Zacznę od tego, że jestem beneficjentem Programu 500+. Gdyby
miarą jego oceny była moja osobista korzyść, to z tej perspektywy ma on
oczywiście charakter pozytywny ponieważ w legalny sposób zwiększa budżet naszej
rodziny. Nie argumentuję jednak, że Program 500+ jest dobry ponieważ dzięki
niemu mamy na koncie więcej środków. Na podobnej zasadzie mało przekonująco
brzmi uzasadnienie, że Program 500+ jest jednak złym rozwiązaniem
ponieważ dana osoba nie odnosi z tego tytułu żadnych korzyści finansowych. Nie
dyskutujemy jednak o rządowym programie przez pryzmat osobistych korzyści.
Miarą oceny, która powinna nam, chrześcijanom przyświecać, powinny być
wartości, na których Boże Słowo osadza kompetencje państwa i rodziny.
Oczywiście korzyść jedną z Bożych miar, ale nie jedyną. Biblia mówi także o
drodze prowadzącej do niej, poszanowaniu bliźniego, uczciwości itp.
Chrześcijanin, a Program 500+
Dlaczego jako chrześcijanin, pastor wypowiadam się na temat
gospodarczy i polityczny? Ponieważ wierzę, że Chrystus jest Panem. I
mówiąc to – nie mam na myśli jedynie sfery indywidualnej duchowości, uznawania
Go za najważniejszego z nauczycieli Religii. Biblia przedstawia Chrystusa jako
Króla, a nie Ministra Katechizacji. Jeśli więc Jezus jest Panem, to oznacza, że
powinniśmy szukać Jego woli w każdej sferze rzeczywistości. Biblia, jako Jego Słowo, w całości jest natchniona i w
całości jest pożyteczna do wszystkiego: do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy,
do wychowywania w sprawiedliwości (2 Tm 3.16) - włączając w to sferę podatków,
zarządzania pieniędzmi, dzietności, dobroczynności, kompetencji państwa,
Kościoła i rodziny. Wierzę oczywiście w
biblijne rozdzielenie kościoła od państwa (ich wzajemnych kompetencji), ale nie
wierzę w oddzielenie państwa od Boga. Władza bowiem jest bowiem na
służbie u Boga i przed Nim odpowiada za sprawowany mandat. (Rzym 13.4).
Nasza metoda
Skoro już to rozumiemy, to powstaje pytanie: jak szukać woli
Jezusa w takiej kwestii jak Program 500+? Czy Biblia mówi o Programie 500+?
Problem w tym, że kiedy mówimy o biblijnej perspektywie na daną sprawę, to
pewnych rzeczy Pan Bóg nie komunikuje nam w postaci prostych wersetów: „500+
jest dobre” lub „500+ jest złe”. Owszem, niekiedy komunikuje nam prawdy
również w tej formie, ale taka forma oznajmiania woli jest charakterystyczna
dla okresu dzieciństwa. Rodzic mówi do dziecka: „Nie stukaj widelcem. Nie
szuraj o talerz. Nie wkładaj ręki do gniazdka”. I kiedy mały chłopiec opanuje
te lekcje, to będąc nastolatkiem będzie przygotowany, by usłyszeć pytania: Co
byś zrobił w tej sytuacji? Jak ci się podoba ten film? Który wybór według
ciebie jest lepszy?
W taki sposób Pan Bóg uczy nas mądrości i dojrzewania. Gdy
Izrael był na etapie dzieciństwa, Bóg dał im proste przykazania: Nie
zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij... Był to okres nauki chodzenia.
Następnie przychodzi okres królów. Izrael jest już starszym synem. To właśnie w
tym okresie powstały księgi mądrościowe i miała miejsce historia Salomona,
który miał rozstrzygnąć, która z nierządnic jest matką niemowlęcia, a która
rozpaczliwie próbuje je sobie przywłaszczyć po stracie własnego (1 Krl
3.16-28). Istotne jest jednak to, w jaki sposób Salomon postanowił rozstrzygnąć
tą sprawę. Tora nie dawała szczegółowego przepisu, w jaki sposób król powinien
się zachować w tej sytuacji. Metoda Salomona polegała na tym, że biorąc pod
uwagę wszystko to, czego się nauczył z Prawa Bożego nt. rodzicielstwa, miłości,
wychowania, odróżniania dobra od zła, obserwacji świata – zdecydował, że
dziecko będzie rozcięte na pół, a kobieta, która wstawi się za nim – okaże się
jego prawdziwą matką. Mądry król orzekł o sprawiedliwości, jednak nie poprzez
odwołanie się do prostego wersetu. Raczej nabywając z Bożych Pism umiejętność
odróżniania dobra od zła – zastosował swoje poznanie w nowej i trudnej
sytuacji.
