"Wychowany byłem w pobożnym domu, wspólnie z rodzicami czytaliśmy Biblię, modliliśmy się, wspólnie chodziliśmy do kościoła, który wiernie głosił Ewangelię i nie pamiętam dnia w swoim życiu kiedy Mu nie ufałem i Go nie kochałem".
Problem NIE w tym, że takich świadectw Bożego działania brakuje. Pan Bóg m.in. tak właśnie często działa w życiu wielu osób wychowanych w chrześcijańskich rodzinach. Problem w tym, że wielu chrześcijan zostało nauczonych, że tego typu świadectw nie należy traktować poważnie, a poza tym są "nudne". "To nie może być autentyczne Boże działanie, Bóg działa inaczej. Musisz opowiedzieć nam o dniu swoich narodzin, by nas przekonać, że prawdziwie żyjesz". "Dobre" świadectwa mają bowiem zawierać w sobie daty i odpowiednią ilość, najlepiej wyrazistych, grzechów: nastoletni bunt, rebelię wobec rodziny, pobicia, puste butelki po wódce, demony, strzykawki, beznadzieję, satanistyczną muzykę, rozwiązłość seksualną.
To działa na wyobraźnię i przekonuje, nawet jeśli przypomina słaby scenariusz filmowy okraszony pościgami i wybuchami.
Nie korzystajmy ze złego słownika definiując słowa "nudne" lub "dobre". W kościele mamy ludzi ze świadectwami Szawła lub Nebukadnesara, ale i takich ze świadectwami Izaaka, Józefa, Jana Chrzciciela czy Tymoteusza. Oczekiwanie jednego rodzaju świadectw i Bożego prowadzenia jest zamykaniem sobie (i innym) drzwi na Jego działanie.