środa, 24 sierpnia 2016

Dlaczego dzieci chrześcijan powinny uczestniczyć w całym nabożeństwie?

Osoby, które odwiedzają nasz kościół po raz pierwszy, niekiedy wyrażają zdziwienie, że dzieci, nawet te najmniejsze, wraz z rodzicami są obecne na całym nabożeństwie. Wiele wspólnot przyzwyczaiło rodziców (i dzieci) do zajęć szkółki lub opieki nad dziećmi w trakcie całego nabożeństwa lub kazania. Praktyka ta wydaje się być odciążająca dla samych rodziców i obecnych w kościele dorosłych, którzy oczekują komfortowych warunków do słuchania zwiastowanego Słowa Bożego. Jednak spoglądając na nią z perspektywy biblijnej pedagogiki, myślę, że niesie ona ze sobą wiele zagrożeń, szkodliwych nawyków oraz błędnych komunikatów.

Dla jasności: nie, nie jestem przeciwny zajęciom dla dzieci organizowanym w kościele i przez kościół. Jestem przeciwny zajęciom dla dzieci zamiast ich uczestnictwa w nabożeństwie. Innymi słowy, jestem za uczestnictwem dzieci w nabożeństwie: cotygodniowym i całym nabożeństwie kościoła. Jestem przeciwny wypraszaniu ich ze spotkania Bożej rodziny z jej Głową.

Kilka lat temu odwiedziliśmy z Jolą i naszymi, małymi wówczas dziećmi pewien Kościół. Po wejściu do środka byliśmy mocno zdziwieni, gdy okazało się, że na około 70 obecnych osób byliśmy jedną z dwóch rodzin, które przyszły na nabożeństwo z dziećmi. Gdy po zakończeniu zapytaliśmy ową rodzinę czy w tym kościele nie ma więcej dzieci, dowiedzieliśmy się, że co prawda są, lecz zwykle przeszkadzają dorosłym i pastorowi w pełnym uczestnictwie w nabożeństwie. Z tego powodu rodzice wolą pozostawać z dziećmi w domu lub szukają dla nich opieki. 

Wychodząc z tego kościoła, byliśmy zadowoleni z postawy naszych dzieci. Chociaż były wówczas małe (ok. 1, 3, 5 lat), momenty „kryzysu” zdarzyły się raz, może dwa gdy na ziemię spadła im książka lub odezwały się głośniej, niż powinny (co wzbudzało mało przyjazne spojrzenia dorosłych uczestników nabożeństwa). Wymieniając jednak na pożegnanie uścisk dłoni z pastorem, usłyszeliśmy dość nieoczekiwane słowa: „Ktoś tu chyba przeszkadzał nam w nabożeństwie”. Tu jego wzrok skierował się na nasze dzieci.  Nie pamiętam naszej reakcji, jednak to „nam” mocno zapamiętaliśmy do dzisiaj. „Nam” czyli rzecz jasna dorosłym, co niesie ze sobą przekonanie, że nabożeństwo nie jest odpowiednim miejscem dla dzieci.

Bracia Czescy podobno zwykli mówić: „Jeśli w kościele nie chcesz słyszeć płaczu dziecka, to wkrótce będziesz słyszał płacz starców”.

Bóg, który przemawia – dozwolone od lat 12?

Już w Ewangeliach czytamy o ludziach z otoczenia samego Jezusa, którzy ciężko znosili obecność dzieci u Jego boku, gdy publicznie nauczał (Mk 10:11-15). Kościół pozbawiony obecności dzieci to całkiem miły widok dla diabła. Każde miejsce uzna za lepsze dla nich niż kościół i chrześcijańskie nabożeństwo. Nie bez powodu Psalmy wielokrotnie przypominają, że zaangażowane dzieci chrześcijan są namacalnym zagrożeniem dla pochodu bezbożności. Według słów Pana Jezusa Bóg „z ust niemowląt i ssących zgotował sobie chwałę” (Mt 21:16). Od samego początku dzieci Bożego ludu są przygotowywane, by niczym strzały w kołczanie wojownika zdobywały bramy nieprzyjaciela (Ps 127:4-5). Miejscem ich „wyostrzania” jest Kościół, włączając w to jego serce, a zarazem silnik, a więc niedzielne nabożeństwo. To na nim strzały są poddawane najważniejszej obróbce przez samego Boga. 

