Osoby, które odwiedzają nasz kościół po raz pierwszy, niekiedy wyrażają zdziwienie, że dzieci, nawet te
najmniejsze, wraz z rodzicami są obecne na całym nabożeństwie. Wiele
wspólnot przyzwyczaiło rodziców (i dzieci) do zajęć szkółki lub opieki nad
dziećmi w trakcie całego nabożeństwa lub kazania. Praktyka ta wydaje się być
odciążająca dla samych rodziców i obecnych w kościele dorosłych, którzy oczekują
komfortowych warunków do słuchania zwiastowanego Słowa Bożego. Jednak
spoglądając na nią z perspektywy biblijnej pedagogiki, myślę, że niesie ona ze
sobą wiele zagrożeń, szkodliwych nawyków oraz błędnych komunikatów.
Dla jasności: nie, nie jestem przeciwny
zajęciom dla dzieci organizowanym w kościele i przez kościół. Jestem przeciwny
zajęciom dla dzieci zamiast ich uczestnictwa w nabożeństwie. Innymi
słowy, jestem za uczestnictwem dzieci w nabożeństwie: cotygodniowym i całym
nabożeństwie kościoła. Jestem przeciwny wypraszaniu ich ze spotkania Bożej
rodziny z jej Głową.
Kilka lat temu odwiedziliśmy z Jolą i naszymi, małymi
wówczas dziećmi pewien Kościół. Po wejściu do środka byliśmy mocno zdziwieni,
gdy okazało się, że na około 70 obecnych osób byliśmy jedną z dwóch rodzin,
które przyszły na nabożeństwo z dziećmi. Gdy po zakończeniu zapytaliśmy ową
rodzinę czy w tym kościele nie ma więcej dzieci, dowiedzieliśmy się, że co prawda
są, lecz zwykle przeszkadzają dorosłym i pastorowi w pełnym uczestnictwie w nabożeństwie.
Z tego powodu rodzice wolą pozostawać z dziećmi w domu lub szukają dla nich
opieki.
Wychodząc z tego kościoła, byliśmy zadowoleni z postawy naszych dzieci. Chociaż były wówczas małe (ok. 1, 3, 5 lat), momenty „kryzysu” zdarzyły się raz, może dwa gdy na ziemię spadła im książka lub odezwały się głośniej, niż powinny (co wzbudzało mało przyjazne spojrzenia dorosłych uczestników nabożeństwa). Wymieniając jednak na pożegnanie uścisk dłoni z pastorem, usłyszeliśmy dość nieoczekiwane słowa: „Ktoś tu chyba przeszkadzał nam w nabożeństwie”. Tu jego wzrok skierował się na nasze dzieci. Nie pamiętam naszej reakcji, jednak to „nam” mocno zapamiętaliśmy do dzisiaj. „Nam” czyli rzecz jasna dorosłym, co niesie ze sobą przekonanie, że nabożeństwo nie jest odpowiednim miejscem dla dzieci.
Wychodząc z tego kościoła, byliśmy zadowoleni z postawy naszych dzieci. Chociaż były wówczas małe (ok. 1, 3, 5 lat), momenty „kryzysu” zdarzyły się raz, może dwa gdy na ziemię spadła im książka lub odezwały się głośniej, niż powinny (co wzbudzało mało przyjazne spojrzenia dorosłych uczestników nabożeństwa). Wymieniając jednak na pożegnanie uścisk dłoni z pastorem, usłyszeliśmy dość nieoczekiwane słowa: „Ktoś tu chyba przeszkadzał nam w nabożeństwie”. Tu jego wzrok skierował się na nasze dzieci. Nie pamiętam naszej reakcji, jednak to „nam” mocno zapamiętaliśmy do dzisiaj. „Nam” czyli rzecz jasna dorosłym, co niesie ze sobą przekonanie, że nabożeństwo nie jest odpowiednim miejscem dla dzieci.
Bracia Czescy podobno zwykli mówić: „Jeśli w kościele nie
chcesz słyszeć płaczu dziecka, to wkrótce będziesz słyszał płacz starców”.
Bóg, który przemawia – dozwolone od lat 12?
