„Oto dzieci są darem Pana, Podarunkiem jest owoc łona, Czym strzały w ręku wojownika, Tym synowie zrodzeni za młodu. Błogo mężowi, który napełnił nimi swój kołczan! Nie zawiedzie się, gdy będzie się rozprawiał z nieprzyjaciółmi w bramie”. - Psalm 127:3-5.
Kilka krótkich obserwacji:
1. Dzieci są darem w rodzinie i kościele, nie intruzami.
2. Są przyrównane do strzał. Strzały to broń ofensywna, a nie obronna.
3. Strzały nie występują w naturze. Nie zerwiemy ich z drzewa. Możemy co najwyżej wziąć patyki. Jednak, aby zrobić z nich strzały musimy włożyć pracę: starannie je obrobić i naostrzyć.
4. Nie jest wszystko jedno, kto się zajmuje wyrabianiem strzał.
5. Nie ma niczego duchowego w posiadaniu dużej ilości patyków. Lepsze niż pięć patyków są dwie strzały. Jeden niegodziwy syn, to powód do wstydu. Pięciu niegodziwych synów, to powód do pięciokrotnie większego wstydu.
6. Dzieci są jak strzały w naszym kołczanie. Nie są przedstawicielami wroga lub neutralnymi obserwatorami ONZ stacjonującymi w naszych domach. Są częścią Bożej armii.
7. Nie są niewidzialnymi strzałami „w sercu”. To wskazuje na kierunek naszych ról jako rodziców oraz kościoła w procesie ich uczniostwa. Celem wychowania nie jest przetrwanie naszych dzieci we wrogim świecie i czekanie na ucieczkę do nieba. Celem jest przekształcanie kultury, kościoła, społeczeństwa. Myślmy pokoleniowo. Mamy wiele duchowych bitew do wygrania. Jedną z nich jest przygotowanie naszych dzieci do zwyciężania w nich, do bycia strzałami.