Niektóre osoby pytały, czy red. Tomasz Terlikowski lub redakcja tygodnika "Do Rzeczy" zareagowały treść listu otwartego, którego treść zamieściłem na blogu w minioną sobotę. Chodziło o określenie „dzieci z rozmaitych fundamentalistycznych sekt protestanckich" w odniesieniu do dzieci uczonych domowo z protestanckich kościołów i wspólnot.
Red. Terlikowski na mojej facebookowej tablicy zamieścił przeprosiny:
"Sformułowanie o sektach doszło do tekstu na etapie redakcji (w którym nie uczestniczyłem, bo to czas wakacyjny). Ja pisałem o fundamentalistycznych wspólnotach protestanckich, a nie o sektach, bo też nigdy tak o protestantach nie pisuję. Ze swojej strony mogę przeprosić za to sformułowanie i zapewnić, że na przyszłość będę pilnował".
Ze swej strony przyjmuję przeprosiny, choć nie czuję się osobiście dotknięty słowami o "sektach". Wszak nie o Ewangelicznym Kościele Reformowanym traktował artykuł. Chodziło raczej o przedstawiony w artykule fałszywy obraz protestantyzmu, za którego synonim wielu radykalistom katolickim służy często synonim "sekta". Chodziło także o budowanie fałszywego, a przez to negatywnego obrazu rodzin uczących domowo.
Szkoda tylko, że wyjaśnienia pozbawieni są czytelnicy tygodnika, ponieważ ze strony "Do Rzeczy" nie było żadnej reakcji, odniesienia się do treści listu. W naszej prywatnej wymianie mailowej red. Terlikowski zobowiązał się zapytać redakcję w tej sprawie.