W temacie możemy posługiwać się argumentami z różnych dziedzin: statystyki, historii, projekcją własnych obaw, przypuszczeń, opisami zamiłowania do strzelnic lub awersji do militaryzmu; możemy powoływać się na przypadki uzasadnionego lub nieuzasadnionego użycia bądź nieużycia broni itp. Dla chrześcijanina jednak najważniejszym standardem powinno być Pismo Święte. Brzmi nieco dziwnie: Biblia i dyskusja o dostępie do broni palnej? Bóg jednak nie milczy też w tym temacie, ponieważ dyskusja o prawie do posiadania broni nie jest jedynie dyskusją o broni. Jest dyskusją o prawie do własności i prawie do obrony.
Skoro więc Pismo Święte jest autorytetem w każdej sferze życia, a Jezus jest Panem, a nie jedynie Ministrem ds. Religii, to powinniśmy odwołać się do Jego Słowa, które jest standardem stojącym ponad naszymi osobistymi preferencjami.
Brak broni nie jest grzechem
W Biblii posiadanie broni (np. miecza, łuku) nie było ani grzechem, ani przestępstwem. Było czymś normalnym i właściwym podobnie jak czymś normalnym i właściwym jest posiadanie pracy. Posiadanie pracy nie jest cnotą na równi ze sprawiedliwością lub miłosierdziem. Nie jest grzechem jeśli ktoś jej nie ma (chyba, że ktoś zdecydował, że będzie leniem na etacie opłacanym przez innych), ale lepiej pracę mieć niż nie mieć.
Na podobnej zasadzie: dobrze jest mieć narzędzie obrony. Jego posiadanie nie jest obowiązkiem, jego brak nie jest grzechem, ale lepiej je mieć. A powodem jest to, że jedną z odpowiedzialności, którą Bóg nałożył na ojców i mężów jest zapewnienie bezpieczeństwa własnej rodzinie. Brak broni nie przekreśla nas w tym powołaniu, ale posiadanie broni zwiększa możliwość jego wypełnienia.
Czym jest broń?
Język polski bardzo celnie oddaje tu istotę dyskusji. Mówimy o prawie do broni, a więc prawie do bronienia się. Pistolet to broń. Oczywiście bronią ktoś może nazwać np. kij baseballowy, siekierę lub wałek do ciasta. Problem w tym, że nimi… nie są. Nie po to zostały sporządzone. Bronią nazywamy przedmiot, który został skonstruowany w celu skutecznego unieszkodliwienia agresora, włącznie z możliwością uśmiercenia go jeśli zajdzie taka konieczność. Kiedy więc mówimy o broni, to mówimy o prawie do skutecznego bronienia się. Jeśli rząd odmawia obywatelowi posiadania takiego narzędzia, to tym samym odmawia prawa do skutecznej obrony przed bandytą, co jest wnioskiem przerażającym, choć całkiem logicznym.
Wbrew obawom przeciwników prawa do samoobrony dostępność do broni nie spowoduje, że trafi ona do rąk bandytów. Ci nie potrzebują zezwolenia państwa, by ją posiadać. Dostępność do broni spowoduje wyrównanie szans agresora i potencjalnej ofiary. Chwila, naprawdę napisałem: "wyrównywanie szans"?! Czyż nie o to, czyż nie o równość walczą środowiska postępowe? Wyrównajmy więc szansę potencjalnych ofiar i uczciwych obywateli, by mogli skutecznie bronić siebie oraz innych przed napaścią i zagrożeniem życia.
Argumenty za prawem do posiadania broni podzieliłem (za Douglasem Wilsonem) na trzy grupy:
1. Argument teologiczny. Polega m.in. na wskazaniu niebiblijnych i fałszywych teologicznie założeń w poglądzie, który chce trzymać broń z dala od obywateli. 2. Błąd egzegetyczny, który lekceważy fakt, że Biblia daje człowiekowi wyraźną przestrzeń do samoobrony.
3. Prawo naturalne – sama natura poucza nas, że samoobrona jest prawem każdego stworzenia.
Krótko o każdym z nich.
Fałszywa teologia
Człowiek już od upadku w grzech w Ogrodzie Eden ma tendencję do zrzucania odpowiedzialności za swoje decyzje na obiekty nieożywione. Przykładowo obwiniamy alkohol za pijaństwo, komputery za pornografię, pieniądze za chciwość i pistolety za przestępstwa. O dziwo, jeszcze nie oskarżamy samochody za wypadki na drogach, a zapałki za pożary.
Jednak to nie dana rzecz popełnia grzech. Siedliskiem zła nie jest kufel z piwem lub szybkie łącze internetowe, ale ludzkie serce. To nie rzecz produkuje w nas grzech. To raczej grzech w człowieku szuka danej rzeczy, by się uzewnętrznić. I kiedy tylko zechce zawsze ją znajdzie. Gdy Kain zabił swego brata, nie miał z tym problemu, mimo braku dostępu do wszystkich możliwych rodzajów broni. Narzędzie zawsze się znajdzie. Materiały do grzeszenia zawsze będą dostępne kiedy tylko grzesznik będzie chciał zgrzeszyć. Problem siedzi w sercu człowieka, nie w danej rzeczy. To człowiek klika touchpadem, to człowiek wypija za dużo alkoholu, to człowiek pociąga za spust.
