Ostatnio w telewizji pewna Pani Redaktor o "lewicowej wrażliwości" opowiadała o problemie przemocy wobec kobiet. Dodała, że często pomijany w tym kontekście jest problem gwałtów małżeńskich. Problem jest niewątpliwie ważny, a i w małżeństwach pewnie zdarzają się nadużycia.
Szkoda jednak, że przez wnikliwą Panią Redaktor pominięty został problem gwałtów konkubinackich i gwałtów w nieformalnych związkach. Jeśli bowiem chcemy pochylić się nad problemem w sposób kompleksowy, a nie wybiórczy, to dlaczego choćby w terminologii na ostrzał bierzemy tylko małżeństwo?
Brak wrażliwości, czy tylko ta Średniowieczna Instytucja Ucisku Kobiet (ŚIUK) jaką jest małżeństwo wiąże się z ryzykiem gwałtu?