(...) Delikatnych, kruchych świętych, wyhodowanych w naszych religijnych cieplarniach trudno porównywać z oddanymi, spisanymi na na straty wierzącymi, którzy dali konkretne świadectwo ludziom. Wina leży po stronie naszych przywódców. Są zbyt nieśmiali, by mówić ludziom całą prawdę. Obecnie proszą oni ludzi, by dawali Bogu to, co ich nic nie kosztuje. W tych dniach nasze kościoły są pełne (lub pełne w jednej czwartej części) chrześcijan słabego rodzaju, których trzeba karmić dietą złożoną z nieszkodliwej rozrywki, by podtrzymać ich zainteresowanie. Niewiele wiedzą o teologii. Niewielu z nich czytało któregoś z wielkich chrześcijańskich klasyków, lecz większość dobrze zna religijną fikcję i filmy, które budzą silne emocje. Nic dziwnego, że ich stan moralny i duchowy jest tak słaby. Takich można jedynie nazywać słabymi zwolennikami wiary, której nigdy nie zrozumieli.
Kiedy chrześcijanie nauczą się, że kochając sprawiedliwość, trzeba koniecznie nienawidzić grzechu? Że przyjmując Chrystusa, trzeba koniecznie odrzucić własne, „ja"? Że naśladując dobro, musimy uciekać od zła? Że przyjaciel świata jest wrogiem Boga? Że Bóg nie dopuszcza do powstania żadnej strefy cienia między dwiema alternatywami, w której bojaźliwi i wątpiący mogliby jednocześnie schronić się przed nadchodzącym piekłem i przed rygorami obecnej dyscypliny!
Aiden Wilson Tozer