Egzegeza tekstów
W Starym Testamencie mamy opisaną sytuację, w której jeśli jakiś wspinacz zechciał sobie w nocy wejść do czyjegoś domu przez okno, to Izraelita miał prawo przerwać jego wędrówkę i zesłać go z powrotem w dół lub wciągnąć do domu i sprawić, że będzie to jego ostatnia wędrówka po gzymsie.
„Jeżeli przy włamaniu złodziej zostanie złapany i pobity tak, że umrze, to nie ponosi się winy za przelanie jego krwi”. (Księga Wyjścia 22.2)
Pamiętajmy, że nie mówimy tu prawie barbarzyńskiego, dzikiego Teksasu. Mówimy o Bożej sprawiedliwości i Jego Prawie. Według Biblii to nie właściciel posesji powinien się bać z obawy, że ktoś wejdzie w nocy do salonu, a gospodarz w niewystarczającym stopniu opanował karate. To złodziej powinien się bać, wiedząc, że jeśli włamie się w nocy do cudzego salonu , to może być to ostatnie miejsce, które zobaczy w życiu. Problemem w Biblii nie jest posiadanie miecza, lecz bezprawne użycie go. Problemem nie jest posiadanie broni, lecz bezprawne użycie jej. Biblia nakazuje karać rzeczywistych, nie zaś potencjalnych przestępców. Dlatego Boże Prawo nigdy nie zakazywało posiadania broni. Bóg czyni nas istotami wolnymi i odpowiedzialnymi.
Obrona własna przed bezprawną przemocą nie jest żadnym problemem w Biblii. Salomon w Księdze Przysłów naucza:
„Źródłem zmąconym i studnią zniszczoną jest prawy, co przed występnym się chwieje”. (Księga Przysłów 25.26)
Nieustępowanie przed bezbożnym będzie dużo prostsze, jeśli mamy czym się przed nim bronić.
Co z Nowym Testamentem?
„On zaś rzekł do nich: Lecz teraz, kto ma trzos, niech go weźmie, podobnie i torbę, a kto nie ma miecza, niech sprzeda suknię swoją i kupi. Albowiem mówię wam, iż musi się wypełnić na mnie to, co napisano: Do przestępców był zaliczony; to bowiem, co o mnie napisano, spełnia się. Oni zaś rzekli: Panie, oto tutaj dwa miecze. A On na to: Wystarczy”. (Ew. Łukasza 22.36-38)
Pan Jezus nie mówi swoim uczniom, że Wielkie Posłannictwo będzie się odbywać za pomocą miecza. Ta wypowiedź pojawia się w kontekście ekwipunku na drogę, na podróż misyjną. Uczniowie mieli wziąć torbę, pieniądze i miecz. W jakim celu? Aby móc bronić się przed bandytami. Jezus nie naucza: mieczem zaprowadzajcie wiarę. Daje natomiast do zrozumienia, aby uczniowie mieli miecz, by mogli się obronić w podróży misyjnej. Dowodem na to, że słowa Jezusa nie były figurą retoryczną była reakcja uczniów, którzy w odpowiedzi pokazali Chrystusowi dwa miecze, a także Jego reakcja: „Wystarczy”, nie zaś: „Wyrzućcie to! Nie o dosłowne miecze mi chodziło!”. Dobry misjonarz to misjonarz wyposażony w Biblię, lekarstwa i broń (ewentualnie gitarę :). Zły misjonarz to pacyfista z samą gitarą.
Prawo do broni to również kwestia wspólnotowej obrony.
„A w całej ziemi izraelskiej nie można było znaleźć kowala, gdyż Filistyńczycy uważali, że Hebrajczycy mogliby sobie sporządzić miecze lub oszczepy. Więc cały Izrael chodził do Filistyńczyków, jeśli chcieli sobie naostrzyć swój lemiesz czy motykę, czy siekierę, czy oścień. Gdyż naprawa wyszczerbionych ostrzy lemieszów, i motyk, trójzębnych wideł, i siekier i nasadzanie ościeni na drągi u nich tylko było możliwe”. (1 Księga Samuela 13.19-21)
Filistyńczycy rozumieli, że uzbrojony Izrael to Izrael, który będzie się lepiej bronił przed napaścią. Naród rozbrojony to naród, który łatwiej podbić i kontrolować.
Naturalne prawo do samoobrony
Politycy dobrze to wiedzą, dlatego ich myślenie jest następujące: bandyta wejdzie do sklepu i zastrzeli kilka osób? Cóż, zdarza się. Ludzie czasami giną. Powiemy parę słów rodzinom ofiar, ogłosimy żałobę narodową, wyrazimy oburzenie wobec zła jakie niesie broń palna i będziemy dalej żyli nadzieją, że bandyci będą jak najmniej z niej korzystali.