Już w Ewangeliach czytamy o
ludziach z otoczenia samego Jezusa, którzy ciężko znosili obecność dzieci u
Jego boku, gdy publicznie nauczał (Mk 10:11-15). Kościół pozbawiony obecności
dzieci to całkiem miły widok dla diabła. Każde miejsce uzna za lepsze dla nich
niż kościół i chrześcijańskie nabożeństwo. Nie bez powodu Psalmy wielokrotnie
przypominają, że zaangażowane dzieci chrześcijan są namacalnym zagrożeniem dla
pochodu bezbożności. Według słów Pana Jezusa Bóg „z ust niemowląt i ssących zgotował sobie chwałę” (Mt
21:16). Od samego początku dzieci Bożego
ludu są przygotowywane, by niczym strzały w kołczanie wojownika zdobywały bramy
nieprzyjaciela (Ps 127:4-5). Miejscem ich „wyostrzania” jest Kościół, włączając
w to jego serce, a zarazem silnik, a więc niedzielne nabożeństwo. To na nim
strzały są poddawane najważniejszej obróbce przez samego Boga.
Już Herod dobrze wiedział z czym łączy się wieść o narodzonym w Betlejem dziecku. Nie bez powodu wpadł w trwogę i gniew. Nie bez powodu siły ciemności obrały sobie za cel dzieci Bożego ludu, niczym faraon oraz Herod. Praktyka odsuwania ich od obecności Boga i Jego Słowa ubrana w argumentację psychologii rozwojowej i oświeceniowych założeń nt. możliwości ludzkiego umysłu pozbawia dzieci ważnego elementu uczniostwa w chrystusowej szkole.
Już Herod dobrze wiedział z czym łączy się wieść o narodzonym w Betlejem dziecku. Nie bez powodu wpadł w trwogę i gniew. Nie bez powodu siły ciemności obrały sobie za cel dzieci Bożego ludu, niczym faraon oraz Herod. Praktyka odsuwania ich od obecności Boga i Jego Słowa ubrana w argumentację psychologii rozwojowej i oświeceniowych założeń nt. możliwości ludzkiego umysłu pozbawia dzieci ważnego elementu uczniostwa w chrystusowej szkole.
Wypraszanie dzieci w trakcie nabożeństwa na „ich zajęcia”
to nowa praktyka w historii Kościoła. Nie odmawiam jej zwolennikom dobrej woli.
Jako tata trójki dzieci szczerze i z przekonaniem jestem w stanie powiedzieć,
że całkowicie rozumiem intencje moich drogich braci i sióstr, którym zależy na
duchowym wzroście dzieci. Nie mogę się jednak zgodzić, że jest to właściwa
droga. Z powodów biblijnych i empirycznych. Moje przekonanie w tej kwestii
najkrócej można streścić następująco: szkółka, katecheza, lekcja religii dla
dzieci – tak! Jednak nie zamiast,
lecz oprócz nabożeństwa.
Poniżej przedstawiam dwanaście powodów, dla których dzieci
powinny uczestniczyć w całym cotygodniowym, niedzielnym nabożeństwie Bożego ludu. Jeśli jesteś rodzicem,
nauczycielem szkółki, liderem, pastorem w kościele, w którym dzieci nie
uczestniczą w całym nabożeństwie – mam nadzieję, że zachęcę cię do refleksji i
dyskusji na ten temat w twojej wspólnocie.
1. Pan Bóg nakazuje święcić dzień święty
Obowiązek przestrzegania Prawa Bożego i jego serca -
Dekalogu spoczywa nie tylko na nas, ale i na naszych dzieciach (Ef 6:1-2).
Czwarte przykazanie Dekalogu nakazuje święcić dzień święty także im (Pwt
5:12-14). W Starym Przymierzu był to ostatni dzień tygodnia (pamiątka
stworzenia i wyzwolenia z niewoli egipskiej), w Nowym Przymierzu jest to
pierwszy dzień tygodnia (pamiątka nowego stworzenia i wyzwolenia z niewoli
grzechu). Z tego powodu dzieci chrześcijan powinny być obecne na wspólnych
cotygodniowych zgromadzeniach Kościoła przed Bożym obliczem. Jest
to biblijny, moralny obowiązek również w Nowym Przymierzu (Hbr 10:24-25).