Już Herod dobrze wiedział z czym łączy się wieść o narodzonym w Betlejem dziecku. Nie bez powodu wpadł w trwogę i gniew. Nie bez powodu siły ciemności obrały sobie za cel dzieci Bożego ludu, niczym faraon oraz Herod. Praktyka odsuwania ich od obecności Boga i Jego Słowa ubrana w argumentację psychologii rozwojowej i oświeceniowych założeń nt. możliwości ludzkiego umysłu pozbawia dzieci ważnego elementu uczniostwa w chrystusowej szkole.

Wypraszanie dzieci w trakcie nabożeństwa na „ich zajęcia” to nowa praktyka w historii Kościoła. Nie odmawiam jej zwolennikom dobrej woli. Jako tata trójki dzieci szczerze i z przekonaniem jestem w stanie powiedzieć, że całkowicie rozumiem intencje moich drogich braci i sióstr, którym zależy na duchowym wzroście dzieci. Nie mogę się jednak zgodzić, że jest to właściwa droga. Z powodów biblijnych i empirycznych. Moje przekonanie w tej kwestii najkrócej można streścić następująco: szkółka, katecheza, lekcja religii dla dzieci  – tak! Jednak nie zamiast, lecz oprócz nabożeństwa.

Poniżej przedstawiam dwanaście powodów, dla których dzieci powinny uczestniczyć w całym cotygodniowym, niedzielnym nabożeństwie Bożego ludu. Jeśli jesteś rodzicem, nauczycielem szkółki, liderem, pastorem w kościele, w którym dzieci nie uczestniczą w całym nabożeństwie – mam nadzieję, że zachęcę cię do refleksji i dyskusji na ten temat w twojej wspólnocie.

1. Pan Bóg nakazuje święcić dzień święty

Obowiązek przestrzegania Prawa Bożego i jego serca - Dekalogu spoczywa nie tylko na nas, ale i na naszych dzieciach (Ef 6:1-2). Czwarte przykazanie Dekalogu nakazuje święcić dzień święty także im (Pwt 5:12-14). W Starym Przymierzu był to ostatni dzień tygodnia (pamiątka stworzenia i wyzwolenia z niewoli egipskiej), w Nowym Przymierzu jest to pierwszy dzień tygodnia (pamiątka nowego stworzenia i wyzwolenia z niewoli grzechu). Z tego powodu dzieci chrześcijan powinny być obecne na wspólnych cotygodniowych zgromadzeniach Kościoła przed Bożym obliczem. Jest to biblijny, moralny obowiązek również w Nowym Przymierzu (Hbr 10:24-25).

2. Dzieci chrześcijan są częścią chrześcijańskiej wspólnoty

Dzieci są częścią chrześcijańskiej wspólnoty, a więc widzialnego Kościoła. W całym Piśmie Świętym czytamy, że Bóg chce, aby były one uczestnikami nabożeństwa, publicznej czci Bożego ludu (Pwt 31:12; 14:25; Joz 8:35; 2 Krn 20:13; Ezd 10:1; Neh 12:43; Joel 2:15-16;). 

Zgromadź lud, mężczyzn, kobiety, dzieci i obcych przybyszów, którzy przebywają w twoich bramach, aby usłyszeli i aby nauczyli się bojaźni Pana, Boga waszego, i pilnie spełniali wszystkie słowa tego zakonu (Księga Powtórzonego Prawa 31:12).

Nie było ani jednego słowa, które Mojżesz nakazał, którego by Jozue nie odczytał wobec całego zgromadzenia izraelskiego, także wobec kobiet, dzieci i obcych przybyszów, którzy z nimi przestawali (Księga Jozuego 8:35).

Apostoł Paweł napisał List do Kolosan. Jako jego adresatów, a więc członków Kościoła wymienia m.in. dzieci (Kol 3:20). Napisał także list do świętych i wybranych w Efezie. Wśród jego adresatów również wymienił dzieci (Ef 6:1-3). Wspólne nabożeństwo w niedzielny poranek jest podstawową czynnością wspólnoty przymierza, w którą powinien być zaangażowany każdy z jej członków (Dz 2:42; Hbr 10:24-25). Z tego powodu dzieci jako część wspólnoty Nowego Przymierza powinny uczestniczyć w całym cotygodniowym, niedzielnym nabożeństwie. Jest ono jednym z kluczowych aspektów ich życia.