Dyskusja o prawie do broni to nie jest dyskusja o tym, na co powinien zezwalać rząd. Moje prawo do obrony rodziny, włącznie z możliwością uśmiercenia bandyty nie jest czymś co daje mi polityk. To daje mi Bóg, Jego Prawo i naturalny instynkt do obrony życia, bliskich i własności. Powołaniem polityka jest strzec tych praw. Jeśli politycy uważają, że mamy prawo do obrony własnej, ale nie pozwalają nam używać narzędzi, aby była ona skuteczna – jest to hipokryzja. Masz prawo do swoich środków z banku, ale nie wolno ci ich wypłacać. Masz prawo mieć żonę, ale nie wolno ci chodzić z nią na randki.
Kiedy ktoś twierdzi: „nie masz prawa do posiadania broni”, to tym samym wyraża przekonanie: „nie masz prawa bronić się przed intruzem w twoim domu, gdyż każdy bandyta jest pod ochroną. Możesz co najwyżej zapytać go czy przyszedł cię zabić czy tylko okraść. I módl się, by powód był ten drugi, a resztą zajmie się policja”.
Problem w tym, że zadaniem policji nie jest bronić nas przed każdą losową sytuacją, która nas spotyka. Jeśli uważamy, że policja ma chronić każdy dom, każdą ulicę w mieście, każdą wracającą z dyskoteki kobietę i być na czas gdy grozi nam niebezpieczeństwo – to domagamy się państwa policyjnego. To oznaczałoby, że obecność policji będzie stała i despotyczna. Oczywiście policja ma obowiązek interweniować, gdy dociera do niej wiadomość o napadzie, porwaniu, rozbojach, usiłowaniach gwałtu. Jednak w sytuacji, gdy stajemy oko w oko z napastnikiem, liczy się każda sekunda, podczas gdy obecność policji to zwykle kwestia kilkudziesięciu, co najwyżej kilkunastu minut, o ile bandyta pozwoli nam wybrać numer 997 i zgłosić napad.
Kodeks cywilny
Debata o posiadaniu broni powinna być połączona z debatą o zmianach w kodeksie karnym. Jeśli ludzie posiadają broń, to owszem, zawsze istnieje zagrożenie bezprawnego jej użycia. Jednocześnie państwo powinno komunikować: wiedzcie, że jeśli jej bezprawnie użyjecie, to skończy się komedia z dziesięcioma latami więzienia za zabójstwo. Czyli aby postawić ochronny płot dla bezpieczeństwa obywateli lub zminimalizować zagrożenie zabójstw z użyciem broni – powinna być przywrócona kara śmierci za zabójstwo.
Broń – jak nazwa wskazuje – ma służyć do bronienia się, nie do przemocy. Jeśli ktoś używa pistoletu by zamordować człowieka, Bóg odpowiada:
„Kto przelewa krew człowieka, tego krew przez człowieka będzie przelana, bo na obraz Boży uczynił człowieka”. (Księdza Rodzaju 9.6)
Przeciwko absolutyzowaniu polityki
Jako chrześcijaninie powinniśmy opowiadać się przeciwko absolutyzowaniu polityki i władzy polityków. Ich władza nie jest absolutna i nie sięga zawartości szuflad lub sejfów obywateli. Sięga natomiast sytuacji przekroczenia granicy nietykalności fizycznej. Niestety historia uczy nas, że rządzący posiadają naturalną (i grzeszną) pokusę stawiania siebie w miejsce Pana Boga lub jako Jego uosobienie na ziemi., np. faraon, cesarz, niektórzy królowie. Wyznanie chrześcijanina brzmi: Jezus jest Panem, nie Cezar. Władza Cezara nie sięga zawartości mojej szafy. Władza Jezusa – owszem.
Kiedy faryzeusze zapytali Pana Jezusa czy wolno płacić podatki cesarzowi nasz Pan spojrzał na monetę i odpowiedział, żeby oddawać cesarzowi to, co cesarskie. Jednak ten wniosek sformułował po tym, gdy wskazał na podobiznę cesarza na monecie (Mt 22.18-22). To, co nosi wizerunek cesarza należy do niego. Natomiast to, co nosi na sobie wizerunek Boga nie należy do cesarza, lecz do Boga. Do tej grupy zalicza się każdy mężczyzna, każda kobieta i każde dziecko. Należymy do Boga ponieważ nosimy na sobie Jego wizerunek. Jeśli cesarz żąda czegoś, co należy do Boga lub do czego prawo daje mi Bóg (np. do posiadania i – w razie konieczności – użycia narzędzia do samoobrony), to odpowiedź brzmi: żądasz za wiele. Uważaj, bo pewnego dnia staniesz przed Bogiem i być może zapyta cię: dlaczego ukradłeś mu prawo do czegoś, co pozwoliłem mu posiadać? Dlaczego pozwoliłeś, by zabójca z zimną krwią zastrzelił rodzinę, którą rozbroiłeś? Dlaczego nie pozwoliłeś bronić się ofiarom masakry zamordowanym przez uzbrojonego bandytę?
Inspiracją do niniejszych rozważań stał się wpis Douglasa Wilsona z jego bloga dougwils.com