2.
Dzieci chrześcijan są częścią chrześcijańskiej wspólnoty
Dzieci są
częścią chrześcijańskiej wspólnoty, a więc widzialnego Kościoła. W całym Piśmie
Świętym czytamy, że Bóg chce, aby były one uczestnikami nabożeństwa, publicznej
czci Bożego ludu (Pwt 31:12; 14:25; Joz 8:35; 2 Krn 20:13; Ezd 10:1; Neh
12:43; Joel 2:15-16;).
Zgromadź lud, mężczyzn, kobiety, dzieci i obcych przybyszów, którzy przebywają w twoich bramach, aby usłyszeli i aby nauczyli się bojaźni Pana, Boga waszego, i pilnie spełniali wszystkie słowa tego zakonu (Księga Powtórzonego Prawa 31:12).
Nie było ani jednego słowa, które Mojżesz nakazał, którego by Jozue nie odczytał wobec całego zgromadzenia izraelskiego, także wobec kobiet, dzieci i obcych przybyszów, którzy z nimi przestawali (Księga Jozuego 8:35).
Apostoł Paweł napisał List do Kolosan. Jako jego adresatów, a więc członków Kościoła wymienia m.in. dzieci (Kol 3:20). Napisał także list do świętych i wybranych w Efezie. Wśród jego adresatów również wymienił dzieci (Ef 6:1-3). Wspólne nabożeństwo w niedzielny poranek jest podstawową czynnością wspólnoty przymierza, w którą powinien być zaangażowany każdy z jej członków (Dz 2:42; Hbr 10:24-25). Z tego powodu dzieci jako część wspólnoty Nowego Przymierza powinny uczestniczyć w całym cotygodniowym, niedzielnym nabożeństwie. Jest ono jednym z kluczowych aspektów ich życia.
Zgromadź lud, mężczyzn, kobiety, dzieci i obcych przybyszów, którzy przebywają w twoich bramach, aby usłyszeli i aby nauczyli się bojaźni Pana, Boga waszego, i pilnie spełniali wszystkie słowa tego zakonu (Księga Powtórzonego Prawa 31:12).
Nie było ani jednego słowa, które Mojżesz nakazał, którego by Jozue nie odczytał wobec całego zgromadzenia izraelskiego, także wobec kobiet, dzieci i obcych przybyszów, którzy z nimi przestawali (Księga Jozuego 8:35).
Apostoł Paweł napisał List do Kolosan. Jako jego adresatów, a więc członków Kościoła wymienia m.in. dzieci (Kol 3:20). Napisał także list do świętych i wybranych w Efezie. Wśród jego adresatów również wymienił dzieci (Ef 6:1-3). Wspólne nabożeństwo w niedzielny poranek jest podstawową czynnością wspólnoty przymierza, w którą powinien być zaangażowany każdy z jej członków (Dz 2:42; Hbr 10:24-25). Z tego powodu dzieci jako część wspólnoty Nowego Przymierza powinny uczestniczyć w całym cotygodniowym, niedzielnym nabożeństwie. Jest ono jednym z kluczowych aspektów ich życia.
Uczestnictwo
w nabożeństwie, a więc nauka słuchania Bożego Słowa, modlitwy, uwielbienia
Boga, wspólnego jedzenia przy Stole Pańskim są o wiele ważniejszymi elementami
ich wychowania i edukacji niż wszystko inne. I choć dbałość rodziców o ich
wykształcenie, umiejętności językowe, umysłowe, manualne, fizyczne jest
wspaniałym świadectwem ich troski i miłości, to w hierarchii rodzicielskich odpowiedzialności
zajmują niższe miejsce aniżeli wychowywanie czcicieli Chrystusa.