Uczestnictwo w nabożeństwie, a więc nauka słuchania Bożego Słowa, modlitwy, uwielbienia Boga, wspólnego jedzenia przy Stole Pańskim są o wiele ważniejszymi elementami ich wychowania i edukacji niż wszystko inne. I choć dbałość rodziców o ich wykształcenie, umiejętności językowe, umysłowe, manualne, fizyczne jest wspaniałym świadectwem ich troski i miłości, to w hierarchii rodzicielskich odpowiedzialności zajmują niższe miejsce aniżeli wychowywanie czcicieli Chrystusa.

Oczywiście nie wszystkie spotkania Kościoła są spotkaniami dla wszystkich. Czasami w rodzinie spędzam „męski czas” z moim synem, czasami mamy randki z moją żoną, a niekiedy zabieram moje córki na wspólny obiad. Jednak czymś bardzo ważnym dla nas jest dbałość o pielęgnowanie rodzinnych społeczności: wspólnego czytania, modlitwy, śpiewu, spożywanie wspólnych posiłków, wspólne wyjazdy lub wycieczki. To nas kształtuje, ale i wzmacnia nasze więzi, poczucie tożsamości, przynależności i odpowiedzialności za siebie nawzajem. Życie Kościoła jako duchowej rodziny powinno zawierać w sobie te same schematy: spotkania z rówieśnikami na szkółce, spotkania młodzieżowe, mężczyzn, kobiet, seniorów, singli, ale i bycie razem podczas niedzielnego nabożeństwa.

3. Wzrost odbywa się nie tylko poprzez słowa i intelekt

Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że nie wszystko, co składa się na proces rozwoju, wychowania, edukacji odbywa się poprzez przekaz werbalny. Wiara w zmiany poprzez odwoływanie się wyłącznie do funkcji i zdolności ludzkiego intelektu to dziedzictwo oświeceniowej myśli i kultu rozumu. Jednak Bóg wychowuje i edukuje nas nie tylko w werbalny sposób. Nauka słuchania Boga, który przemawia poprzez słowa Biblii jest ważnym elementem duchowego wzrostu. Podobnie jak nauka miłości bliźniego, której przejawem jest nieabsorbowanie otoczenia swoim zachowaniem. Słuchając (choć nie zawsze wszystko rozumiejąc), dziecko uczy się szacunku do Boga, Biblii i rangi zwiastowania Bożego Słowa. Nie bez powodu elementami nabożeństwa w naszym kościele są takie czynności jak: wspólny śpiew, cotygodniowa Wieczerza Pańska, wznoszenie rąk (podczas Gloria Patri i Ojcze nasz), klękanie, zanoszenie ofiar, wspólnie odmawiane Apostolskie Credo, Modlitwa Pańska. Dynamika nabożeństwa ma walor edukacyjny. Bóg kształtuje nas kompleksowo - nie tylko wypełniając informacją nasz intelekt, ale angażując w oddawanie Jemu czci nasze ciała, które są naczyniami uwielbienia (Rz 12:1). Dziecko uczy się bojaźni Bożej poprzez naukę słuchania, ale i uczestnictwo, szczególnie jeśli nabożeństwo jest dynamiczne, liturgiczne i radosne.

Dzieci w naszej rodzinie uczymy nie tylko poprzez czytanie, dawanie im książek lub słowne pouczenie. Uczymy je poprzez wspólne przeżywanie, wspólne działanie, wspólne jedzenie, naukę słuchania i skupienia. Bóg wychowuje i kształtuje nas w kompleksowy sposób, odwołując się nie tylko do zmysłu słuchu, ale i smaku, dotyku, wzroku... Nie przedstawił się nam jako Największy Profesor, lecz jako dobry Ojciec. Dziecko bardzo wcześnie powinno uczyć się słuchać wraz z całym ludem Bożym przemawiającego do całej rodziny Niebiańskiego Taty.

