Jaka jedność?
Kilka dni temu zakończył się organizowany w wielu miastach ekumeniczny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Jedność jest oczywiście czymś, o co jako chrześcijanie, w świetle słów Pisma Świętego, powinniśmy zabiegać. Jednak tak jak powinno nam zależeć na budowaniu i pielęgnowaniu biblijnej jedności (a więc jedności „w prawdzie”, niekoniecznie zaś „we wspólnych strukturach”), tak powinniśmy do niej dążyć w sposób zgodny z Pismem Świętym.
Sądzę, że głównym problemem wielu współczesnych działań ekumenicznych jest cielesność środków, które są używane. Szczególnie w trakcie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan często słyszymy o jedności Kościoła, organizowane są symboliczne spotkania, nabożeństwa, konferencje, które w najlepszym wypadkach służą jako „spełnienie chrześcijańskiego obowiązku” lub dyspensa od własnego Kościoła do przekroczenia progu innego. Plusem Tygodnia jest natomiast to, że w drugiej połowie stycznia wiele osób dowiaduje się, że protestanci wcale nie mają obrazu Matki Boskiej pod progiem swojego Kościoła i wierzą w Trójcę Świętą. Sami protestanci dowiadują się natomiast, że poza ich denominacją również są... chrześcijanie!
Niestety bardzo często używając słów o „jedności”, „ekumenii” wcale nie jesteśmy zainteresowani jej budowaniem na fundamentach, o których mówi Pismo Święte. W rzeczywistości chrystusowe wezwanie do jedności używane jest niestety jako narzędzie realizacji partykularnych celów własnego Kościoła (np. podniesienie jego prestiżu lub zwiększenie liczby wiernych) lub osobistych ambicji niektórych duchownych sfotografowanych obok biskupa lub za pulpitem kościoła katedralnego.Nie jestem przeciwny realizacji własnych celów, np. podnoszenia "prestiżu" własnej wspólnoty, przekonywania innych do własnych racji. Jednak wówczas nie mówmy o partnerstwie lecz o... misji. Jest czas na jedno i drugie. Problem pojawia się wówczas, gdy mylimy jedno z drugim.
Radością napawa mnie fakt, że ktoś jeszcze wierzy, iż to nie konfesyjna przynależność do takiego czy innego Kościoła gwarantuje komukolwiek zbawienie, jednak nie mówmy, że ewangelizacja członków takiego czy innego Kościoła poprzez zorganizowanie wspólnego nabożeństwa i modlitwę z nimi jest realizacją nakazu Pańskiego dotyczącego budowaniu jedności między Jego uczniami. W jaki sposób można budować jedność ze wspólnotami, którym odmawia się miana "Kościoła", a w taki właśnie sposób przykładowo Kościół Rzymskokatolicki definiuje kościoły protestanckie i bardzo często vice versa?
Biblijne narzędzia
Jako chrześcijanie jesteśmy powołani do tego, by szukać biblijnej jedności w biblijny sposób, za pomocą Bożych środków. Są nimi oczywiście Słowo i Sakramenty.
Po pierwsze: mamy poddawać się nauczaniu Pisma, szukać zrozumienia i mądrości innych, rozmawiać we wzajemnym szacunku, szukać porozumienia i zgody w kwestiach doktrynalnych – jakkolwiek trudne i niemożliwe może nam się to wydawać. Próbujmy. Kiedy ostatnio widzieliśmy debatujących ze sobą na teologiczne kwestie „ekumenistów”? Owszem, jest miejsce na przytakiwanie, milczące zrozumienie różnic, jednak na tym ekumeniczny dialog nie powinien się kończyć. Dialog oznacza bowem rozmowę, komunikację, aktywność, inicjatywę, nie zaś bierną obserwację tradycji liturgicznych innych wyznań. Bez miłości wzajemnej, ale i trudnych rozmów, modlitwy trudno mówić o dialogu, porozumieniu i dochodzeniu do czegokolwiek.
Po drugie: Pismo mówi, że do znaków jedności Kościoła wg Efezjan 4:5 należy chrzest, zaś 1 Kor 10:17 mówi o jednym chlebie wyrażającym jedność tych, którzy go łamią i spożywają. Innymi słowy: nierozpoznawanie ważności trynitarnego chrztu innych Kościołów jest komunikowaniem im oraz jego członkom: nie jesteście częścią Ciała Chrystusa – co zawsze w historii Kościoła było i nadal jest stwierdzeniem schizmatyckim, niebezpiecznym. W podobny sposób, niedopuszczanie do Stołu Pańskiego ochrzczonych członków innego Kościoła jest komunikowaniem im: nie jesteście częścią Ciała Chrystusa. Kiedy więc myślimy o dążeniu do jedności lub o manifestowaniu jej w biblijny sposób, powinniśmy zacząć od siebie. Powinniśmy np. uznać, że w innych Kościołach również jest Chrystus udzielający znaku Chrztu oraz usunąć płot zbudowany wokół Stołu Pańskiego, a odgradzający go od innych Braci. Komunia nie jest nagrodą za poprawność teologiczną oraz duchową dojrzałość dla pewnego procenta chrześcijan, którzy spełniają kryteria dojrzałości. Jest raczej znakiem łaski i pokrzepienia od Chrystusa również dla słabych, upadających (i nawracających się) członków rodziny. Również tej spoza naszej denominacji. Dlatego używamy jednego, całego chleba, nie zaś kilku poprzerywanych.