Oczywiście
nie wszystkie spotkania Kościoła są spotkaniami dla wszystkich. Czasami w
rodzinie spędzam „męski czas” z moim synem, czasami mamy randki z moją żoną, a
niekiedy zabieram moje córki na wspólny obiad. Jednak czymś bardzo ważnym dla
nas jest dbałość o pielęgnowanie rodzinnych społeczności: wspólnego
czytania, modlitwy, śpiewu, spożywanie wspólnych posiłków, wspólne wyjazdy lub
wycieczki. To nas kształtuje, ale i wzmacnia nasze więzi, poczucie tożsamości,
przynależności i odpowiedzialności za siebie nawzajem. Życie Kościoła jako
duchowej rodziny powinno zawierać w sobie te same schematy: spotkania z
rówieśnikami na szkółce, spotkania młodzieżowe, mężczyzn, kobiet, seniorów, singli, ale i bycie razem podczas niedzielnego nabożeństwa.
3. Wzrost odbywa się nie tylko poprzez słowa i intelekt
Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że nie wszystko, co
składa się na proces rozwoju, wychowania, edukacji odbywa się poprzez przekaz
werbalny. Wiara w zmiany poprzez odwoływanie się wyłącznie do funkcji i
zdolności ludzkiego intelektu to dziedzictwo oświeceniowej myśli i kultu
rozumu. Jednak Bóg wychowuje i edukuje nas nie tylko w werbalny sposób. Nauka słuchania
Boga, który przemawia poprzez słowa Biblii jest ważnym elementem duchowego
wzrostu. Podobnie jak nauka miłości bliźniego, której przejawem jest nieabsorbowanie otoczenia swoim zachowaniem. Słuchając (choć nie zawsze wszystko
rozumiejąc), dziecko uczy się szacunku do Boga, Biblii i rangi zwiastowania
Bożego Słowa. Nie bez powodu elementami nabożeństwa w naszym kościele są takie
czynności jak: wspólny śpiew, cotygodniowa Wieczerza Pańska, wznoszenie rąk
(podczas Gloria Patri i Ojcze nasz), klękanie, zanoszenie ofiar, wspólnie
odmawiane Apostolskie Credo, Modlitwa Pańska. Dynamika nabożeństwa ma walor
edukacyjny. Bóg kształtuje nas kompleksowo - nie tylko wypełniając informacją
nasz intelekt, ale angażując w oddawanie Jemu czci nasze ciała, które są
naczyniami uwielbienia (Rz 12:1). Dziecko uczy się bojaźni Bożej poprzez
naukę słuchania, ale i uczestnictwo, szczególnie jeśli
nabożeństwo jest dynamiczne, liturgiczne i radosne.
Dzieci w naszej rodzinie uczymy nie tylko poprzez czytanie,
dawanie im książek lub słowne pouczenie. Uczymy je poprzez wspólne
przeżywanie, wspólne działanie, wspólne jedzenie, naukę słuchania i skupienia.
Bóg wychowuje i kształtuje nas w kompleksowy sposób, odwołując się nie tylko do
zmysłu słuchu, ale i smaku, dotyku, wzroku... Nie przedstawił się nam jako
Największy Profesor, lecz jako dobry Ojciec. Dziecko bardzo wcześnie powinno uczyć
się słuchać wraz z całym ludem Bożym przemawiającego do całej rodziny
Niebiańskiego Taty.
4. Dzieci rozumieją więcej, niż nam się wydaje
Każdy, kto ma dzieci, szybko odkryje, że uczą się one
szybciej i rozumieją więcej niż nam - dorosłym się wydaje. Wielu szczerych
chrześcijan błędnie zakłada, że kiedy Bóg przemawia do Kościoła (podczas czytań
lub zwiastowania Słowa Bożego) dzieci nie odnoszą w ten sposób żadnego
duchowego pożytku.
Biblia naucza, że Duch Święty jest w stanie przenikać nawet
granice stawiane dziecięcemu intelektowi przez psychologów rozwojowych. Jan
Chrzciciel poruszył się z radości w łonie Elżbiety w odpowiedzi na słowa
pozdrowienia Marii (Łk 1:42-44). Co prawda żadne z naszych dzieci nie jest
Janem Chrzcicielem, ale Duch Święty nadal jest Bogiem Wszechmogącym. Wciąż
działa w życiu dzieci. Określenia „nie jest w stanie”, „nie może”, „nie
rozumie”, „niemożliwe” nigdy nie były i nie są przekonujące dla Pana Boga jeśli
chodzi o zakres i siłę Jego działania w człowieku. Jan Chrzciciel napełniony
Duchem Świętym w łonie matki? Dzieci w Izraelu będące na zgromadzeniach Bożego
ludu? Trzyletni Krzyś, który podczas kazania siedzi na kolanach mamy bo jest
uczony, że gdy Pan Bóg mówi, to się nie biega po sali? Dla Pana Boga nie ma
problemu!