4. Dzieci rozumieją więcej, niż nam się wydaje

Każdy, kto ma dzieci, szybko odkryje, że uczą się one szybciej i rozumieją więcej niż nam - dorosłym się wydaje. Wielu szczerych chrześcijan błędnie zakłada, że kiedy Bóg przemawia do Kościoła (podczas czytań lub zwiastowania Słowa Bożego) dzieci nie odnoszą w ten sposób żadnego duchowego pożytku.

Biblia naucza, że Duch Święty jest w stanie przenikać nawet granice stawiane dziecięcemu intelektowi przez psychologów rozwojowych. Jan Chrzciciel poruszył się z radości w łonie Elżbiety w odpowiedzi na słowa pozdrowienia Marii (Łk 1:42-44). Co prawda żadne z naszych dzieci nie jest Janem Chrzcicielem, ale Duch Święty nadal jest Bogiem Wszechmogącym. Wciąż działa w życiu dzieci. Określenia „nie jest w stanie”, „nie może”, „nie rozumie”, „niemożliwe” nigdy nie były i nie są przekonujące dla Pana Boga jeśli chodzi o zakres i siłę Jego działania w człowieku. Jan Chrzciciel napełniony Duchem Świętym w łonie matki? Dzieci w Izraelu będące na zgromadzeniach Bożego ludu? Trzyletni Krzyś, który podczas kazania siedzi na kolanach mamy bo jest uczony, że gdy Pan Bóg mówi, to się nie biega po sali? Dla Pana Boga nie ma problemu! 

5. Duchowa socjalizacja

Apostoł Paweł kierując listy do świętych, wybranych, odkupionych członków Kościoła w Kolosach wymienia wśród adresatów żony (Kol 3:18), mężów (Kol 3:19), dzieci (Kol 3:20), ojców (Kol 3:21). Podobny schemat znajdziemy w Liście do Efezjan 6:1-4. Jedna rodzina, ale różne pochodzenie, wiek, odpowiedzialności jej członków.

Nasza tożsamość i odpowiedzialności wynikają z relacji i ról, w które wchodzimy. Jestem mężem, tatą, synem, bratem. Te role oraz obowiązki z nimi związane są określone przez więzi z innymi ludźmi. W duchowej pedagogice jest identycznie. Ogromny wpływ na wychowanie i rozwój dziecka ma fakt, czy nasz dom będzie ich domem, czy nasze dziecko nosi nasze nazwisko i czy czuje się domownikiem, istotną częścią rodziny. Z tego powodu nabożeństwo kościoła ma bardzo ważny wydźwięk socjalizacyjny. Dziecko, będąc na całym nabożeństwie, uczy się bardzo ważnych prawd:
- nabożeństwo jest dla mnie
- Jezus jest dla mnie
- Bóg w tym miejscu mówi do mnie
- Jego Syn umarł za mnie
- Kościół to moja rodzina
- Stół Pański jest dla mnie, ponieważ jestem częścią jednego Ciała

Udział w nabożeństwie to nie zwieńczenie pewnego etapu rozwoju. To raczej wydarzenie, które kształtuje rozwój, intelekt, emocjonalność, tożsamość, duchowość dziecka jako małego ucznia Jezusa. Będąc na nim, otrzymuje bardzo ważny komunikat: to mój dom, to moi bracia i siostry, to Głowa mojej rodziny, która oddała życie za moje grzechy, a to Jego Słowo, którego powinienem przestrzegać.

Kościół to nie duchowa poczekalnia dla dzieci chrześcijan. To ich duchowy dom. Tu powinny się uczyć rodzinnych nawyków, poznawać rodzinne wartości, rodzinną historię, wierzenia, myślenie, zachowania, tu powinny otrzymywać duchowy pokarm i napój. Są częścią rodziny, nie sympatykami rodziny. Wypraszanie ich sprzed oblicza przemawiającego Chrystusa nie pomaga w kształtowaniu w nich tego myślenia i postępowania.

