środa, 5 lutego 2014
Epidemia wyboru małych rodzin
W Polsce mówi się o rodzinie i jej szczególnej, egzotycznej odmianie: "rodzinie wielodzietnej". Samo istnienie tego pojęcia sugeruje, że rodzinę, która najwidoczniej nie wie do czego służy prezerwatywa i posiada minimum troje dzieci należy w jakiś szczególny sposób nazwać, wyodrębnić od "normalnej" polskiej rodziny, która średnio ma 1,7 dziecka ("wielodzietni" w dodatku powodują, że nie jest to 1,1). Może jednak powinno być odwrotnie? Może przywrócić normalność w sferze językowej i w imię choćby tzw. polityki prorodzinnej, powinniśmy mówić po prostu o rodzinie oraz jej szczególnej współczesnej odmianie: zamkniętej na błogosławieństwa licznego potomstwa (mówię oczywiście o wyborze, nie zaś np. zdrowotnych przyczynach)? Może czas na wdrożenie do publicznego obiegu pojęcia "epidemii wyboru małych rodzin"?