Nauczanie Jezusa zakłada, że Jego naśladowcy będą dawać jałmużnę, będą wspierać biednych, chorych i potrzebujących. Nasz Pan nie zajmuje się więc pytaniem: czy dawać jałmużnę, ale jak dawać? Zatem myśląc o służbie pomocy bliźniemu nie powinniśmy oglądać się na państwo z zarzutem: czy system wystarczająco skutecznie pomaga? Powinniśmy raczej pamiętać, że jest to nasze powołanie: chrześcijan, Kościoła. Oczywiście państwo poprzez nad wyraz rozbudowany system podatkowy wcale nie ułatwia nam tego zadania. To jednak nie oznacza usprawiedliwienia naszej abdykacji z tej roli.
Pan Jezus naucza, że dając jałmużnę, nie powinniśmy tego robić na pokaz. Kiedy więc pomagamy, to nie rozlepiamy plakatów
by więcej osób nas widziało i doceniło. Bardziej powinno nam zależeć na nagrodzie w niebie
niż nagrodzie od prezydenta miasta.
Faryzeusze chcąc aby ich pobożność i hojność była zauważona angażowali trębacza aby szedł przed nimi i mówił: Patrzcie, co ten mąż czyni! Dyskusja na ten temat w naszym kraju zawsze toczy się przy okazji corocznych finałów WOŚP w wydaniu medialnym, których od kilku lat nie oglądam z powodu tego, że są wielkim blokiem reklamowym okraszonym muzyką i fajerwerkami. Cały medialny szum opiera się na tym, że darczyńca gdy stoi przed kamerą chce powiedzieć coś o sobie, o tym kim jest, kogo reprezentuje i ile pieniędzy przekazał. Pan Jezus odpowiada: niechaj nie wie lewica, co czyni prawica. Jeśli chcesz pomóc – wrzuć co chcesz i nie trąb o tym wobec wszystkich. Stracisz bowiem nagrodę od Boga, jeśli zyskasz ją u ludzi. Dlatego naszym celem powinna być nie tylko dbałość to, ile dajemy. Nie tylko powinny obchodzić nas słupki i liczby. Ważne jest też to jak dajemy: z jaką postawą serca, motywacjami itd. Jedno i drugie jest przejawem posłuszeństwa lub nieposłuszeństwa Jezusowi.
Faryzeusze chcąc aby ich pobożność i hojność była zauważona angażowali trębacza aby szedł przed nimi i mówił: Patrzcie, co ten mąż czyni! Dyskusja na ten temat w naszym kraju zawsze toczy się przy okazji corocznych finałów WOŚP w wydaniu medialnym, których od kilku lat nie oglądam z powodu tego, że są wielkim blokiem reklamowym okraszonym muzyką i fajerwerkami. Cały medialny szum opiera się na tym, że darczyńca gdy stoi przed kamerą chce powiedzieć coś o sobie, o tym kim jest, kogo reprezentuje i ile pieniędzy przekazał. Pan Jezus odpowiada: niechaj nie wie lewica, co czyni prawica. Jeśli chcesz pomóc – wrzuć co chcesz i nie trąb o tym wobec wszystkich. Stracisz bowiem nagrodę od Boga, jeśli zyskasz ją u ludzi. Dlatego naszym celem powinna być nie tylko dbałość to, ile dajemy. Nie tylko powinny obchodzić nas słupki i liczby. Ważne jest też to jak dajemy: z jaką postawą serca, motywacjami itd. Jedno i drugie jest przejawem posłuszeństwa lub nieposłuszeństwa Jezusowi.
Jeśli przekazując komuś pieniądze, masz oczekiwania wobec tego komu (lub poprzez kogo) dajesz, to
nie jesteś darczyńcą. Jesteś partnerem w biznesie. Bierzesz udział w
transakcji. Biznes oczywiście nie jest zły, ale musimy nazywać rzeczy po imieniu i
odróżniać jedno od drugiego, czyli dawanie od inwestowania, dawanie
od reklamowania, dawanie od wymiany handlowej. Musimy umieć odróżnić, co jest akcją charytatywną, a co kampanią reklamową, wyborczą lub promocyjną.
Jeśli pomagasz bliźnim, to bądź pewien jednego. Nie jest
to niezauważone. Bóg prowadzi księgę
naszych uczynków. Jeśli dążymy do tego, aby były one zapisywane w księgach ludzi (lub naszych własnych), to pozbawiamy się o wiele cenniejszego dziedzictwa. Bóg nie pominie żadnej szklanki
wody, odwiedzin, ulgi, której niesiemy w Jego imieniu (Mt 10:42; Mt 25:32-46).