Przenosząc tą lekcję na naszą debatę: Biblia nie mówi: „Program
500+ jest OK.” lub „nie jest OK.”. Biblia daje nam ogóle zasady,
które powinniśmy poznać, abyśmy byli w stanie ocenić co jest dobre, co jest
słuszne, co jest sprawiedliwe. Póki ich nie poznamy – będziemy oceniali życiowe
sytuacje przez pryzmat intuicji, odczuć lub wartości przejętych z innych miejsc
niż Boże Słowo. Rozmawiając więc o „Programie 500+” z perspektywy biblijnych
wartości jesteśmy w sytuacji Salomona, który szukał mądrości w zdarzeniu, które
wymagało naniesienia znajomości Prawa, ale i dojrzałości, mądrości. Spróbujmy
więc nanieść prawdy Pisma Świętego na niniejszą dyskusję.
O 500+ pozytywnie
Po pierwsze: pozytywnym aspektem rządowego programu
jest wysłanie publicznej informacji: dzieci nie są intruzami. W społeczeństwie,
w którym miarą wartości staje się stan posiadania, wspinanie się po szczeblach
kariery zawodowej, Program 500+ komunikuje: Dzieci nie są niechcianym
obowiązkiem. Chcemy tworzyć przestrzeń aby model rodziny 2+1,5 nie był
dominujący w społeczeństwie. Przyszłość narodu to duże, silne rodziny, a wieść
o ciąży nie musi łączyć się z komentarzem: I co my teraz zrobimy!?
Po drugie: żyjemy w czasach, w których państwowy
aparat odbiera obywatelom dużo większą część owoców ich pracy niż powinien.
Cesarz bierze dużo więcej niż to, co jest cesarskie. Jeśli dyskusję o 500+
osadzimy na tle obecnej sytuacji politycznej i systemu, którym żyjemy, to wybór
w zasadzie mamy pomiędzy socjalizmem, który odbiera i nie zwraca, a
socjalizmem, który odbiera i zwraca (przynajmniej po części). Z dwóch
powyższych opcji - druga jest lepsza. Jeśli ktoś zabiera mi 1000 złotych i
zwraca 700, to jest to lepsza sytuacja niż zabranie tysiąca i nie zwrócenie
niczego. Nie oznacza to, że zabieranie tysiąca złotych jest dobre i pożądane.
Są lepsze opcje.
O 500+ krytycznie
Argument ekonomiczny
500+ na dziecko to nie są pieniądze spadające z nieba. Pomoc
według Słowa Bożego jest zawsze czymś dobrowolnym, a nie wymuszonym. Jeśli
wsparcie jest wymuszone, to aby komuś coś dać – trzeba komuś coś zabrać.
Wiemy komu środki będą dawane i wiemy gdzie się po nie zgłaszać. Nie wiemy
gdzie mogą się zgłaszać osoby, którym środki odebrano.
500+ jest programem pro-państwowym, a nie jest programem
pro-rodzinnym
Nie ukrywajmy, celem rządu nie jest to, abym miał gromadkę
dzieci, liczny Kościół, świąteczny radosny zgiełk dzieci i wnuków oraz stół
pełen domowników. Celem rządu jest stan i kondycja państwa. Zadaniem moich
dzieci jest w tym pomóc. Problem w tym, że moje dzieci nie są cesarskie, lecz
Boże. Ich pojawienie się w świecie nie ma nic wspólnego z oczekiwaniami
cesarza.
500+ to program sprzyjający niemoralności
Program 500+ nie jest programem pro-rodzinnym z jeszcze
innego powodu. Zachęca do dzietności wszystkich, nie tylko małżeństwa.
Sprzyja nie tylko zwiększaniu rodzin, ale sprzyja zwiększaniu niemoralności,
dzieciom wychowywanym poza kontekstem zdrowej rodziny, poza kontekstem
miłosnego przymierza męża i żony. O ile jest to więc program pro-dziecięcy, to
trudno jest zgodzić się z tezą, iż jest to program pro-rodzinny. Owszem,
sprzyja zwiększaniu liczby dzieci, jednak nie tylko w rodzinie, ale także w
nieślubnych związkach i wśród samotnych matek.
Program 500+ rozbudowuje aparat państwa i jego wpływ na
własność obywatela
W Bożym porządku czynnikami decydującymi o zasobności
obywateli są praca, podejmowanie inicjatywy, wolna wymiana dóbr, dobrowolność w
dzieleniu się majętnościami, dziedzictwo po rodzicach. W socjalizmie i
kolektywizmie w dużej mierze zasobność obywateli zależy od tego, ile państwo
weźmie i komu państwo zechce dać. W socjalizmie nazywa się to sprawiedliwością
społeczną, solidarnym państwem. W Biblii nazywa się to kradzieżą. Hiob
powiedział: Pan dał, Pan wziął. Niech imię Pana będzie błogosławione (Hiob
1.21). Socjalizm natomiast mówi: Państwo wzięło, państwo dało. Niech
imię państwa będzie błogosławione.