6. Nabożeństwo jest rodzinnym ucztowaniem

Praktyka wypraszania dziecka z kazania wynika nie tylko z błędnych założeń nt. pedagogiki, antropologii, ale i liturgii. Podstawą błędnej liturgiki jest założenie, że udajemy się do kościoła, by posłuchać kazania. A skoro tak, to musimy usunąć wszelkie przeszkody, które mogą prowadzić do zakłócenia tego celu. Jedną z nich są absorbujące małe dzieci.

Tymczasem pastor nie jest wykładowcą akademickim, lecz sługą Słowa Bożego. Nabożeństwo nie jest salą wykładową, lecz spotkaniem rodzinnym na uczcie, która (w Piśmie Św.) jest obrazem zbawienia. Zawiera ona w sobie nie tylko przemowę Głowy Rodziny do jej członków (małych i dużych), ale także wspólną modlitwę, radosny śpiew, jedzenie i picie, błogosławieństwo, społeczność, bycie razem... Nie pozbawiajmy dzieci żadnego z tych elementów. Na nabożeństwo przychodzimy, by spotkać się z Bogiem, nie zaś, by jedynie słuchać o Bogu.

7. Bóg mówi do dzieci

Każdy rodzic, bez względu na teologiczne przekonania mówi do swoich dzieci. Nawet gdy są małe. Uśmiech rodziców, ich śpiew, ton głosu, rodzaj wypowiadanych słów – to wszystko ma znaczenie, nawet jeśli kierowane jest do niemowlęcia. Gdy jednak rozmawiamy o Bogu, nagle okazuje się, że kiedy On mówi do dzieci w Słowie, sakramentach, w liturgicznym dialogu podczas nabożeństwa „to nie ma znaczenia, ponieważ małe dzieci i tak nie są niczego świadome”. Gdybyśmy naprawdę w to wierzyli, powinniśmy zacząć mówić do naszych dzieci, dopiero gdy zrozumieją znaczenie większości twoich słów. 

Tymczasem w biblijnej pedagogice komunikacja jest narzędziem edukacji, wychowania i kształcenia. Mówimy do małych dzieci nie dlatego, że wszystko rozumieją. Mówimy do nich ponieważ chcemy, by rozumiały. Co więcej, kształtujemy w ten sposób ich intelekt, wrażliwość, uczymy znaczenia słów, budujemy więź i dajemy poczucie bezpieczeństwa. Robimy to, ponieważ taki jest nasz niebiański Rodzic – Pan Bóg. On mówi do naszych dzieci, do nas – nawet wtedy, gdy (jeszcze) nie rozumiemy wielu z Jego Słów. Mówimy do małych dzieci i niemowląt? Pozwólmy na to samo Panu Bogu!

8. Dzieci potrzebują środków łaski od Chrystusa

Tam, gdzie jest głoszone Słowo Boże (Rz 10:14), są sprawowane sakramenty (Mt 28:19-20), ma miejsce modlitwa (Dz 2:42-47), śpiew (1 Kor 14:26) - tam każdy ze słuchaczy otrzymuje błogosławieństwo słuchania i spotkania z samym Bogiem. Są to środki łaski, poprzez które Bóg umacnia, socjalizuje i karmi swój lud. Dlaczego mielibyśmy nasze dzieci pozbawiać któregokolwiek z tych błogosławieństw?

9. Obowiązki rodziców

Bóg nakłada na rodziców, nie na państwo, nauczycieli szkółek niedzielnych lub liderów młodzieżowych obowiązek wychowania dzieci w wierze (Pwt 6:4-9; Ef 6:1-3). Jednym z najważniejszych elementów tego obowiązku jest czynienie naszych dzieci kochającymi czcicielami Chrystusa (J 4:23). Oczywiście wiąże się to z wytrwałą pracą: przygotowania naszego serca oraz serca dziecka do uczestnictwa w nabożeństwie. Gdy dzieci są małe – wiąże się to z podzielnością uwagi pomiędzy poszczególnymi elementami nabożeństwa a zachowaniem dziecka. Niekiedy rodzice, pragnąc możliwości „pełnego skorzystania” z nabożeństwa, szukają kościoła, który zapewni im komfort opieki nad dziećmi w trakcie kazania lub większej części nabożeństwa. Zgodzę się, że jest to droga łatwiejsza, jednak nie zgodzę się, że jest to droga korzystniejsza.

