Kiedy uważnie przyjrzymy się genealogii Pana Jezusa zarówno w Ewangelii Mateusza jak i w Ewangelii Łukasza możemy zostać zaskoczeni. Nasz Pan urodził się w narodzie i linii, która nie była wcale czysta i bezgrzeszna.
Na listę przodków Swojego Syna Bóg wybrał nierządnice (Rahab), poganki (Rut), cudzołożników (Dawid), poligamistów (Lamech), rozpustników (Juda), bałwochwalców (Salomon). Genealogia Pana Jezusa to historia grzechu i ludzkich upadków. Nawet Izrael, do którego i z którego przyszedł Chrystus nie był jakimś super świętym narodem. Jego historia to opis Bożej chwały, ale i ludzkiego buntu, odstępstwa i martwej religijności.
Mimo to Bóg nie odsuwa się od grzechu. Nie tylko przychodzi w ciele na krwawą misję pokojową, lecz wciela się w grzeszną genealogię, w upadłą historię świata. Nie zachował dystansu wobec swojej Oblubienicy, lecz przyszedł blisko aby ją uratować. Nie przyszedł do kobiety czystej i pięknej. Przyszedł do kobiety brudnej i oszpeconej przez grzech. Uczynił to, aby ją przyoblec Swoim pięknem, czystością i świętością.
Nie myślmy więc, że Chrystus wybrał najczystszą linię, najświętszy naród, najszlachetniejszy ród, najsilniejszego mężczyznę, najpiękniejszą kobietę, najchwalebniejsze miasto ("Ale ty, Betlejemie Efrata, najmniejszy z okręgów judzkich" - Mich 5.1, "Czy z Nazaretu może być coś dobrego?" Jn 1.46).
Bóg przyszedł do zwykłych, słabych, ułomnych, grzesznych ludzi, żyjących z dala od telewizyjnych kamer. Wmieszał się w grzeszną historię człowieka - nie brzydząc się nas. Uczynił to, aby wziąć nasz grzech na Siebie, nam zaś ofiarować Swoją świętość.
Panie Jezu, dziękuję Tobie za to!
"On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą". - 2 Koryntian 5.21