi, ale z odmiennych powodów.
Kiedy np. papież wypowiada się
w obronie życia nienarodzonego, to jako protestanci możemy odpowiedzieć:
„Amen”. Tak, zgadzamy się, że aborcja jest złem współczesnego świata. Ale nie
zgadzamy się, że jest złem ponieważ stwierdził to Kościół lub encyklika
papieska. Sprzeciwiając się aborcji nie budujemy w ten sposób władzy Kościoła.
Bronimy autorytetu Pisma Świętego. Nie pójdziemy w marszu przeciwko aborcji z hasłami
z encyklik na banerach. Pójdziemy w marszu przeciwko aborcji z tym, co jest
wspólne dla wszystkich chrześcijan - Bożym Słowem na banerach.
Czyli musimy jasno komunikować
co nas łączy, ale i dlaczego coś nas łączy. Co nas dzieli i dlaczego
coś nas dzieli. W jakich kwestiach możemy działać wspólnie i czy jest to
działalność sojuszników czy dwóch stron, które mają wspólnego wroga, ale inne
powody walki z nim.