Co z tego, że istnieje więcej tematów do rozmowy, że rozmawia o nich więcej ludzi, używając więcej słów i powołując się na więcej książek i autorytetów - cóż jest to warte, skoro ludzie nie rozumieją tematów, nieprawidłowo stosują słowa, powołują się na na autorytety bez ładu, składu i rozumu, i ostatecznie dochodzą do fałszywych wniosków. Kiedy wieśniak oznajmia: "Mam pięć świń; jeśli zabiję jedną, będę miał cztery", rozumuje na poziomie zupełnie podstawowym, lecz jego logika jest równie klarowna i nieskazitelna jak u Arystotelesa lub Euklidesa. Przyjmijmy jednak, że tenże wieśniak naczyta się gazet i książek popularnonaukowych, nazwie jedną świnię Zasobem Gruntów, drugą Kapitałem trzecią Eksportem, i wreszcie dojdzie do konkluzji, że im więcej świń zabije, tym więcej będzie ich posiadał, albo, że każda maciora, która się oprosi, zmniejsza ogólną liczbę świń na świecie. Powiemy wówczas, że wieśniak opanował terminologię ekonomiczną, co dało mu akurat tyle, że pogubił się w gąszczu błędnych ekonomicznych pojęć. A nigdy by mu się to nie przytrafiło, gdyby uparcie trzymał się boskiego dogmatu, że Świnia to Świnia, i kropka.
Z takiej oświaty i z takiego postępu nie widzę żadnego zgoła pożytku. Pod tym, i tylko pod tym względem, lepszy już ciemny wieśniak niż oświecony zadufek. Nie uważam, że ignorancja jest bardziej pożądana niż wiedza ani że barbarzyństwo stoi wyżej od kultury. Uważam tylko, że krótki i prosty łańcuch logiczny jest lepszy od łańcucha nieskończenie długiego i beznadziejnie splątanego. Lepiej, gdy człowiek otrzymuje poprawny wynik z elementarnego dodawania, niż gdy otrzymuje błędny wynik ze skomplikowanych działań arytmetycznych.
Otóż cała współczesna kultura dziennikarska i wszystkie publiczne dysputy mają jedną wspólną cechę: ludzie nie wiedzą, jak zacząć myśleć. Nie dość, że ich myślenie jest zapożyczone z trzeciej i czwartej ręki, to w dodatku zaczyna się trzy czwarte drogi od punktu, skąd wyszedł cały tok rozumowania.
G.K. Chesterton, Dla sprawy, Fronda, Warszawa 2014, s. 43-44.