Dobrze się stało, że to właśnie czas narodzin
Chrystusa stał się osią dzielącą historię na dwa okresy: przed i po Jego
przyjściu. W ten sposób dzieli historię również Boże Słowo. Czasy przed
narodzeniem Jezusa nazywane są ciemnością, zaś Jego przyjście opisywane jest
w kategoriach nadejścia dnia, przyjścia światłości na świat. I nie chodzi jedynie o to, że
Jezus był światłem, poświecił, odszedł do nieba i ponownie jest ciemno do czasu gdy powróci. Nie. Jezus przyszedł i
rozświetlił świat. Pozostawił w nim miliony świateł – nas, chrześcijan (Mt 5.14), ale
i sam świat uczynił miejscem innym, jasnym. Świat jest obecnie miejscem będącym
w blasku Chrystusa. Pan Jezus przyszedł i zapalił światło. I ono od tej pory nie
zgasło, i nie zgaśnie.
Większość wydarzeń podczas opisu Bożego Narodzenia w Piśmie ma miejsce w nocy.
Aniołowie ogłosili pasterzom Dobrą Nowinę gdy ci pilnowali stada owiec w nocy: A byli w tej
krainie pasterze w polu czuwający i trzymający nocne straże nad stadem
swoim ( Łk 2:8).
Mędrcy podążali za gwiazdą, co oznacza, że podróżowali w nocy: Oni zaś, wysłuchawszy króla, odeszli. A oto gwiazda, którą
ujrzeli na Wschodzie, wskazywała im drogę, a doszedłszy do miejsca, gdzie było
dziecię, zatrzymała się (Mt 2:9).
Józef w trosce o bezpieczeństwo swojej rodziny uciekł w nocy do Egiptu wraz
z Marią i małym Jezusem: Wstał
więc i wziął dziecię oraz matkę jego w nocy, i udał się do Egiptu (Mt 2:14).
Narodzenie Jezusa miało miejsce w nocy. Ten fakt, nie bez powodu podkreśla wiele kolęd. Wśród nocnej ciszy, Cicha noc, O gwiazdo betlejemska... Nie chodzi tu jedynie o zaakcentowanie "magii Świąt", ale o informację, do jakiego świata przyszedł Chrystus, jaki był
ówczesny świat. Był w ciemności.
Kiedy kończy się noc i
powoli świta - z nieba znikają wszystkie gwiazdy i zostaje jedna: jest to planeta Wenus, zwana Gwiazdą Poranną. Widać ją najdłużej jeszcze przed
wschodem słońca, kiedy inne gwiazdy stają się niewidoczne z powodu światła
słonecznego. To znak nadchodzącego dnia i końca nocy. W Piśmie Świętym właśnie Chrystus nazwany jest Gwiazdą Poranną: "Ja, Jezus, wysłałem anioła mego, by poświadczył wam to w zborach. Jam jest korzeń i ród Dawidowy, gwiazda jasna poranna" (Obj 22:16).
Jezus narodził się w nocy. Jego przyjście było przyjściem Gwiazdy Porannej. Zapowiadało w ten sposób
nadejście dnia i koniec ery nocy. Pismo Święte mówi więc jaki mamy obecnie czas, w jakim okresie czasu i historii żyjemy. Żyjemy w okresie dnia
i światła. Czasy Starego Testamentu to było życie w okresie nocy. W Starym Przymierzu ludzie poruszali się w
ciemnym świecie. Chodzili jakby z pochodniami mówiąc: chodź, zobacz, tu jest
Jahwe i Jego lud!
My żyjemy w blasku
przyjścia, narodzenia Chrystusa, w blasku światła:
W nim było życie, a życie było światłością ludzi. A światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła. Wystąpił człowiek, posłany od Boga, który nazywał się Jan. Ten przyszedł na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy przezeń uwierzyli. Nie był on światłością, lecz miał zaświadczyć o światłości. Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat - Ew. Jana 1.4-9
Jezus jest światłem w naszych sercach,
ale więcej: jest światłem oświetlającym cały świat. Światło świeci w świecie.
Powrót do ciemności jest niemożliwy. Żyjemy w jasnym pokoju. Ci, którzy dzisiaj chodzą w ciemności - robią to w świecie, który jest oblany światłem. Jest to naprawdę trudne: chodzić w ciemności żyjąc za dnia.
Ma to bardzo praktyczne znaczenie dla naszej ewangelizacji. To nie jest więc
tak, że my wierzący musimy bronić teologii światła, przekonywać, że jest jasno.
Wszyscy dobrze to wiedzą! Kiedy wychodzimy z domu w dzień oblany słońcem, nie
musimy wcale argumentować: jest dzień, jest jasno! Wszyscy to wiedzą!
Boże Narodzenie to nadejście dnia.
Światło przyszło na świat. To ci, którzy chcą to światło stłamsić muszą się mocno postarać. I starają się jak mogą! Sekularyści nie lubili pierwszego Bożego
Narodzenia. Nie dziwmy się więc, że nie lubią kolejnych. Jednak nasze zadanie
ewangelizacyjne nie polega na krążeniu w nocy z krużgankami i cichym szeptaniem: „Tu
macie źródło światła. Tu jest płomyk ognia.” Nie. Nie gramy w filmie „Walka o
ogień”. Ogień jest wszędzie! Światło jest wszędzie wokół. Nie musisz się o nie
starać. Musisz się postarać by od niego uciec! Naszym zadaniem
ewangelizacyjnym jest więc zdejmowanie zasłon z domów tych, którzy
postanowili się poukrywać przed światłem. Nie mówimy: „Uwierz, że jest jasno!
Uwierz, że nadszedł dzień! Uwierz, że nadeszła światłość! Przekonam cię do
tego!” Wszyscy to wiedzą. Mówimy raczej: „Hej, wyłaź! Nie
ukrywaj się!”. Mówimy to, co Apostoł Paweł w Liście do Efezjan: „Obudź się, który śpisz, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus” (Ef 5:14). Wyjdź z łóżka, a zajaśnieje Ci
Chrystus! Wyjdź od komputera, a zajaśnieje Ci Chrystus! Wyjdźcie z mroku. Koniec nocy.
Pobudka!
Herod nie był stanie powstrzymać nadejścia Gwiazdy
Porannej. Światło Chrystusa zajaśniało. Nikt nie musiał nikogo przekonywać. To
się po prostu stało! Chrystus przyszedł i zajaśniał! Przesłanie Bożego Narodzenia to
nie coś, do czego mamy przekonywać. To Dobra Nowina, a nie dobra
argumentacja. Syn Boży przyszedł na świat, aby zbawić swój lud, aby dać nam
wolność! Dlatego opowieść o Bożym Narodzeniu to raczej deklaracja niż
argumentacja.