Po pierwsze: Nie jest korzystna dla dzieci, ponieważ odbieramy im możliwość nauki słuchania, kształtowania w nich bojaźni Bożej i budowania nawyku pobożnego uczestnictwa na całym nabożeństwie. Uczymy ich w ten sposób, że nabożeństwo nie jest dla nich.

Po drugie: Nie jest korzystna dla nas - rodziców, ponieważ uciekamy w ten sposób od naszych powinności i pracy, którą mamy do wykonania. Owszem, niekiedy oznacza to wyjście z płaczącym dzieckiem lub skupienie na nim uwagi, gdy przeszkadza innym uczestnikom. Jednak w ten sposób Bóg uczy nas ważnych lekcji: co to znaczy być chrześcijańskim rodzicem, co to znaczy być duchowym przewodnikiem i pasterzem serca dziecka, co to znaczy służyć kościołowi i przyczyniać się do jego wzrostu, wychowując kochających Boga czcicieli. Nie nauczymy się tego bez obecności naszych dzieci na nabożeństwie. Podczas rodzinnych społeczności w domu wolę korygować, zwracać uwagę na postawę naszych dzieci i absorbować nimi swoją uwagę, aniżeli wypraszać do ich pokojów, by mieć święty spokój oraz komfortowe warunki podczas modlitwy i czytania Biblii z moją żoną. Jeśli w przyszłości chcemy spożywać słodkie owoce, musimy siać i cierpliwie podlewać. Jeśli zaś chcemy spokoju i ogrodu bez doglądania zasadzonych drzew, jest wiele innych równie dobrych sposobów na rodzicielską abdykację.

Po trzecie: Nie jest to praktyka korzystna dla Kościoła. Bezdzietna rodzina choć sama w sobie nie jest niczym niewłaściwym, to staje się czymś niewłaściwym, jeśli chce nią pozostawać. Nie musi ona wprawdzie koncentrować swojej uwagi na dzieciach, jednak jest pozbawiona przywileju obecności, korygowania oraz uczenia się duchowych prawd, które wyrażają dzieci. Bóg dał Kościołowi dzieci, by uczyć i kształtować w nas postawy dziecięcej wiary, zaufania, troski, miłości, cierpliwości, służenia innym itd.

10. Dzieci uczą się przez naśladowanie

Dzieci, będąc na całym nabożeństwie uczą się nie tylko poprzez słuchanie. Uczą się, że wiara ich rodziców nie jest ich prywatną sprawą. Jest wiarą, którą powinna żyć cała rodzina i wspólnota, łącznie z nimi. Dzieci uczą się przez naśladowanie. Obserwują dorosłych i robią to, co oni. Nie odbierajmy im okazji, by widziały nas śpiewających, modlących się, wznoszących ręce, klękających, słuchających głoszonego Słowa. Chcemy, by dzieci nauczyły się słuchania? Pokażmy im, jak to się robi. Biblia mówi o wielkiej zachęcie dla dzieci, których postawa rodzica podczas nabożeństwa jest przepełniona radością, zaangażowaniem (Wj 12:1-28; Pwt 4:9-11; Pwt 6; Psalm 78; Ezd 10:1; Neh 12:43; Joel 2:12-17; Dz 16:33). Rodzice mają okazję w ten sposób formować, korygować, zachęcać własne dzieci (Pwt 31:9-13). Dzieci powinny widzieć i słyszeć Ciało Chrystusa w akcji, w czynie, nie zaś zza ściany. Jezus chce je mieć przy Sobie. Pozwólmy dzieciom przychodzić do Niego (gdy przemawia w Słowie do Kościoła) i nie zabraniajmy im, albowiem do takich należy Królestwo Boże.