5. Duchowa socjalizacja
Apostoł Paweł kierując listy do świętych, wybranych,
odkupionych członków Kościoła w Kolosach wymienia wśród adresatów żony
(Kol 3:18), mężów (Kol 3:19), dzieci (Kol 3:20), ojców (Kol 3:21). Podobny
schemat znajdziemy w Liście do Efezjan 6:1-4. Jedna rodzina, ale różne
pochodzenie, wiek, odpowiedzialności jej członków.
Nasza tożsamość i odpowiedzialności wynikają z relacji i
ról, w które wchodzimy. Jestem mężem, tatą, synem, bratem. Te role oraz
obowiązki z nimi związane są określone przez więzi z innymi ludźmi. W duchowej
pedagogice jest identycznie. Ogromny wpływ na wychowanie i rozwój dziecka ma
fakt, czy nasz dom będzie ich domem, czy nasze dziecko nosi nasze
nazwisko i czy czuje się domownikiem, istotną częścią rodziny. Z tego powodu
nabożeństwo kościoła ma bardzo ważny wydźwięk socjalizacyjny. Dziecko, będąc na
całym nabożeństwie, uczy się bardzo ważnych prawd:
- nabożeństwo jest dla mnie
- Jezus jest dla mnie
- Bóg w tym miejscu mówi do mnie
- Jego Syn umarł za
mnie
- Kościół to moja rodzina
- Stół Pański jest dla mnie, ponieważ jestem
częścią jednego Ciała
Udział w nabożeństwie to nie zwieńczenie pewnego etapu
rozwoju. To raczej wydarzenie, które kształtuje rozwój, intelekt,
emocjonalność, tożsamość, duchowość dziecka jako małego ucznia Jezusa. Będąc na
nim, otrzymuje bardzo ważny komunikat: to mój dom, to moi bracia i siostry, to
Głowa mojej rodziny, która oddała życie za moje grzechy, a to Jego Słowo, którego powinienem przestrzegać.
Kościół to nie duchowa poczekalnia dla dzieci chrześcijan.
To ich duchowy dom. Tu powinny się uczyć rodzinnych nawyków, poznawać
rodzinne wartości, rodzinną historię, wierzenia, myślenie, zachowania, tu
powinny otrzymywać duchowy pokarm i napój. Są częścią rodziny, nie
sympatykami rodziny. Wypraszanie ich sprzed oblicza przemawiającego Chrystusa
nie pomaga w kształtowaniu w nich tego myślenia i postępowania.
6. Nabożeństwo jest rodzinnym ucztowaniem
Praktyka wypraszania dziecka z kazania wynika nie tylko z
błędnych założeń nt. pedagogiki, antropologii, ale i liturgii. Podstawą błędnej
liturgiki jest założenie, że udajemy się do kościoła, by posłuchać
kazania. A skoro tak, to musimy usunąć wszelkie przeszkody, które mogą
prowadzić do zakłócenia tego celu. Jedną z nich są absorbujące małe dzieci.
Tymczasem pastor nie jest wykładowcą akademickim, lecz
sługą Słowa Bożego. Nabożeństwo nie jest salą wykładową, lecz spotkaniem
rodzinnym na uczcie, która (w Piśmie Św.) jest obrazem zbawienia. Zawiera ona w
sobie nie tylko przemowę Głowy Rodziny do jej członków (małych i dużych), ale
także wspólną modlitwę, radosny śpiew, jedzenie i picie, błogosławieństwo,
społeczność, bycie razem... Nie pozbawiajmy dzieci żadnego z tych elementów. Na
nabożeństwo przychodzimy, by spotkać się z Bogiem, nie zaś, by jedynie
słuchać o Bogu.
