Nie jestem adwokatem przepychu, strojnych szat i luksusowych
aut, którymi poruszają się hierarchowie Kościoła. Sam nie noszę się w ten
sposób nie tylko dlatego, że mnie na to nie stać. Kościół powinien być blisko
ludzi, nie zaś sugerować im, że jest przedsiębiorstwem gospodarczym, a bycie
duchownym karierą na dostatnie życie.
Kiedy jednak słyszę jak bardzo przejęci majątkiem i
wydatkami Kościoła są lewicowi propagandyści: prof. Magdalena Środa, Janusz
Palikot czy feministka Manuela Gretkowska, od razu przychodzi mi na myśl historia Judasza, o którym czytamy w Ewangelii Jana:
A na sześć dni przed Paschą poszedł Jezus do Betanii,
gdzie był Łazarz, który umarł, a którego Jezus wzbudził z martwych. Tam więc przygotowali mu wieczerzę, a
Marta posługiwała, Łazarz zaś był jednym z tych, którzy z nim siedzieli przy
stole; a Maria wzięła funt
czystej, bardzo drogiej maści nardowej, namaściła nogi Jezusa i otarła swoimi
włosami, a dom napełnił się wonią maści. A
Judasz Iskariot, jeden z uczniów jego, syn Szymona, który miał go wydać, rzekł: Czemu nie sprzedano tej wonnej maści za trzysta denarów i
nie rozdano ubogim? A to rzekł
nie dlatego, iż się troszczył o ubogich, lecz ponieważ był złodziejem, i mając
sakiewkę, sprzeniewierzał to, co wkładano. – Ew. Jana 12:1-6
Judasz był bardzo „przejęty” losem ubogich. Potrafił
skrytykować postępowanie samego Pana Jezusa za to, że pozwolił „zmarnować”
wonną maść wartą trzysta denarów. Nie omieszkał wyrazić w publiczny sposób
swoich „szlachetnych”, pro-socjalnych postulatów. Stał w blasku kamer i chciał,
by ludzie znali go jako człowieka wrażliwego na potrzeby najuboższych. To się
zawsze „dobrze sprzedaje”. To się zawsze może podobać. Oczywiście zależało mu
zarówno na ubogich, jak i na odpowiednim wizerunku Pana Jezusa, nieprawdaż?
Bynajmniej! Nie bądźmy naiwni. Pismo Święte nie daje nam wątpliwości: nie
chodziło o ubogich. „Był złodziejem i mając sakiewkę, sprzeniewierzał to,
co wkładano” (12:6). To była prawdziwa przyczyna jego PR-owej zagrywki.
Zawiść i obłuda należą do kategorii grzechów ukrytych. Nie
chcemy i nie lubimy nazywać ich po imieniu. Zawistnik bowiem nie jest w stanie
przyznać, że jest to jego prawdziwy problem. Zawiść i obłuda zawsze przychodzą w strojach „wrażliwości
społecznej”, „walki o sprawiedliwość”, „równość szans” itd. Wśród chrześcijan
również mamy do czynienia z tymi grzechami. Ludzie zawistni i obłudni to ci,
którzy są obserwatorami, a nie uczestnikami życia kościelnego. Wiele mają do
powiedzenia na temat służb, mają wiele idei i oczekiwań. Lubią przyjmować rolę
jurorów i uwielbiają dzielić się swoim zgorzknieniem. Są ostatnimi, którzy w
cokolwiek się angażują, po czym z wyrzutem informują wszystkich wokół, że
Kościół blokuje im możliwości służby. Kiedy jako jurorzy zabierają głos, zawsze
jest to samo przesłanie: „Czemu nie sprzedano tej wonnej maści za trzysta denarów i
nie rozdano ubogim?”. Oczywiście sami nie mają zamiaru udzielić ubogim
choćby denara. Momentalnie jednak dostrzegają, gdy trzysta denarów
„idzie na marne”. W rzeczywistości zawsze chodzi o to samo: a to
rzekł nie dlatego, iż się troszczył o ubogich. Nie chodzi o dobro Kościoła
ani biednych, o skuteczność służby, ani o zachętę. Nie zależy
im na tym. Chodzi o własny wizerunek, korzyści, wpływy i poczucie racji. Bo
czyż to nie szlachetny postulat? Spieniężyć drogi olejek i pomóc bliźnim? Czyż
nie tego właśnie oczekuje Pan Jezus?
Kiedy więc prof. Środa z
przejęciem opowiada o „spektaklu”, jakim była telewizyjna transmisja z
ogłoszenia nowego papieża, kiedy mówi o majątku Kościoła i wysuwa własne
propozycje zarządzania nim, to dobrze wiemy, że nie są to rady sojusznika. Dla
ludzi lewicy cudze pieniądze zawsze były obiektem zainteresowania. Ich
„wrażliwość społeczna” nie pozwala by wonna maść za trzysta
denarów była ofiarowana nie tam gdzie trzeba. Spieniężmy ją i rozdajmy ubogim! Dodajmy w
pakiecie bezpłatny internet, prawo do bezpłatnego zapłodnienia in vitro i
bezpłatne prezerwatywy. Kto za to wszystko jednak zapłaci? Oczywiście
posiadacze „czystej, bardzo drogiej maści nardowej”. Acha. I Kościół.
Bowiem lewicy zależy na „ubogim Kościele”.