W najnowszym numerze "Do Rzeczy" (33/033 9-15 września 2013) ukazał się List Otwarty do red. T. Terlikowskiego i wymienionego tygodnika, który napisałem po użyciu niefortunnego i niezgodnego z rzeczywistością określenia o "dzieciach z fundamentalistycznych sekt protestanckich" będących jedną z największych grup uczonych domowo w Polsce (artykuł pt. "Homeschooling na reformę" w nr 31/31 z dnia 26 sierpnia – 1 września 2013 r.). Jego treść zamieściłem TUTAJ.
Pisałem już na blogu o przeprosinach, które red. T. Terlikowski zamieścił na mojej facebookowej tablicy. Przytoczę je w całości:
"Sformułowanie o sektach doszło do tekstu na etapie redakcji (w którym nie uczestniczyłem, bo to czas wakacyjny). Ja pisałem o fundamentalistycznych wspólnotach protestanckich, a nie o sektach, bo też nigdy tak o protestantach nie pisuję. Ze swojej strony mogę przeprosić za to sformułowanie i zapewnić, że na przyszłość będę pilnował".
Z powyższego wynika, że stwierdzenie iż edukacja domowa jest dominacją "sekt" jest redakcyjną "poprawką", nie zaś określeniem autora tekstu. Przeprosiny przyjąłem, licząc jednak na publiczne ustosunkowanie się do powyższej sprawy. Tak też się stało. Dobrze, że problemu nie zamieciono pod dywan. Dziwi natomiast to, że odpowiedź pod listem zamieszona w tygodniku przedstawia inną wersję wydarzeń. Oto jej treść:
"Wielebny Pastorze,
Rzeczywiście użyłem niefortunnego skrótu myślowego. Chciałbym zapewnić, że obce mi są intencje, jakie przy okazji mi Pan przypisuje, szczególnie, że jestem szczerym zwolennikiem homeschoolingu jako realizacji prawa rodziców do decydowania o edukacji i wychowaniu dzieci. Za niezręczność najmocniej przepraszam.
Tomasz P. Terlikowski"
Cieszy fakt wycofania się z określenia szkalującego znaczną część edukowanych domowo dzieci. Nasuwa się jednak pytanie: która "wersja" przeprosin jest prawdziwa? Za co w rzeczywistości przeprosił red. Terlikowski? Czy za to, że zaniedbał sprawdzenie własnego tekstu, tak, iż poza jego wiedzą, znalazło się w nim stwierdzenie, które szkodzi wizerunkowi edukacji domowej w Polsce? Czy raczej za to, że sam użył "niefortunnego skrótu myślowego"? I w końcu, co oznacza, że określanie wielu chrześcijańskich, protestanckich dzieci mianem przedstawicieli fundamentalistycznych sekt jest jedynie "skrótem myślowym"? Skrótem myślowym czego? Jakiej rzeczywistości?
Boże Słowo zachęca nas, aby nasze "tak" było "tak", a nasze "nie" było "nie" (Jakuba 5:12), szczególnie jeśli szczerze przyznajemy się do błędu lub zaniedbania. Mając dwie wersje przeprosin, trudno oprzeć się pytaniu: które "tak" w wydaniu katolickiego publicysty jest "tak", a które "tak" jest "nie"?