7. Bóg mówi do dzieci
Każdy rodzic, bez względu na
teologiczne przekonania mówi do swoich dzieci. Nawet gdy są małe. Uśmiech
rodziców, ich śpiew, ton głosu, rodzaj wypowiadanych słów – to wszystko ma
znaczenie, nawet jeśli kierowane jest do niemowlęcia. Gdy jednak rozmawiamy o
Bogu, nagle okazuje się, że kiedy On mówi do dzieci w Słowie,
sakramentach, w liturgicznym dialogu podczas nabożeństwa „to nie ma znaczenia, ponieważ małe dzieci i tak nie są niczego świadome”. Gdybyśmy naprawdę w to
wierzyli, powinniśmy zacząć mówić do naszych dzieci, dopiero gdy zrozumieją znaczenie
większości twoich słów.
Tymczasem w biblijnej pedagogice komunikacja jest narzędziem edukacji, wychowania i kształcenia. Mówimy do małych dzieci nie dlatego, że wszystko rozumieją. Mówimy do nich ponieważ chcemy, by rozumiały. Co więcej, kształtujemy w ten sposób ich intelekt, wrażliwość, uczymy znaczenia słów, budujemy więź i dajemy poczucie bezpieczeństwa. Robimy to, ponieważ taki jest nasz niebiański Rodzic – Pan Bóg. On mówi do naszych dzieci, do nas – nawet wtedy, gdy (jeszcze) nie rozumiemy wielu z Jego Słów. Mówimy do małych dzieci i niemowląt? Pozwólmy na to samo Panu Bogu!
Tymczasem w biblijnej pedagogice komunikacja jest narzędziem edukacji, wychowania i kształcenia. Mówimy do małych dzieci nie dlatego, że wszystko rozumieją. Mówimy do nich ponieważ chcemy, by rozumiały. Co więcej, kształtujemy w ten sposób ich intelekt, wrażliwość, uczymy znaczenia słów, budujemy więź i dajemy poczucie bezpieczeństwa. Robimy to, ponieważ taki jest nasz niebiański Rodzic – Pan Bóg. On mówi do naszych dzieci, do nas – nawet wtedy, gdy (jeszcze) nie rozumiemy wielu z Jego Słów. Mówimy do małych dzieci i niemowląt? Pozwólmy na to samo Panu Bogu!
8.
Dzieci potrzebują środków łaski od Chrystusa
Tam, gdzie
jest głoszone Słowo Boże (Rz 10:14), są sprawowane sakramenty (Mt 28:19-20),
ma miejsce modlitwa (Dz 2:42-47), śpiew (1 Kor 14:26) - tam każdy ze
słuchaczy otrzymuje błogosławieństwo słuchania i spotkania z samym Bogiem. Są
to środki łaski, poprzez które Bóg umacnia, socjalizuje i karmi swój lud.
Dlaczego mielibyśmy nasze dzieci pozbawiać któregokolwiek z tych
błogosławieństw?
9.
Obowiązki rodziców
Bóg
nakłada na rodziców, nie na państwo, nauczycieli szkółek niedzielnych lub
liderów młodzieżowych obowiązek wychowania dzieci w wierze (Pwt 6:4-9; Ef
6:1-3). Jednym z najważniejszych elementów tego obowiązku jest czynienie
naszych dzieci kochającymi czcicielami Chrystusa (J 4:23). Oczywiście wiąże
się to z wytrwałą pracą: przygotowania naszego serca oraz serca dziecka do
uczestnictwa w nabożeństwie. Gdy dzieci są małe – wiąże się to z podzielnością
uwagi pomiędzy poszczególnymi elementami nabożeństwa a zachowaniem dziecka.
Niekiedy rodzice, pragnąc możliwości „pełnego skorzystania” z nabożeństwa, szukają kościoła, który zapewni im komfort opieki nad dziećmi w trakcie
kazania lub większej części nabożeństwa. Zgodzę się, że jest to droga
łatwiejsza, jednak nie zgodzę się, że jest to droga korzystniejsza.
Po
pierwsze: Nie jest korzystna dla dzieci,
ponieważ odbieramy im możliwość nauki słuchania, kształtowania w nich bojaźni
Bożej i budowania nawyku pobożnego uczestnictwa na całym nabożeństwie. Uczymy
ich w ten sposób, że nabożeństwo nie jest dla nich.
