Dziś na blogu fragment jednej z najlepszych, w moim przekonaniu, książek po polsku nt. chrześcijańskiej rodziny - autorstwa Larry'ego Christensona.
Każdy członek na swoim własnym poziomie
zrozumienia potrzebuje doświadczenia przebaczenia, miłości i akceptacji, które
Bóg oferuje w Chrystusie. Każdy musi znać Jezusa jako Zbawiciela tej rodziny.
Biblia nie wie nic o racjonalizmie, który zakłada że malutkie dziecko nie może "wierzyć". Taka koncepcja jest produktem przeintelektualizowania biblijnej koncepcji wiary. Prawdą jest, że świadomy, intelektualny aspekt wiary przychodzi wraz z dojrzewającym zrozumieniem, lecz istotny element wiary - osobiste zaufanie dające w rezultacie zjednoczenie życia - uzależniony jest od łaskawego zniżenia się Boga, nie od umysłowego zrozumienia tego procesu przez człowieka. Wiara jest darem Boga, nie dziełem człowieka. Biblia nie pozostawia żadnych wątpliwości, że Bóg okazuje tę łaskę nie tylko dorosłym, którzy mogą odpowiedzieć na nią na poziomie intelektualnego zrozumienia, lecz także maluczkim, którzy przyjmują ją na poziomie uczucia i odpowiedzi intuicyjnej. "Ty wydobyłeś mnie z łona, Ty obdarzyłeś mnie nadzieją i zaufaniem, gdy byłem u piersi matki mojej" (Ps 22.10 parafraza).
Niemowlę ssące pierś nie odpowiada Bogu na poziomie zrozumienia intelektualnego. Jego nadzieja i zaufanie są wyrażone na bardziej elementarnym poziomie. Są one jednak nie mniej realne. Nie jest to rodzaj jakiejś "prowizorycznej wiary" oczekującej dnia, w którym dojdzie do intelektualnego jej pojęcia. Boży dostęp do naszego serca nie jest ograniczony naszym zrozumieniem (cóż bowiem musielibyśmy wtedy powiedzieć na temat możliwości zbawienia tych, którzy cierpią na uszkodzenia mózgu lub zaburzenia umysłowe?). Możemy odpowiedzieć Bogu w wierze na długo, zanim potrafimy zrozumieć, czy też opisać ten proces w kategoriach intelektualnych.
Jan Chrzciciel dał wyraźną odpowiedź Jezusowi zanim jeszcze którykolwiek z nich się narodził! Elżbieta usłyszała pozdrowienie Marii i poruszyło się dzieciątko w jej łonie. Wykrzyknęła wtedy: "Gdy dotarł do uszu moich głos pozdrowienia twego, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie" (Łk 1.44).
W rzeczywistości Biblia widzi ten problem z całkowicie innego punktu widzenia. To nie niedojrzałość intelektualna dziecka, lecz intelektualna zawiłość myślenia dorosłego jest prawdziwą barierą dla wiary. "Przynieśli do niego i dzieci, aby się ich dotknął (...) Jezus zaś przywołał je i rzekł: Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im, albowiem do takich należy Królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam, kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecię, nie wejdzie do niego" (Łk 18.15-17). Ponieważ otrzymujemy Królestwo przez wiarę, mamy tutaj zapewnienie ze strony autorytetu samego Jezusa, że dzieci - nawet niemowlęta - mogą rzeczywiście przyjąć Jego zbawczą łaskę. To jest absolutnie podstawowe dla życia rodziny chrześcijańskiej. Musimy wierzyć, że Duch Święty działa nawet w bardzo małym dziecku, wprowadzając je w osobową więź z Jezusem. Źle rozumiejąc to fundamentalne nauczanie Biblii, często nieprawidłowo rozumieliśmy nasz problem i odpowiedzialność jako rodzice. Z jednej strony uczymy nasze dzieci śpiewać "Jezus kocha mnie", natomiast z drugiej strony na pół przyjmujemy racjonalistyczną koncepcję, że dzieci "nie mogą wierzyć" i czekamy na dzień, gdy nasze dziecko urośnie i będzie w stanie "przyjąć Chrystusa". Gdybyśmy tylko wierzyli Biblii i uświadamiali sobie, jak bez zastrzeżeń dziecko wierzy w to, co śpiewa! W jego sercu nie ma najdrobniejszej wątpliwości, że Jezus rzeczywiście je kocha. Jego problemem nie jest brak wiary, lecz brak doświadczenia. Zadaniem rodziców jest pozwolenie, aby wiara ta stała się bramą dla doświadczenia. Konkretnymi i praktycznymi sposobami rodzice musza pomóc dziecku rozpoznać miłość Chrystusa w codziennych sprawach życia.
Larry Christenson, Rodzina chrześcijańska, Ars Polona, Warszawa 1988, s.130-132