wtorek, 20 września 2016

Jak obecny rząd zabija edukację domową w Polsce

Nasze dzieci uczymy domowo siódmy rok, dlatego bliski jest nam (i całemu środowisku homeschoolersów) temat prawnych zapisów dotyczących edukacji domowej w naszym kraju. Minister Edukacji Pani Anna Zalewska zaprezentowała projekt nowej ustawy. Oto zapisy dotyczące rodziców, którzy zdecydowali się uczyć swoje dzieci domowo:

Art. 37. 
1. Na wniosek rodziców dyrektor odpowiednio publicznego lub niepublicznego przedszkola, szkoły podstawowej i szkoły ponadpodstawowej, do której dziecko zostało przyjęte, może zezwolić, w drodze decyzji, na spełnianie przez dziecko odpowiednio obowiązku, o którym mowa w art. 31 ust. 4, poza przedszkolem, oddziałem przedszkolnym w szkole podstawowej lub inną formą wychowania przedszkolnego i obowiązku szkolnego lub obowiązku nauki poza szkołą. 

2. Zezwolenie, o którym mowa w ust. 1, może być wydane przed rozpoczęciem roku szkolnego albo w trakcie roku szkolnego, jeżeli: 
1) przedszkole, szkoła podstawowa lub szkoła ponadpodstawowa, do której dziecko zostało przyjęte, znajduje się na terenie województwa, w którym zamieszkuje dziecko; 
2) do wniosku o wydanie zezwolenia dołączono: 
a) opinię publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej; 
(podkr. moje - PB)

Uwagi organizacyjne z Uzasadnienia do nowej ustawy: 

Uczniowie, którzy rozpoczęli realizację obowiązku wychowania przedszkolnego, obowiązku szkolnego lub obowiązku nauki poza szkołą kontynuują ją na podstawie dotychczasowych przepisów. Nowe przepisy (tj. szkoła na terenie województwa, które dziecko zamieszkuje, opinia publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej) dotyczą decyzji dyrektorów szkół i przedszkoli udzielanych na podstawie wniosków składanych na rok szkolny 2017/2018. 

------------------------------------------

Co więc mamy?  Dwie ważne zmiany, które w znaczący sposób ograniczają przestrzeń wolności dla rodzin.
Po pierwsze: konieczność zapisania dziecka do szkoły na terenie województwa, w którym zamieszkuje, a nie do dowolnej (jak dotychczas) szkoły w Polsce. 
Po drugie: konieczność przedstawienia opinii publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej, a nie jak dotychczas, publicznej lub prywatnej poradni.

Dwa słowa na ten temat:

1. To kolejny dowód na to, że największą pomocą państwa dla rodzin byłoby zostawienie nas w spokoju. Państwo cały czas chce naszego dobra, a my mamy go już tak niewiele... 

2. Jaki, zdaniem Pani Minister, jest problem w zapisywaniu dzieci uczonych domowo do szkoły w innym województwie? O co chodzi? O to, by szkoły otwarte na współpracę z edukatorami domowymi nie miały zbyt dużych subwencji oświatowych? By było jak najmniej takich szkół? By rodziny chcące uczyć domowo swoje dzieci miały mniejsze możliwości ku temu? By więcej dzieci pobierało rządową edukację w państwowych szkołach? Nie istnieje żaden racjonalny powód. Jeśli są nim nadużycia lub łamanie prawa przez pojedyncze szkoły, to zachęcam Panią Minister, aby, jak w każdym państwie prawa, wytoczyć legalny proces owym szkołom, dać im prawo do obrony i przyjąć sprawiedliwy werdykt. 

Rozwiązanie Pani Minister jest inne: za nadużycia jednej, dwóch placówek edukacyjnych należy ukarać wszystkie szkoły i wszystkie rodziny uczące domowo. Zaś szkoły, które zdaniem Pani Minister kradły państwowe środki będą mogą działać nadal, ale kraść mniej.

3. Konieczność dostarczenia opinii z poradni państwowej to przejaw kontroli i wiary we władzę oraz kompetencje urzędnika państwowego nad rodziną. Teraz to "nasi" ludzie, urzędnicy państwa będą pilnowali czy nadajecie się do tego, byście uczyli swoje dzieci w domu. Taka decyzja musi przejść przez sito naszych kryteriów. Biorąc pod uwagę brak kompetencji większości poradni w tym względzie, to rodziców i dzieci czeka niełatwy egzamin przede wszystkim z cierpliwości wobec urzędniczej niekompetencji, niezrozumiałych testów i pytań (np. dziecko znajomych usłyszało w państwowej poradni pytanie od pani psycholog: "czy twoi rodzice są surowi?"). Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale zdecydowana większość pedagogów i psychologów w poradniach państwowych nie ma pojęcia czym jest edukacja domowa, zaś pragnienie uczenia dziecka w domu traktują jako fanaberie, zdziwaczenie lub zamach na kompetencje szkoły. Ciekaw jestem jak i z czyim udziałem Pani Minister zamierza przeprowadzić szkolenie dla pracowników państwowych poradni w tym względzie skoro chce im narzucić kolejną specjalizację i obowiązki.

4. Propozycje Ministerstwa Edukacji to kolejny chorobliwy przejaw wiary obecnego rządu w boga-państwo. Tak długo jak rządzący nie rozpoznają Bożego porządku i kompetencji rozdzielonych przez Stwórcę na państwo, rodzinę i kościół, tak długo będziemy mieli do czynienia z bałwochwalczym kultem państwa (obecny rząd) lub bałwochwalczym kultem politycznej wieży Babel - wspólnoty wielu państw (poprzedni rząd). Tam, gdzie państwo lub instytucja polityczna przejmuje kompetencje rodziny lub ogranicza jej prawo do wychowania, edukacji, tam mamy do czynienia z osłabieniem jej roli i twórczego wkładu w rozwój społeczeństwa. Chrześcijańskie wyznanie w temacie "boskości" państwa brzmi:
Caesar was wrong
God was right
I love you
Good night!

5. Jak do tej pory mamy do czynienia z anty-rodzinną i pro-państwową polityką obecnego rządu. Oto jego dotychczasowy dorobek:
- obcięliśmy o 40% subwencje szkolne na dzieci uczone domowo. To powinno ograniczyć ilość szkół pozytywnie nastawionych do edukacji w rodzinie.
- mamy również kolejny, o wiele bardziej skuteczny pomysł na dalsze ograniczenie liczby szkół, z którymi możecie współpracować w waszych wywrotowych pomysłach uczenia własnych dzieci w domu: szkoła w waszym województwie. Tak, wiemy - być może nie uda wam się znaleźć żadnej przyjaznej szkoły. Nie martwcie się. Na pewno zostaniecie przyjaźnie powitani w naszych rządowych placówkach. 
- znaleźliście jednak? Cóż, nie cieszcie się zbyt prędko. Poradnie państwowe nie będą tak naiwne jak prywatne, które w większości przypadków nie czynią wam żadnych problemów w wydawaniu opinii sprzyjającej uczeniu dzieci w domu. Teraz się to zmieni. 
- wasze dzieci są nasze. Zrobimy rzetelną selekcję i przesiew waszych dzieci, przyjrzymy wam się uważniej, ale nie martwcie się: w końcu dajemy 500 zł co miesiąc na drugie i kolejne. Wykarmcie je, ubierzcie, a potem przyprowadźcie do nas. Chyba dobry deal?

Jaka powinna być nasza odpowiedź? 
Panie Boże, proszę o upamiętanie obecnej Pani Minister lub powołaj nową.
Cóż, nie wszystkie dzieci wasze są.