Po
drugie: Nie jest korzystna dla nas - rodziców, ponieważ uciekamy w ten sposób od naszych powinności i pracy,
którą mamy do wykonania. Owszem, niekiedy oznacza to wyjście z płaczącym
dzieckiem lub skupienie na nim uwagi, gdy przeszkadza innym uczestnikom. Jednak
w ten sposób Bóg uczy nas ważnych lekcji: co to znaczy być chrześcijańskim
rodzicem, co to znaczy być duchowym przewodnikiem i pasterzem serca dziecka, co
to znaczy służyć kościołowi i przyczyniać się do jego wzrostu, wychowując
kochających Boga czcicieli. Nie nauczymy się tego bez obecności naszych dzieci na nabożeństwie. Podczas rodzinnych społeczności w domu wolę korygować, zwracać
uwagę na postawę naszych dzieci i absorbować nimi swoją uwagę, aniżeli wypraszać
do ich pokojów, by mieć święty spokój oraz komfortowe warunki podczas modlitwy
i czytania Biblii z moją żoną. Jeśli w przyszłości chcemy spożywać słodkie
owoce, musimy siać i cierpliwie podlewać. Jeśli zaś chcemy spokoju i ogrodu bez
doglądania zasadzonych drzew, jest wiele innych równie dobrych sposobów na rodzicielską
abdykację.
Po trzecie: Nie jest
to praktyka korzystna dla Kościoła. Bezdzietna rodzina choć sama w sobie
nie jest niczym niewłaściwym, to staje się czymś niewłaściwym, jeśli chce
nią pozostawać. Nie musi ona wprawdzie koncentrować swojej uwagi na dzieciach,
jednak jest pozbawiona przywileju obecności, korygowania oraz uczenia się
duchowych prawd, które wyrażają dzieci. Bóg dał Kościołowi dzieci, by uczyć i
kształtować w nas postawy dziecięcej wiary, zaufania, troski, miłości,
cierpliwości, służenia innym itd.
10.
Dzieci uczą się przez naśladowanie
Dzieci, będąc na całym nabożeństwie uczą się nie tylko poprzez słuchanie. Uczą się, że
wiara ich rodziców nie jest ich prywatną sprawą. Jest wiarą, którą powinna żyć
cała rodzina i wspólnota, łącznie z nimi. Dzieci uczą się przez naśladowanie.
Obserwują dorosłych i robią to, co oni. Nie odbierajmy im okazji, by widziały
nas śpiewających, modlących się, wznoszących ręce, klękających, słuchających
głoszonego Słowa. Chcemy, by dzieci nauczyły się słuchania? Pokażmy im, jak to
się robi. Biblia mówi o wielkiej zachęcie dla dzieci, których postawa rodzica
podczas nabożeństwa jest przepełniona radością, zaangażowaniem (Wj 12:1-28; Pwt
4:9-11; Pwt 6; Psalm 78; Ezd 10:1; Neh 12:43; Joel 2:12-17; Dz 16:33). Rodzice
mają okazję w ten sposób formować, korygować, zachęcać własne dzieci (Pwt
31:9-13). Dzieci powinny widzieć i słyszeć Ciało Chrystusa w akcji, w czynie,
nie zaś zza ściany. Jezus chce je mieć przy Sobie. Pozwólmy dzieciom
przychodzić do Niego (gdy przemawia w Słowie do Kościoła) i nie zabraniajmy im,
albowiem do takich należy Królestwo Boże.
11. Dzieci to błogosławieństwo i pouczenie
dla Kościoła
Dzieci we wspólnocie to błogosławieństwo. Są
żywą ilustracją prawdy, że jeśli się nie uniżymy i nie staniemy się jak one pod
względem szczerości wiary, nie wejdziemy do Królestwa Bożego (Mt 18:3-4). Dzięki
nim cała wspólnota ma okazję do lepszego zrozumienia, co to znaczy, że kościół
jest duchową rodziną. Każda rodzina powinna pragnąć obecności dzieci w
swoim gronie. Bezdzietna rodzina to wyjątek, nie zasada. Ich obecność na nabożeństwie daje nam - dorosłym - niesamowitą możliwość pracy nad swoim charakterem:
ze skoncentrowanego na sobie Ebenezera Scrugge’a możemy stać się sługami,
którzy wspierają rodziców i dzieci w ich wyzwaniach. Jeśli obecność płaczącego
dziecka wywoływała u nas do tej pory cichy pomruk lub spojrzenie
niezadowolenia, to mamy wspaniałą możliwość, by rozwijać w sobie cnotę miłości,
cierpliwości oraz zrozumienia, że kościół nie kończy się na twoim rzędzie.
