Możemy więc robić dobrą rzecz, ale z niewłaściwych powodów. Weźmy na przykład takie rzeczy jak chodzenie do Kościoła, praca, pomoc ubogim, śpiew, a nawet sama modlitwa. To niesamowite
kiedy pomyślimy o tym, że nawet modlitwie grozi pokusa hipokryzji. Ktoś może
pomyśleć: cóż może być złego w modlitwie? Nawet jeśli jest długa? Co jest
złego w tym, że człowiek wypowiada wiele słów? I to jeszcze skierowanych do
Boga, a nie do ludzi? Czy krzywdzi w ten sposób kogoś?
Ludzi zapewne nie krzywdzi, ale obraża Boga bowiem grzech to nie coś, czym krzywdzimy ludzi.
Grzech to przestępstwo skierowane przeciwko Bogu. Możemy być całkiem w porządku
wobec ludzi i być jednocześnie wielkimi grzesznikami. Nieobecność na nabożeństwie, pożądliwe
myśli, obłudna modlitwa, duchowa ospałość, bałwochwalstwo – choć na ogół nie ranią ludzi, to są grzechami, które łamią
Dekalog. To przestępstwa Bożego Prawa. W tym świetle zupełnie inaczej wygląda
powszechny slogan: moralny ateista. Nie ma kogoś takiego ponieważ wielką
niemoralnością jest zaprzeczanie istnieniu Boga i regularna nieobecność przed Jego obliczem gdy wzywa człowieka.
To, że grzech ma
dostęp do tak pobożnej rzeczy jako modlitwa pokazuje, że musimy być cały czas
czujni, wytrwali. Myślimy, że
najpokorniejszym gestem uniżenia wobec Boga jest moment, gdy klęczymy przed Nim.
Jednak nawet wtedy pokusa grzechu jest obecna. Klęcząc możemy być skupieni na
sobie samych bardziej niż na Bogu. Może niekiedy myślimy, że aby dowiedzieć się czegoś o działaniu szatana musimy pójść na
koncert satanistyczny, zobaczyć zwiedzionych ludzi lub ludzi zniszczonych przez
grzech. Jeśli jednak chcemy dowiedzieć się czegoś o szatanie udajmy się na
pustynię z Panem Jezusem, gdzie spędził 40 dni na modlitwie i poście. Tam
mamy wielką siłę pokusy: w kontekście modlitwy, postu. Tam mamy pokusę ubraną w
pobożne słowa, cytaty Pisma, pobożne obietnice.
Pokusa, grzech są czymś, co idzie za nami
przed samo Boże oblicze. Z jednej strony mamy moment, gdy stajemy przed obliczem Świętego. Z drugiej zaś grzech, który temu czynowi towarzyszy.
Gdyby grzech był w stanie, to pewnie wepchnąłby się do samego nieba. To nam
pokazuje, że póki jesteśmy w ciele, nie możemy nigdy żyć w poczuciu triumfu, sądząc, że grzech już nas nie dotyczy. Diabeł dokończył kuszenia Pana Jezusa i "odstąpił od niego do pewnego czasu" (Łk 4:13). I to zawsze będzie "do pewnego czasu". Bądźmy czujni. Módlmy się abyśmy nie popadali w pokuszenie.