11. Dzieci to błogosławieństwo i pouczenie dla Kościoła

Dzieci we wspólnocie to błogosławieństwo. Są żywą ilustracją prawdy, że jeśli się nie uniżymy i nie staniemy się jak one pod względem szczerości wiary, nie wejdziemy do Królestwa Bożego (Mt 18:3-4). Dzięki nim cała wspólnota ma okazję do lepszego zrozumienia, co to znaczy, że kościół jest duchową rodziną. Każda rodzina powinna pragnąć obecności dzieci w swoim gronie. Bezdzietna rodzina to wyjątek, nie zasada. Ich obecność na nabożeństwie daje nam - dorosłym -  niesamowitą możliwość pracy nad swoim charakterem: ze skoncentrowanego na sobie Ebenezera Scrugge’a możemy stać się sługami, którzy wspierają rodziców i dzieci w ich wyzwaniach. Jeśli obecność płaczącego dziecka wywoływała u nas do tej pory cichy pomruk lub spojrzenie niezadowolenia, to mamy wspaniałą możliwość, by rozwijać w sobie cnotę miłości, cierpliwości oraz zrozumienia, że kościół nie kończy się na twoim rzędzie.

Dzieci w kościele są naszymi mniejszymi braćmi i siostrami w wierze. Zamiast myśleć o nich w kategorii problemu, zakłócania nam dorosłym świętego czasu z Bogiem, powinniśmy w końcu zapamiętać ich imiona. Kiedy ostatnio zachęciliśmy je w wierze, zbudowaliśmy dobrym słowem, modliliśmy się o dzieci z kościoła w naszych domach, złożyliśmy im życzenia urodzinowe lub obdarowaliśmy upominkiem?

12. Siła dobrego nawyku

Nawyki są ważną częścią rozwoju i budowania tożsamości. Dziecko, które co tydzień jest obecne na nabożeństwie, ma okazję być 52 razy w roku na spotkaniu Boga z Kościołem. W 10 lat będzie na 520 spotkaniach, zaś po 15 latach na 780 spotkaniach. To nie pozostaje bez znaczenia dla jego nawyków, umiejętności słuchania, myślenia o Kościele, Słowie Bożym, wrażliwości muzycznej, modlitwy itd.

Kościół i nabożeństwo naprawdę mają znaczenie!

Większość współczesnych nastolatków w krajach cywilizacji zachodniej nie uczestniczy w nabożeństwach. Warto jednak zadać pytanie: jak wielu z nich nie uczestniczy, ponieważ konsekwentnie nie były tego uczone jako stałego nawyku od najwcześniejszych lat? Świadectwa nastolatków wychowanych w chrześcijańskich domach pokazują, że po raz pierwszy wielu z nich pojawiło się na całym nabożeństwie w wieku 9-11 lat! Jeśli więc chodzenie „do kościoła” przez te wszystkie lata oznaczało dla nich kolorowanie rysunków, układanie klocków, wycinanki, haftowanie, gry to nie powinniśmy być zaskoczeni, gdy nabożeństwo będzie dla nich czymś egzotycznym, nudnym, nienaturalnym, dziwnym. Kocham chrześcijańskie piosenki dla dzieci, dziecięce rysunki i wycinanki, które ozdabiają moją tablicę biurową. Lecz jeśli na tym ma polegać ich cotygodniowe „chodzenie do kościoła”, to pozbawiamy je czegoś ważniejszego i bardziej chwalebnego. Powinny znać modlitwę Pańską, Apostolskie Credo, Chwała Ojcu, powinny śpiewać z nami Psalmy, powinny być oswajane ze słuchaniem publicznego zwiastowania Słowa Bożego. W Ciele Chrystusa jest życie. Powinny nim nasiąkać, uczestniczyć w nim, kochać je. Bóg chce, aby nasz cotygodniowy rytm życia rozpoczynał się od nabożeństwa w pierwszy dzień tygodnia. Zanim w poniedziałek rozpoczną swoje obowiązki w domu, przedszkolu lub w szkole – Bóg chce je pouczyć i nakarmić jako część Kościoła. Nie pozbawiajmy ich tego przywileju i nie uciekajmy od naszego powołania. Nasz Pan obiecuje, że owoce naszej wierności będą słodkie (Iz 59:21; Prz 22:6). I choć jest to wielkie wyzwanie i trudna praca, nie zniechęcajmy się, nie opuszczajmy rąk. Pamiętajmy, że Bóg błogosławi tym, którzy polegają na Nim.


W kolejnym artykule podzielę się praktycznymi wskazówkami na temat tego, co jako rodzice i jako Kościół możemy robić, by pomóc naszym dzieciom w możliwie najbardziej owocnym uczestnictwie w całym nabożeństwie.