Dzieci w kościele są naszymi mniejszymi
braćmi i siostrami w wierze. Zamiast myśleć o nich w kategorii problemu,
zakłócania nam dorosłym świętego czasu z Bogiem, powinniśmy w końcu zapamiętać
ich imiona. Kiedy ostatnio zachęciliśmy je w wierze, zbudowaliśmy dobrym
słowem, modliliśmy się o dzieci z kościoła w naszych domach, złożyliśmy im
życzenia urodzinowe lub obdarowaliśmy upominkiem?
12. Siła dobrego nawyku
Nawyki są
ważną częścią rozwoju i budowania tożsamości. Dziecko, które co tydzień jest obecne
na nabożeństwie, ma okazję być 52 razy w roku na spotkaniu Boga z Kościołem. W
10 lat będzie na 520 spotkaniach, zaś po 15 latach na 780 spotkaniach. To nie
pozostaje bez znaczenia dla jego nawyków, umiejętności słuchania, myślenia o
Kościele, Słowie Bożym, wrażliwości muzycznej, modlitwy itd.
Kościół i nabożeństwo naprawdę mają znaczenie!
Większość
współczesnych nastolatków w krajach cywilizacji zachodniej nie uczestniczy w
nabożeństwach. Warto jednak zadać pytanie: jak wielu z nich nie uczestniczy, ponieważ
konsekwentnie nie były tego uczone jako stałego nawyku od najwcześniejszych
lat? Świadectwa nastolatków wychowanych w chrześcijańskich domach pokazują, że
po raz pierwszy wielu z nich pojawiło się na całym nabożeństwie w wieku
9-11 lat! Jeśli więc chodzenie „do kościoła” przez te wszystkie lata oznaczało
dla nich kolorowanie rysunków, układanie klocków, wycinanki, haftowanie, gry to
nie powinniśmy być zaskoczeni, gdy nabożeństwo będzie dla nich czymś
egzotycznym, nudnym, nienaturalnym, dziwnym. Kocham chrześcijańskie piosenki
dla dzieci, dziecięce rysunki i wycinanki, które ozdabiają moją tablicę
biurową. Lecz jeśli na tym ma polegać ich cotygodniowe „chodzenie do kościoła”, to pozbawiamy je czegoś ważniejszego i bardziej chwalebnego. Powinny znać modlitwę
Pańską, Apostolskie Credo, Chwała Ojcu, powinny śpiewać z nami Psalmy, powinny
być oswajane ze słuchaniem publicznego zwiastowania Słowa Bożego. W Ciele
Chrystusa jest życie. Powinny nim nasiąkać, uczestniczyć w nim, kochać je. Bóg
chce, aby nasz cotygodniowy rytm życia rozpoczynał się od nabożeństwa w
pierwszy dzień tygodnia. Zanim w poniedziałek rozpoczną swoje obowiązki w domu,
przedszkolu lub w szkole – Bóg chce je pouczyć i nakarmić jako część Kościoła.
Nie pozbawiajmy ich tego przywileju i nie uciekajmy od naszego powołania. Nasz
Pan obiecuje, że owoce naszej wierności będą słodkie (Iz 59:21; Prz 22:6). I
choć jest to wielkie wyzwanie i trudna praca, nie zniechęcajmy się, nie
opuszczajmy rąk. Pamiętajmy, że Bóg błogosławi tym, którzy polegają na Nim.
W kolejnym artykule podzielę
się praktycznymi wskazówkami na temat tego, co jako rodzice i jako Kościół
możemy robić, by pomóc naszym dzieciom w możliwie najbardziej owocnym
uczestnictwie w całym nabożeństwie.