Przypomina to nieco ośmiornicę, która zapuszcza macki w
coraz większy zakres przestrzeni życia obywateli: My weźmiemy wypracowane przez
ciebie pieniądze, by zadbać o zdrowie twoich dzieci, edukację twoich dzieci,
ukulturalnienie twoich dzieci, ale podzielimy się z nimi z tobą, jeśli spełnisz
nasze wymagania dotyczące ich ilości. Rozwiązaniem problemu finansów rodzin nie
jest wzięcie i oddanie. Rozwiązaniem jest nie branie w stopniu większym aniżeli
państwo ma prawo to robić. „
Przykazanie: Nie kradnij obowiązuje również rząd. I
zakłada ono prawo do własności obywatela. Pan Bóg nakazał w Biblii przynosić
dziesięcinę, którą Boży Lud składał w Świątyni jako wyraz wdzięczności i Boży
sposób utrzymania służby Kościoła. Józef przygotowując Egipt na 7-letni okres
głodu pobierał piątą część urodzajów ziemi, a więc 20% podatek. Była to
sytuacja wyjątkowa. Jeśli współczesne państwo poprzez jawne i ukryte podatki
(np. w cenach artykułów spożywczych) pobiera od obywatela ok. 60% dochodów, to
przykazanie Nie kradnij powinno wisieć na ścianie w kancelarii premiera
i wszystkich ministrów jako ostrzeżenie, że Bóg widzi. Przed Jego oczami
wszystko jest jawne.
Duża ilość dzieci sama w sobie nie jest cnotą
Program 500+ ma sprzyjać dzietności, poprawie demografii.
Czy może być w tym coś niewłaściwego? Może. Po pierwsze: demografia,
zaludnienie nie jest biznesem państwa. Cesarz nigdy nie miał się zajmować
kontrolą lub stymulowaniem ilości narodzeń. Nie do tego Bóg powołał władzę. Po
drugie: samo posiadanie dużej ilości dzieci nie jest żadną cnotą. Owszem,
Biblia jest pro-dziecięcą księgą. Celem małżeństwa jest miłosne towarzystwo
męża i żony oraz wydawanie na świat potomstwa. Dzieci w Piśmie to powód do
radości. Każda nowina w Piśmie o narodzeniu dziecka to powód do radości i
wielkiego błogosławieństwa, nie zaś reakcji: Houston. Mamy problem.
Bracia Rebeki błogosławili jej słowami:
Nie zaś: Siostro
nasza, dwójka to max, byś mogła wrócić do roboty.
Jednocześnie
powinniśmy pamiętać, że Pismo nie mówi tylko o ilości dzieci, ale i o
jakości.
Strzały w kołczanie do dobra rzecz. To rzecz lepsza niż jedna
strzała w kołczanie. Ale strzała to narzędzie, w które ktoś włożył pracę,
aby nadawało się do walki. Zrobienie strzały wymaga wysiłku. Kołczan pełen
takich strzał jest powodem do radości. Natomiast kołczan pełen nieobrobionych
patyków może być źródłem frustracji. Dlatego Salomon mówi: „Głupi syn jest zmartwieniem dla ojca i goryczą
dla swojej rodzicielki” (Prz 17.25). Dziesięciu głupich synów to
dzięki rządowemu programowi 5 tysięcy złotych więcej w kieszeni, ale i
dziesięciokrotnie większe zmartwienie.
Nie zależy mi na dużej ilości dzieci w Polsce. Nie ma w tym
niczego moralnie dobrego. Niechęć do prezerwatywy i kołczan pełen patyków nie
jest żadną cnotą. Nie zależy mi na dużej ilości dzieci w rodzinach mormońskich
lub muzułmańskich. Wielotysięczne armie wroga były dla Izraela powodem trwogi,
a nie uwielbienia Boga z powodu dużej dzietności wyznawców Baala lub Dagona.
Zależy mi na dużej ilości pobożnych dzieci w chrześcijańskich rodzinach i
Kościele. Jednak nie jest to biznes państwa. To biznes samych rodzin i
nauczania Kościoła na ten temat.
Podsumowanie
Dwa pytania na koniec:
Czy powinniśmy brać od państwa 500 zł na drugie i kolejne
dziecko?
Nie sądzę, że powinniśmy. Powiedziałbym raczej: możemy.
Mamy do tego prawo zgodnie z zasadą, że lepiej jest odzyskać 700 zł z zabranego
tysiąca niż nie odzyskać nic. W tym ujęciu nie odpowiadamy państwu: Dziękuję
za troskę o moje dzieci. Odpowiadamy: No! Byle to się więcej nie
powtórzyło!
Czy Program 500+ jest dobrym rozwiązaniem?
W ramach socjalistycznych rozwiązań lepiej odzyskać 500 zł
niż nie odzyskać nic. Jednak poza socjalistycznymi rozwiązaniami jest życie! I
to życie ogranicza zakres ingerencji państwa w budżet obywateli, co oznacza
także dużo mniejsze podatki. Rola państwa ogranicza się w nim do sfer, do
których powołał je Bóg: aby strzegło prawa i porządku, wolności obywateli i aby
sprawiedliwie karało przestępców.