Ostatnio głośno o liberalnych ewangelikach z Niemiec, którzy wydali dokument postulujący rozszerzenie pojęcia „rodziny”, tak by obejmowało ono także związki innej natury, praktykowane we współczesnym społeczeństwie, w tym związki homoseksualne. Oczywiście wspólnoty, które akceptują związki homoseksualne można określać na wiele sposobów, ale żadnym z nich nie będzie słowo "Kościół".
W tym kontekście pojawiają się głosy przedstawicieli Kościoła Katolickiego o tym, że jest to skutek "reformy Lutra" i przejaw zastosowania błędnej zasady Sola Scriptura. Tymczasem łączenie akceptacji homoseksualizmu w liberalnym "Ewangelickim Kościele Niemiec" z zasadą Sola Scriptura i wartościami reformacji jest jest tyle samo warte, co łączenie księży pedofilów i księży homoseksualistów z nauczaniem Kościoła Katolickiego.
Różnica jest jedna: "biskup-lesbijka" jakiegokolwiek wyznania np. w naszym Ewangelicznym Kościele Reformowanym byłaby uznawana za apostatę i nie ma mowy by pełniła w nim posługę, zaś ksiądz-homoseksualista, mimo oczywistego odejścia od Pisma Świętego, pozostaje wyświęconym kapłanem Kościoła Katolickiego do końca swojego życia, zachowując prawo do udzielania sakramentów!
Biblia naucza, że miarą, którą sądzimy innych, sami będziemy osądzeni (Mt 7:2). Jeśli oburza nas pozostawianie na urzędzie duchownego-homoseksualisty w innym wyznaniu, czy równie mocno oburza nas, gdy pozostaje on na urzędzie w naszej wspólnocie?